Patrzyłem z szeroko otwartymi
oczami na drzwi, za którymi przed krótką chwilą zniknął Harry i zastanawiałem
się, co się dzieje. Czy ja właśnie dostałem angaż w jakieś taniej komedii? Albo
lepiej, to jest tylko mój głupi koszmar. Rano obudzę się w swoim łóżku, Harry
będzie obrażony na mnie za kłótnię, którą wywołałem, przeproszę go, pogodzimy
się i wszyscy będą szczęśliwi. Tak? Tak? Powiedzcie, że tak!
Zacisnąłem powieki, uświadamiając
sobie, jakie głupie mam myśli. To nie żaden sen, Harry naprawdę mnie olał.
Wiedziałem! No wiedziałem! Trzymanie języka za zębami i nie mówienie Harry’emu
o tym było najlepszą opcją. Już lepiej było mu wmówić, że mam anoreksję,
przynajmniej by uwierzył i nie dociekał przyczyny mojego samopoczucia.
- Louis? – Ciszy szept matki na
chwilę zakłócił moje rozmyślania. Otworzyłem oczy, dostrzegając jej smutną
minę. – Louis, tak mi przykro – dodała, podchodząc szybko do łóżka szpitalnego.
Ujęła moją dłoń, całując ją lekko w wierzch.
- To nie twoja wina, że Harry
jest skończonym dupkiem – powiedziałem bez entuzjazmu, z całych sił
powstrzymując łzy. Wcale nie myślałam tak o nim. Był moim skończonym dupkiem, naprawdę go kochałem.
- Pani Tomlinson? Mógłbym zostać
na chwilę sam z Louisem? – zapytał grzecznie Niall.
Mama widocznie opierała się temu,
ale w końcu uległa i dodała, że będzie czekała na niego w bufecie. Kiedy tylko
rodzicielka zniknęła za drzwiami, blondyn usiadł na wysokości moich bioder,
uważnie lustrując mnie wzrokiem. Wiedział, że chce mi się płakać, nie musiałem
tego przed nim ukrywać. W ogóle on wiedział czasem o mnie więcej, niż ja sam
wiem o sobie. Wspominałem już, czyż nie?
- Chodź tu. – Powiedział szeptem,
wyciągając ku mnie ręce.
Przeniosłem się do pozycji
siedzącej, mocno obejmując go w talii. Uważałem, żeby nie zerwać też kroplówki,
która nieco przeszkadzała mi w pełni swobodnie przytulić do Nialla.
Rozpłakałem się, nie chcąc dłużej tłumić w sobie tych wszystkich emocji. Teraz
to było mi potrzebne. A Niall był jedyną osobą, przed którą nie ukrywałem tego,
co czuję.
- Powiedziałem mu wszystko –
wyszeptałem po dłuższej chwili. Poczułem, jak dłoń mojego przyjaciela zaczyna
gładzić mnie po plecach, niemo dodając mi otuchy i odwagi, bym mu o tym
powiedział. – A on stwierdził, że ja mu nie ufam! – krzyknąłem cicho, czując
kolejne łzy.
- Próbowałeś go zatrzymać?
Porozmawiać z nim spokojnie? – zapytał łagodnie Horan.
- Nie krzyczeliśmy na siebie,
czyli to można było uznać za spokojną rozmowę.
- Targały wami emocje. –
Poczułem, jak Niall zaczyna głaskać mnie po włosach, ani na chwilę nie
poluźniając ciasnego uścisku, w którym tkwiliśmy. Byłem mu bardzo wdzięczny za
to, jak mnie wspiera w takiej okropnej chwili. – Harry na pewno nie myślał, co
mówi.
- Widziałem, że zabolało go to,
że mu nie ufam. Że znów zatajam przed nim prawdę, bo „znów czegoś się boję”.
Jestem głupim tchórzem i tyle!
- On jest głupi, nie ty – odparł
spokojnie mój przyjaciel.
Niall pocałował mnie w czubek
głowy, nie odzywając się więcej ani słowem. Wciąż tulił mnie do siebie i
pozwalał mi się wypłakać. Musiałem być bardzo zmęczony wszystkimi przeżyciami i
emocjami, bo nie pamiętam w którym momencie zwyczajnie przysnąłem.
*
Błąkałem się bez celu po ulicach Londynu,
myśląc nad tym wszystkim. Czułem się zraniony przez Louisa. Przecież zmieniłem
się. BARDZO się zmieniłem przez kilka miesięcy i komu to zawdzięczam? Louisowi.
Przed kim zacząłem się otwierać, zdradzać wszystkie swoje sekrety, opowiadać o
swoich najdziwniejszym zachowaniach? Przed Louisem. Kogo zaakceptowałem takim,
jakim jest? Louisa. Do jasnej cholery, dlaczego on tak bał się powiedzieć mi o
tym, że on… Och, nie mogę o tym myśleć.
Zatrzymałem się przed wejściem do
szpitala, patrząc na ogromny budynek. Czułem, że do moich oczu znów napływają
łzy. Gdzieś mignęła mi blond czupryna Nialla i nie pomyliłem się, kiedy
poczułem mocny uścisk na moim ramieniu, ciągnąc mnie na ławkę tuż przy chodniku
przed schodami. Horan brutalnie mnie na niej posadził, zajmując miejsce obok. Nie
miałem odwagi spojrzeć mu w oczy, dlatego uparcie wpatrywałem się w swoje
dłonie.
- Nie będę cię tu długo
zatrzymywał. – Powiedział spokojnie, co mnie szczerze zaskoczyło.
Sądziłem, że dostanę opierdziel z
góry na dół, a nawet byłem gotowy na to, że Niall mnie pobije, poważnie.
Zaskoczony spojrzałem w jego niebieskie oczy, czując gdzieś w środku ukłucie.
- Powiedz mi, ale tak szczerze…
Czego ty właściwie chcesz od Louisa?
Zaskoczony jego pytaniem,
patrzyłem na niego w osłupieniu. Niall jeszcze chwilę milczał, jakby układał
sobie w głowie wszystko, co chciał mi powiedzieć. Wszystko, co miało mnie
zaboleć i uświadomić w zgodzie, co do jednej myśli, świtającej w mojej głowie.
A której trochę się bałem.
- Rozumiem, zakumplowaliście się.
Fajnie spędziliście sobie wakacje i w ogóle. Był dla ciebie aż nad to
opiekuńczy, troszczył się o ciebie i na dodatek nie oczekiwał niczego w zamian.
Wystarczyło mu to, że byłeś obok i doprowadzałeś go do łez ze śmiechu.
Zamilkł na chwilę, biorąc głęboki
wdech. Chciałem, aby więcej nic nie mówił, bo czułem coraz większe wyrzuty
sumienia, ale on nie miał zamiaru.
- Miałeś być przy nim jako
przyjaciel, jak ja na przykład. Ale ty musiałeś go całować? Musiałeś rozmawiać
z nim w dwuznaczny sposób? Musiałeś mu pokazywać, jak bardzo satysfakcjonuje
cię to, że zakochał się w tobie bez pamięci?
- Skończ, proszę – przerwałem mu
gwałtownie, zaciskając mocno powieki. Nie mogłem tego więcej słuchać, nie
mogłem po prostu!
- Musiałeś przylecieć do Londynu
i na dodatek wprowadzić się do niego? Musiałeś zachowywać się w stosunku do
niego, jakbyś chciał, żeby myślał, że ty też coś do niego czujesz?
- Musiałem! – wykrzyczałem
zdenerwowany, wstając szybko z ławki. Niall w mgnieniu oka zrównał się ze mną.
- Po co? Styles, odpowiedz mi, po
co! – Potrząsnął mną za ramiona.
- Bo on nie jest mi obojętny! –
wykrzyczałem, strącając jego dłonie z moich ramion. Czułem, że nie kontroluję już
nad sobą. Kilka osób przebywających na zewnątrz obejrzało się na nas. Dlatego
zacząłem brać głębokie oddechy, żeby chociaż na chwilę się uspokoić. Łzy same
popłynęły mi z oczu, co sprawiło, że widziałem Nialla dość niewyraźnie. –
Musiałem, bo każdy dzień w Nowym Jorku bez jego śmiechu był dla mnie dziwny.
Nie miałem do kogo otworzyć gęby, nie miałem z kim pożartować, nie miałem się
komu zwierzyć. Brakowało mi go! Brakowało mi jego troski w stosunku do mnie.
Nie mogłem przestać myśleć o tym, jak mnie całował, o tym, że mnie kocha, bo
ja… - urwałem, bojąc się wypowiedzieć tych słów na głos.
Otarłem wierzchem dłoni łzy, na
chwilę patrząc na twarz Nialla, która nie wyrażała żadnych emocji. Zapragnąłem
uciec. Ale blondyn widocznie przejrzał mnie, bo chwycił mnie mocno za rękaw
płaszcza, mimowolnie zatrzymując.
- Co ty? – zapytał łagodnie.
- Mam pecha w życiu –
powiedziałem cicho, patrząc gdzieś w bok. – Kochałem już raz jedną dziewczynę
na zabój. Ona też mnie kochała… Mieliśmy może po czternaście lat, ale znaliśmy
się całe życie i planowaliśmy w przyszłości być razem. Nic nie miało nas
rozdzielić. Któregoś dnia wymknęliśmy się nocą z domów i wzięliśmy samochód
mojego taty. Umiałem troszkę prowadzić, co jej widocznie imponowało. Ale ja
byłem na tyle głupi, że posłuchałem jej, kiedy mówiła, żebym jechał szybciej. I
jak to się skończyło?! – Spojrzałem na jego zaskoczony wyraz twarzy. Wciąż
milczał. – Skończyłem w szpitalu z połamaną ręką i nogą, lekkim wstrząśnieniem
mózgu, a ona? Ona leży teraz pod ziemią, bo ją zwyczajnie zabiłem! –
wykrzyczałem.
Nigdy nie chciałem mówić o tym
nikomu. Nawet Louisowi o tym nie powiedziałem, bo było mi ciężko do tego
wracać. Kochałem Lauren bardziej niż jak kobietę. Może nawet jak siostrę. Byłem
przecież nastolatkiem, mogłem nie odróżniać uczuć. Ale była dla mnie ważna i
chciałem być w jej oczach kimś. Jeszcze bardziej nakręcało mnie to, że nie byłem
jej obojętny. Od tamtej pory bałem się pokochać kogokolwiek. Bałem się, że to
również tak się skończy. I co się okazuje? Mam pieprzonego pecha w życiu, bo
osoba, którą zaczynałem darzyć miłością właśnie mi powiedziała, że jest
ŚMIERTELNIE chora! Co to ma być?!
Poczułem, jak Niall obejmuje
mnie. Wtuliłem się w jego ramiona, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi.
- Przykro mi – powiedział
cichutko, gładząc mnie po plecach. – Ale dlaczego uciekłeś ze szpitala?
Dlaczego nie powiedziałeś tego Louisowi?
- Sam nie wiem… Na początku
poczułem, że on nie traktuje mnie jak kogoś, kogo naprawdę kocha. Że mógł się
tylko mną zauroczyć. W końcu nie powiedział mi prawdy, kiedy pytałem go o to,
co się z nim dzieje. A pytałem setki razy. A ja opowiadałem mu o wszystkim…
- Zataiłeś ten tragiczny wypadek. –
Zauważył.
Spiąłem się lekko. Nie lubiłem o
tym mówić, bo zawsze czułem wyrzuty sumienia. Miałem dziwne wrażenie, że Lauren
jest gdzieś blisko, że tylko czeka, żeby zrobić wszystko, abym ja też do niej
dołączył, gdziekolwiek jest.
Choć nie wierzyłem w to, że duchy
mogą istnieć.
- On tak samo miał prawo nie
mówić ci o tym. Wiesz, czego najbardziej się bał? Tego, że właśnie w takiej
chwili go zostawisz. Że uciekniesz od niego.
- To głupota! – zawołałem
oburzony, odsuwając się od Nialla. – Co mu w ogóle do głowy przyszło?
- Ale nie widzisz, Harry, że ty
to właśnie zrobiłeś?
Zamilkłem, czując się zwyczajnie
głupio. No tak. Obawy Louisa okazały się słuszne w pewnym stopniu. Uciekłem
stamtąd, bo przestraszyłem się prawdy. Nie tego, że on jest chory. Nawet gdybym
miał zarazić się od niego jakąkolwiek chorobą, nie zostawiłbym go. Ja zwyczajnie
przestraszyłem się tego, że jego… kiedyś może mi zabraknąć.
- Idź z nim porozmawiać i powiedz
mu to, co powiedziałeś mnie. Idź, póki nie będzie zbyt późno.
*
Przebudziłem się i pierwszą
osobą, jaką dostrzegłem była mama. Mówiła coś do mnie, wypytywała o to, jak się
czuję, ale ja nie odpowiadałem. Nie chciałem nic mówić. Miałem ochotę umrzeć
jak najszybciej, byleby tylko nie budzić się z myślą, że Harry mnie zostawił.
Bez niego równie dobrze mogę nie żyć. Patrząc wstecz, uświadamiałem sobie, że
uśmiechałem się tylko dzięki Harry’emu. Nawet jeśli miałem ochotę skopać mu
jego tyłek, chwilę potem już śmiałem się razem z nim. Nie potrafiłem się długo
gniewać na niego.
Nagle do mamy ktoś zadzwonił. Oznajmiła,
że zaraz będzie, patrząc na mnie z niepewnością.
- Muszę jechać do dziewczynek,
nie wiedzą, gdzie jestem. Niall przyjedzie cię odwiedzić za dwa dni i zostanie
w Londynie dopóki cię nie wypiszą.
Skinąłem głową na znak, że się
zgadzam. Dodałem jeszcze, że nie jestem dzieckiem i poradzę sobie, ale mama nie
skomentowała moich słów. Kiedy wyszła, poczułem jeszcze większą pustkę w
środku. Teraz zaczynało do mnie docierać, że zostałem sam. Nie miałem za złe
mamie, że pojechała do dziewczynek, wręcz przeciwnie. Po prostu zapragnąłem,
żeby był przy mnie…
Spojrzałem zdziwiony w kierunku
drzwi, które otworzyły się powoli. Miałem wrażenie, że nadal nie wybudziłem się
ze snu, dlatego dyskretnie uszczypnąłem się w nogę. Ach, jednak nie śpię. W
takim razie, czego tu chce Harry?
- Po co wróciłeś? – zapytałem
cicho.
Usiadłem na łóżku, sięgając po
szklankę wody i upijając z niej łyk. Zatrzasnął cicho drzwi, przykuwając tym
moją uwagę. Dopiero w tej chwili dostrzegłem, że jego policzki są mokre, a oczy
poczerwieniałe i podpuchnięte od płaczu. Nic z tego nie rozumiałem.
- Jesteś głupi – powiedział
cicho.
Zabolało. Bardzo zabolało. Ze
wszystkich sił powstrzymałem łzy, siląc się na obojętność z mojej strony.
Spojrzałem gdzieś w bok.
- Skoro wyjaśniliśmy sobie
wszystko, mógłbyś, proszę, zostawić mnie samego? Nie chcę nikogo widzieć ani z
nikim rozmawiać.
- Ale ja jestem idiotą – dodał,
kompletnie ignorując to, co do niego mówiłem.
Spojrzałem na niego w osłupieniu,
patrząc na jego poczynania. Zdjął płaszcz, zarzucając go niezdarnie na wieszak
i wielkimi krokami podszedł do mnie, siadając na wysokości moich ud. Uważnie
obserwował moje lekko drżące wargi. Cóż, ciężko było mi powstrzymać łzy,
szczególnie teraz, kiedy naprawdę nie wiedziałem, co się wokół mnie dzieje.
- Jestem skończonym idiotą –
szepnął, ocierając z policzka łzę, która mu przeszkadzała. – I to nie ty jesteś
tchórzem, tylko ja, Louis.
Chciałem przerwać tę krępującą
sytuację. Coś powiedzieć, zapytać, czemu tak sądzi, ale coś od środka mnie paraliżowało.
Nawet nie opuściłem wzroku z jego zielonych oczu, w których się zatopiłem.
Harry powoli ujął moją twarz w
dłonie, nieco chłodząc moje rozgrzane policzki. Powoli zaczął zmniejszać
dzielący nas dystans. Moje serce mimowolnie zaczęło bić szybciej, kiedy
uświadomiłem sobie, do czego to wszystko prowadzi. Czułem jego oddech,
przyjemnie drażniący mnie po twarzy. Przymknąłem powieki, kompletnie oddając
się jego dotykowi. Chwyciłem delikatnie jego nadgarstki, nie chcąc, aby nagle
się rozmyślił. Nawet jeśli teraz śniłem, miał to być najpiękniejszy sen, jaki w życiu miałem. Ale kiedy poczułem na swoich drżących wargach jego ciepłe i spierzchnięte
usta, nagle straciłem kontakt z rzeczywistością.
Ten pocałunek tak bardzo różnił
się od tych poprzednich, spontanicznych, zachłannych, dzikich, na pokaz. Teraz
całował mnie bardzo delikatnie, jakby bał się, że tym przyjemnych gestem może
zrobić mi jakąś krzywdę. Zaś ja z początku bałem się odwzajemnić jego
pocałunek. Ale kiedy w końcu się na to odważyłem, poczułem, jakbym się unosił
nad ziemią.
Harry z każdą sekundą coraz
bardziej pogłębiał nasz pocałunek. W takich chwilach zawsze lubiłem poddawać
się mu z wielką przyjemnością. Powoli zacząłem opadać na łóżko, a
osiemnastolatek razem ze mną, lekko napierając na moje ciało. O mamo, o mamo, o
mamo! Czułem go na sobie! O matulu! Ciepło. Robi mi się ciepło. Coraz cieplej.
Tylko nie rumieńce, proooooszę! Ale mogłem tylko pomarzyć o tym, żeby na moich
policzkach nie pojawiły się wypieki po tym, jak Harry wtargnął z językiem do
moich ust. A ja nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. Czułem, jak moje ciało na
krótką chwilę bezwładnieje. I jeszcze ten dziwny, ale przyjemny, dla mnie nie do
opisania, ucisk w podbrzuszu. Błagam, Harry, całuj mnie tak do końca życia…
Czy ja w ogóle byłem na niego
zły? Miałem żal o cokolwiek? Bo teraz to już na pewno o tym zapomniałem.
Nagle przerwał pocałunek, nie
oddalając się ode mnie dalej niż o kilka centymetrów. Wciąż czułem na swojej
twarzy jego ciepły oddech, a w moje nozdrza uderzał zapach jego perfum, które
tak bardzo uwielbiałem. Tak, teraz z pewnością wyglądam jak dorodny pomidorek.
Harry uśmiechnął się delikatnie, gładząc kciukiem mój rozgrzany policzek.
Dostrzegłem jak jego oczy błyszczą i aż miałem ochotę znów zatracić się w
całowaniu jego cudownych warg.
- Myślisz, że przyjdziesz tu
sobie, pocałujesz mnie ot tak i ci wybaczę? – zapytałem spokojnie. Harry
uśmiechnął się szerzej, odgarniając kilka kosmyków z mojej twarzy.
- Kochasz mnie, to wystarczy,
żebyś mi wybaczył.
- A co, jeśli jednak bym tego nie
zrobił? – zapytałem, chcąc się z nim trochę podroczyć.
Tak szczerze, nie chciałem wyjść
na aż tak uległego. Każdy wie, że kocham go do zwariowania. I już mu wybaczyłem
tamtą sytuację. Nawet o niej nie pamiętam. No… O czym ja mówię?
Patrzyłem wprost w jego tęczówki,
czekając na jakąkolwiek odpowiedź. Ale zamiast tego zauważyłem, jak do jego
oczów znów napływają łzy. Zrobiło mi się go żal. Nie mogłem patrzeć na to, jak
cierpi przeze mnie. Wyglądał pięknie, nawet jak płakał. Ale wolałem oglądać łzy
szczęścia, nie smutku. Przyciągnąłem dłonią jego głowę do klatki piersiowej.
Chłopak od razu wtulił się w nią, a chwilę potem usłyszałem, jak pociąga nosem.
- Nie płacz już, proszę cię. Nie
mogę patrzeć, jak cierpisz – wyszeptałem, całując go w czubek głowy.
- Nie pomyliłem się, myśląc
sobie, że jesteś ucieleśnieniem ideału – powiedział po krótkiej chwili, całując
mnie w szyję. Poczułem lawinę przyjemnych dreszczy, kiedy jego ciepłe usta
zetknęły się z moją wrażliwą skórą. A jego słowa sprawiły, że moje serce na
chwilę szybciej zabiło. – Czasem się zastanawiam, co takiego mam, że to akurat
we mnie się zakochałeś. Przecież jesteśmy kompletnymi przeciwieństwami.
- A przeciwieństwa się
przyciągają – dodałem.
- Tak bardzo nie chcę cię
stracić.
- I nie stracisz, Harry. Ja
zawsze będę przy tobie, bez względu na wszystko.
- Moje życie, to jedno wielkie
pasmo niepowodzeń.
- Nie myśl już o tym – poprosiłem
cicho.
Chłopak posłuchał mnie. Nie
chciałem, aby tak bardzo to przeżywał. Nawet nie sądziłem, że aż tak się tym
przejmie. Czy to możliwe, że on naprawdę… Że on może jednak czuje do mnie coś
więcej…? Nie powiedział tego wprost, ale tak to odbierałem.
- Kocham cię – wyszeptał, składając
subtelny pocałunek na moich ustach.
Teraz to chciałem już tylko móc trzymać
go blisko i mieć nadzieję, że to naprawdę nie jest żaden cudowny sen, ale
piękna, wspaniała rzeczywistość.
*
Leżałem w ciszy wtulony w bok
Louisa. Pozwoliłem sobie zdjąć buty i wsunąć pod cienką kołdrę, którą był
przykryty dwudziestolatek. Wsłuchiwałem się w spokojne bicie jego serca,
napawając jego bliskością. Jednak w mojej głowie wciąż pojawiała się ta
straszliwa myśl, że on… Kiedyś mnie opuści. To chyba najbardziej mnie bolało.
Niall powiedział mi, że Louis jest jedną z tych osób, które, jeśli już
pokochają drugą osobę, darzą ją tym uczuciem do samego końca. Dlatego
przestałem się obawiać swojego uczucia. Kochałem Louisa, szczerze. Od dłuższego
czasu głowiłem się nad tym, co do niego naprawdę czuję. I zawsze bałem się,
nawet w myślach, mówić o tym, jako o miłości.
Usłyszałem w pewnym momencie, że
do sali weszła pielęgniarka. Szybko zamknąłem oczy, udając, że słodko śpię.
Mówiła coś do Louisa o poprawie jego stanu zdrowia. W pewnym momencie nawet
zasugerowała, że powinien mnie obudzić, bo czas wizyt dawno się skończył i nie
mogę zostać tam na noc.
Ale mój kochany Louis wmówił jej
jakąś historyjkę. Poprosił ją, żeby nic nie mówiła lekarzom, a w razie wypadku
bierze całą odpowiedzialność na siebie. Pielęgniarka w końcu zgodziła się zostawić mnie, prosząc go na przyszłość, żeby to była tylko jednorazowa sytuacja.
Czyli wychodzi na to, że śpię dzisiaj razem z Louisem. Och, już czuję ten
przyjemny ucisk w podbrzuszu.
W końcu wyszła, zostawiając nas
samych. Miałem nadzieję, że to będzie koniec wizyt jakichkolwiek osób trzecich
i będziemy mogli nacieszyć się sobą. Poczułem w pewnym momencie, jak Louis
zaczął bawić się moimi włosami. W normalnych przypadkach zawsze mnie to denerwuje.
Nie lubię, kiedy ktoś dotyka moich włosów i tarmosi je. Ale w przypadku Louisa
nawet przez sekundę nie odczułem irytacji wywołanej tym czułym gestem.
- Jest szansa, żebyś wyzdrowiał?
– zapytałem cicho. Poczułem, jak ciało dwudziestolatka nagle się spina.
- Póki co zostałem od razu
podjęty leczeniu i są minimalne poprawy. Próbują zwalczyć raka w sposób
autogeniczny. Była taka możliwość, a lekarze sami powiedzieli, że na przeszczep
można czekać nawet kilka lat. Zdarzają się chorzy, którzy nigdy nie doczekali dawcy…
Wyrwało mi się ciche
westchnienie. Nie, nie, nie! Nawet nie było opcji, żeby Louis miał nie
doczekać przeszczepu! Tam, w sali szpitalnej, leżąc wtulony w niego,
postanowiłem sobie w duchu, że zrobię wszystko, absolutnie wszystko, żeby
znaleźć dla niego dawcę. Nie chodziło tu o mnie. Bo owszem, bałem się życia po
tym, jak on… No właśnie. Przede wszystkim chciałem, żeby mógł jak najdłużej
cieszyć się z tego, jak piękny świat go otacza. I… no… że ma mnie przy sobie.
Głupi jestem, że zachowałem się, jak się zachowałem, ale… No, głupi jestem.
- Tak długo o tym wiedziałeś…
Dlaczego od razu mi nie powiedziałeś?
- Bałem się, że mnie zostawisz. –
Wypowiedział te słowa tak cicho, iż w pierwszym momencie miałem wrażenie, że to
tylko wytwór mojej wyobraźni.
- Czyli naprawdę nie jestem skończonym dupkiem,
ale skończonym idiotą. Nawet bardziej niż skończonym idiotą. I ty mi jeszcze
wybaczyłeś…
- Bo cię kocham, głuptasie.
Pocałował mnie w czubek głowy.
Odszukałem jego dłoni, chwytając ją i splatając nasze palce. Wtuliłem się
bardziej w jego ciepłą szyję, napawając się jej słodkim zapachem.
- Mogę cię o coś zapytać?
- Jasne. Pytaj śmiało.
- Dlaczego powiedziałeś, że… -
Przełknął nerwowo ślinę. – Że mnie kochasz? Skąd ta nagła zmiana?
Milczałem przez dłuższą chwilę,
układając sobie w głowie to, co mam mu powiedzieć. Ale jakoś wszystko mi
umykało i nic nie trzymało się kupy. Pojawiła się tam nagła pustka. Louis
mruknął pod nosem, że pytanie już jest nieważne, na co roześmiałem się lekko.
- Przestań się w końcu bać. Nie
żyj strachem przed odbiorem z mojej strony. –
Odchyliłem głowę lekko w tył, aby móc na niego spojrzeć. – Nie kocham cię od
dzisiaj. Kocham cię od dawna. Tylko musiałem sobie to uświadomić i być pewien
swojego uczucia. Nie chciałem cię zranić, gdyby nagle okazało się, że tylko się
zauroczyłem, bo to jakaś nowa sytuacja dla mnie. Wtedy, kiedy pocałowałem cię po pogrzebie dziadka, to nie była
ciekawość. Coś ciągnęło mnie do tego. I tak właściwie… to twoja wina.
- Co jest moja winą? – zapytał z
zaciekawieniem, kiedy zamilknąłem na dłuższą chwilę.
- Zacząłem się zastanawiać, czy te wszystkie dziewczyny, z którymi spałem, dały mi tyle przyjemności, co ty jednym pocałunkiem i... - Przerwałem, słysząc śmiech Louisa. Ej, powiedziałem
coś nie tak?
- Przepraszam. – Wydusił, ani na
chwilę nie przestając się uśmiechać. – Kontynuuj.
- Strasznie lubię, kiedy się
śmiejesz – powiedziałem, ciągle patrząc na jego usta. – Chyba tego mi
najbardziej brakowało, kiedy siedziałem przed telewizorem z michą popcornu.
- Mogłeś od razu przyjechać.
Pocałowałem go czule. Ułożyłem
głowę na jego ramieniu, przymykając powieki. Poczułem się troszkę senny.
Podejrzewałem, że te niewielkie ilości alkoholu i wszystkie zdarzenia tego dnia
jednak przyczyniły się do mojego zmęczenia.
- Zrobisz cos dla mnie? –
zapytałem. Mruknął na znak zgody. – Od teraz mów mi zawsze o wszystkim, co się
dzieje. Nawet jak będzie cię palec swędział, masz mi to powiedzieć. Obiecasz?
- Obiecuję ci to. Zero tajemnic.
- Dokładnie, zero tajemnic.
Macie jedenastkę. Nareszcie oceny wystawione i nareszcie spokój. Tak chciałam coś od siebie dodać tutaj. Może Was rozczarowało to, że Louis jest chory, ale zabierając się za pisanie tego trzy miesiące temu, moją pierwszą myślą było to, że jeden z nich będzie chory. Było to też do przewidzenia, wiele z Was już przy trzecim (jak się nie mylę) rozdziale zorientowało się, że coś jest nie tak. Ale spójrzcie też na to z innej strony, gdyby jednak Lou był zdrowy, nie miałabym tyle pomysłów, żeby dociągnąć to do, chociażby, 20 rozdziałów, ile jest obecnie. A ciągle dopisywane jest co niego i historia rozwleka się na więcej, także to chyba plus, co nie? ;) A także może być teraz niepewność, bo przecież Louis jeszcze nie umiera, a nawet jeśli, nikt nie powiedział, że tak się skończy ta historia. To jeszcze nie jest pewne, dlatego nic więcej nie dodaję.
No, na koniec mamy nadzieję, że się Wam spodoba i mimo wszystko uda się choć niektórym z Was dotrwać z nami do samego końca. :3 Wspominałyśmy, że jesteście naprawdę wspaniałe? Mimo tych wszystkich gróźb pod ostatnim rozdziałem. <3
Absolutnie wspaniałe! ^^
OdpowiedzUsuńBoże, dziewczyno, jak ja zazdroszczę Ci takiego super-hiper-zajebistego pisania. To, co piszesz, zawsze ma w sobie to "coś". Wciąga na maksa i już nie mogę się doczekać 12. :D
No to pracuj dalej nad kolejnymi cudownymi rozdziałami. :)
A ja pozdrawiam chłopaków, którzy tak jak ja, lubią One Direction. Musimy kiedyś założyć jakiś klub chłopaków lubiących 1D. ;pp
Zapraszam także do odwiedzin mojego bloga http://wakacyjny-oboz-z-1d.blog.onet.pl/
Mateusz "Kossa" :>
To jest najlepszy blog jaki czytam, serio. <3
OdpowiedzUsuńjestem w szoku, nie wiem co pisać.. tyle wydarzeń, emocji, zwrotów akcji.. wzruszyłam się przeokropnie. umiesz trzymać w napięciu i rozciągać historię w granicach normy (w sensie bez przynudzania) i po każdym rozdziale chce się więcej i więcej.. coś pięknego. jesteście cudowne : * Larrego przedstawiłyście idealnie.. delikatnie i bez przesady, niesamowicie opisane czułe momenty.. BRAWO !
OdpowiedzUsuńZgadzam się całkowicie! A co do Harrego, byłoby strasznie smutno, gdyby to on był, bo przecież musiałby umrzeć, nie? Może np niech w ostatnim momencie się ktoś inny znajdzie?:33 A Lou się dowie, że Hazza chciał oddać za niego życie i będzie tak super cudownie.<33
UsuńNIECH HARRY BĘDZIE DAWCĄ *______________*
OdpowiedzUsuńTak, niech to bedzie on !
Co do rozdziału jest boski. Nareszcie Hazz odnalazł się w uczuciach :')
Naprawdę, przepiękne.
Miałam wyłączyć komputer, ale przypadkowo włączyłam Twojego bloga i zobaczyłam nowy rozdział wiec od razu wzięłam sie za czytanie haha :D
Cieszę sie, że dodajecie tak szybciutko rozdziały *___*
Wasza historia jest taka ... inna. Jedyna w swoim rodzaju .!
Genialna *O*
Noo ! Kompletnie się z tym zgadzamm :)) ^^ Ale to się tag nieźle rozkręcaa -,-
UsuńJedno co myślę po tym rozdziale to jedno wielkie awwwwwwwwww jak słodko. Strasznie mi się podoba ten rozdział i chciałabym już następny.
OdpowiedzUsuńpowinnyście widzieć moją radochę, jak zobaczyłam powiadomienie u siebie :D
OdpowiedzUsuńHarry ty kretynie, nareszcie kurna się skapłeś, bo serio irytowałeś mnie jak cholera.
Tyyyyle Larry'ego, my life is complete. :D!
Niech się okaże, że są genetycznie zgodni i niech harry mu odda szpik, to będzie taaaakie romantic:D
Dziękuję, dobranoc xd.
To chyba u mnie tradycja, że nie mam czasu na komentowanie rozdziałów. Mimo tego, że każdy czytam z nienaturalną wręcz czcią, to pomimo starań nie potrafię znaleźć chwili czasu.
OdpowiedzUsuńJak już wcześniej powtarzałam, Should Let You Go jest w pierwszej trójce moich ulubionych opowiadań z Larry'm w roli głównej. To taka moja własna perełka, którą potrafię zachwycać się godzinami. Co z tego, że zapominam wtedy o całym otaczającym mnie świecie i żyję światem przez ciebie opisanym? Nic, bo to po prostu oddanie. Nienaturalny wręcz fanatyzm. Nie tylko do tej historii, ale głównie do ciebie.
I jeśli się nie mylę i dobrze zapamiętałam, a przede wszystkim wyedukowałam, to już za parę rozdziałów czeka mnie to, na co już od dłuższego czasu oczekuję.
Może to i banalne słowa, które nie potrafią złożyć się w logiczną całość, ale taka jest prawda. Od zawsze powtarzałam, że komentarzy pisać nie umiałam, nie umiem i jestem wręcz stuprocentowo pewna, że umieć nie będę. Niemniej nie powinno to wpływać na mój odbiór i zafascynowanie tym blogiem.
Jeśli już skończyłam zachwycać się tym opowiadaniem, jako jedną z najlepszych historii, jakie czytałam... a myślę, że tak jest, to może w końcu przejdę do konkretów? Mianowicie, ten z pozoru prosty sposób w jaki opisujesz wszystkie wydarzenia, panujące między nimi relacje, czy po prostu opisy uczuć jest tak hipnotyzujący, że czasami brakuje mi słów na wyrażenie podziwu. Nigdy nie myślałam, że można tak zamanipulować człowiekiem; pobawić się jego odczuciami w można by rzec tak banalny sposób.
Nie potrzeba wyszukanych słów. Wystarczy chwila obecna, a i tak opowiadanie pozostanie fenomenem.
Przez to zaczynam wątpić w mój sposób pisania. Może powinnam wziąć przykład z ciebie, hmm? W sumie to wyszłoby mi na dobre.
W każdym bądź razie (wracając do 11) cieszę się, że Harry w końcu przestał się bać i wyjawił Louisowi, co tak właściwie do niego czuje. Tommo, mając przy sobie kogoś tak idealnego, na pewno da sobie radę :) Wierzę w niego z całego serca.
A jeśli chodzi o następny rozdział...
Serce, zranione nie szuka przebaczenia.
Woli być potępione, zżywa się z duszą, w której odnajduje ukojenie. Ono jednak nie trwa wiecznie.
... Z całą pewnością na niego wyczekuję!
Love xx
@JBluvsBabycakes
O matko ! Genialne ! <333
OdpowiedzUsuńKocham Cię dziewczyno !!
to najlepszy blog jaki czytałam o.o
i tylko nie pisz mi, że niedługo kończyć czy coś w tym stylu, bo Cię chyba zabiję ! :p
<33333333333333333333333333333333333333333333
LARRY ! jesssu ! Zajebiste :3 Chcę już kolejny ! Jaram się tym :)
OdpowiedzUsuńbialaczka a rak to nie to samo! jak ma białaczkę to przeszczep szpiku moze pomóc, ale jak raka to jakiś organ, który choroba zaatakowała! np, nerke Harry mógłby oddac!
OdpowiedzUsuńale ogl jesteście MEGAA! tak szyko dodajecie rozdziały i tak genialne ze po prostu nic tylko wam dziękować,dziękować i jeszcze raz dziękować! ale wyczuwam małą kłotnię związaną z tym że Harry obiecał mowic wszystko a Lou o wypadku nie wie!
ej ale weźcie dajcie nam Larry's Moment(If you know what I mean) ;D
no to do następnego! xx
Alee zajebiste .!! :D Pod każdym rozdziałem piszę wam że was kocham za te opowiadanie .<3 W końcu mamy Larry'ego .:D Piszcie jak najdłużej to opowiadanie, abym sie we wakacje nie nudziła. Jesteście MEGAAAA .!!! :D Szybko kolejny rozdział.! I nie uśmiercajcie mi Lou, bo normalnie się załamię psychicznie .!!<33
OdpowiedzUsuńTo chyba "najsłodszy" ze wszystkich rozdziałów, ale dlatego chyba najbardziej mi się podoba.
OdpowiedzUsuńOjejojejojejojej :< Mam nadzieję, że Louis nie umrze (no kurcze nooo)
Nie mogę się doczekać dalszych rozdziałów [oczywista oczywistość] <3
Uuiuhhhagghh! Jacy oni są słitaśniii!
OdpowiedzUsuńCudowny. Czekam na nn. ♥ : )
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie. http://life-of-one-direction.blogspot.com/ i http://heart-races.blogspot.com/
Zgaduję że Harry będzie dawcą? ;)
OdpowiedzUsuńBoże nawet sobie nie wyobrażasz jak ja kocham twój blog! Przeżywam każdą linijkę, czując motylki w brzuchu albo uciski w podbrzuszu, tak jak to opisujesz. Kocham Larrego od dawna, więc jak się domyślasz czytam bardzo dużo takich opowiadań, ale mogę stwierdzić że to jest najlepsze jakie kiedykolwiek czytałam. Jest tutaj miłość, przyjaźń, rozczarowanie, a czasami strach przed zranieniem. Szukałam właśnie takiego bloga. Larry z każdym rozdziałem rozwija się, co mnie bardzo cieszy. Na to czekałam od początku ;)
JEŚLI CHCIAŁABYŚ TAKIE ,, ZBOCZONE '' ANIMACJE LARREGO TO MOŻESZ DO MNIE NAPISAĆ NA TT @11Puchacz . Proszę dodaj szybko 12 bo nie wytrzymam... :D
Po przeczytaniu 10. rozdziału byłam pewna, że Harry przez jakiś czas nie będzie chciał mieć nic wspólnego z Louisem, ale na szczęście żyje sobie na tym świecie ktoś o imieniu Niall! Boże, on przecież ich 'uratował'. Bez niego nadal by ze sobą nie rozmawiali i wszystko byłoby smutne, szare- dzięki niemu Hazza i Lou są wreszcie razem;D I to jest świetne, ponieważ jako para są absolutnie przesłodcy;3
OdpowiedzUsuńWyjaśnienie pod rozdziałem trochę mnie uspokoiło. Skoro Louis ma jeszcze trochę czasu, a choroba nie jest w końcowym stadium, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wyzdrowiał, prawda?;> Przynajmniej ja w to wierzę;) Coś wymyślisz, jestem pewna;3 A jeżeli nie... no cóż, przygotujemy sobie zapas chusteczek, bo na pewno za wesoło nie będzie. Ale póki co jestem dobrej myśli:)
Czekam na 12. ;)
a ja wspominałam, że was kocham? <3
OdpowiedzUsuńświetny rozdział! xx
"Nawet jak będzie cię palec swędział, masz mi to powiedzieć." ashuhasduhuasdhdh rozwalił mnie ten tekst ;D Genialnie piszesz. To najlepsze opowiadanie jakie czytam. szybko dodawaj nowy ;)
OdpowiedzUsuńKurde... Rozdział jak zawsze świetny. Bardzo fajnie opisujesz uczucia. Wszystko co im tam w głowie siedzi. Przez co naprawdę można się wczuć w sytuację bohatera.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że w twoim opowiadaniu jest Niall i robi on za przyjaciela Lou. :P Widać, że go wspiera i ta ich rozmowa w szpitalu naprawdę mnie rozczuliła. Taki przyjaciel to skarb. Dobrze, że blondyn też pozwolił wygadać się Harry'emu i chyba uświadomił mu, że on kocha Lou. Bardzo lubię jego postać mimo, że jest jej mało w tym opowiadaniu.
Cieszę się, że Harry w końcu przyznał się przed Lou, a przed wszystkim przed samym sobą, że darzy chłopaka nie tylko miłością przyjacielską, a tą drugą silniejszą.
Co prawda Harry ma niesamowitego pecha. W końcu znowu zakochał się w osobie, która ma go zostawić szybciej niż by tego chciał. ;/ Mam nadzieję, że akcja dalej będzie tak ciekawa jak jest.
Czekam na kolejny rozdział.
Dreamer www.lovestory-1d.pl
awwwww *__* Jak słoodko <3 w końcu Harry zrozumial co czuje do Louisa. Ciekawa tylko jestem dlaczego mu nie powiedział o tym wypadku, o ktorym wspomniał Niallowi. Oby się znowu przez takie coś nei pokłócili, gdyby Lou się dowiedział, Niall to powinein zostać psychologiem, no! XD Rozdział bardzo mi się podoba, zresztą jak zawsze, ale to już powinienaś wiedzieć. <3 Cieszę się, że Harry wyznał Lou swoje uczucia. Że Lou mu wybaczyl, jeżeli miał co. ;D Czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńja pierniczę, właśnie dobrze, że jest chory, że nie ma w tym takiej szczęśliwej sielanki jak wszyscy oczekują żeby zawsze była we wszystkich opowiadaniach :)
OdpowiedzUsuńjej jak ja bym chciał żeby to się nieszczęśliwe skończyło, wiem jest to dziwne życzenie, ale uwielbiam takie zakończenia, bo wtedy ta historia wydaje mi się taka prawdziwa i nie wiem jak to jeszcze określić, pozostawia taki niedosyt? ♥
jak czytam Twoje/Wasze opowiadanie, to przeżywam to wszystko razem z bohaterami i uśmiecham się do monitora jak dzieje się coś zajebistego
http://shortstoryabout.blogspot.com/
jedenastka już ! jestem zadowolona z faktu, że tak szybko pojawiają się ostatnio rozdziały ;)
OdpowiedzUsuńa co do treści do wszystko zeszło na dobrą drogę, chociaż nadal zostaje nam ta nieszczęsna choroba Lou ;/
a Harry? zmiękł nam ;> wreszcie sobie uświadomił, że kocha Tomlinsona. i to wszystko dzięki Niallowi <3
jestem ciekawa co wydarzy się w następnym rozdziale ;)
lifewithfuckinglove
Cudowny rozdział. Dobry jest tem przełom z chorobą Lou, przynajmniej, jak sama zauważyłaś, coś się dzieje :). Pozdrawiam i zapraszam na historie z 1D http://storyoffaless.blogspot.com/ . Jeśli przeczytasz to skomentuj, to dla mnie ważne :).
OdpowiedzUsuńZgadzam się z poprzednimi komentarzami. Od razu wpadło mi żeby Harry był dawcą. Może to i dobrze - on uratuje Lou i razem będą żyć długo i szczęśliwie, albo ktoś inny da i Lou wyzdrowieje i będą żyć długo i szczęśliwie. NIEWAŻNE byle żyli długo i szczęśliwie, bo inaczej dostane zawału, umrę i będziesz mnie miała na sumieniu!!
OdpowiedzUsuńJa nie wywieram żadnej presji, skąd.:P Ok to był dziwny komentarz tak samo jak ja więc już skończę bo zaraz napisze więcej głupot.
Do następnego. paaaaaa *psychol O_o*
widzę, że nie tylko ja pomyślałam o tym, by Hazza był dawcą <3
OdpowiedzUsuńrozdział piękny, wspaniały, romantyczny, wzruszający, Boże. brak słów. MASSIVE THANK YOU za ten part. kocham Was! <3
i zapraszam do mnie na Larry'ego :* [http://heart-without-you.blogspot.com/]
Jezu jak ja kocham tego bloga. To jest najlepsze opowiadanie jakie do tej pory czytałam. Kochaaaaaaaaam. Błagam was nie kończcie tego nigdy. NIGDY. Czytałam ten rozdział z pięć razyi przeczytam jeszcze nie raz. Kocham. Czekam z wielką niecierpliwością na nn. ;**
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie.: http://youreallivegot.blogspot.com/
Jestem w niebie *___* Jeden z najlepszych blogów jaki kiedykolwiek czytałam :') Po raz kolejny się popłakałam , jejuu . <3 / http://soyourteacherisgay.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńOjacie ! :<
OdpowiedzUsuńJa chcę jużk olejny rodział!
Zapraszam do siebie
-> http://hungry-for-affection.blogspot.com - Blanca xx
boże, jest poniedziałek przed piątą nad ranem, na polu już jasno a ja od pewnie jakiejś 1 czytam i czytam! Wspaniale, będę odsypiać 2 tygodnie xd Ale opowiadanie na prawdę cuuuuudne! :* czekam na następny rozdział, to znaczy na następne 100 najlepiej ;3
OdpowiedzUsuńŚwietne.! Po prostu oderwać się nie mogłam :). Podziwiam talent i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy;p Zapraszam też do mnie
Usuńhttp://boy-from-bakery.blog.onet.pl/
Pozdrawiam.! :)
Ja-pier-do! Dziewczyno, wciągasz na maksa! Tzn, to co piszesz :). Znalazłam twój blog wczoraj na telefonie koło godziny... 21? Tak mnie to wciągnęło, że czytałam to do 1 w nocy! Rzecz jasna przeczytałam dosłownie wszystko. Od pierwszego rozdziału podejrzewałam, że Lou jest chory, nawet myślałam na białaczkę, bo tak co jakiś czas wspominał o życiu i śmierci itd. Przeważnie zniechęcam się do blogów, które mają już trochę rozdziałów i w dodatku długich ale jak przeczytałam wstęp to pomyślałam 'jebać to, dam radę!'. No i ot poznałam przepiękną historię, która dała mi coś do myślenia, za co dziękuję, bo już dzisiaj zmieniłam coś w swoim życiu z czego jestem dumna :).
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na 1d-offcamera.blogspot.com
Pozdrawiam. xx
kiedy mogę się spodziewać następnego?? bo ciekawość mnie zżera okropnie <3
OdpowiedzUsuńMiał być dzisiaj, ale jednak to nie będzie możliwe. Także jak już coś to raczej jutro, najpóźniej że środę. :3
Usuńbd czekać : *
UsuńO jejku! Czytam i czytam. Dopiero teraz zorientowałam się, że przeczytałam ten rozdział już siódmy raz! Z reguły rzadko komentuję blogi, jeśli już to znajomych, ale dziewczyno.. Talent. :) Nie powiem, zakochałam się. Tak cudownie są tu opisane wszystkie sceny, tak delikatnie rozpisujesz zachowania Lou i Hazzy. Ląduje w ulubionych, obserwowanych i co tam jeszcze. JESTEM TWOJĄ FANKĄ NUMER 1! No i tradycyjnie: zapraszam do siebie. Nie jest tak wybitne, jak to cudo, no ale... ;) no-more-fears-no-more-crying.blogspot.com
OdpowiedzUsuńCoś wspaniałego, niesamowitego i niezwykłego. Te rozdziały, po tym jak kazdy znich wie że ten drugi nie jest dla niego obojętny sa coraz piekniejsze. Ostatnie sceny w szpitalu KOCHAM! Mam nadzieję że dotrzymasz słowa i Louis nie umrze, bo Harry znowu się stoczy na samo dno. Ja sobię nie mogę wyobrazić że oni nie sa razem. To jest niemożliwe i sama o tym wiesz. Nawet nie zauwazyłam ze ktoś to piszę, tak się wczułam w tekst że mam wrażenie iż sam Harry albo Louis mi o tym opowiada. NIESAMOWITE!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
ja to po prostu uwielbiam :)) a najbardziej te wszystkie teksty o erekcji i wgl, haha, GIVE ME MORE! :))xX
OdpowiedzUsuńGenialne perfecto < 33
OdpowiedzUsuńzajebiste :D Larry ♥
OdpowiedzUsuńWspaniałe! Najlepszy blog jak czytałam! Nie ma słów, żeby to opisać! Po prostu piękne! Zazdroszczę Ci talentu do pisania i pomysłów. Pozdrawiam. <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział ;D przyjemnie się go czytało, dzięki dziewczyny ;*
OdpowiedzUsuńUkradlyscie pomysl, czy ktos ukradl go wam?
OdpowiedzUsuńo czym ty mówisz? jeśli chodzi o mnie, to nikomu nie ukradłam pomysłu, broń boże. gdzie się spotkałaś z tym samym?
UsuńTak, wiem, że jest 2016 i chyba już nikt nie zobaczy tego komentarza, ale to jest... Genialne. Zupełnie, jakbym czytała książkę, a nie zwykłe fan fiction.
OdpowiedzUsuńMa w sobie ,,to coś''. Nie jest sentymentalne, wszystkie wątki cudownie opisane i idealnie rozwinięte... Byłoby cudownie, gdyby kiedyś, w przyszłosci ktoś wydałby to w formie książki :D