Obudziłem się bardzo wcześnie. Na
zewnątrz dopiero świtało, a w pomieszczeniu nadal panował mrok. Poczułem, że
ktoś ostrożnie bawi się moimi lokami. No, nie mógłby to być nikt inny, jak
Louis. Ale zadziwił mnie fakt, że chłopak nie spał. Uniosłem głowę, napotykając
jego spojrzenie. Uśmiechnął się do mnie rozczulająco.
- Nie śpisz już?
W odpowiedzi pokręciłem przecząco
głową. Chyba się wyspałem, tak prawdę powiedziawszy. No, może poza tym, że
nieco bolało mnie tu i ówdzie, ale to się nie liczyło.
- Powiedz mi, Louis, masz zamiar
wrócić na studia?
- A dlaczego nie? – zapytał
retorycznie. Och, no tak. A czego się spodziewałem?
- Jesteś osłabiony, szczególnie
teraz. Do tego stres i nauka mogą cię wykańczać. Może… Powinieneś to rzucić w
cholerę?
Louis przez krótką chwilę
zastanawiał się nad tym, co powiedziałem, analizując wszystko w głowie.
Właściwie nie spodziewałem się cudu i tego, że zaraz oznajmi mi, że zostawia
to.
- Harry, nie chcę żyć bezczynnie.
Chcę spełniać swoje marzenia. Na początku roku rozmawiałem z jednym wydawcą i
powiedział, że jeśli tak dalej pójdzie, będę mógł pisać dla londyńskich gazet.
A wiesz, co to znaczy?
- Będziesz szczęśliwy – odparłem
bez entuzjazmu.
- Obiecał, że załatwi mi miejsce
w czasopiśmie na moje luźne artykuły. Będę mógł sam zaobserwować, co widzę na
dany temat, zbierać informacje od przypadkowych ludzi i pisać. Nawet w domu
mógłbym pracować.
Dwudziestolatek zamilkł,
widocznie oczekując na jakąś reakcję z mojej strony. Ale ja nie odzywałem się.
Bo co ja mu mogłem powiedzieć? Oczywiście, cieszyłem się, ale poczułem się przy
nim, jak nieudacznik. On ma pasje, ambicje, a ja? Ja mógłbym przeleżeć cały
dzień w łóżku, najlepiej z nim i tak spędzić resztę życia.
- Nie cieszysz się. – Bardziej
stwierdził niż zapytał. Szybko zaprzeczyłem.
- Cieszę i to bardzo. –
Powiedziałem zgodnie z prawdą, na krótką chwilę patrząc na niego. Widziałem
zawód w jego oczach. No pięknie, czy ja zawsze muszę wszystko zepsuć? – Hej,
Louis, przepraszam. Naprawdę się cieszę, ale jestem strasznym egoistą i chciałbym
mieć cię tylko dla siebie.
Uśmiechnął się. Nareszcie się
uśmiechnął.
- A może porozmawiasz z nim, z
tym wydawcą, wyjaśnisz, jaka jest sytuacja, że musisz odpoczywać, ale mógłbyś
dostarczać jakieś artykuły przez email? Jesteś inteligentny, poradzisz sobie
będąc w Doncaster. Tylko niech poda ci temat, jakiego potrzebuje, a ty
załatwisz wszystko – zaproponowałem.
O tak, to by mi pasowało. Miałbym
blisko siebie Louisa. Bardzo blisko. Już to sobie wyobrażałem. Mieszkałbym w
domku dziadka, on u siebie i wszyscy bylibyśmy przeszczęśliwi. Miałem też
pewien plan. Bardzo prosty plan. Robić absolutnie wszystko, aby Louis był
szczęśliwy. Żeby ciągle się uśmiechał, żeby nie myślał o tym, co będzie, ale o
tym, co jest. Żeby nie myślał o tym, że jest chory.
- To nie takie proste. –
Westchnął. Usłyszałem zmartwienie w jego głosie. O, czyżby jednak mój pomysł
był godny rozważenia?
- Załatwię ci to, Louis. Dla mnie
nie ma rzeczy niemożliwych – odparłem pewnie, podnosząc się do pozycji
siedzącej. Opuściłem swobodnie nogi, przeciągając się z głośnym ziewnięciem.
Spojrzałem na twarz dwudziestolatka. – Jeszcze dzisiaj załatwię, żebyś miał tą
robotę. A w pod koniec tygodnia, jak cię wypiszą, wracamy do Doncaster.
Chłopak uśmiechnął się perliście,
odnajdując moją dłoń. Ścisnął ją lekko, dziękując mi w ten sposób. Nachyliłem
się w jego kierunku, składając na jego słodkich wargach lekki pocałunek.
- Zdrzemnij się – wyszeptałem mu
do ust. – Wrócę po południu jak wszystko pozałatwiam.
*
Z uśmiechem obserwowałem, jak
chłopak wymyka się z mojej sali około siódmej rano. Nie chciałem mu nic mówić,
ale nie przespałem całej nocy. Dużo myślałem nad tą całą zakręconą sytuacją,
która miała miejsce poprzedniego wieczoru. Zamykając oczy, mogłem sobie
ponownie wyobrazić jego słodki pocałunek, który wzbudził we mnie od groma
emocji. Czy to w ogóle możliwe? Przeżyć tyle przyjemnych bodźców przy
pocałunku? Nieważne. Ważne, że go kocham.
A on mnie.
Och, gdy o tym pomyślę, mam
ochotę skakać z radości. Rzucić mu się na szyję, zaczął go całować i… Kiedy
uświadomiłem sobie, o czym pomyślałem, zarumieniłem się. Boże, czy to możliwe,
żeby sama myśl o tym wywołała u mnie aż takie zawstydzenie?
No, nie ma się co ukrywać,
pomyślałem o jakimkolwiek zbliżeniu z Harrym. I już nie mówię o pocałunkach.
No… No czymś więcej po prostu. Ostatnio moim pragnieniem i główną myślą było
to, aby w końcu trafić na idealnego chłopaka, który byłby szczęśliwy ze mną.
Ale teraz, skoro już to szczęście znalazłem, zaczynałem myśleć jak Harry.
Przecież to tylko kwestia czasu, a wyląduję z nim w łóżku i… I tak między nami,
pragnąłem, żeby to już się wydarzyło. Co z tego, że obecnie jestem trochę
osłabiony ostatnimi tygodniami. Dojdę do siebie przez najbliższy tydzień, a
wtedy… STOP! Bo zaraz sama myśl o tym
egoistycznym, seksownym dupku sprawi, że podniecę się.
Dlaczego jestem taki nieśmiały?
Zasugerowałbym mu to jakoś, ale… Co, jeśli nie będzie chciał? Nie jest gejem
przecież. A ja już lecę w tym kierunku. Och, to bez sensu. Muszę się zdrzemnąć,
tak będzie najlepiej.
Nie mogłem jednak nacieszyć się
długo swoim snem, bo lekarze wkrótce zaczęli obchód, pielęgniarki dokonywały
ostatnich potrzebnych badań, a potem odwiedziła mnie Abigail, która miała
godzinę wolną od wykładów. A że do szpitala to tylko pięć minut jazdy tramwajem,
postanowiła wykorzystać czas wolny na odwiedzenie mnie.
Wspomniała, ze Harry pojawił się
na uczelni, co swoją drogą bardzo mnie zaskoczyło, ale zdawał się spieszyć, bo
nawet nie zatrzymał się, tylko pomachał jej z daleka. Abi, mimo swojego
roztrzepania, była dziewczyną, na której zawsze można było polegać. No i bez
wątpienia mogłem ją nazwać bliską koleżanką, dlatego zaraz na początku tego
roku powiedziałem jej w jakim jestem stanie. Że mam białaczkę. Ale nie
powiedziałem, że nie widzę szans na przeszczep. Dawca nie prędko się znajdzie,
wiem to. A chorych jest nie mało, jeśli już.
Kiedy dziewczyna się ze mną
żegnała, do pomieszczenia wpadł Harry z szerokim uśmiechem na twarzy. Na widok
dziewczyny nieco się zmieszał, ale dzielnie zachował swój optymizm. Swoją
drogą, ciekawiło mnie, co go tak cieszyło.
Dziewczyna wyszła. Wtedy dopiero
Harry podszedł do łóżka, witając się ze mną długim pocałunkiem. Jeśli tak ma
teraz wyglądać moje życie, zaczynam żałować, że od razu nie powiedziałem mu, że
jestem chory. Mogłem napisać w liście, przy okazji wyznania mu mojej orientacji
i uczuć względem jego osoby. Mielibyśmy te trzy miesiące życia wspólnego
więcej.
- Co tu robiła Abugilia? –
zapytał, rozbawiając mnie lekko.
- Abigail – poprawiłem go. –
Przyszła mnie odwiedzić.
- Nieważne, Lou. Nigdy nie
zapamiętam jej imienia. – Machnął ręką, będąc tego pewnym. – Jest
strasznie skomplikowane. Abiguli? Albo Abagil? Abiglei?
- Abigail! – zawołałem, jakby to
było czymś oczywistym.
Oboje się roześmialiśmy. Przyjemnie
znów było słyszeć szczery śmiech osiemnastolatka, co pozwalało mi zapomnieć o
chorobie chociaż na chwilę. Nagle Harry spoważniał, lustrując mnie wzrokiem.
- Mam dwie wiadomości. Dobrą i
złą. Która najpierw?
- Zła – powiedziałem pewnie. O
tak, lepiej znać najpierw złą.
- Zacznę od dobrej – powiedział,
uśmiechając się przepraszająco. Co on najlepszego zmalował? – Byłem na twojej
uczelni i… No… Już tam nie studiujesz.
Na same jego słowa poczułem, jak
moje serce na ułamek sekundy stanęło. Uniosłem się, podkurczając trochę nogi i
uśmiechnąłem się z rozbawieniem. Oczywiście, to nie mogła być prawda. Jestem
piątkowym uczniem, nie pozbyliby się mnie tak łatwo.
- Świetny żart. A teraz mów, o co
chodzi.
- Naprawdę wywalili cię ze
studiów, nie wierzysz mi? – zapytał lekko urażonym tonem. Już miałem coś
powiedzieć, ale Harry pomachał rękoma w powietrzu, chcąc mnie uciszyć. – Ale
jest jeszcze zła wiadomość – dodał niskim tonem, chcąc nadać całej sytuacji
trochę dramatyzmu. Czy ja wspominałem, że czasem mam szczerą ochotę kopnąć go w
ten jego pociągający tyłek? Nie? W takim razie zaraz będziecie tego świadkami,
obiecuję! – Zła wiadomość jest taka, że przez najbliższe lata będziesz skazany
na mnie, na swoje siostry i swoją mamę, i jeszcze dziadka w Doncaster.
- Co? – zapytałem z
niedowierzaniem. O czym on mówił?
- Rozmawiałem z twoją mamą… Chyba
wiem, po kim jesteś taki dobroduszny. – Posłał mi uśmiech, ujmując moją twarz w
dłonie. – Zaproponowała, żebym wprowadził się do was. Już słyszałem, jak Fizzy
cieszyła się z tego. Nawet rozmawiałem z nią chwilę, ale nie do tego zmierzam.
Rozmawiałem z tym kolesiem z gazety i zgodził się na to, żebyś pracował w domu.
Zostawił mi numer i prosił, żebyś do niego zadzwonił, bo wszystko chciał omówić
z tobą osobiście.
Patrzyłem na Harry’ego w niemałym
szoku. Czekałem, aż chłopak roześmieje się i powie, że to tylko głupi żart z
jego strony. Ale kiedy poczułam, jak zaczyna gładzić mój policzek, zrozumiałem,
że nastolatek wcale nie żartuje. I byłem rozdarty pomiędzy radością a złością
na niego. Przecież ja chciałem ciągle studiować!
- Zaskoczony? – zapytał,
uśmiechając się z czułością. O tak, teraz będzie próbował mnie udobruchać.
- Naprawdę nie wiem, co
powiedzieć…
- Raczej nie masz już za wiele do
powiedzenia.
- Dupek – wyszeptałem, obejmując
go mocno.
Wtuliłem się w jego ciepłą szyję,
nie mogąc powstrzymać łez wzruszenia, które napłynęły do moich oczu.
Uświadomiłem sobie właśnie, że nie ważne jest to, że nie będę studiował, choć
to było jednym z moich marzeń. Po prostu zrozumiałem, że Harry zrobił to
wszystko dla mnie. Nie tylko z myślą o sobie, bo chciał mnie blisko. Ja
przecież też chciałem spędzać każdą minutę życia z nim. Wiedział, że ta
praca była dla mnie czymś ważnym i szczerze powiedziawszy nie wierzyłem, że
cokolwiek może mu się udać.
- Hej, Lou, ty płaczesz? –
zapytał z troską Harry, gładząc mnie po plecach. Przytaknąłem niemo skinieniem
głowy. – Dlaczego? Jeśli chodzi o studia... Ja po prostu… Cholera jasna! Ja
zawsze muszę wszystko spieprzyć. Co za idiota ze mnie.
Nie mogłem słuchać tego, jak się obwinia. Ja płakałem ze
szczęścia, nie ze smutku.
- Dziękuję ci. Nikt do tej pory
nie zrobił dla mnie tyle, co ty – powiedziałem, odnajdując jego dłoń. Od razu
splótł nasze palce, zaciskając je pewnie.
- Czyli się nie gniewasz? –
zapytał niewinnie, co spowodowało, że roześmiałem się cichutko.
- Nie potrafię – odparłem,
całując go delikatnie w usta.
Pozwoliłem ponownie wtulić się w
jego ciało. Oplótł mnie ramionami, dając mi tym samym poczucie bezpieczeństwa,
którego ostatnio mi brakowało. Wiedziałem, że mogę liczyć na niego w każdej
sytuacji, i że mnie nie opuści. Teraz to wiedziałem.
- Tak strasznie cię kocham –
wyszeptałem na koniec.
- Wiem to – usłyszałem w
odpowiedzi, po chwili czując krótki pocałunek we włosy.
*
Przez kolejne kilka dni
przesiadywałem ciągle przy Louisie. Dwudziestolatek miał teraz towarzyszkę w
pokoju. Prześliczną towarzyszkę. Aż się przestraszyłem, że może by coś ten
teges, na rzeczy być, ale szybko wyrzuciłem to z głowy. Pisał w liście, że jest
gejem, nie biseksualistą, plus dla mnie. A na dodatek widziałem, jak on na mnie
patrzył. To było takie urocze!
W przeddzień wypisu Louisa ze
szpitala odwiedziłem rodzinny dom chłopaka. Musiałem zawieźć wszystkie swoje
rzeczy, a wiadomo, że było tego trochę. I chciałem osobiście porozmawiać z mamą
Lou. Musiałem jej wszystko wytłumaczyć. Moje zachowanie, no i przeprosić ją. Bo
w sumie napędziłem wszystkim strachu i przez chwilę mieli prawo mnie
nienawidzić. Ale dziewczynki, że nie wiedziały, co się stało, od razu przyjęły
mnie bardzo ciepło. Kocham je, jak dodatkowe cztery siostry.
Wracając, wziąłem jego samochód,
nie chcąc, aby chłopak tłuk się autobusami. Idąc korytarzem szpitala, udałem
się do sali gdzie powinien być Louis. Tak, powinien, bo wcale go tam nie było.
Wszystko było idealnie uporządkowane, pościelone, a po Louisie ani śladu.
Poczułem nagły przypływ strachu. Ucisk w klatce piersiowej stawał się dla mnie
coraz bardziej dokuczliwy. Zawsze obawiam się najgorszego, absolutnie zawsze.
Wolę potem cieszyć się, że było zupełnie inaczej, lepiej. Ale w tamtej chwili
nie wiedziałem, co mam czuć. Louis zapewniał, ze będzie czekał na mnie w swojej
sali szpitalnej, a tu co?
Szybkim krokiem opuściłem
pomieszczenie odnajdując dobrze znaną mi pielęgniarkę. Dorothy? Tak miała na
imię? Niech będzie Dorothy, mam kiepską pamięć do zapamiętywania imion.
- Przepraszam, nie wie pani,
gdzie jest Louis Tomlinson? Często przychodziła pani do niego, taki nieco
niższy ode mnie, szatyn, szaroniebieskie oczy. – Wymachiwałem dłońmi na
wszystkie możliwe strony, jakby to miało mi coś pomóc. Zamiast tego sprawiło,
że kobieta roześmiała się, kiwając potakująco głową. – Wie pani który?
- Oczywiście – odparła z
rozbawieniem. – Godzinę temu został wypisany i chyba chwilę temu widziałam, jak
opuszcza szpital.
Odetchnąłem z ulgą. Podziękowałem
i ruszyłem ku wyjściu, już wybierając numer dwudziestolatka. Sygnał, drugi,
trzeci… Czwarty… I poczta głosowa. Tego to już było naprawdę za wiele. Znów
zacząłem się o niego martwić. Moje serce zaczęło szybciej bić. Choć powtarzałem
sobie, że jest wszystko w porządku, gdzieś w środku bałem się, że jednak tak
nie jest.
*
Dobre piętnaście minut siedziałem
na dziedzińcu przed szpitalem. Poproszono mnie o wyjście z sali, gdyż chcieli
przygotować ją dla innego pacjenta. Nie spierałem się z pielęgniarkami. Pech
chciał, że rozładował mi się telefon i nie miałem jak powiadomić Harry’ego,
gdzie jestem, a tym bardziej nie mogłem dowiedzieć się, gdzie on jest.
Nagle dostrzegłem, jak opuszcza
szpital. Uśmiechnąłem się, mając nadzieję, że mnie zauważy. Wyglądał na
zdenerwowanego. Trzymał telefon przy uchu, mówiąc coś, czego ja nie
zrozumiałem. Czyżby coś się stało? Szybko wstałem, zabierając torbę i
podszedłem do niego. Na chwilę odwrócił się do mnie tyłem. Nie chcąc go jeszcze
bardziej straszyć, stanąłem obok, delikatnie ściskając jego przedramię i dając
mu tym samym do wiadomości, że jestem obok.
- Louis! – Zawołał cicho.
Usłyszałem w tym jednym słowie ogromną ulgę.
- Hej, Harry, nic… - Nie zdążyłem
powiedzieć, bo osiemnastolatek objął mnie mocno, wtulając policzek w moje
włosy.
Zaskoczony jego gestem, przez
chwilę stałem jak słup. Dopiero po krótkiej chwili objąłem go, gładząc po
plecach.
- Co się stało, Harry? –
zapytałem, kiedy odsunął się ode mnie.
- Wystraszyłem się, kiedy cię nie
było w sali i… Och, nieważne. Wszystko jest dobrze już.
Ruszyliśmy w kierunku samochodu.
Mojego samochodu. Jakże się zdziwiłem, kiedy Harry powiedział mi, że go sobie
na chwilę „pożyczył”. Nie miałem mu tego za złe, oczywiście. Nawet przyjemnie
obserwowało się go, kiedy prowadził. Jadąc do mojego wynajmowanego mieszkania
nie powstrzymałem się od zrobienia mu zdjęcia. Zrobił zabawną minę, ale wyglądał
naprawdę uroczo. Od razu zdjęcie wylądowało na mojej tapecie w telefonie.
- Zrobiłbyś zdjęcie, gdzie
wyglądam normalnie, a nie takie, na którym wyglądam, jakbym poczuł smród.
Roześmialiśmy się oboje. Szybko
zaprzeczyłem i oznajmiłem mu, że taki podoba mi się najbardziej.
*
Do domu dotarliśmy dosyć późno.
Po drodze zatrzymaliśmy się w jakimś barze na kolację. Harry miał straszną
ochotę na piwo, dlatego zaoferowałem się na kierowcę na resztę trasy. Nie byłem
już taki słaby, jak te kilka dni temu. Dochodziłem do siebie. I byłem wdzięczny
chłopakowi, że załatwił wszystko związane z wypisaniem mnie ze studiów.
Ale jeśli myślicie, że na jednym
kuflu piwa przestało, grubo się mylicie! Harry dodatkowo opróżnił dwa i
zaczynał się robić w stosunku do mnie coraz bardziej otwarty. A mówiąc
„otwarty” mam na myśli to, że znów zaczął rozmawiać ze mną z podtekstami.
Wiadome, ku czemu to zmierzało. I wiadomym było to, ze mam na to ochotę, ale…
Miałem wrażenie, że gdyby nie alkohol, nie proponowałby mi szybkiego wypadu do
toalety, albo zatrzymania się na jakiejś polanie przy autostradzie. Pragnąłem
jego bliskości, ale nie chciałem robić nic, czego on by mógł następnego dnia nie
pamiętać.
Było kilka minut po północy,
kiedy zaparkowałem przed domem. Harry ciągle trzymał dłoń na moim udzie, sunąc
ją w górę i w dół. Czasami aż za bardzo zbliżał się do mojego krocza, ale
widziałem, że coś go przed tym powstrzymywało. Nie wiem, czy obawiał się
jakiegokolwiek kontaktu z mężczyzną, czy może chodziło mu o moją chorobę. Albo po prostu droczył się ze mną. Byłem
w pełni zdrowy i na tyle silny, żeby wytrzymać wszystko! Także chcę już, teraz,
zaraz! Echem… Tak. Wspominałem, że Harry ma urocze dołeczki w policzkach?
Będąc w domu, przywitała nas
mama, która już czekała na mnie i Harry’ego. Nawet nie braliśmy moich bagaży,
zostawiając je na rano. Byliśmy bardzo padnięci. Mama chciała rozłożyć łóżko w
pokoju gościnnym dla Harry’ego, ale zasugerowałem jej jakoś, że może spać u
mnie. Owszem, mam dodatkową kanapę, na której wyspałby się. Ale wszyscy wiemy,
że będziemy spać na moim, dość małym, ale za to bardzo wygodnym łóżku. Mama ze
zrozumieniem zgodziła się. Byłem jej naprawdę wdzięczny, że nie patrzyła na
mnie z odrazą, kiedy zapewne uświadomiła sobie, że chcę, aby Harry był dla mnie
kimś więcej, niż tylko chłopakiem. Bo tak go traktowałem. Choć żaden z nas nie
mówił o tym głośno. Po prostu nie chciałem naciskać na niego.
Życząc sobie dobrych snów, udałem
się z Harrym do mojego pokoju. Przekraczając jego progi, w moje nozdrza uderzył
dobrze znany mi zapach. Tak pachniała tylko jedna osoba. Osoba, która właśnie
kładła się zmęczona na moim łóżku. Uśmiechnąłem się do siebie, kiedy
pomyślałem, że odtąd tak będzie wyglądało moje życie. Z Harrym u boku. Odtąd,
aż do czasu, kiedy umrę w spokoju i w świadomości, że spełniły się wszystkie
moje marzenia.
*
Kiedy rozłożyłem się wygodnie na
łóżku, skinieniem głowy dałem do zrozumienia, żeby Louis kładł się obok mnie.
Jednak on chciał odejść gdzieś w głąb pokoju. Ale byłem na tyle szybki, że
zdążyłem chwycić delikatnie jego nadgarstek, zatrzymując go. Pociągnąłem go
pewnie ku sobie. Opadł na mnie, a ja od razu pewnie pocałowałem go w usta.
- Nawet sobie nie wyobrażasz, jak
bardzo cię pragnę – powiedziałem cicho.
Na jego twarz momentalnie wpłynął
uroczy rumieniec. Pod dotykiem poczułem, jak na jego ciele pojawiają się
dreszcze, co mnie zdecydowanie zadowoliło. Uśmiechnąłem się do niego, całując
krótko w usta. Zaraz potem zacząłem składać pocałunki na jego szyi, czując, że
podoba mu się to, nawet bardzo.
-Pójdź się ze mną umyć. –
Poprosiłem, nie zaprzestając całować go po szyi. Mruknąłem mu do ucha z
nadzieją, że ulegnie. Nooo, dalej, Lou! Widzę, jak paskudnie ci się to podoba!
Wpiłem się w wargi chłopaka,
który oddawał każdy zachłanny pocałunek. Odważnie zsunąłem dłonie po jego
plecach, wsuwając je pod materiał jego opiętych spodni. Ale ja, jak to ja, nie
byłbym sobą, gdyby moje dłonie nie wsunęły się jeszcze pod materiał jego
bielizny dorywając jego cudownych pośladków. Tak, tak, tak! Louis westchnął
cicho, wyraźnie mu się to podobało. Ba! Mi nie mniej! Czułem, że mam problem w
spodniach i nie ukrywam, że cieszyłbym się ogromnie, gdyby Louis zgodził się na
wspólny prysznic.
- Proszę – wyszeptałem, na chwilę
zaprzestając pocałunków.
W jego oczach widziałem nie
mniejsze pożądanie. Gdzieś w głębi serca czułem, że tylko sekundy dzielą nas od
zgody Louisa na małe co nieco. Chłopak uśmiechnął się przebiegle, całując mnie
krótko w usta.
- Zanim się rozmyślę – rzucił,
wstając z łóżka. – Boże, co ja bredzę, nie mógłbym się rozmyślić – dodał
szeptem, co ja oczywiście usłyszałem.
Chwycił mnie za rękę, pomagając
się podnieść z łóżka. Szybko przyciągnąłem go ku sobie, całując namiętnie.
Chwyciłem go za pośladki, unosząc w górę. Louis zaśmiał się krótko, mocno
obejmując mój kark i talię. No, teraz to ja mogłem iść z nim do łazienki.
Cieszyłem się, że nie narobiliśmy dużo hałasu, kiedy szedłem tam z nim. Jeszcze
tego by mi brakowało, żeby ktoś się obudził i dostrzegł nas w dość jednoznacznej
pozycji. Boże, pierwszy dzień w domu rodziny Louisa i już miałaby być taka
wpadka? Nie, nie!
Będąc już w łazience, pierwsze,
co zrobiłem, to zamknąłem drzwi na klucz. Całowałem Louisa coraz namiętniej,
pragnąć jego bliskości. Naprawdę nie pamiętam, kiedy ostatni raz miałem taką
ochotę na jakąkolwiek kobietę. Mówię o płci przeciwnej w tym momencie, bo to
one zazwyczaj wzbudzały we mnie pożądanie. Nasze znajomości głównie polegały
na rozmowie, kilku komplementach, seksie i na tym koniec. A on? Potrafił
wzbudzać we mnie rządzę samymi pocałunkami. A całowaliśmy się prawie co chwilę
i z każdym razem na nowo czułem podniecenie.
Usadziłem Louisa na szafce
znajdującej się obok umywalki. Szybko zdjąłem z niego sweter i bluzkę, rzucając
niezdarnie za siebie. Zacząłem składać delikatnie pocałunki tuż pod jego uchem,
drażniąc oddechem jego delikatną skórę. Opuszkiem palca wyznaczyłem
niewidzialną ścieżkę na klatce piersiowej, czując przyjemne dreszcze
podniecenia na jego ciele. Powoli rozpiąłem rozporek jego czerwonych spodni.
Odważnie wsunąłem dłoń pod materiał bokserek. Ująłem w dłoń jego penisa, niemal
od razu słysząc ciche westchnienie z ust Louisa. Zacząłem powoli stymulować
jego męskość, odnajdując pojedynczymi pocałunkami jego usta. Zanim ponownie
wpiłem się w jego wargi, bezczelnie patrzyłem na jego twarz, na której malowała
się rozkosz, będąca dla mnie niesamowicie podniecająca. I wypieki na twarzy,
które wyglądały naprawdę uroczo!
- Uwielbiam, kiedy się rumienisz
– wyszeptałem po dłuższej chwili, uśmiechając się figlarnie.
- Czy ty zawsze musisz odzywać
się w najmniej odpowiednim momencie? – zapytał z irytacją, rumieniąc się
jeszcze bardziej.
- Znasz mnie – odparłem,
wplatając wolną dłoń w jego włosy.
W końcu wpiłem się zachłannie w
jego wargi. Jego język przyjemnie drażnił moje podniebienie. Chłopak co chwilę
wydawał ciche westchnienia wprost do moich ust, co podniecało mnie jeszcze
bardziej. Kiedy przyspieszałem stymulację jego członka, Louis mocniej zaciskał
palce na moich plecach. Co, swoją drogą, bardzo mi się podobało.
Chciałem się troszkę podroczyć z
moim kochanym, dlatego czując, że jego członek robi się coraz twardszy,
wyciągnąłem dłoń z jego bokserek, obejmując go w pasie i pomagając tym samym
stanąć na ziemi. Obróciłem go tyłem do siebie, błądząc dłońmi po jego brzuchu.
Przysunąłem się do niego na tyle blisko, że musiał wyraźnie mnie czuć na swoich
pośladkach. Przecudownych pośladkach, tak w ogóle.
- Zaczynam naprawdę żałować, że
nie mieszkam w Doncaster całe życie - wyszeptałem mu do ucha. – Gdybym
kiedykolwiek robił cokolwiek wbrew twojej woli, powiedz mi o tym. – Musnąłem
wargami jego kark, powodując kolejną lawinę dreszczy na ciele dwudziestolatka.
Mruknął na znak zgody,
przylegając do mnie całym ciałem. Oczywiście uznałem to za znak zgody na małe
co nieco. Moje dłonie zsunęły się po jego ciele, pozbywając się jego spodni, a
następnie bokserek i…. O MAMO! Normalnie jakbym właśnie znalazł się w niebie.
No, powiedzcie mi, jest coś piękniejszego, niż Louis? I to jeszcze taki,
jakiego stworzyła go natura? Stanowcze: NIE.
Zmierzyłem go wzrokiem z góry na
dół, oblizując lubieżnie wargi. Chciałem go już mieć przy sobie i wyprawiać z
nim rzeczy, o których nigdy nie śnił, a już na pewno nigdy nie zapomni. Jednak
postanowiłem nie skakać od razu na głęboką wodę. Choć jak bardzo byłem na niego
napalony postanowiłem opanować trochę swoje erotyczne fantazje, które swoją
drogą i tak pewnego dnia spełnię, i sam szybko wyskoczyłem z ubrań, niemal
wpychając Louisa do kabiny prysznicowej.
*
Wszystko, co działo się wokół
mnie to był jakiś sen. Naprawdę czułem się, jakbym śnił. No bo, kto by się
spodziewał, że Harry… O matko, on mnie dotykał. Naprawdę mnie dotykał! Ha, ha,
a ja zachwycam się jak mała dziewczynka, która dostała lizaka.
Nie chcąc za bardzo rozczarować
Harry’ego, kiedy tylko zamknął kabinę prysznicową, ująłem jego dłoń i
przyciągnąłem ku sobie. Chłopak przyparł mnie całym ciałem do ściany, z
uśmiechem całując moje wargi. Potem z każdym pojedynczym muśnięciem schodził
coraz niżej, na krótką chwilę zatrzymując się na mojej szyi. Czułem, jak
delikatnie przygryza moją skórę, wzbudzając we mnie stado dreszczy.
Sądziłem, że Harry nie będzie w
stanie mnie zaskoczyć niczym, doprawdy. Ale kiedy on uklęknął przede mną,
ponownie chwytając w dłoń mojego penisa, otworzyłem lekko usta. Chłopak posłał
mi krótkie spojrzenie, chcąc mi w ten sam sposób przekazać, że wie, co robi.
Westchnąłem głośno, kiedy poczułem delikatne usta nastolatka na swoim członku.
Jego szorstki język sprawiał mi tyle przyjemności, że nawet nie powstrzymywałem
się przed wydawaniem z siebie głuchych dźwięków rozkoszy za każdym razem, kiedy
chłopak przyspieszał lub nagle zwalniał, bawiąc się w ten sposób ze mną. O tak!
Już ja łepka przejrzałem! On to specjalnie robił! Wiedział, ile sprawia mi to
przyjemności i nie pozwolił mi spokojnie dojść.
- Harryyy – jęknąłem zniecierpliwiony. Uniósł wzrok na krótką chwilę, uśmiechając się przy tym. A ja
poczułem, jak na mojej twarzy znów pojawiają się te przeklęte rumieńce. Boże,
dlaczego on musi być taki pewny siebie i bezwstydny?
Naprawdę doprowadzał mnie tym do
zwariowania. Choć jak przyjemnie mi było, chciałem w końcu móc poczuć ten
moment uniesienia, z którym Harry za wszelką cenę zwlekał. Niewiele myśląc, co
robię, wplotłem dłonie we włosy chłopaka, samemu nadając odpowiedniego tempa.
Nie musiałem długo czekać, żeby móc dojść w jego ustach. Nie mogąc dłużej ustać
na nogach, ukląkłem przed nim, wciąż trzymając palce wplecione w jego włosy.
Spojrzałem mu w oczy, widząc w nich nic innego jak iskierki radości i
pożądania.
Otworzyłem usta, żeby coś
powiedzieć, ale nie byłem w stanie wydusić z siebie ani słowa. Zamiast tego
obserwowałem jego język, który lubieżnie oblizywał wargi. Poczułem jego
delikatne dłonie na moich biodrach, które wywołały dreszcze na mojej skórze, po
raz setny już. Bez zastanowienia wpiłem się w jego usta, popychając go lekko na
szklane drzwi kabiny. Usiadłem okrakiem na nim, czując jego nabrzmiałego
członka. Oczywiście nie chciałem pozostawać mu dłużny i miałem ochotę sprawić,
aby chociaż w połowie poczuł się tak dobrze, jak ja.
Sięgnąłem dłonią do jego penisa,
zaczynając powoli go stymulować. Westchnął głośno. Jedną dłoń wplótł w moje
włosy, przyciągając moją twarz. Zaczął całować mnie zachłannie, jakbyśmy nie robili tego od lat. Jego druga dłoń
zacisnęła tą, którą stymulowałem jego męskość. I sam zaczął nadawać sobie
odpowiedniej prędkości. Nie chciałem się nad nim znęcać tak, jak on nade mną.
Podejrzewam, że dawno nie spał z żadną kobietą. A ja, jak już większość
zauważyła, jestem bardzo uległy, jeśli chodzi o Harry’ego i to, aby było mu dobrze. Jakkolwiek dwuznacznie to brzmi.
W końcu dostrzegłem, jak jego
ciało wygina się w lekki łuk, a z jego ust wydobył się jęk rozkoszy. W chwili,
kiedy doszedł, trochę spermy wylądowało na naszych dłoniach. Bez wahania zlizałem białą maź ze swojej dłoni, patrząc przy tym
prosto w oczy osiemnastolatka. Śledził uważnie drogę mojego języka. A kiedy
ująłem jego dłoń, wykonując tą samą czynność, wydawał się być wprost
oczarowany.
- Powiedz mi, że to nie
fatamorgana, wywołana tymi trzema piwami – wyszeptał, oddychając głęboko. –
Zazwyczaj wysiadam po pięciu-sześciu.
- Sam w to nie wierzę – odparłem
równie cicho, od razu czując rumieńce na swojej twarzy.
- Aż odechciało mi się mycia.
Najchętniej spałbym tutaj z tobą, trzymał nagiego w ramionach… - Rozmarzył się.
Jednak oboje wiedzieliśmy, że to
tylko marzenia. I sam nie miałem siły podnieść się z przyjemnie chłodzących
kafelek, to jednak musieliśmy to zrobić. Ale kiedy w końcu położyłem się
wtulony w jego rozgrzane ciało, zasnąłem bardzo szybko z szerokim uśmiechem na
ustach.
Ja osobiście nie jestem z tego do końca zadowolona. Czegoś tu brakuje moim zdaniem. I wiecie, co mam na myśli. ;d Także przyjmuję
absolutnie każdą krytykę z Waszej strony, bo ze strony mojej współtwórczyni
bloga chyba się nie doczekam. :3
Napaliłam sie na Lou ;o
OdpowiedzUsuńAle to zadziałało na moją wyobraźnie, mhrrrr <3
I nie pierdol, że czegos brakuje, bo rozdział jest super xD
+jakie to fajne uczucie, jak już z przyzwyczajenia tu zaglądam przed snem, a tu tadam, rozdział! :D
aWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW :3 to jedyne co przychodzi mi na myśl po przeczytaniu tego rozdziału :) myślałam, że ich zbliżenie będzie opisane w sumie nie wiem czego się spodziewałam, chyba raczej czegoś takiego bardziej stereotypowego co się mówi o gejach, a Twój opis był taki subtelny i wręcz piękny. Jak kiedyś czytałam jakąś gejowską historię, to sposób w jaki były przedstawione ich zbliżenia, określenia jakich używał autor odpychały i były strasznie takie obsceniczne i wulgarne. Podziwiam Cię za to w jakie słowa ujmujesz to wszystko, że nie bałaś się zacząć pisać o 'gejach' większość ludzi by się bała hejtów.
OdpowiedzUsuńjuż nie mogę się doczekać kolejnego!!!
pozdrawiam i zapraszam na kolejny rozdział, który ukaże się jutro
http://shortstoryabout.blogspot.com
Żadnej krytyki rozdział jest zajebisty.(: Jak codziennie weszłam sprawdzić czy jest coś nowego i Tadam!! Nie wiesz jak się ucieszyłam. Kocham Twojego bloga jest świetny, a to tylko i wyłącznie twoja zasługa. Super. Rozdział jest niesamowity... No i Larry w kabinie prysznicowej.. Mmm<33 Czekam na nast.(: Pozdrawiam Anka.x.D.
OdpowiedzUsuńJa nie jesteś w stanie nic tu skrytykować, ponieważ to jest zarąbiste.
OdpowiedzUsuńNie mam serca krytykować. Uwielbiam to, nie mam nic innego do powiedzenia. <3 Czekam na następny, no i tradycyjnie: pozdrawiam, Wiku. xx
OdpowiedzUsuńMrrrrr, mój Hazza taki odważny ^^. Nie no, wymiękam. Wszystko pięknie opisane, po prostu nic dodać nic ująć. Pozdrawiam xx
OdpowiedzUsuńwreszcie to zrobili ! hihi^^
OdpowiedzUsuńw sumie nie wiem co napisać, najbardziej oczywiście podobała mi się akcja końcowa ^^ prysznic i te sprawy : jesteśmy najbardziej na TAK :D ciekawe co się wydarzy dalej, bo w koncu sa juz razem i wszystko jest dobrze to w sumie nie wiem czego spodziewac sie dalej ;)
hard-to-know
zamknij się jest świetny, pobudza wyobraźnie awww czekam na następnego z wielką nie cierpliwością szybko proszę dodaj go już teraz po przeczytaniu moich błagam PLISSSS <3
OdpowiedzUsuńO...Mój...Boże! To jest świetne! I nie chrzań, że czegoś tu brakuję, bo jest naprawdę fantastycznie :) A scena z kabiną prysznicową mnie rozwaliła ^^... Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością ;3
OdpowiedzUsuńCudowny! Jak wydasz książkę z chęcią ją przeczytam, tak samo jak czytam Twojego bloga :D Czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńfallinhappiness.blogspot.com/
Kocham to, że tak często dodajecie rozdziały <3
OdpowiedzUsuńA co do rozdzaiłu, to zajebisty. Najpierw taki słodki Larry, a potem xnzhdsujcengsnhdyuxnb.
Jejku, to jest przepiękne <3 aż mam rumieńce i dreszcze! było gorące, seksowne i z takim uczuciem! no nie mogę <3 jaaaram się :D
OdpowiedzUsuń[http://heart-without-you.blogspot.com/]
ale się rozmarzyłam.. jeju to jest tak magiczne
OdpowiedzUsuńuwielbiam !!!
epickie wręcz! niczego tu nie brakuje bo moim zdaniem jest idealnie!
OdpowiedzUsuńzazdroszcze talentu i weny :)
zapraszam do mnie gdzie pojawił się 32 rozdział :)
http://galaxy-strawberry.blogspot.com/
siedziałam sobie na informatyce. weszłam od tak na bloga i patrzę powiadomienie. I co zrobiłam? Rzuciłam się natychmiast do czytania. I kurde, muszę powiedzieć jest wspaniale. Ta para jest tak przesłodka, że mogłabym o nich czytać godzinami, a jak do tego się całują - mam dreszcze. (nie mówię już nic o scenie erotycznej, bo wow, była zbyt świetna).
OdpowiedzUsuńI bardzo proszę, nie straszcie mnie tu, że nie będzie przeszczepu. MUSI BYĆ.
Myślę i myślę... I dupa nie potrafię wymyślić nic sensownego co mogło by mi się nie podobać. Ich scena pod prysznicem była bardzo dobrze opisana i aż strach przyznać, ale działa na wyobraźnię.
OdpowiedzUsuńNie dobrze, nie dobrze :)
Co prawda zdziwił mnie trochę ten wątek o studiach i pracy Lou. Może jestem pesymistką, ale za żadne skarby to by nie wypaliło w rzeczywistości. Bynajmniej mi się tak wydaje.
Jak wyobrażam sobie ich rozmowę o Abigail, jak Harry przekręcał jej imię to normalnie się uśmiechem. Wiem ile takie przekręcenie jakiegoś wyrazu może sprawić radości, bo sama mam z tym problem i dużo osób ze mnie zlewa. Ale co tam...
Już wiem co mi się nie podoba, chociaż nie wiem czy mogę to tak nazwać. Szczerze mówiąc jak czytałam część Lou i pisałaś o tym, że nie chciałaby zrobić 'tego' z Harry'm, gdy on jest pod wpływem alkoholu, to myślałam, że do niczego nie dojdzie. Myślę, że ciekawe mogłoby być gdyby Harry, na niego naciskał, a on walcząc ze swoim pożądaniem odpychał go. :) No nic trudno. Ale scena wyszła naprawdę dobrze, więc nie żałuję, że do tego doszło.
Pozdrawiam Dreamer www.lovestory-1d.blog.onet.pl
Jaka krytyka.? Boże ten rozdział jest MEEGAAAA.<33 Chcę jak najszybciej nowy .<3 Jak czytam twoje opowiadanie, to jestem nieobecna przez ten czas na świecie .<3 Normalnie odpływam, nie myśle o swoich problemach, w mojej głowie są tylko marzenia, a na mojej twarzy pojawia się uśmiech, twoje opowiadanie zawsze poprawia mi humor.<3
OdpowiedzUsuńKrytyka ? HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA, jaki suchar xD. Weeeź... to było świetne ! Cudowny rozdział. Tyle w nim emocji i uczuć. Jednak nic tak nie rozwaliło mojego mózgu jak Lou zlizujący spermę ze swojej i Hazzy ręki *____* O Mamusiu, ten widok chyba na zawsze pozostanie w mojej głowie :D Cudowny blog, cudowny rozdział, cudowne Wy ! xD
OdpowiedzUsuńNaprawdę, podziwiam.
Czekam na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam :)
Nie będę ukrywać że zawsze jak czytam gdy się całują itp czuję 'trzepotanie' w brzuchu. Kocham, ubóstwiam Cię ! Boże, proszę powiedz mi że już dodajesz dalszą część ! ;* tak z ciekawości, właśnie, kiedy dodasz ? <3
OdpowiedzUsuńWcale niczego nie brakuje, po prostu jest lekki nie dosyt i dobrze :P Teraz mam jeszcze większą ochote na następny rozdział. A propo to kiedy dodasz nowy??
OdpowiedzUsuńKonkretnie to nie wiem, bo jest teraz lekki zamęt w tym, co będzie dalej. Na samym początku jakiekolwiek zbliżenie pomiędzy Larrym było dopiero gdzieś w 17 rozdziale, ale postanowiłyśmy to zmienić i przez to trzeba ogarnąć całą resztę. Także nic nie obiecuję kiedy konkretnie. Może jeszcze w tym tygodniu, może zaraz na początku kolejnego. :3
UsuńOchhh... Będę czekać całe życie jeśli trzeba hehehe. Nawet jeśli nie zdążysz w tym tygodniu to nic. I tak cię kocham :P Na innym blogach dziewczyny nie dodają nawet i 2 tygodnie albo i dłużej i ogólnie mają wszystko w dupie, a ty się angażujesz i próbujesz nas zadowolić jak tylko umiesz:D Wiem że ten komentarz bardzo dziwnie zabrzmiał, ale to TRUE STORY:P
UsuńPrzez 2/3 rozdziału było mi smutno, ale w ten dobry sposób. Właściwie sama nie wiem dlaczego, bo treść wskazywałaby na coś innego- Harry i Lou byli tu wręcz niemożliwie słodcy (na szczęście nie przesadziłaś, zachowując równowagę pomiędzy romantyzmem a humorem;3), w końcu naprawdę zaczęło się im układać *.*
OdpowiedzUsuńKońcowa 1/3 tekstu była całkiem inna;> Gorąca, namiętna, po prostu seks, ale naładowany emocjami oraz uczuciami chłopaków. Przepraszam, odpowiedniejszym słowem byłaby miłość, bo oni nie uprawiali seksu, oni się kochali.
Wspaniały rozdział, a było takie jedno zdanie, które autentycznie mnie wzruszyło. Nie zacytuję, ale chodziło w nim o to, że Louis będzie miał szansę przeżyć resztę swojego życia z ukochaną osobą i że odejdzie z przeświadczeniem, że spełnił swoje marzenia. Czy jakoś tak, nie jestem w stanie dokładnie przytoczyć słów.
Kocham Was za to opowiadanie, jesteście wspaniałe:)
asahsvdJbkjfajadsbjbdjma
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale nie mogę się powstrzymać.
Chłonę po prostu każde z zamieszczonych tutaj słów.
I wiecie, chciałam być obiektywna i wytknąć wam błędy, ale takowych nie ma, więc tego nie zrobię. Za to przeproszę, że komentarz nie będzie długi, bo niestety nie mam czasu. Przy 13 rozdziale mam zamiar to zmienić :)
Love xx
OCHHH. Larry. Chwilka, muszę dojść do siebie po tym ich goooorącym - tak, definitywnie gorącym - momencie.
OdpowiedzUsuńCholera, nawet nie wiesz jak się cieszę, że oni w końcu poszli dalej i se obciągnęli. Totalne spełnienie. I jeszcze ta opiekuńczość Hazzy *__* On jest naprawdę słodki z tym co robi dla Lou; nareszcie przyznał się, że go kocha
Czytam od początku wszystkie rozdziały, i całość jest po prostu świetna. Ten rozdział także. Nie mogę się doczekać kolejnej części, najbardziej boję się smutnego zakończenia... Już teraz wzruszyłam się kilka razy, nie jestem w stanie myśleć, że któremuś z nich może się coś stać... Bardzo dobrze trzymacie w napięciu, nie jest to żaden nudny "tasiemiec", są zwroty akcji, czułe momenty są rewelacyjne opisane, ale nic nie jest przesłodzone. WIELKI PLUS. Pisz dalej, bo tu umrę czekając!
OdpowiedzUsuńForever shipping Larry!
Wow, świetne. Od samego początku śledzę twojego bloga, czekając na kolejne rozdziały. Podoba mi się twój pomysł, jak i lekki styl pisania. Czekam na następny <3 Zapraszam, również Larry :
OdpowiedzUsuńhttp://tomorrow-there-arent-no-rules.blogspot.com/
jest super !!! już niemoge doczekać się kolejne go rozdziały
OdpowiedzUsuńprosze i powiedz mi tylko że louis będzie żył !! błagam on musi życ i koniec kropka bo jak nie ... heh :D
Wow. Larry ;*** Kocham waszego bloga poprostu...;D Hah.;D Ja czekam na nastepny i zapraszam do mnie.;D http://youreallivegot.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCo zrobiłaś że masz takie fajne tło i wgl ??
OdpowiedzUsuńgenialne to mało powiedziane. masz ogromny talent, wara go zmarnować ! :D no i niesamowita wyobraźnia też się przyczynia do tak świetnego opowiadania. na prawdę ubóstwiam tę historię. x
OdpowiedzUsuńhttp://one-direction-fan-fics.blogspot.com/
podoba mi się :D taak słoodko <3 no czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńnie mam pytań, odcinek jest przerewelacyjny nic dodać nic ująć... czekam na kolejny oby jak najszybciej
OdpowiedzUsuńfifi1d.blogspot.com
Błagam napisz kolejnego dzisiaj błagam, bo ja tu zwariuje , zajebiście piszesz, nie mogę tego w słowa ująć. ;) xd
OdpowiedzUsuńCudowne :) Zapraszam do mnie ;)
OdpowiedzUsuńdobra nie gadajcie, tylko dawajcie następny rozdział, bo jak was dopadnę...BĘDĘ WAS NAWIEDZAĆ W NOCY!
OdpowiedzUsuńno, dobranoc.
http://to-love-leaves.blogspot.com/
OMG! To jest po prostu niesamowite! Najlepszy blog o Larrym jaki kiedykolwiek czytałam! :*
OdpowiedzUsuńOgólnie, to kiedyś już tu byłam, przeczytałam całość (wtedy było kilka rozdziałów mniej) i po prostu wyszłam, nie wiem czemu. Teraz trafiłam tu przypadkowo i cholernie się cieszę, że to właśnie ten blog. Już nie popełnię tego błędu i teraz zostaję obserwatorką :*
Ale rozdział serio mega. ^.^ Awwwwwwwwwww... No po prostu... Brak słów ;)
Czekam na kolejny i zapraszam do siebie ;)
http://thereason-forthatsmile.blogspot.com/
Ale ze mnie zboczuch .. Trzy razy przeczytałam ten rozdział i mogłabym to czytac jeszcze : o
OdpowiedzUsuńHuhu.. No dobra, jestem twoja fanką ! Jupi - jesteś świetna : D
To w kabinie - ej weź ! : D
Nie mam nic przeciwko, ale .. Ekchm. No dobra to chciałam Ci powiedzieć że jesteś naprawde świetna : D
Pzdr . !
Moja droga, nie wiem, czy to zobaczysz czy nie, ale to był dopiero początek - w sensie 'to w kabinie' haha ;D
Usuńno wiem : P
Usuńzauważyłam, pomyśleć co będzie dalej .. kurde . : o
jak oni 'to' zrobią to kurde . ♥
TAAK, LARRY! W końcu, ale powiem Ci że warto było czekac, na takie COŚ... zawsze! Scena ichwspółżycia, piękna. Trochę taka może za ostra ale i tak niesamowicie zaje... no.
OdpowiedzUsuńChyba pójde w slady innych i przeczytam jeszcze raz. A co tam :).
Hah, pozdrawiam!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńkurwa nie *__* kocham was <3 zajebiste <3333
OdpowiedzUsuńto jest takie czadowe że aż się masturbuję przy tam hahaha ;D
OdpowiedzUsuńHahahahaha. Komentarz osoby nade mną mnie rozwaliła. Hahaha. Dobra juz ok. Więc tak. Mi też tutaj czegoś brakowało i chyba dobrze wiemy czego ;p. Liczę, że jeszcze to opiszecie ;p. A co do rozdziału to taki nawet nawet, ale nic wiecej nie umiem powiedzieć. Pozdrawiam. Yuu
OdpowiedzUsuńFuuuuu gejuchy !
OdpowiedzUsuńjak się nie podoba, wiesz, gdzie jest krzyżyk. ja na siłę czytać nie każę.
UsuńLolll . Superr ,,, troche mnie ciary przeszły . Tag trochęę !!! :***
OdpowiedzUsuńPodoba mi się < 33
OdpowiedzUsuńJa pierdole jesli sie okaze ze Lou umrze to ja was udusze, zabije, powyrywam rece i nogi i zastrzele!! Jezu kocham i placze naraz :'((
OdpowiedzUsuń