Budząc się rankiem, przez dłuższą
chwilę musiałem sobie uświadamiać, co stało się poprzedniej nocy. Nigdy, nawet
w snach nie wyobrażałem sobie, że kiedykolwiek dojdzie do czegoś więcej
pomiędzy mną a jakimś chłopakiem. Wróć. Louis nie jest „jakimś chłopakiem”. On
jest jedyny w swoim rodzaju. I z nim jedynym mógłbym grzeszyć bez wyrzutów
sumienia.
Odwróciłem się na drugi bok,
zastając dwudziestolatka zawiniętego w kłębuszek. Wyglądał jak taki mały,
słodki, niewinny kociak, który słodko drzemał. A ja mam obsesję na punkcie
kotów, uwielbiam je. Nachyliłem się nad nim, składając pojedyncze pocałunki na
jego słodkich wargach. W końcu poczułem, jak zaczyna je oddawać. Obudziłem go,
ale wcale nie czułem się w tej chwili winny. Chłopak mruknął z zadowoleniem,
przeciągając się.
- Co za miła pobudka –
skomentował, legając na boku. Otworzył w końcu oczy, pozwalając mi na krótką
chwilę zapatrzyć się w szary błękit ich koloru. – Z jakiej to okazji?
- Bez żadnej okazji. Lubię cię całować,
kiedy śpisz – odparłem, uśmiechając się do niego. Przypomniałem sobie moment
jeszcze z Londynu. Już wtedy spodobało mi się całowanie śpiącego Lou. – No i
chciałem podziękować za wczoraj. Właściwie nie sądziłem, że się zgodzisz.
- Chcesz powiedzieć, że żałujesz?
– zapytał niepewnie.
- Nie, nie! – zaprzeczyłem
gwałtownie. – Brakowało mi tego, nawet bardzo.
Położyłem głowę na jego ramieniu,
sięgając dłonią do jego klatki piersiowej. Palcem wskazującym zacząłem zataczać
kółeczka na jego skórze, czując pod dotykiem dreszcze. Podobało m się to, że
tak na niego działam. Ale obawiałem się jednego. Dlatego postanowiłem od razu
mu o tym powiedzieć.
- Nie chcę tylko, żebyś myślał,
że zależy mi tylko na jednym. Gdybyś mi wczoraj odmówił, poczekałbym
cierpliwie. – Wyjaśniłem.
Louis ciągle milczał. Słyszałem
jego spokojny oddech. Przez chwilę przez myśl mi przeszło, że on jednak tak to
odebrał.
- Sam o tym myślałem. Ale nic nie
mówiłem, bo przecież nie jesteś gejem i nie chciałem wywierać na tobie
jakiejkolwiek presji. Zdawałem sobie sprawę, że mógłbym długo na to czekać. Ale
kiedy wczoraj zaproponowałeś wspólny prysznic, ani chwili się nie wahałem.
Przynajmniej spełniłeś wszystkie moje marzenia i czuję się teraz spokojny.
Przez chwilę analizowałem
wszystkie jego słowa. Ach, czyli jednak on też miał na mnie ochotę. Ale on nie
myślał o tym za każdym razem, kiedy kładłem na jego ciele swoje ciekawskie
łapki. A może jednak? Tego nie mogłem być pewien. Lecz gdy już wspomniał o spełnieniu wszystkich
marzeń, włos na głowie mi się zjeżył. Wiedziałem, do czego zmierzał tymi
słowami. Spojrzałem na niego, uważnie lustrując go wzrokiem. Westchnął, ujmując
w dłoń mój policzek, gładząc go lekko kciukiem.
Nie chciałem, aby się tym
zadręczał. Mi było nie mniej ciężko. Ciągle bałem się dnia, kiedy zostanę sam,
bez niego. Uzależniłem się od jego osoby już wtedy, kiedy odkryłem, jakim
wspaniałym jest dla mnie przyjacielem. A teraz, kiedy jesteśmy razem, czuję się
potrzebny, kochany. I nie wyobrażam sobie, że nagle miałoby mi zabraknąć tego
uporządkowanego, opanowanego, troskliwego chłopaka.
- Przepraszam, że znów o tym
myślisz.
- Zrobię wszystko, żeby cię z
tego wyciągnąć – powiedziałem stanowczo.
Chłopak uniósł się do pozycji
siedzącej, chowając na chwilę twarz w dłoniach. Westchnął głośno, kręcąc głową
z dezaprobatą.
- Pogódź się w końcu z tym, że
nie będziemy żyć wiecznie. Nie zobaczysz na mojej twarzy nigdy zmarszczek, nie
będziesz świętował ze mną pięćdziesiątych urodzin. Nawet trzydziestych nie
będziemy świętować. Jestem tego pewien.
- Nie mów tak – wtrąciłem ostro, siadając
obok niego.
Ująłem jego podbródek, zmuszając,
go, aby na mnie spojrzał. W jego oczach nie dostrzegłem nic, kompletnie nic.
Jakby mowa o tym, że on odejdzie była dla niego opowieścią o wczorajszej
pogodzie.
- Ale to prawda, nie rozumiesz?
Nie zatrzymasz mnie tutaj na siłę, choć jak bardzo oboje pragnęlibyśmy tego –
wyszeptał, przez długą chwilę patrząc w moje oczy. I wtedy dostrzegłem w nich
smutek. Wstał z łóżka, zakładając na swoje bokserki spodnie od pidżamy i białą
bluzkę z zabawnym nadrukiem. – Zejdź za piętnaście minut na śniadanie.
Wyszedł, zostawiając mnie samego
z mętlikiem w głowie. Nie wiedziałem, co mam zrobić. Czułem się rozdarty. Louis
miał rację, ale ja tej racji w żaden sposób nie chciałem przyjąć do świadomości.
A i obietnicę złożoną samemu sobie złamałem. Miałem sprawiać, aby Louis nie
myślał o chorobie. A tu co? O mało nie doszło do kłótni. Choć wiedziałem, że
gdyby on podniósł na mnie głos, sam zacząłbym krzyczeć. Jednak on był
opanowanym człowiekiem. Był realistą, doskonale wiedział, na czym stoi. Za to
ja chyba nadal balansowałem po chmurach i obserwowałem świat przez różowe
okulary.
*
Przymykając za
sobą drzwi od naszego pokoju, westchnąłem cicho. Harry ciągle o tym myśli.
Ciągle myśli, że za niedługo mogę odejść. Właściwie z dnia na dzień. Nawet ja
nie wiem, kiedy może to nastąpić. Ale takie rzeczy chyba się czuje. Pamiętam
jak babcia umierała. Miałem wtedy dwanaście lat. W ten dzień przepraszała
wszystkich za to, że była taka nieznośna. Cóż, miała na pieńku z moją mamą.
Nigdy nie potrafiły się dogadać. Nawet mamę zdziwiło jej zachowanie. A
wieczorem babcia umarła. Ale tak czy tak, od razu mama jej wybaczyła i nigdy
nie chowała do niej urazy za wszystkie przykre słowa i kłótnie. To może ja też
będę wiedział, kiedy to nastąpi?
Idąc schodami
na parter, gdzie znajdowała się kuchnia, poczułem łzę spływającą po moim
policzku. Nawet nie chciało mi się płakać, a jednak pojawiła się tam. Otarłem
ją błyskawicznie, wchodząc do kuchni. Nalałem wody do czajnika elektrycznego
stawiając na grzałkę. Po chwili po kuchni rozległ się głośny, bliżej
nieokreślony dźwięk zaparzanej wody. Na chwilę zagłuszył moje myśli.
Nie chciałem
się kłócić z Harrym z tak błahego powodu. Resztkami sił zachowałem spokój, aby
nie wywoływać krzyków. A co, jeśli Harry jest ze mną tylko dlatego, że
dowiedział się o moim największym sekrecie? Powiedzieć „kocham” drugiej osobie
w tych czasach to niemalże rutyna. Zupełnie, jak powiedzenie: „Cześć, ładny
mamy dzień, nie uważasz?”. Dzisiaj powiem wysokiej brunetce, że ją kocham, a
następnego dnia mógłbym równie dobrze wylądować z łóżku z niską blondynką,
szepcząc jej, że jest najwspanialszą kobietą na świecie. Czy to nie
irracjonalne? Moi znajomi mieli czasami kilka dziewczyn na cały rok studiów,
chodząc za rączki, niby zakochani, a za plecami swoich wybranek polują na
kolejne. Czy to ma być miłość w tym wieku?
Ja, jak już
wiadomo, jestem inny. Ja nie rzucam słów na wiatr i mówiąc Harry’emu że go
kocham, po prostu oznaczało, że go kocham i moje serce prędko z niego nie
zrezygnuje. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Ani jednego dnia. I czuję te
wszystkie dziwne zachowania, kiedy jest się zakochanym. Motyle w brzuchu,
przyspieszone bicie serca za każdym razem, kiedy się do mnie zbliża, kiedy
całuje, kiedy…
Z moich ust
wydobył się niekontrolowany, cichy krzyk przestraszenia. Wiedziałem, że tylko
ja i Harry jesteśmy w domu, ale byłem zbyt pogrążony myślami i nawet nie
usłyszałem, kiedy woda się zagotowała. Dopiero, gdy osiemnastolatek przylgnął
do moich pleców, układając głowę na ramieniu, wróciłem na ziemię.
- Nie chciałem, żebyś z mojego
powodu chodził teraz smutny – powiedział przepraszającym tonem. Westchnąłem,
wtulając się w niego.
- Nie mówmy o tym. Zachowujmy
się, jakby choroby wcale nie było. Właśnie to był kolejny z powodów, dla którego
nie mówiłem ci o moim stanie. Traktujesz mnie znacznie delikatniej i ostrożniej, niż dawniej. To miłe, ale… Brakuje mi tych dni, kiedy wygłupialiśmy się i oboje
traktowaliśmy życie beztrosko.
Odwróciłem się przodem do
osiemnastolatka, by móc spojrzeć w jego oczy. Ująłem jego twarz w dłonie,
biorąc głęboki oddech.
- Od dzisiaj koniec tematu.
Jedynie, kiedy przyjdzie czas na wizyty kontrolne, będziemy mogli o tym
rozmawiać. Poza tym, ani słowa. Dobrze?
Nastolatek przez dłuższą chwilę
wpatrywał się w moje oczy. Dopiero, kiedy wyszeptałem jego imię błagalnym
tonem, Harry skinął twierdząco głową, niemal od razu zmieniając nastawienie.
Zaproponował mi pomoc w przygotowaniu śniadania, a potem wpadł na pomysł,
abyśmy przeszli się na spacer. A gdy będziemy wracać, chciał pójść po
dziewczynki. Chłopak zaczął temat bliżej nieokreślony, z którego ciągle
śmialiśmy się. Jednym słowem, posłuchał mnie. Znów mogłem obserwować, jak
chwilami zachowuje się, jak dziecko i mówi głupoty, które nie miały żadnego
sensu, wzbudzające w nas śmiech.
*
Dni zaczęły
mijać coraz szybciej i stawać się coraz krótsze. Mama Louisa załatwiła mi pracę
w restauracji, w której sama pracowała. Z początku robiłem takie poboczne
rzeczy, typu mycie garów czy sprzątanie stolików. Później, po jakichś dwóch
tygodniach przenieśli mnie za bar i przyjmowałem różne zamówienia, roznosiłem
do stolików gotowe dania, albo obsługiwałem kasę. A jeszcze później, o dziwo,
odkryto mój talent kulinarny i zacząłem razem z panią Tomlinson i jakimś tęgim
gościem pomagać przygotowywać w kuchni. Cóż, zawsze lubiłem eksperymentować z potrawami,
ale nigdy nie sądziłem, że kiedyś zarobię jako kucharz. Ekchem, pomocnik
kucharza. Tak wysoko jeszcze postawić się nie mogłem. Przynajmniej miałem
większe zarobki z tego, co mnie niesamowicie cieszyło. No i niestety mniej
czasu dla mojego Louisa, bo pracowałem od świtu do późnego wieczoru.
Choć Louis też
nie próżnował. Zaraz początkiem listopada, kilka dni po jego wypisie ze
szpitala koleś z magazynu załatwił dla niego pierwszy temat na artykuł i był
zadowolony ze zgromadzonych przez mojego chłopaka materiałów. Podesłał mu inne, które
posiadał i Louis zabrał się za pisanie artykułów, co również pochłaniało mu
dużo czasu. Jednak mimo tego całego zamętu, nadal znajdowaliśmy dla siebie
czas. Może nie doszło do żadnego zbliżenia pomiędzy nami, nie licząc
zachłannych pocałunków, ale nie zwracałem uwagi na to. Owszem, nadal podniecał
mnie do granic możliwości, ale sam pomagałem sobie ulżyć, nie chcąc go
wykorzystywać. Nie wiem, czy wspominałem, ale robiłem to celowo. Miałam
zaplanowaną dla nas cudowną chwilę, jedyną w swoim rodzaju. I z pewnością
niezapomnianą. Ale ciii, ja nic nie mówiłem.
Była już połowa
grudnia, a ja dopiero wtedy dowiedziałem się przypadkowo, że Louis ma urodziny
w wigilię. Rozmawiałem też z mamą kilka dni wcześniej. Prosiła, abym przyjechał
chociaż na sylwestra do Nowego Jorku. I dodała, że nie muszę martwić się opłatą
lotu, bo wszystko załatwi. Gemma też dzwoniła do mnie w tej sprawie. Oznajmiła
mi, że czas już skończyć z tajemnicami, które ukrywała. Pomyślałem, że to
będzie też idealna okazja, żebym i ja oznajmił mamie, że nadal kręcą mnie
dziewczyny, ale nie do tego stopnia, co pewien przystojny pan o imieniu Louis.
Dwudziestego
drugiego po raz ostatni jechaliśmy z panią Tomlinson do pracy. Chciałem z nią
porozmawiać o moich zamiarach wobec Louisa. Znaczy się, takiej małej
niespodziance, którą przygotowałem dla niego. Wiedziałem, że spodoba mu się. I
ja byłem w stanie całą niespodziankę przyozdobić piękną wisienką na torcie, czy
jak to się tam mówi.
- Mógłbym z
panią o czymś porozmawiać? – zapytałem, kiedy wracaliśmy już do domu. Właśnie
stanęła na światłach, dlatego spojrzała na mnie lekko zaniepokojona.
- Oczywiście,
skarbie. Coś się stało?
Wziąłem głęboki
wdech, zaczynając opowiadać pani Tomlinson o moim cudownym pomyśle.
*
Chciałem czekać
na mojego Harry’ego aż wróci z pracy, ale widocznie przedłużało im się, albo
kucharz, który przychodził na nocną zmianę spóźniał się. Nie wiedząc kiedy,
zwyczajnie zasnąłem na kanapie w salonie z pustym kubkiem w ręku. Obudził mnie
dopiero Harry, całując czule w usta. Mruknąłem zadowolony. O tak, kochałem,
kiedy budził mnie w ten sposób.
- Czekałem –
wyszeptałem, wyciągając przed siebie nogi, które miałem podwinięte. Bolały, nie
ma co.
- Widzę –
odparł rozczulonym głosem, głaszcząc mnie po głowie.
Dostrzegłem, że
zaraz za Harrym stała mama. Zrobiło mi się troszkę wstyd, że patrzyła na nas w
takiej sytuacji. Zazwyczaj starałem się tego unikać przed nią, gdyż wiedziałem,
że dla niektórych osób dwaj całujący się mężczyźni mogą wydać się po prostu
niesmaczni. Ale ona uśmiechnięta podeszła do mnie, zabierając kubek z ręki i
pocałowała w czubek głowy. Ej, a co oni tacy roześmiani, ęęę? Jestem czymś
ubrudzony?
- Idźcie się
wyspać. Rano ktoś musi mi pomóc w przygotowaniach. – Posłała znaczący uśmiech w
kierunku osiemnastolatka, który przytaknął głową na znak zgody.
Byłem bardzo
senny, dlatego sprawiło mi lekką trudność wstanie z kanapy. Harry pomógł mi
przy tym, pociągając mnie za rękę. Potem, ku mojemu zaskoczeniu, objął mnie
mocno, podnosząc na ręce. Zaskoczony, oplotłem jego kark i od razu mocno w
niego wtuliłem, bojąc się upaść.
- Co ty
wyprawiasz? – zapytałem szeptem, zerkając w stronę kuchni, gdzie zaraz mama mogła
wyjść.
- Rozmawiałem z
nią. – Pocałował mnie krótko w usta,
kierując się ze mną w stronę klatki schodowej. – Powiedziała, że nie musimy się
przed nią kryć i możemy okazywać sobie czułości. 'Przy dziewczynkach lepiej, żebyśmy nadal pozostawali bliskimi przyjaciółmi. – Wyjaśnił, wschodząc ze mną
po schodach. Zaskoczony otworzyłem szerzej oczy. Czy on nie żartował? Jeśli
nie, to… To wspaniale! Kocham cię momoooo!
Dopiero po
krótkiej chwili dostrzegłem, że nie kieruje się ze mną nie bezpośrednio do
naszej sypialni tylko do łazienki. Zaraz, zaraz, czy jemu znów zachciało się
wspólnego prysznicu? Jeśli tak, to… Ugh! Ja chyba znów spalę się ze wstydu.
Widziałem po nim czasem, że chciałby czegoś więcej, że wolałby normalny seks, ale ja… Bałem się chyba. I dawno nie rozbierałem się przed nim. Mniej
więcej od tamtego czasu, od naszego wspólnego prysznicu.
- Spokojnie. –
Powiedział łagodnie, jakby właśnie czytał w moich myślach. To przez rumieńce,
one mnie wydały! Głupie rumieńce! Nie lubię was. – Nie zrobiłbym ci krzywdy.
Nic wbrew tobie, pamiętaj. – Wszedł do łazienki, stawiając mnie na podłodze.
Zamknął drzwi na zamek, zapalając światło. Podszedł powoli do mnie, kładąc ręce
na moich biodrach. – Poczekam na specjalną okazję – wyszeptał, szybko
pozbywając się z siebie ubrań.
I zgadnijcie,
co właśnie sobie wyobraziłem. O tak, dokładnie to. Westchnąłem głośno, kiedy uświadomiłem
sobie, że zaczynam myśleć tak jak on. Jednak osiemnastolatek naprawdę trzymał
się ode mnie z daleka i tylko grzecznie się umyliśmy. Ale tak między nami…
Chyba chciałem posunąć się nieco dalej.
*
Było coraz bliżej urodzin Louisa,
a ja coraz bardziej podniecałem się na myśl tego, co zaplanowałem dla niego. I
dla mnie, rzecz jasna. He, he, no bo jakby nie było, już dawno korciło mnie
dobrać się do jego drobnego, kuszącego, przyjemnie opalonego ciałka, ale jak na
razie na dzikich pocałunkach poprzestałem. Muszę coś zrobić, żeby przestał być
w stosunku do mnie taki nieśmiały, żeby się otworzył. Choć nie ukrywam, że z
wypiekami na twarzy wyglądał przeuroczo.
Tak jak obiecałem, przez ostatnie
dwa dni pomagałem pani Tomlinson we wszystkim, w czym tylko mogłem. Mam na
myśli przygotowywanie ciast na święta i potraw na wigilię. Louis wraz z
siostrami zabrali się za generalne sprzątanie mieszkania. Zapomniałbym! Dziadek
Keith wrócił z sanatorium. Tak, tak, pozwolił mi nazywać siebie dziadkiem.
Kocham go równie mocno, jak mojego dziadka. Powiedział mi, że nie sądził, że
taki miastowy jak ja okaże się takim wspaniałym człowiekiem. Wiecie, jak miło
mi się na serduchu zrobiło, kiedy usłyszałem takie słowa? Nareszcie mnie ktoś
doceniał! I miał tu na myśli nie tylko to, jak traktuję Louisa, a wiedział od
samego początku o orientacji wnuka, ale także to, jakie mam wspaniałe podejście
do jego wnuczka.
W dzień wigilii z samego rana
dotarł także tata Louisa. Pierwszy raz miałem okazję go poznać. Wydawał się być
nieco bardziej surowy niż jego żona, ale mimo to zaakceptował mnie. Ostrzegł
tylko, żebym nie próbował wywijać żadnych numerów. Widać, że Louis jest jego
oczkiem w głowie. A ich powitanie tylko to potwierdziło. Przytulił tak mocno
swojego syna, że ten wydał z siebie dziwny dźwięk, zaraz potem śmiejąc się i
ciesząc, że jego tata wrócił. Jednak chyba przekonał się co do mnie, kiedy
dowiedział się od pani Tomlinson, jaki prezent-niespodziankę szykuję dla mojego
Louisa na urodziny. Wzruszył się bardzo, ściskając mnie mocno i dziękując przy
tym.
Chciał nawet wspomóc finansowo
mój pomysł, ale stanowczo zaprzeczyłem. Powiedział, że nigdy nie spotkał
nikogo, kto by tyle zrobił dla jego rodziny. A wie, jaki mam świetny kontakt z
małymi księżniczkami i Lottie.
Siedzieliśmy przy wigilijnym
stole, ja, obok mnie Louis i Fizzy, naprzeciw Daisy, Phoebe, Lottie i jej
narzeczony, a na krańcach stołu naprzeciwko siebie siedzieli rodzice Louisa. Z
początku czułem się nieswojo jedząc wigilijne potrawy wśród rodziny mojego
chłopaka, ale zaraz po zjedzonym posiłku i modlitwie, pan Tomlinson przyniósł
wino i wszyscy przenieśliśmy się do salonu, gdzie rozlał po lampce i podał
każdemu dorosłemu. Dziewczynkom nalał pomarańczowy napój gazowany do wysokich
kieliszków, bo bardzo o to prosiły i zażądał chwili ciszy.
- Wiecie, że przeważnie ja tutaj
mam ostatnie zdanie – zaczął poważnie, ale cała rodzina roześmiała się
wesoło. – Dlatego sądzę, że już czas…
Abyście zajrzeli pod choinkę i poszukali prezentów dla siebie! – zawołał, na co
dziewczynki od razu rzuciły się z piskiem w kierunku sosnowego drzewka ubranego
w kolorowe ozdóbki.
Spojrzałem na Louisa, który z
uśmiechem oglądał, jak jego siostry z radością odpakowują kolejne prezenty.
Nagle Fizzy dorwała do ręki najmniejszy z podarunków. Pokazała Daisy, która
siedziała obok niej i poprosiła o przeczytanie.
- Louis, to dla ciebie! –
zawołała z szerokim uśmiechem, podbiegając do niego i wdrapując mu się na
kolana. Oparła się o jego tors, podając mu malutki pakunek.
Louis spojrzał na pismo, jakim
napisano jego imię i od razu je rozpoznał. Zerknął jeszcze na rodziców, którzy
stali z winem w ręku i uśmiechali się do niego tajemniczo. Powoli otworzył pakunek,
najpierw wyjmując z niego najnowszą płytę Eda Sheerana. Och, wiedziałem, że go
lubił, bo miał jego wszystkie albumy, co swoją drogą mi odpowiadało, bo też go
lubiłem. Zajrzał do środka małego pudełka, w które to zapakowałem i otworzył
szerzej oczy.
- Co to jest? Kartka z
życzeniami? – zapytała zaciekawiona Daisy.
- To bilet. – Zauważył Louis,
przeglądając go. – Do Nowego Jorku.
- Lecisz do Nowego Jorku?! –
zawołała dziewczynka kompletnie zaskoczona. – Ale ci fajnie!
Zeskoczyła z niego, biegnąc do sióstr
i mówiąc im o tym. W tym czasie Louis spojrzał na mnie ze łzami wzruszenia w
oczach, nachylając się i mocno przytulając. Wyszeptał ciche dziękuję, które
tylko ja mogłem usłyszeć. Pocałował mnie mocno w policzek, wciąż przypatrując
się biletowi.
- Nie wierzę – szepnął cicho. –
Dziękuję wam. – Zwrócił się jeszcze do rodziców, którzy pokręcili przecząco
głowami. Zmarszczył brwi w geście niezrozumienia.
- Tylko Harry’emu dziękuj. Sam
osobiście kupił ci bilet. My nie mamy z tym nic wspólnego.
- Co? – Spojrzał na mnie z
niedowierzaniem. – Ale skąd wiedziałeś?
- Miałem odłożone trochę kasy od
mamy, jak mi dała kiedy tu leciałem, resztę mam z pracy i… Tak jakoś wyszło, że
mi jeszcze zostało, dlatego bez namysłu kupiłem. A na powrót moja mama nam zapłaci.
Już wszystko ustalone. A wiem od Fizzy. Powiedziała mi kiedyś, że bardzo
chciałbyś tam lecieć, dlatego postanowiłem spełnić twoje marzenie.
- To cudowne, Harry, ale ja… Nie,
nie mogę tego przyjąć. – Powiedział stanowczo, podając mi bilet.
- Albo lecisz ze mną, albo tu nie
wracam – odparłem stanowczo, choć oboje wiedzieliśmy, że nie mówiłem poważnie.
Ja? Ja miałbym nie wrócić? Zdechłbym z tęsknoty za nim! – Lecimy jutro po
północy. Nic wcześniejszego nie dorwałem.
- Głupek – powiedział cicho, całując
mnie przelotnie w usta. Następnie ponownie wtulił się we mnie, co ja
postanowiłem wykorzystać.
- Obiecuję, że tego nie
zapomnisz, jeśli wiesz, o czym mówię – wyszeptałem mu go ucha.
Chłopak niemal od razu odsunął
się ode mnie, a na jego policzki wpłynął lekki rumieniec. Skinąłem głową, chcąc
w ten sposób potwierdzić to, o czym pewnie pomyślał. Ku mojemu zaskoczeniu
Louis uśmiechnął się tajemniczo, opierając głowę o moje ramię.
Ten uśmiech na jego twarzy był po
prostu bezcenny. Fizzy, która chciała pochwalić się swoimi prezentami,
dostrzegła, że Louis siedzi wtulony we mnie i od razu przybiegła do nas robiąc
to samo, co jej brat. Zaczęła chwalić się wszystkim tym, co dostała. Kocham tą
moją małą księżniczkę. Och, i ucieszyłem się, kiedy spodobała się jej lalka ode
mnie.
Dzisiaj nieco krócej, ale to przez to, że mam teraz lekkie zamieszanie w całej historii. Muszę wszystko powoli ogarnąć, także z góry przepraszam, jeśli rozdział znów pojawi się do tygodnia. Także proszę Was, nie pytajcie, kiedy następny rozdział, bo my same tego nie wiemy. Będziemy starały się jak najszybciej dodawać, nie dłużej, niż co tydzień. Tyle chyba wytrzymacie, prawda? :3
wez wyjdz, ten blog jest za fajny..<3
OdpowiedzUsuńaww jakie to jest zajebiste :) pysk mi sie cieszy na myśl o następnym rozdziale haha:)
OdpowiedzUsuńOczywiście postaram się wytrzymać :D. Japa mi się cieszy na sam widok wiadomości od Ciebie o nowym rozdziale a jak go czytam to jestem w niebo wzięta :D. Ale, żeby nie było fajnie to Ci coś wytknę, żebyś poczuła się "ludzko" :D. Powtórzenia i jeszcze raz powtórzenia, ale mi one nie przeszkadzają :D. Piszesz świetnie, ciekawy ciąg wydarzeń, no i piszesz o Larrym! No a jak to Larrego nie kochać ? :) . Czekam nn. i zapraszam na mój blog 1d-offcamera.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńNa początku było mi tak strasznie smutno.
OdpowiedzUsuńBo Louis już od dawna był pogodzony ze swoja chorobą i tym, że umrze, a tu nagle w jego życiu pojawił się Harry, przewracając wszystko go góry nogami ;C Zakochali się w sobie, ale to nie ma (jak na razie) szansy na szczęśliwe zakończenie, chyba że nastąpi cud. Do tej pory czuję taki ucisk w klatce piersiowej kiedy o tym myślę:(
A później zrobiło się tak romantycznie.
I słodko.
I może trochę nostalgicznie.
Harry po raz kolejny udowodnił, że w wieku 18-stu lat można kogoś naprawdę kochać i być w stanie robić dla tej osoby dosłownie WSZYSTKO. Odłożył ciężko zarobione pieniądze i kupił za nie bilety do NY, bo Louis zawsze marzył o tym, aby tam pojechać, a być może to ostatnia taka okazja. Już sobie wyobrażam, jak Harry oprowadza Lou po mieście, pokazując mu najfajniejsze i najsłynniejsze miejsca oraz zaprowadza w takie, które tylko on zna, bo chciałby je dzielić z Louisem:) Wiem, że to tylko moja wyobraźnia się rozpędziła, ale to naprawdę miła wizja;D
No i Harry zamierza powiedzieć swojej mamie o ich związku. To bardzo odważne i stanowi kolejny argument potwierdzający moją tezę, że nie ma już dla nich ratunku ;) Przepadli, zakochując się w sobie na zabój;D
Rozczulił mnie też tata Tomlinson. Taki srogi i poważny, a jednocześnie o zajęczym serduszku, szalejący za swoim jedynym synem i akceptujący jego życiowe decyzje *.* On też widzi, że Harry to jedna z najlepszych rzeczy jaka mogła się przydarzyć Louisowi:3
Kocham Was,po prostu kocham!
Nie wiem, jak inni, ale ja w każdym Waszym rozdziale widzę tyle uczuć i emocji, że sama wszystko przeżywam, jakby mnie one bezpośrednio dotyczyły;) I to jest wspaniałe.
Dziękuję;*
potwierdzam. To jest po prostu wspaniałe. Osobiście wolałabym liczyć na cud, żeby obydwaj przeżyli. Błagam... Jeden, mały cud. Ja wiem, że to by było już pewnie takie "och i ach" przesłodzone, ale myślę, że przedstawicie to w tak umiejętny sposób, że nikt nie zwymiotuje od nadmiaru słodkości :D to i tak jest smutne, ta cała jego choroba, i nie wiem jak inni czytelnicy (ja tak) żyjemy w ciągłym stresie o biednego Louisa, no i o Harrego. Więc proszę, proszę, proszę... Jeden cud. Niech on wyzdrowieje. Albo chociaż niech dożyje.. hm, czy ja wiem, kilkudziesięciu lat. Chociaż tyle. Piszcie dalej, będziemy cierpliwi, lepiej, żebyście były pewne tego co wstawiacie, nie ma się co śpieszyć (choć miło by było! :D ale nie, spokojnie, wiemy, że też nie jesteście robotami i macie ludzkie życia ;)). Do tej pory piszecie świetnie, i jest to jedna z lepszych rzeczy jakie przeczytałam w internecie. DUŻE BRAWA.
UsuńPrzyłączam się do obu komentarzy i też liczę na cud. :P Może nie chcecie tego zakończyć happy endem bo... to takie oczywiste, ale uwierzcie mi, ja (podejrzewam że inni czytelnicy też) nie będę mieć tego za złe :) Uwielbiam szczęśliwe zakończenia i jak najbardziej Harry i Lou na takie zasługują :)
UsuńPS. Mówię o zakończeniu, ale błagam przeciągajcie je jak najdłużej :)
Nikt nie powiedział, że nie chcemy zakończyć tego happy endem, choć wszystko, jak na razie, tak wygląda. Mamy pomysł i na szczęśliwe zakończenie i na smutne, z czego jedno już jest napisane. :3
UsuńTo spoko... Jeżeli wybierzecie smutne to WYCIĄGAM CZOŁG I WAS ZNAJDĘ!! :)
UsuńBŁAGAM! SZCZĘŚLIWE ZAKOŃCZENIE! Nie róbcie nam tego, nie uśmiercajcie nikogo! :D
Usuńjeju, naprawdę nie mogę się już doczekać! popłakałam się, to jest... jedna z najbardziej udanych rzeczy, najbardziej wzruszających i świetnie opisanych w necie. Naprawdę, podziwiam! KOCHAM TO! więcej, więcej! oby było jak najwięcej rozdziałów, i oby Louis przeżył, i Harry też, błagam, nie róbcie mi tego, bo chyba się zabiję jak któremuś z nich coś się stanie... Czytam z biciem serca i naprawdę się boję, że Louisowi może się coś stać, przez tą chorobę...
OdpowiedzUsuńKilka łez spłynęło mimowolnie - nie wiem jak to zrobiłyście, bo u mnie ciężko wywołać taką reakcję, ale jesteście boskie! To takie słodkie i w ogóle. Najchętniej nie przestawałabym czytać. ;) Więc nie pozostaje mi nic innego, jak poczekać na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że pojawi się dość szybko ;) :**
OdpowiedzUsuńjak zobaczyłam 13. rozdział to mój zaciesz był niepohamowany. cieszyłam ryjca jak małe dziecko :D
OdpowiedzUsuńto jest świetnee ! <3
ej, ej, ej !! dajesz szybko kolejny ! ♥
OdpowiedzUsuńnie moge się doczekać, masz nową fankę ! : D
strasznie mi się podoba, to opowiadanie jest IDEALNE!!!
OdpowiedzUsuńshortstoryabout.blogspot.com
Zaczęłam czytać to opowiadanie, ponieważ zostało mi ono bardzo gorąco polecone. I muszę przyznać, że zupełnie się nie zawiodłam! Cudowna historia, bardzo mi się podoba, dodatkowo spisana w bardzo przystępnym języku ;D Czytałam je z zapartym tchem, nie mogąc się doczekać dalszych interakcji, nie tylko fizycznych pomiędzy postaciami. Mogę więc z dumą oznajmić, że uzyskałyście nową, zagorzałą czytelniczkę! xx
OdpowiedzUsuńjakie to jest piękne! <3 awwwwww, się popłakałam :')
OdpowiedzUsuńHahahahaha! Świetnie <3
OdpowiedzUsuńCoś przeczuwam, że Harry załatwił Lou przeszczep ;3
Ale to tylko moje przeczucie ;D
Jak już mówiłam świetny rozdział, tak jak i blog ;]
Ja nie wytrzymam ! Rozdział musi być szybko ! :D Normalnie jeju, co tam sie bedzie dało *_____* Niech no Harry będzie dawcą Louisa :D Przeciez chyba może go uratować ?
OdpowiedzUsuńDobra, nie robię rozkmin. w końcu to Wasze opowiadanie :D
Jest świetne, naprawdę <3
A oto tutaj Twoja największa fanka, tego bloga również <3 czytam Go od samego początku i chyba wszystkim moim znajomym już go poleciłam. Po prostu Cię wielbię i tyle mam do powiedzenia . Wytrwałości w pisaniu ! ~ewnaa
OdpowiedzUsuńPiękne boże, o mało co się nie połakałam. Nie, nie wytrzymam BOŻE, to jest zajebiste.
OdpowiedzUsuńFatalna ta myśl, że kiedyś Harremu zabraknie Louisa ;<
OdpowiedzUsuńa żeby nie było dużo smutków podoba mi się to ich to jakby można nazwać "zaangażowanie" Żaden nie chce aby był przez niego smutny ani urażony w jakiś sposób ;) that's nice. ;)i kochając się a to najważniejsze . i niedługo ruchanko hihi^^
Jejuu... Harry naprawdę ma złote serce, gamoń jeden :)) Rozdział świetny, szybko i przyjemnie się go czyta. Wciągnęło mnie to całe opowiadanie. Tak jak i poprzednie, to o Meg... Czekam na kolejny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńZapraszam także na mojego bloga: wakacyjny-oboz-z-1d.blog.onet.pl
Znając Ciebie/was to Louis wyzdrowieje ;) A dawcą może okazać się ktoś z jego rodziny lub przyjaciół ;3
OdpowiedzUsuńNa żadnym blogu nie dodaje takich długich komentarzy jak tutaj. To dziwne bo czytam ich bardzo dużo bo ok 25. Tylko twój wywołuje u mnie takie emocje. Potrafi z sekundy na sekundę zmienić mój nastrój. Zaczynam czytać jestem happy a kończę ze łzami w oczach, coś niesamowitego. ♥
Kocham Larrego i nie wyobrażam sobie bez niego życia, dlatego twój blog który mówi o ich bliskości i uczuciach sprawiają że radzę sobie w rzeczywistości. Szanuję El i baaardzo ją lubię oraz uważam że jest piękna, ale nie obraziłabym się gdyby Larry okazał się prawdą <3
Płakałabym jak małe dziecko gdyby tak się stało. W każdym razie życzę im szczęścia ;)
Trafiłam na ten blog zupełnie przypadkiem. Ktoś napisał w tweecie że go lubi, i tak się zaczęło ;) Pamiętam jak byłam oczarowana jak opisujesz doncaster♥ Przepiękne miejsce. Czytałam wtedy te 5 rozdziałów do 3 w nocy żeby nadrobić zaległości.
Jeszcze raz dziękuję że stworzyłaś/ stworzyłyście taki zajebisty blog ;) Na nowy rozdział będę czekała nawet miesiącami♥
DZIĘKUJĘ że moje życie zrobiło się bardziej kolorowe♥
podoba mi sie ;) no, no.. plan Harryego jest zajebisty :D i polecą do NY :D CZekam na nn :p
OdpowiedzUsuńmówiłam już, że to kocham? pewnie tak. no to jeszcze raz; kocham to <3 masz daaaar, zostań pisarką, pisz książkę o każdym bromance, wszyscy fani będą zadowoleni! <3 Codziennie zaglądam tu jak tylko mam chwilę, zobaczyć czy przypadkiem nie dodałaś nowego rozdziału. Ogólnie powiedziawszy, mam skrytą nadzieję, że jak już skończysz pisać tego bloga (OBY JAK NAJPÓŹNIEJ...:D) to napiszesz mój ulubiony bromance - Zialla. Tak świetnie opisujesz uczucia chłopaków, że naprawdę wyszłoby Ci połączenie burzy energii Zayna i, przynajmniej tak mi się wydaje, skrytego Nialla. Ciekawa jestem co Haroldzik wymyślił tym razem, żeby się do Lou zbliżyć :D Pozdrawiam i czekam na nn. Wiku xxx
OdpowiedzUsuńno-more-fears-no-more-crying.blogspot.com
Matko jak ja kocham ten blog!! To najlepsza opowieść z Larry'm jaką kiedykolwiek czytałam ;) Kocham ten blog!! Czekam na NN rozdział <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie <3
och, cudowny rozdział !
OdpowiedzUsuńHarry jako kucharz...znaczy się pomocnik ;) Ugotuje może jakąś romantyczną kolację dla Lou, a potem weźmie go na ladzie w kuchni ? och, okej, troszkę się zapędziłam :p
A ta niespodzianka, co ją Harry dla Lou szykował to będzie ostre pieprzenie, prawda ? Bo takie dwa niewyżyte króliczki z nich...
Och, wprost uwielbiam tego bloga, no ! UWIELBIAM :D I czeeekam na następny rozdział.
Dzisiaj napiszę krótko i zwięźle, bo jestem mega zmęczona. :)
OdpowiedzUsuńAle nie na tyle, żeby nie przeczytać tego opowiadania oczywiście.
Świetnie opisałyście uczucia Lou co do tej rozmowy z Harry'm. To było przecież logiczne, że on będzie go traktował inaczej i to, że on wcale tego nie chce. Cieszę się jednak, że nie wywiązała się z tego kłótnia. Chociaż bardzo je lubię w opowiadaniach.
Nie dziwię się Lou, że czuł się głupio okazując sobie uczucia z Harry'm. Ja nawet gdybym okazywała sobie uczucia z osobą innej płci, to czułabym się głupio robią to na oczach rodziców.
I w sumie tak sobie myślę. Harry o wszystkim decyduje za Lou. Może nie miałyście takiego zamiaru, ale ja to tak odebrałam. Najpierw to, że załatwił mu pracę i nie musi studiować, mimo, że to kochał. Teraz za jgo plecami rozmawiał z jego mamą. A może Lou tego wcale nie chciał? O tym już nie pomyślał.
I ja też chcę taki prezent, no.!
Pozdrawiam Dreamer.
PS: U mnie pojawił się kolejny rozdział jeśli jesteś chętna to zapraszam. www.lovestory-1d.blog.onet.pl
ach, kocham, kocham, kocham. Jaki hazz się zrobił słodziaszny. Aż miło czytać. Tak się wzruszyłam jak Louis dostał ten prezent. nom nom nom. A ich przemyślenia dotyczące kontaktu fizycznego są wspaniałe!
OdpowiedzUsuńBAJLA! :D lecą do NY, lecą do NY *skacze jak mała dziewczynka*
OdpowiedzUsuńkocham takie rozdziały, takie słodkie, urocze, radosne, jestem oczarowana! <3 wielbię, ubóstwiam i czekam na więcej! <3
[http://heart-without-you.blogspot.com/]
niech to się nigdy nie kończy :< to niesamowite jak bardzo się uzależniłam od tej historii i za każdym razem jak tu wchodzę to mam nadzieję, że coś się tu nowego znajdzie. śmieję się i płaczę razem z bohaterami to chore XD jesteście cudowne ! <3 jeśli mogę zapytać to ile macie lat ?
OdpowiedzUsuńNie chore, tylko normalne ;D My jak czytam inne opowiadania, to śmiejemy się, smucimy, płaczemy. Ale to chyba dobrze. :3 I dziękujemy. <3
UsuńRocznikowo obie po 17.
Szczerze uwielbiam wasze opowiadanie.
OdpowiedzUsuńROBI SIĘ GORĄCO. KOCHAM WASZ BLOG O LARRYM. JEST ON TAKI YYY... ZBOCZONY ALE I TAK GO KOCHAM
OdpowiedzUsuńMój twitter z faktami o 1D https://twitter.com/#!/1d_333
POZDRAWIAM <3
siemka, kocham to ! kocham to! LARRY JEST ZAJEBISTY:)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie:
http://www.larryisreal.blogspot.com
love xx
Nie wiem co się stało, ale wydaje mi się, że ostatnie rozdziały nie są już jakościowo tak dobre. Do 9 były naprawdę cudowne, teraz mam wrażenie, że są pisane na szybko, nie wkładasz w to serca. Przepraszam, ale to tylko moje zdanie.
OdpowiedzUsuńWszystko możliwe. Może dlatego, że miałam w cholerę poprawek w szkole i bardziej się na nich skupiałam niż na tym. A że chciałam dodać rozdział może być tak, ze i się nie postarałam. :3 W każdym razie postaram się to zmienić i dziękuję, że mi to napisałaś. Nie masz za co przepraszać. :)
UsuńKażdy miał ostatnio urwanie głowy jeśli chodzi o szkołę, więc nie musisz się tłumaczyć :). Rozdział jest ok i czekam na relację z ich wyprawy do Nowego Jorku :). Zapraszam na historie z 1D storyoffaless.blogspot.com/ .
OdpowiedzUsuńMam sklerozę. Nie pamiętam, czy komentowałam ten rozdział, czy też nie... W każdym razie stwierdzam, że jest to N E N O M E N A L N E! Dziękuję za uwagę :)
OdpowiedzUsuńLove xx
hahaha też tak czasami mam PJONA : *
Usuńjejujejeju czekam z niecierpliwością na następny <3
Zajebisty !
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział !
Zapraszam na pierwszy rozdział mojego bloga : http://1d-zakazanamilosc.blogspot.com
normalnie jestem uzależniona od tego bloga. codziennie po kilka razy sprawdzam czy dodałyście nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńAle zajebiściesuperextramegaprześwietny jest ten blog! w jeden dzień przeczytałam wszystkie rozdziały bo po prostu przestać nie mogłam (o cholera jest 1:35 a ja muszę wstać rano!) :) to jest ZAJEBISTE! i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! jesteście genialne i serio macie talent :)
OdpowiedzUsuńmega <333
OdpowiedzUsuńMegggaa :*** Zeje.. no ffajnee :))^^
OdpowiedzUsuńNie no! Błagam. Na początku miałam takie głupie wrażenie, że Harry oswiadczy się Lou, a tu bilety. Mówię wam. Jaki zawud. A co do wylotu... wrórzę im bardzo dobrą i ciekawą zabawę ;) If you know what I mean? :p
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń