Nad zatłoczonymi ulicami Londynu
właśnie zaczęły opadać pierwsze promienie słońca od ostatniego tygodnia. Na
twarzach wielu dzieci zajaśniał uśmiech i radość, że niesforna jesień przynosi
im jeszcze pogodę. Wracałem właśnie z zajęć. Miałem dziś o dwie godziny krócej,
gdyż odwołali mi dwa wykłady. Było mi to na rękę, ponieważ miałem jeszcze do
załatwienia kilka spraw.
Poprawiłem okulary na nosie,
które lekko opadły. Nie, nie miałem żadnej wady wzroku. Po prostu jakoś do
ubioru założyłem kujonki. Pasowały mi przynajmniej, a co! Oceniałem to kilka
długich minut z samego rana. Poprawiłem jeszcze torbę z książkami na ramieniu,
kierując się do rynku. Żałowałem, że nie wziąłem ze sobą gitary, żeby przysiąść
na chwilę przy fontannie i coś pośpiewać. Dużo osób dzisiaj przewijało się
przez to miejsce, a może jakiś grosz by wpadł.
Ale tego dnia miałem inny cel –
kupić siostrom przepiękne sukienki, które widziałem ostatnio na jednej
wystawie. Na wesele Lottie. A niech wyglądają wyjątkowo w ten dzień. Dotarłszy
do celu dostrzegłem, że na manekinach wystawionych przy szybach nie było ani
jednej kreacji. Wszedłem do środka, mając nadzieję, że jeszcze coś znajdę dla
moich kochanych dziewczynek. Przedarłem się pomiędzy wieszakami z przeróżnymi
bajecznymi sukniami, zaczynając szukać tej odpowiedniej.
Różowa, ze wstążką na plecach
imitująca gorset. Albo ta miętowa, ze ściągaczami w talii, bez ramiączek i z
fikuśnymi falbanami, sięgająca ziemi. O, albo ta kremowa, z szeroką granatową
wstążką w pasie, zawiązana na plecach w kokardę, w którą wplątana była
śmietankowa róża. Cudowna była. Na pewno Phoebe by się spodobała.
Nagle usłyszałem dzwonek
telefonu. Odebrałem nie sprawdzając nawet, kto to był.
- Tak?
- No cześć. Dawno nie
rozmawialiśmy. – Usłyszałem lekko ochrypły głos Harry’ego po drugiej stronie. Wyraźnie
był rozbawiony. Mimowolnie się uśmiechnąłem, wciąż poszukując sukni dla Daisy.
- O tak, dwa dni temu ostatnim
razem raczyłeś się odezwać – odparłem z przekąsem.
W tym momencie dostrzegłem drugą
sukienkę w kolorze karmelu, uszytą z gładkiego materiału na górze, wiązaną na
szyi. Na dole miała liczne naszycia koronkowe, tworzące z niej trochę suknię z
czasów sięgających daleko wstecz. Miała też naszyte czerwone małe różyczki, co
nadawało jej cudownego efektu. Nie powstrzymałem się od cichego westchnięcia,
co Harry oczywiście usłyszał.
- Też się stęskniłem, ale
spokojnie. Nie chcę, żebyś tam padł na sam dźwięk mojego głosu. – Roześmiał się
po drugiej stronie.
Ja nie wiem, co w niego wstąpiło,
ale ostatnio lubił sobie żartować ze mnie w ten sposób. Szczególnie od czasu,
kiedy się nie widzieliśmy. Czyli z półtora miesiąca? Coś około tego. Byłem
wielce zadowolony, że następnego dnia po przylocie do mnie zadzwonił. Bądź co
bądź u mnie była noc, ale wybaczyłem mu to. I te żarty nie wykluczały tego, że
podobało mi się to. I miał rację, chwilami miałem ochotę mdleć na dźwięk jego
głosu. Taaa… Zatajmy to jednak.
- Harry… Po prostu zobaczyłem
idealną suknię dla Daisy. Poszukam czegoś jeszcze dla Fizzy i jak wrócę pod
koniec tygodnia do domu, to im je podaruję. Będą miały na wesele Lottie.
- A ty… Idziesz z kimś? –
zapytał, co mnie zaskoczyło. Zapłaciłem za sukienki i po chwili wyszedłem ze
sklepu na chłodne, jesienne powietrze.
- Nie wiem, czy w ogóle pójdę. -
Przyznałem szczerze. Owszem, miałem ochotę nie iść, ale to jednak było w końcu wesele mojej siostry.
Rozejrzałem się wokoło, próbując namierzyć kolejny sklep,
tym razem poszukując sukni dla Fizzy. Naprzeciwko dostrzegłem jakąś wyprzedaż i
postanowiłem zerknąć, czy tam by czegoś nie było. W końcu, jak się jest
studentem bez stałej pracy, każda okazja się liczy.
- Czemu? Nie lubisz wesel? Tańce,
zabawa, alkohol…
- To nie w moim stylu – wtrąciłem
mu, mijając właśnie fontannę, która narobiła trochę szumu. – Co mówiłeś?
Przepraszam, nie słyszałem.
-Mówiłem, że powinieneś pójść.
Nie można żyć wiecznie nauką. A trochę rozrywki dobrze ci zrobi.
Zatrzymałem się na przejściu dla
pieszych, czekając na zielone. Dostrzegłem naprzeciwko kogoś strasznie
podobnego do osiemnastolatka. Tylko miał czapkę na głowie i ciemne okulary na
nosie, w których powierzchni odbijało się słońce. Ale rysy twarzy, usta i nos
wydały mi się bardzo podobne do mojego przyjaciela. Szczególnie, kiedy
uśmiechnął się lekko…
- Przez ciebie mam jakieś omamy.
Zaraz minę chłopaka łudząco podobnego do ciebie. Może trochę tęższy i wyższy,
ale i tak łudząco podobny – przyznałem mu się.
Światło zmieniło się na zielone,
a ja wtedy ruszyłem przejściem na drugą stronę. Nie mogłem opętać się od
patrzenia na tego kolesia, naprawdę. A kiedy go mijałem i chciałem coś szeptem
powiedzieć przyjacielowi, poczułem dłoń zaciskającą się na moim ramieniu.
Przestraszyłem się w pierwszej chwili.
- Naprawdę utyłem? – Usłyszałem
zawiedziony głos Harry’ego, tym razem nie w słuchawce telefonu, ale za sobą. Za
sobą!
Rozłączyłem się szybko,
odwracając do niego i zwyczajnie rzucając mu się na szyję. Uścisnąłem go bardzo
mocno. Nie mogłem się od tego powstrzymać. W końcu tak długo się nie
widzieliśmy. Tak, tak, niby te tygodnie to nic, ale dla mnie to bardzo dużo.
Tęskniłem za nim.
- Kiedy przyjechałeś?
- Dosłownie dzisiaj – odparł,
zdejmując okulary z oczu i wsuwając je do mojej torby.
- A co robisz w Londynie? Skąd
wiedziałeś, gdzie mnie szukać?
- Zadzwoniłem do Nialla,
powiedział mi.
- Co to za pilna sprawa, że
pofatygowałeś się za mną aż do Londynu? – zdziwiłem się, zatrzymując przed
sklepem, do którego zmierzałem.
- Przeprowadzam się na pewien
czas do ciebie.
*
Nie takiej reakcji spodziewałem
się po Louisie. Kiedy tylko z moich ust padły słowa „przeprowadzam się”,
chłopak zmarszczył brwi, kręcąc głową z niedowierzaniem. A później powiedział,
żebym nie żartował sobie tak z niego. Ha! Zobaczymy, kto tu z kogo żartuje, jak
wrócimy do jego mieszkania, a tam moje skromne walizki będą czekać…
Uśmiechnąłem się promiennie do
przyjaciela, wchodząc razem z nim do sklepu, gdzie znaleźliśmy sukienkę dla
małej Fizzy. Była tak piękna, że ta mała, niebieskooka szatynka będzie w niej
wyglądała jak jedna z księżniczek Disneya. Nie przesadzam. Ta taka, która
zakochała się w bestii. To Bella była, o ile dobrze pamiętałam. No, i równie piękną
suknię znaleźliśmy dla mojej księżniczki, tylko w odcieniu koloru błękitnego.
Wracając do domu, nie
pojechaliśmy tramwajem czy autobusem. Wróciliśmy na piechotę. Cóż, wiedziałem,
na co się godzę. Półtorej godziny jak nic, ale przynajmniej mógł mi opowiedzieć
wszystko, co działo się w przeciągu tego czasu u niego. Choć i tak często
rozmawialiśmy, wolałem posłuchać jeszcze raz niektórych historii. Po prostu
przyjemnie czułem się w jego towarzystwie. Zaś kiedy przyszła kolej na mnie… Z
tym było trochę trudniej.
- Znalazłeś w końcu pracę?
- Jakoś… nie było ku temu okazji
– odparłem wymijająco. Nie powiem mu przecież, że urządziłem sobie totalne
wakacje na kanapie przed telewizorem z michą popcornu i przeróżnymi filmami. Z
przerwą na siku, obiad, telefon do niego i spanie rzecz jasna.
- I mama zgodziła ci się dać po
raz kolejny na bilet, żebyś tylko odwiedził Londyn, taaak?
- Nie do końca. – Uśmiechnąłem
się krzywo. Zatrzymaliśmy się przed jego mieszkaniem. Hmm… A czy ja już
mówiłem, że ubłagałem panią Tomlinson o klucz zapasowy do jego mieszkania? Cóż,
zaraz po wejściu mu oddam.
- Harry! – zawołał cicho,
otwierając szerzej oczy po przekroczeniu progu. Dostrzegł walizki i oniemiał.
Odłożył torby z sukienkami na ziemię, wchodząc z głąb mieszkania. – Ty nie żartowałeś?
- Nie. – Sięgnąłem do kieszeni,
wydobywając z niej klucz i podając go Louisowi. – Weź. Chciałem tylko pożyczyć
zapasowy, żeby nie tułać się z walizkami po całym Londynie, albo czekać pod
drzwiami Bóg wie ile czasu.
Louis nadal w oszołomieniu spojrzał
na klucz, ale go nie wziął. Ominął moje walizki, wchodząc po prawej do salonu,
gdzie zostawił torbę z książkami. Zdjął kurtkę, rzucając ją niezdarnie na fotel
i westchnął.
- Zatrzymaj go. Skoro masz
mieszkać tu, nie widzę sensu, żebyś mi go oddawał.
- Czyli zgadzasz się? –
zapytałem, nie ukrywając radości.
- Wiesz, że nawet gdybym nie
chciał, nie miałbym serca cię stąd wyrzucić – odparł, śmiejąc się pod nosem.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję! –
zawołałem, zwinnie przeskakując walizki, aby znaleźć się obok niego. Ująłem
jego twarz, całując go mocno w policzek, jak kumpel, nie to żeby coś. Tak sądzę
przynajmniej.
- Ale już ja się postaram, żeby
znaleźć ci pracę.
Iiii… cała
radość minęła. Okay, okay, przyznaję, chciałem mu się zwalić na głowę, choć na
jakiś czas. Przynajmniej miałem kogoś, do kogo mogłem swobodnie otworzyć gębę.
Kogoś, kto mnie zrozumie, wysłucha, doradzi. A Louis taki był. Ale o pracy
myślałem, jako o dalekiej przyszłości. Ej! Mógłbym gotować obiadki, co ty na to
Lou? Jestem całkiem dobrym kucharzem. Ale nie szukaj mi pracy, proooooszę!
Okay, nieważne.
- Mama by się ucieszyła. –
Przyznałem, a Louis uśmiechnął się.
- Jesteś głodny? Mogę coś
przygotować, a ty zaniesiesz walizki do pokoju gościnnego na piętrze po prawej.
- Jasne.
Louis ominął mnie, idąc do kuchni
znajdującej się naprzeciw salonu, a ja zdjąłem swoją grubą bluzę, wieszając na
wieszaku w przedpokoju. Mijając korytarz pomiędzy wejściem do salonu i kuchni,
mimowolnie zerknąłem w lewo i dostrzegłem, że Louis stoi oparty o blat jedną ręką,
a drugą dotykał czoła.
- Lou? Co się dzieje?
W mgnieniu oka znalazłem się koło
przyjaciela. Znów było mu słabo? Coś zbyt często mu się to zdarzało. Pamiętam, że
we wakacje jeszcze przynajmniej dziesięć razy popadał w taki stan.
Przynajmniej! To chyba i tak dużo. Tak mi się wydaje.
- Nic, Harry. Idź się rozgość.
- A ty dalej swoje. – Westchnąłem
zmęczony tym, że ciągle próbuje mnie odesłać, kiedy wyraźnie widać, że coś z
nim jest nie tak. To, że jestem te dwa lata młodszy nie znaczy, że mniej wiem
od niego!
- Zaraz mi przejdzie. Po prostu
zakręciło mi się w głowie.
Odwrócił się do mnie przodem, opierając pupą o
półokrągły kant blatów kuchennych. Zbliżyłem się do niego jeszcze o krok,
niemal stykając ciałem. Nie specjalnie, nie myślcie sobie. Chciałem po prostu
sprawdzić, czy nie jest chory. Jednak dotknąwszy jego czoła uznałem, że
gorączki to on raczej nie ma. Ale jego wzrok nadal wydawał mi się jakiś mętny,
nieobecny, zagubiony. Coś było nie tak, wyczuwałem to. I jakby tego było mało,
dostrzegłem, jak stróżka krwi powoli płynie z jego nosa.
- O, Boże, Louis! Ty krwawisz! –
zawołałem przerażony, rozglądając się nerwowo po kuchni. Znaleźć chusteczkę,
znaleźć chusteczkę, znaleźć tą przeklętą chusteczkę! Tylko gdzie one do diabła
są?!
Pobiegłem szukać łazienki,
zabierając stamtąd kawałek papieru toaletowego. Ej, nie śmiejcie się ze mnie!
Panikuję tak, bo nie wiedziałbym, jak mam się zachować, gdyby on mi zemdlał,
czy coś! Nie wyobrażałem sobie tego po prostu. No i martwię się o niego. Zamoczyłem
troszkę papier, wracając biegiem do kuchni. Louis stał tam gdzie stał,
ocierając wierzchem dłoni krew. Otarłem mu resztkę czerwonej mazi znad wargi,
przykładając papier do nosa, który po chwili Louis sam chwycił, niechcący
dotykając też moich placów. Poczułem na ułamek sekundy dosyć dziwne uczucie ,
którego nie umiałem opisać.
- Może powinniśmy jechać na
pogotowie? Jestem kiepski w stresowych sytuacjach.
- To zaraz minie – odparł,
odchylając głowę do tyłu.
Spojrzałem na jego idealnie
wyeksponowaną szyję. Czy ja właśnie patrzyłem na niego z zamiarem pocałowania
go?! Ze mną naprawdę dzieje się coś niedobrego. Przecież ja nie jestem gejem,
dlaczego więc patrzę na Louisa jak na jakiś łakomy kąsek? Ale przyznaję, przez
te tygodnie spędzone w Nowym Jorku przy przeróżnych filmach akcji, ciągle
myślałem o Louisie. Szczególnie, kiedy pojawiał się jakiś krótki wątek miłosny
i para całowała się, ja wtedy przypominałem sobie, jak słodko smakowały wargi
Louisa w czasie naszego pocałunku i… Chyba muszę się przespać.
Po dłuższej chwili, kiedy krwotok
trochę ustał, Louis chciał wrócić do przyrządzenia czegoś do jedzenia, ale jak
dla mnie nadal wyglądał bardzo słabo.
- Louis, chodź się połóż.
Strasznie blady jesteś.
Przyjaciel pokręcił przecząco
głową, ale ja jestem uparty i w końcu przekonałem go, żeby dał się zaprowadzić
do jego sypialni.
- Przynieść ci coś do picia?
Mruknął na znak zgody, a ja
szybko obszedłem do kuchni po jakąś wodę. Pomogłem mu się podnieść, aby mógł
się swobodnie napić, po czym z powrotem opadł bezwładnie na łóżko. Przykrył się
po sam czubek głowy, układając do snu. Choć był środek dnia.
- Może powiesz mi w końcu, co się
z tobą dzieje? Jesteś chory? Może powinieneś iść do lekarza…
Urwałem, czując, jak jego dłoń
dotyka mojego kolana, klepiąc je lekko. Poczułem dziwne uczucie, ogarniające
moje ciało. Owszem, często zdarzało nam się tak klepać i w ogóle dotykać, ale
zazwyczaj dla żartów. I wtedy jeszcze nie wiedziałem, że on mnie kocha.
- Jestem po prostu wykończony.
Prześpię się i rano będę jak nowonarodzony.
- Traktujesz mnie jak dziecko –
wypowiedziałem nagle, wyginając usta w niezadowoleniu. Wtedy dwudziestolatek
uniósł powieki, obserwując mnie z zaciekawieniem szaroniebieskimi oczami. – Nie
rozumiesz, że się martwię?
- Uważaj, bo ci uwierzę. –
Mruknął rozbawiony, poprawiając wygodniej poduszkę pod głową.
Nie czekając na nic, przysunąłem
się bliżej niego, opierając wygodnie o stertę poduszek, które miał obok głowy.
W pierwszej chwili się zdziwił i nie chciał zrobić mi ani centymetra miejsca,
ale kiedy dostrzegł, że nie ustąpię, odsunął się trochę.
- Teraz mi może uwierzysz. Będę
czuwał, dopóki się nie wyśpisz spokojnie. Obudzę cię na kolację, porozmawiamy
wtedy spokojnie.
- I masz zamiar siedzieć tak i
patrzeć w przestrzeń, co? – zapytał z rozbawieniem.
Przecież mogę patrzeć na ciebie…
Naprawdę o tym pomyślałem? Naprawdę? Dobrze, że nie na głos, bo chyba spaliłbym
się ze wstydu przed Louisem!
- To może… - Rozejrzałem się
dookoła, dostrzegając na szafce nocnej jakąś grubą książkę. – O! – zawołałem
cicho, biorąc ją do ręki. Zerknąłem na pierwszą stronę, nieco skrzywiając się,
kiedy odczytałem tytuł. – Zakazana miłość… Naprawdę nie masz czego czytać?
- Koleżanka mi poleciła. Nie mam
co robić wieczorami, dlatego czytam wszystko, co mam pod ręką – wytłumaczył się
i mogę przysięgnąć, że lekko się zarumienił.
Oho, czyżbym wywoływał wilka z
lasu? Tytuł równie dobrze można porównać do naszej sytuacji. Choć ja wiem, czy
jego miłość do mnie była taka zakazana? Przecież ja też jestem człowiekiem.
Nikt nie powiedział, że nigdy mu nie ulegnę. Ugh, jeszcze jak patrzę na te jego
lekko rozchylone wargi, aż ciarki mnie przechodzą po plecach. Skubaniec,
całować, to on potrafi. I aż marzy się człowiekowi po raz kolejny musnąć jego
słodkie usteczka.
Zorientowałem się, że chłopak
zasnął, dlatego nie chcąc go zostawiać samego, otworzyłem książkę na samym
początku i zacząłem sobie czytać.
Najpierw wydawała mi się dość ciekawa.
Jakaś blondynka ucieka z domu, kiedy rodzice dowiadują się, że zrywa zaręczyny
z jakimś tam bogaczem, który miał wyciągnąć ich z niedoli w jakiej żyli. Na
swojej drodze przypadkowo spotyka Andrewa, który pochodzi z bogatej rodziny, od
razu się w niej zakochał, bla, bla, bla. Ale kto w tych czasach wierzy w miłość
od pierwszego wejrzenia? Nuuuudaaaa.
Będąc gdzieś przy jednej trzeciej
całej książki, przymknąłem ją, odkładając na szafkę nocną. Spojrzałem na Louisa, który spał niewinnie wtulony w
kawałek kołdry. Jego policzki były lekko zarumienione, a usta rozchylone. Nie
wspominając o włosach, które były nieco zmierzwione. Wyciągnąłem dłoń w jego
kierunku, chcąc odgarnąć jego grzywkę. Ale zanim zdążyłem go dotknąć, chłopak
mruknął cicho pod nosem, przewracając się na plecy.
Oczywiście ani na chwilę nie
odrywałem od niego wzroku. Jakoś nie potrafiłem. Zsunąłem się nieco z poduszek,
legając zaraz obok niego na lewym boku. Podparłem się łokciem, nachylając nad
nim i sprawdzając, czy aby na pewno śpi. Ha, ha, nie myślcie sobie, że chcę mu
coś zrobić. Bo tak to mogło wyglądać. Po prostu… No chciałem go podotykać, no!
Ugh, Harry, musisz się upewnić, że on jest dla ciebie tylko przyjacielem!
Chyba, że łączyłby nas tylko
seks? W końcu on byłby lepszym wyjściem, niż kobiety. Nie martwiłbym się
przynajmniej, że go zapłodnię. No, bądźmy szczerzy. Prezerwatywa jest dla mnie
czymś nie do pojęcia. Jest moim wrogiem numer jeden, nie przesadzam! Co za
przyjemność ze współżycia, jak masz na swoim przyrodzeniu coś… Dziwnego. A fe!
Wracając do Louisa… Jego włosy
były takie miękkie w dotyku. Takie delikatne. Ostrożnie, żeby go przypadkiem
nie zbudzić, zacząłem odgarniać kilka pasem do tyłu. Po co jego buźka miała
ukrywać się? Opuszkiem palca przesunąłem po jego szyi, linii obojczyka, aż do
ramienia, z którego troszkę zsunęła się bluzka. Czując jego chłodną skórę pod
dotykiem, naciągnąłem lekko materiał, ciągle sprawdzając, czy go przypadkiem
nie obudziłem. Uśmiechnąłem się, kiedy dostrzegłem, że nadal śpi. W końcu
odważyłem się nachylić w jego stronę, najpierw składając lekki pocałunek na
jego policzku. Kolejny pocałunek, tym razem nieco bliżej ust. I kolejny,
trafiony w kącik jego warg. W końcu nachyliłem się bardziej, całując go bardzo
delikatnie w usta. Znów poczułem to dziwne, ale przyjemne uczucie, kiedy
całowałem go. Chociaż on w tym czasie spał. Może go upiję i wtedy rzucę się na
niego, żeby potem nie pamiętał, że pociąga mnie do tego stopnia? Nie myśl,
Styles, dobrze na tym wyjdziesz.
Wstałem, cicho kierując się ku
drzwiom. Obejrzałem się przez ramię, rzucając ostatnie spojrzenie na niewinnie
śpiącego Louisa i wyszedłem, nie domykając do końca drzwi.
Postanowiłem się rozpakować.
Wniosłem swoje walizki najciszej jak tylko mogłem i rozgościłem się w pokoju
gościnnym po przeciwnej stronie sypialni Louisa. Nie mogłem przestać myśleć o
tym, że on coś przede mną ukrywa. Ale co to takiego mogło być, że nie chciał mi
powiedzieć? Przecież mówiliśmy sobie o wszystkim, naprawdę o wszystkim, odkąd
uświadomiliśmy sobie, że jesteśmy prawdziwymi przyjaciółmi. Nawet raz zadzwonił
w środku nocy, gdy u niego był dzień, żeby wyżalić mi się na jednego
wykładowcę, który niesprawiedliwie go ocenił. A ja nie miałem mu za złe tak
późnej pory. Jednak częściej zdarzały się odwrotne sytuacje. To ja budziłem go
w nocy, żeby tylko z nim porozmawiać, bo albo skończył mi się popcorn i nie
miałem ochoty oglądać żadnego filmu, albo mi się nudziło. No, nie ukrywam. Nie
spotykałem się z przyjaciółmi. Zayn pracował, Liam studiował… Ja się obijałem,
tiaaaa.
Nawet w końcu przyznał się przede
mną, że jest homoseksualny. A ja? Zaakceptowałem to. Ja sam od dłuższego czasu
zastanawiałem się, czy przypadkiem nie jestem bi, skoro podobał mi się Zayn, no
i ten szczególny pocałunek z Louisem. I to dzisiaj… Na dodatek miałem ochotę
prowokować sytuacje, kiedy będziemy blisko, żeby móc obserwować jego reakcje.
Choć nie chciałem w to wnikać. Chyba na dodatek bałem się tego uczucia. Louis
jest do tego przyzwyczajony, dla niego to coś naturalnego, jak dla mnie
kobiety. I właściwie nie wiem, czego mogę od niego oczekiwać. Związku?
Widzicie, jak to brzmi? Wróć, bo znów wyjdzie na to, że gej jest dla mnie kimś
innym, odstającym od normy. A tak nie jest.
A może bałem się, że on okaże się
większym dupkiem niż ja? Pobawi się mną, potem znajdzie innego… Mnie zostawi,
kopnie w tyłek, powie, jakim jestem frajerem. Ale to Louis. A Louis jest…
idealny. Skromnie mówiąc.
Usiadłem bezradnie na łóżku,
chowając twarz w dłoniach. Mogłem go nie całować. Mogłem nie przekonywać się,
jakie to uczucie, mogłem olać te realistycznie wyglądające sny, które
nawiedzały mnie co jakiś czas. Gdybym mógł cofnąć czas… pewnie postąpił bym
dokładnie tak samo, więc nie widziałem sensu w użalaniu się nad sobą. Jestem
czasem głupi. Mówię albo robię, dopiero potem myślę.
A może… Może Louis jest na coś
chory? Może ma kłopoty z sercem czy coś w ten deseń, skoro tak często jest
zmęczony i blady? Ale przecież powiedziałby mi o czymś takim! Przecież wie, że
tym bardziej bym go nie zostawił! Może ma jakieś zaburzenia łaknienia? Tak to
się mówi? Noo, anoreksja, bulimia i te sprawy. Nie lubię używać tych
bezpośrednich słów… A Lou był bardzo chudy. Mogę dać sobie głowę uciąć, że od
naszego ostatniego spotkania zrzucił parę kilo. Dzisiaj wyraźnie czułem żebra
pod dotykiem dłoni, kiedy go prowadziłem do pokoju. A może to coś
poważniejszego…? Nie! Nie, nie, nie! Louis jest pełen życia, nie mógłby być na
nic chory! Może po prostu szkoła go wykańcza? Stres, nerwy, pewnie całodzienne
zakuwanie, żeby tylko zdać jak najlepiej? Tak, to z pewnością to. Na pewno zapomina
czasem zjeść, ale nie jest chory na nic. Tak, tak. To na pewno to. Porozmawiam
z nim rano.
*
Razem z
Harrym właśnie szliśmy w stronę mojego uniwersytetu. Chłopak zaoferował się
odprowadzić mnie, dlatego ja nawet nie próbowałem się sprzeciwiać. Szczególnie,
że przy śniadaniu, które, o dziwo, sam zrobił dla nas obojga, trzasnął taki
wykład na temat mojej nauki, że się w głowie nie mieści. Ja nie wiem, jak od
wpadł na pomysł, że dzień i noc siedzę przy książkach, przez co mało sypiam i
doprowadzam się do takiego stanu. Choć było w tym ziarnko prawdy. Zdarzały się
dni, kiedy kładłem się raptem na dwie-trzy godziny, a resztę uczyłem się na
zajęcia. Ale to przemilczałem przed nim.
Zeszliśmy też na temat tego, czy
nie jestem przypadkiem chory. I wiecie, co sobie mój kochany Harry wymyślił?
Uwaga… Że mogę mieć anoreksję, ha, ha. Proszę was, ja ważę odpowiednio do
wzrostu, a to, że jestem jaki jestem, to nie moja wina. Nie będę tył na siłę,
bo on ma takie dziwne myśli. Ale naprawdę ucieszyło mnie to, że się o mnie
martwił. Bo się martwił, prawda?
Nie chciałem żyć w niepewności,
dlatego jakoś sugestywnie spróbowałem wypytać go o to.
- Nie myśl tyle o tym. Owszem,
czasem mam zawroty głowy, ale to przez stres i zmęczenie.
- A krew z nosa?
- Wczoraj pierwszy raz mi się to
zdarzyło – powiedziałem zgodnie z prawdą.
- Nie wydaje mi się. – Mruknął
pod nosem, skłaniając mnie do tego, że chwyciłem go za ramię i mimowolnie
zatrzymałem, stając przed nim.
- Sugerujesz, że kłamię?
- Sugeruję, że nie mówisz mi
prawdy – odparł, patrząc mi prosto w oczy. Już sam nie wiedziałem, czy było mi
gorąco, czy słabo pod wpływem jego wzroku. Czemu ty, Harry, tak na mnie
działasz?!
- Teoretycznie, nawet gdyby tak
było, to coś złego? – zapytałem z zaciekawieniem.
- Jesteś moim przyjacielem,
Louis. A przyjaciele ufają sobie i mówią sobie o wszystkim, to po pierwsze. Po
drugie, ja… - Urwał.
Zwilżył językiem wargi, sprawiając, że na
chwilę zapatrzyłem się na jego usta. Szybko jednak opamiętałem się, że mam
hamować swój pociąg fizyczny do niego, dlatego spojrzałem mu w oczy.
- Ja martwię się o ciebie. A
skoro martwię się o ciebie, to znaczy, że mi na tobie zależy, bo przecież
jesteś ważną sobą w moim życiu. Popatrz, gdybym nie spotkał cię w Doncaster,
nadal byłbym dupkiem.
Otworzyłem lekko usta ze
zdziwienia, powoli lokując gdzieś w swojej świadomości, że jestem KIMŚ WAŻNYM w
życiu Harry’ego. W życiu osoby, która dla mnie stała się już całym światem.
Miałem ochotę rzucić mu się na szyję, wyściskać, wycałować, podziękować… Ale
zamiast tego posłałem mu ciepły uśmiech.
- Chodźmy już. Nie chcę spóźnić
się na zajęcia – powiedziałem, przerywając ciszę, która na chwilę zapanowała
pomiędzy nami.
Nie czułem potrzeby komentowania
jego słów. A i on nic nie dodał, także uznałem temat za zakończony. Ruszyliśmy
dalej w drogę, schodząc na tematy zupełnie z innej beczki. Harry zaczął mnie
wypytywać o plany na przyszłość, o to, jak się czuję na studiach, czy nie mam
czasem tego dość… Cieszyło mnie, że o to pytał, że interesowało go to. Bo
słuchał wszystkiego z wyraźnym zainteresowaniem i podzielał moje emocje, kiedy
opowiadałem mu o wszystkim.
- O której kończysz?
- Po czternastej, czemu pytasz?
Zatrzymaliśmy się przed szerokimi
schodami prowadzącymi do drzwi uczelni. Zerknąłem w tamtym kierunku, machając w
stronę Abigail, dziewczyny, która ma ze mną większość zajęć. Taka moja kumpela
ze szkoły. Chciałem, aby na mnie poczekała, co też zrobiła.
- W porządku. Mam jakieś pięć
godzin, żeby poszukać w okolicy jakiejś pracy dla siebie.
- Harry… Ty naprawdę chcesz
znaleźć pracę? Może w taki sam sposób jak w Nowym Jorku? – zapytałem
podstępnie, a on wtedy lekko się zarumienił. Tak, tak, przyznał mi się, że
wolał oglądać jakieś bezwartościowe programy niż ruszyć tyłek i znaleźć pracę.
- Nie będę żył na twoim utrzymaniu
przecież. A nie chcę, żebyś puścił mnie z torbami.
Roześmiałem się pod nosem. Głupek
kochany, nawet nie pomyślał przez chwilę, że tak czy tak zatrzymałbym go u
siebie. Nie dość, że miałem do kogo usta otworzyć, to jeszcze tą osobą był
Harry.
- W porządku. Widzimy się w domu
– powiedziałem, idąc co drugi schodek, żeby jak najszybciej znaleźć się przy
Abigail.
Dostrzegłem, że dziewczyna
zerkała na Harry’ego co chwilę, a kiedy zapytała, czy to mój nowy chłopak, niby
od niechcenia, poczułem, że ona może stanowić dla mnie zagrożenie. A zresztą,
roześmiałem się ironicznie w myślach, jakim może być dla mnie zagrożeniem,
skoro Harry sam gapi się po tyłkach dziewczyn? Widziałem wczoraj, jak
wracaliśmy do mieszkania. I najgorsze było to, że ja nie mogłem nic na to
poradzić. A teraz jeszcze Abigail… Jest całkiem ładna. Zbyt ładna!
Yup, jak widać, wszystko idzie powolnymi kroczkami do przodu. Myślę, że w następnym rozdziale dużo się też wyjaśni. I można powiedzieć, że będzie jeszcze więcej Larry'ego. Także cierpliwości. :3 Haha, i myślę, że będziemy miały dla Was malutką niespodziankę. Można nazwać to takim małym bonusikiem. :)
Jak ja się cieszę, że będzie więcej Larry'ego. W ogóle chciałabym już kolejny rozdział albo chociaż jakiś One Shot.
OdpowiedzUsuńZawsze widząc, że jest tu nowy rozdział, strasznie się cieszę. Uwielbiam to opowiadanie [czy to nie oczywiste?].
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, mam nadzieję, że Lou nic nie jest :>
Zastanawiam się, co takiego może się wyjaśnić?
Zakochałam się w tym opowiadaniu. ;3
OdpowiedzUsuńjeju jak mnie ciekawi ta sprawa z Lou.. i to co dalej bd z Larrym ;D uwielbiam to <3
OdpowiedzUsuńawwww, jak ja kocham tego bloga, wspominałam już? :') <33 Nie mogę się doczekać następnego rozdziału *_* xxx / http://soyourteacherisgay.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńjest , jest , nareszcie ! już nie mogłam się doczekać , martwię co się co z Louisem . ;x
OdpowiedzUsuńOjejku ! Zarąbiste. fenomenalne <3
OdpowiedzUsuńChcę Już Kolejnego LARREGO !
Ojej *___________________*
OdpowiedzUsuńTa akcja z Harrym macającym śpiącego Lou i wgl... No genialne!
Już po prostu nie moge się doczekać następnego
Trochę się martwię, żeby Harry nie zaczął się interesować Abigail ... To byłby problem. No i szkoda mi się zrobiło Lou ja stwierdził, że Harry gapi się na tyłki dziewczyn, a on nic nie może z tym zrobić :(
Czekam na następnego i umieram z ciekawości! +No i zapraszam do mnie :) xx
Kiedy można oczekiwać następnego rozdziału? Bo nie wytrzymam psychicznie *-*
OdpowiedzUsuńJeszcze w tym tygodniu, przed weekendem. Raczej coś koło tego ;)
UsuńCudowne *____*
OdpowiedzUsuńMój ulubiony moment z rozdziału : HARRY SKŁADAJĄCY POCAŁUNKI NA LOUISIE *___* łaaaa, to mnie zabiło. Czekam na wyjaśnienie wszystkiego :D
Dodajcie szybko nowiutki rozdzialik *-*
No to mnie zaskoczyłyście z tą wprowadza Harry'ego. Ale fajnie..;)
OdpowiedzUsuńOch i jaka słodka była ta scenka śpiącego Lou i całującego go Loczka, który nadal bije się sam ze sobą, że Lou mu się wcale nie podoba.
Podobała mi się ich rozmowa przez telefon. Niby tak zwykła sytuacja, a tak fajnie ja opisałyście. :)
Czekam na kolejny i jestem ciekawa czy z tą dziewczyną będzie coś więcej czy nie?
Pozdrawiam Dreamer.
www.lovestory-1d.blog.onet.pl
przerażacie mnie. Co się dzieje z Lou? To chyba nie wróży nic dobrego ... :(
OdpowiedzUsuńI niech Hazz sobie w końcu uświadomi, że go kocha noo! :D
:)
Pozdrawiam
Piknieee. Ja chcę koleeejnyyyy.;***
OdpowiedzUsuńJeeeeejku.. jestem pod wrażeniem twojego talentu! Dziewczyno jesteś stworzona do pisania! Masz tyle pomysłów, świetnie opisujesz sytuacje, czego chcieć więcej? :)
OdpowiedzUsuńKłaniam się nisko i proszę o więcej rozdziałów! ;**
http://beyourseeelf-lifestyle.blogspot.com/
KIEDY BĘSZIE NASTĘPNY!? Długo nie wytrzymam ;'c JA CHCEM NEXTA, JUŻ.
OdpowiedzUsuńaaaaaaaa. :D Harry zaczyna coś więcej czuć do Loou <3 no, nie? bo tak jest ? xd Abigail nie może zagrozić Louisowi :D I ogólnie fajnie że Harry przyjechał do LOU *-* zajebista sytuacja jak oni się spotkali na tej drodze ;d czekam na NN :D
OdpowiedzUsuń@dusia_PL
PS. DODAJ SZYBKO :) <3
LARRY! DAJ LARRYEGO! <3
OdpowiedzUsuńcudowne, cudowne, cudowne.
jestem Twoją fanką! ;-**
zapraszam do mnie, już nowy rozdział.
http://paulinazajac.blogspot.com
Czekam!!!!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie -----> http://im-dying-just-to-know-your-name.blogspot.com/
Świetne. Kochaam. ♥
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie. http://life-of-one-direction.blogspot.com/ i http://heart-races.blogspot.com/ .
Sikam!! Ciekawe przedłużenie. I niech się Hazza zdecyduje!
OdpowiedzUsuńKocham wasze opowiadanie.<33 Szybko, szybko piszcie nowy.<3 Proooszee.<3
OdpowiedzUsuńzajebiste <3
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie gdzie ukazał się 29 rodział
http://galaxy-strawberry.blogspot.com/
jak bonusik to chcę tu i teraz!
OdpowiedzUsuńKiedy następny O.o nie moge się juz doczekac:'( chce nowego. A więc całe opowiadanie jest pisane według mnie bardzo profesjonalnie, jest mało błędów ortograficznych, styl pisania genialny bardzo podobny do jednej z amerykańskich pisarek. GENIUSZ zazdroszczę go wam serio <3 czekam na nastepny z nie cierpliwością
OdpowiedzUsuńKAROLINA :)
Mam nadzieję że to tylko moje walnięte przeczucie, ale wydaje mi się że zmierzacie do tego, że Lou będzie chory. Mi od razu na myśl przychodzi: guz czy cuś w ten deseń. Jeżeli macie taki zamiar to powiem wam: NIEEEEE! A poza tym to spoko. Uwielbiam to opowiadanie :* Czekam z niecierpliwością na następne rozdziały :)
OdpowiedzUsuńO jej *.*
OdpowiedzUsuńczekam na dalszy rozdział ;**
i zapraszam do mnie nie dawno zaczełam pisac
http://mrocznetajmnice.blogspot.com/
i
http://blacklifeprinces.blogspot.com/
Genialny! Tak jak każdy poprzedni i na pewno kolejny. Ciekawa jestem tej niespodzianki. Już nie mogę się doczekać :)
OdpowiedzUsuńfallinhappiness.blogspot.com/
dziewczyno, oszalałaś .. tak jestem tego pewna .
OdpowiedzUsuńwczoraj przeczytałam wszystkie rozdziały i .. płakałam. tak zgadza się i nie chodzi tu o smutne sceny tylko nawet przy tych czułych opisach uczuć lub sytuacji, które zaszły między nimi . naprawdę to opowiadanie zmieniło mój nastrój . gdy zobaczyłam nowy rozdział, kąciki moich ust mimowolnie ruszyły ku górze. nie mogę się doczekać kolejnego. naprawdę, mam nadzieję, że ta historia będzie wieczna.
zapraszam do czytania i komentowania :
http://mysterious-crescent.blogspot.com/
Genialny rozdział :). Coraz więcej Larry'ego, co mnie baardzo cieszy :). Czekam na nn i na bonusik :). Zapraszam na historie z 1D storyoffaless.blogspot.com/ .
OdpowiedzUsuńjeeejku, jakie to piękne <3 powiem szczerze, że nawet przypomina mi sytuację moją i mojej przyjaciółki...
OdpowiedzUsuńheuheu. Fajnie. Bardzo ładnie piszesz. Zupełnie nie infantylnie :)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :) mam nadzieje, że nie przeciągniesz mnie zbyt długo :)
Choolera. To. Było. Świetne !
OdpowiedzUsuńAle czy Harry jest naprawdę tak ślepy albo naprawdę tak pogubiony we własnych uczuciach i nie widzi tego, że Louis jest dla niego kimś więcej niż tylko przyjacielem ? Loczek, no, c'mon ! Liczę na ciebie !
Kurde, co jeszcze... Ach, scena kanapowa oczywiście epicka :p Chooolercia, no, szał macicy i eksplozja jajników :p
ja pierniczę, jaram się jak to czytam :D
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie shortstoryabout.blogspot.com
Chyba najpiękniejszy rozdział ztych 1-9. Szczególnie spodobała mi się scena w której Harry całuje Lou'iego gdy on śpi. Spodobało mi się że zrobiłaś to tak niesamowicie subtelnie, a nie tak wiesz 'na chama'. SUPER.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się też co się dzieje z Louis'em. Wyglada poważnie i mam przeczucie że trochę zatrzęśnie światem Harry'ego.
Tak czy siak, Pozdrawiam!
PS. Aha, i zapraszam też do mnie. Również piszę o Larry'm. Dziękuję.
q zz q q zqq zqzszsxdxr dxsa eresesrdr drd tr asassazazswsdx xc hdc dfd cf cvfg v h l hdc dfd cf cvfg v h lt kth kthh kt ky kh khkh k hkh k f f j bfdb l lbhhb jbhv hgvuhv vhj vh h v hv hv jhv jhv 7 y87gt87f 8f f ygh vh vh vyugyg tcd q zz q q zqq zqzszsxdxr dxsa eresesrdr drd tr asassazazswsdx xc hdc dfd cf cvfg v h lzqzszsxdxr dxsa eresesrdr drd tr asassazazswsdx xc hdc dfd cf cvfg v h lr asassazazswsdx xc hdc dfd cf cvfg v h ll hdc dfd cf cvfg v h lt kth kthh kt ky kh khkh k hkh k f f j bfdb l lbhhb jbhv hgvuhv vhj vh h v hv hv jhv jhv 7 y87gt87f 8f f ygh vh vh vyugyg tcd q zz q q zqq zqzszsxdxr dxsa eresesrdr drd tr asassazazswsdx xc hdc dfd cf cvfg v h lb wguygygyuedgceiggeygcfygweydgcuyfygfywegfywgyufgwfyugwfywgfyeyugwfygw728g7g2
OdpowiedzUsuńkocham <3
OdpowiedzUsuńfantastic points altogether, you just received a logo
OdpowiedzUsuńnew reader. What would you recommend about your publish that you simply made some days ago?
Any certain?
Review my weblog: slc-wireless.com