Nie miałem bladego pojęcia, kiedy zasnąłem. Pamiętam, że
rozmawialiśmy o spędzonej wigilii. A raczej to Louis mówił, a ja słuchałem go z
uśmiechem. Nie miałem niczym ciekawym do podzielenia się, dlatego za każdym
razem odpowiadałem wymijająco. Zwyczajnie było mi wstyd.
Zazdrościłem Louisowi tej lekkości, z jaką mówił o siostrach
oraz mamie. Gołym okiem było widać po jego sposobie bycia, że wychowywał się
wśród kobiet, które otaczały go równie mocną miłością, jak on je. Cóż, ja
właściwie także. Ale to były dwie kompletnie odległe sytuacje. Louis ciągle
utrzymywał kontakt z tatą. Ja ze swoim straciłem w wieku dziesięciu lat, kiedy
odbył się rozwód rodziców. Zaraz po rozprawie ojciec wyleciał do Ameryki, tam
próbując rozkręcić biznes. Co mu się udało oczywiście. Ciągle wracał do Anglii,
ale nie próbował odnawiać z nami kontaktów. Tłumaczył to brakiem czasu.
A teraz nagle wraca i próbuje udawać kochającego ojca.
Być może to właśnie brak jednego z najważniejszych członków
rodziny tak bardzo wpłynął na mnie oraz siostrę i mamę. Ale przecież… tak
właściwie… mi nigdy nie brakowało ojca. Jestem skłonny powiedzieć, że poczułem
ulgę, kiedy obserwowałem zza drzwi pokoju, jak tata wychodzi z walizkami i
drzwi się za nim zamknęły na długi czas.
Miało go nie być tylko parę tygodni. Potem minęły miesiące.
Aż w końcu te kilka lat.
- Łazienka już wolna. – Głos Louisa, który przesiąknięty był
nieopisanym szczęściem, wyrwał mnie z myśli.
- Ach tak, przepraszam. Zamyśliłem się. – Posłałem mu krótki
uśmiech.
Rozejrzałem się po korytarzu nie wiedząc, co ze sobą zrobić.
Louis wyczuł, że znów coś jest ze mną nie tak. Że znów jestem smutny. A jeszcze
kilkanaście minut wcześniej, kiedy się obudziliśmy, śmialiśmy się z tego, że
zasnąłem, słuchając go.
- Co się znów stało? – zapytał z troską.
Czasem miałem tego dość, nie ukrywam. Opiekuńczość Louisa
była dla mnie czymś abstrakcyjnym. Do tej pory zamykałem się na otoczenie.
Mamie nie pozwalałem się zbliżyć do moich problemów, aby potem pomogła mi je
rozwiązać. Mam wrażenie, że odkąd tata od nas odszedł, ja stałem się bardziej
samodzielny; szybciej dorosłem. Cóż, musiałem. Byłem zdania, że o pewnych
rzeczach nie powinienem mówić nikomu. Że tylko ja powinienem o tym wiedzieć,
nikt inny. Chciałem uporać się sam z
problemami.
Tak samo było i tego dnia. Imponowała mi troska Louisa, ale
z drugiej strony zmuszała mnie do powiedzenia czegoś, czego nie miałem zamiaru.
- To nic takiego, ja… - Odetchnąłem głęboko. – To nic
takiego – powtórzyłem ciszej. – Idź do pokoju. Przebiorę się i zejdziemy na
śniadanie.
*
Mama była zaskoczona obecnością Louisa. A ja byłem
zaskoczony jej obecnością. Byłem pewien, że nie wróci do domu na noc. Że będzie
dopiero późnym popołudniem. A jednak już przed dwunastą gotowała obiad, wyraźnie
uśmiechnięta. Zaproponowała nam nawet, żebyśmy zaczekali na danie, które przygotowywała.
Mama niemal natychmiast polubiła Louisa. Zawsze traktowała
go na dystans, jak również Mazzi’ego. Ben i Matty mieli u niej ultimatum, gdyż
byli moimi kuzynami i ufała im bezgranicznie.
- To ja może pani pomogę – zaproponował Louis, kiedy mama
oświadczyła, że obiad jest gotowy.
Uśmiech na twarzy Anne szybko się powiększył. Nie
oszczędziła sobie krótkiego komentarza skierowanego pod moim adresem:
- Powinieneś brać przykład ze swojego przyjaciela, Harry.
Wzruszyłem obojętnie ramionami, wodząc wzrokiem za Louisem,
który przynosił talerze na stół. Poczułem wewnątrz irytację. Ciągle spotykałem
się z porównaniem do innych. Ciągle to właśnie od kogoś powinienem brać dobry
przykład. Bo zawsze musiałem dorównać innym. Chociażby moja siostra. Ona była
dobrze wychowana, a ja byłem buntownikiem, podążającym własnymi ścieżkami.
Matty dobrze się uczył – ja miałem w życiu inne plany, niż tylko nauka i
doktoraty, ale kogo to obchodziło? Teraz jeszcze Louis. Nie miałem nawet siły o
tym myśleć.
- Widać, że wychowałeś się wśród sióstr – zauważyła mama,
kiedy wszyscy zaczęliśmy jeść. Nie szczędziła mu komplementów. – To
zaskakujące, że zajmujesz się nimi i jednocześnie tak dobrze uczysz. To bardzo
ważne. Myślę, że wyrośnie z ciebie dobry człowiek.
Nie mogłem jej słuchać. Czy byłem zazdrosny? Chyba tak.
Dlatego, że ktoś, kto nie miał nic wspólnego z moją rodziną, a był dla mnie
bliski, był bardziej ceniony, niż ja sam.
Dodatkowo, kiedy głos Gemmy dobiegł z korytarza oznajmiając,
że wróciła, zapragnąłem, aby ten dzień się wreszcie skończył.
*
- Przepraszam cię za moją rodzinę – powiedziałem ze skrępowaniem,
kiedy późnym popołudniem opuściliśmy moje mieszkanie.
Ciągle czułem się zażenowany sytuacją, która wyniknęła przy
obiedzie. Nie dość, że mama ciągle zasypywała pytaniami Louisa, to na dodatek
Gemma nagle znalazła tysiące tematów, o których mogliby porozmawiać. A ja
siedziałem cicho i przyglądałem się wszystkiemu z czymś, czego nie potrafiłem
opisać.
Louis roześmiał się radośnie, kręcąc głową.
- Jest w porządku. Twoja rodzina jest cudowna.
- Cudowna? – powtórzyłem z niedowierzaniem. Spokojnie pokręciłem
głową, zmieniając temat: - Co z tym teraz zrobisz? Jak wyjaśnisz Benowi twoją
nieobecność?
- Coś wymyślę – odparł wymijająco.
- A Nancy?
- Co Nancy?
- Nie żałujesz, że straciłeś niepowtarzalną okazję, żeby do
niej zagadać… albo coś?
Opatuliłem się cieplej szalikiem wokół szyi, podczas gdy
Louis wyraźnie myślał nad odpowiedzią. Zasłoniłem nos, który zdążył mi już
przemarznąć.
- Nie… Wiesz, Hazz? Chcę jeszcze przemyśleć pewne sprawy,
żeby nie podjąć pochopnej decyzji. Póki co chcę to zostawić tylko dla siebie…
dla nas. – Poprawił szybko. – Mogę liczyć, że nikomu nie powiesz, prawda?
Prędko skinąłem głową, nieświadomie się uśmiechając. Nie
wiedziałem, co bardziej sprawiło mi satysfakcję. To, że ktoś powierzył tylko mi
swój sekret, czy że tą osobą był Louis.
Westchnąłem, podejmując decyzję w mgnieniu oka.
- Skoro ty mi ufasz, sądzę, że ja też mogę – powiedziałem.
Chłopak spojrzał na mnie z zainteresowaniem.
- Tak?
- Długo się wahałem, czy powinienem mówić, ale to w zasadzie
nie jest żaden sekret. Po prostu… - urwałem gwałtownie.
Niefortunnie poślizgnąłem się na zamarzniętej wodzie na
chodniku, lądując na pupie z cichym krzykiem. Louis widząc to, nie mógł się
powstrzymać od nagłego wybuchu śmiechu. Złapał się za brzuch zginając w pół,
podczas gdy ja nieudolnie próbowałem się pozbierać, żeby nikt nie dostrzegł
mojej wtopy.
- Nie śmiej się, głupku. Pomóż mi wstać. – Mruknąłem
urażony.
Mimo stanu, w jaki popadł Louis, wyciągnął ku mnie dłoń,
którą pewnie chwyciłem. Pomógł mi wstać. Szybko otrzepałem kurtkę i spodnie z
białego, zimnego puchu. Chciałem cofnąć się o krok, gdyż praktycznie pomiędzy
nami nie było przestrzeni, ale wtedy ponownie poczułem śliski grunt pod nogami.
Mocno złapałem się ramion Louisa, próbując uniknąć kolejnego upadku. Oboje
zachwialiśmy się mocno, ale nadal staliśmy na nogach. Uniosłem powoli głowę,
zatrzymując wzrok na szaroniebieskich tęczówkach przyjaciela, które ciągle były
roześmiane.
- Bardzo boli? – zapytał troskliwie, wciąż się uśmiechając.
Naprawdę martwił się o mnie. Jego początkowy odruch był
przecież całkiem normalny. Gdybym to ja był na jego miejscu, też śmiałbym się,
a dopiero potem myślał, że coś naprawdę mogło mu się stać. Nikt nie potrafiłby
tego zatrzymać.
- Teraz się pytasz – prychnąłem cicho pod nosem, ruszając wolnym
krokiem. – Ale odpowiadając na pytanie to tak, trochę boli… - Westchnąłem. –
Pewnie jutro będę miał siniaka na pośladku, ale poza tym nic mi przecież nie
będzie.
*
Trochę obawiałem się pójść do szkoły dzień po Sylwestrze.
Nie chciałem spotykać się z moją paczką. Ale nikt nic o tym przy mnie nie
wspominał. W poniedziałek Louisa nie mogłem nigdzie złapać na przerwie, ale
potem wytłumaczył mi to tym, że musiał wyjaśniać Benowi, dlaczego nie przyszedł
na imprezę. I chyba naprawdę wczuł się to, co mówił, bo wyglądał na
zadowolonego.
W pierwszą niedzielę po Sylwestrze musiałem się spotkać z
Louisem u niego, aby pomógł mi nadgonić materiał z matematyki, którego
kompletnie nie zrozumiałem. Nie wiedziałem, jak mam mu dziękować za to, że
poświęcał dla mnie wiele swojego wolnego czasu. Przecież w tych chwilach mógł
robić wiele innych rzeczy, które z pewnością mogły być dla niego bardziej
ciekawsze, niż uczenie mnie.
- Słuchasz mnie, Harry? – zapytał Louis, nieświadomie
szturchając mnie w lewy łokieć.
Zasyczałem głośno, gniewnie patrząc w kierunku wystraszonego
przyjaciela. Doskonale wiedziałem, że Louis nie chciał mi zrobić krzywdy i… ten
gest wcale nie powinien mi jej sprawić. Tomlinson także doskonale o tym
wiedział. Przekląłem się w myślach natychmiastowo za brak swojej uwagi.
- Harry, dlaczego ty…
- To nic takiego – wtrąciłem.
Zerwałem się z krzesła na równe nogi, wzrokiem poszukując
mojego plecaka. Nie chciałem rozmawiać z Louisem o moim dziwnym zachowaniu, a
byłem przekonany, że dążyłby do poznania przyczyny.
Chłopak zrównał się razem ze mną. Zacząłem panikować, kiedy
powoli zbliżał się ku mnie, podczas gdy nieświadomie cofałem się do tyłu,
dopóki nie napotkałem oporu. Przylgnąłem do ściany całym ciałem, przełykając
nerwowo ślinę. Nie było już ucieczki. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię.
- Pokaż, co się stało. – Poprosił łagodnie, wyciągając w
moim kierunku dłoń.
Stał w bezpiecznej odległości czekając na mój ruch. Mogłem
go przed tym powstrzymać. Mogłem powiedzieć, że to naprawdę nic takiego. Cóż, w
zasadzie i nie było. Ale wtedy wyolbrzymiałem wiele spraw. Nie zrobiłem jednak
nic, co mogłoby zatrzymać Louisa. Po prostu wyciągnąłem w jego kierunku lewą
rękę. Ostrożnie podwinąłem rękaw bluzy docierając do łokcia, gdzie widniał
sporych rozmiarów siniak. Nie patrzyłem na przyjaciela. Mój wzrok błądził po
niewielkiej choince, stojącej w rogu pokoju chłopaka. Czułem, jak Louis powoli
ujmuje w dłoń mój nadgarstek, a drugą powoli sunął opuszkami palców po moim
łokciu. Zrobił to bardzo delikatnie. Widział, że ślad był jeszcze świeży. Jednak
nie poczułem bólu w zetknięciu z jego dotykiem.
- Co się stało? – zapytał z zainteresowaniem, puszczając
moją rękę.
Wzruszyłem ramionami z przyzwyczajenia. Zwykle w ten sposób
reagowałem, kiedy nie miałem nic do powiedzenia albo chciałem przedłużyć czas
na zastanowienie się nad odpowiedzią. Często działałem pochopnie. W tym
przypadku jednak nie mogłem. Nie mogłem go przecież okłamać. To nie wchodziło w
grę.
- Jestem ciamajdą, wiesz o tym – zacząłem spokojnie, uśmiechając
się krótko. – Przewróciłem się wczoraj, jak byłem u taty.
Nie skłamałem. W zasadzie także nie do końca powiedziałem
prawdę, tylko jej sporą część. Nie chciałem niczego dodawać, co byłoby
kłamstwem. Nie chciałem go oszukiwać. Louis był ostatnią osobą, która zasłużyła
na moje kłamstwa, które ostatnio wypowiadałam z lekkością. Z drugiej strony nie
chciałem go obarczać problemami. Wiedziałem, że mogłem mu zaufać. Ale wtedy nie
byłem jeszcze gotów. Choć zdarzył się moment, kiedy powiedziałbym mu wszystko,
co ukrywam, to jednak wtedy w jego domu zrezygnowałem z tego.
- Przewróciłeś się… - kiwnął głową.
Louis nie uwierzył mi. Choć taka była prawda. Siniak,
którego miałem przy łokciu był tym, którego nabiłem sobie podczas niefortunnego
upadku na podłogę. Uświadamiając sobie, że traciłem zaufanie jedynej najbliższej
mi osoby, poczułem pieczenie oczu. Zabolało mnie to, bardzo. Nie chciałem
płakać przy Louisie.
Otworzył usta, żeby coś dodać, jednak mu to uniemożliwiłem.
- Muszę lecieć. – Naciągnąłem rękaw bluzy, zarzucając plecak
na ramię. – Jeszcze raz dzięki za pomoc. Nie wiem, jak będę mógł ci się za to
odwdzięczyć.
- Coś jeszcze wymyślę – odparł, uśmiechając się lekko. – Na
pewno wszystko w porządku?
Skinąłem głową, pospiesznie się z nim żegnając.
Przepraszamy za zwłokę! Naprawdę nie byłyśmy w stanie wcześniej się z tym wyrobić. Nawet teraz powinnam robić zadania z matematyki i uczyć się na historię, ale... w sumie jeszcze jest noc w razie czego. Chciałam już mieć z głowy i nie przetrzymywać Was dłużej. Chociaż wiem, że tutaj nic a nic się nie dzieje, to obiecuję, że za niedługo będzie coś, na co z pewnością wielu z Was czeka od początku. Plus mała niespodzianka. :3
Btw. Ogromnie dziękuję za wszystkie nominacje do Liebster Award. Nie wiem, jak się uda uporać z ponad trzydziestoma :o ale postanowiłam, że udzielę odpowiedzi i nominuję jedenaście innych, ciekawych blogów, które mam przyjemność czytać. : )
Boski jak zwykle <3 Czekam na kolejny *o*
OdpowiedzUsuńCudowny, niby nic się nie dzieje ale jednak coś. Ta troska Louisa, to takie słodkie. Wspaniały roździał x
OdpowiedzUsuńZamiast siedzieć nad historią i uczyć się na jutrzejszy sprawdzian, ja szczerzę się, jak głupia do monitora po tym, jak przeczytałam ten rozdział. Cudowny. Boże, chce więcej! :D
OdpowiedzUsuńtroskliwy Lou, tajemniczy Hazza, i cała rodzina Hazzy mnie denerwuje i jej jakoś nie lubię :( no i wydaje mi się że ojciec popchnął Hazzę, no ale w każdym razie rozdział cudowny, i czekam na kolejne :D loving-him-was-red
OdpowiedzUsuńJa tam się fizyki powinnam uczyć, a czytam opowiadanie...hmm CUDOWNE opowiadanie <33 Czekam na rozwój wydarzeń z niecierpliwością xx
OdpowiedzUsuńRozdział jest boski!! <3
OdpowiedzUsuńCzemu Harry boi się zaufać Lou? Gdyby powiedział mu wszystko co go gryzie, poczułby się lepiej, a tak? Ehhh -.-
Z niecierpliwością czekam na następny ;)
Ojejku jesteście cudowne. Może racja, że nic się tu nie dzieje, ale mimo wszystko rozdział jest oszołamiająco wspaniały. Nie wiem czy któraś z was czyta jeszcze mojego bloga, ale jest na nim już 6 rozdział jutro 7, a w poniedziałek epilog. Mam nadzieję, że jeszcze przed 10 grudnia dodacie 2 rozdziały albo chociaż 1 :)
OdpowiedzUsuńDo następnego dziewczyny ;*
Jezu kocham wasze opowiadania :ooo
OdpowiedzUsuńZapraszam do czytania i komentowania jeśli chcecie oceńcie to jak piszemy my-independent-game.blogspot.com :)
Cześć i czołem. Przybyłam aby powiadomić was o tym iż nominowałam was do Liebster Award. Wszelkie potrzebne informacje znajdziecie tutaj: http://new-one-direction-story.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJeśli nie chcecie brać w tym udziału to okej. c:
A co do bloga i rozdział tu nie mogę powiedzieć wiele, bo jak zwykle wyszło zajebiście. Z tego co pamiętam to jeszcze nie komentowałam, ale wiedzcie, że czytam każdy nowy rozdział opowiadania. :)
Świetne! <3
OdpowiedzUsuńSzybko dalej! ;3
Jeeeeeezu, świetny, ale to jak zawsze. Czekam na następny i w zupełności rozumiem ;>
OdpowiedzUsuńhttp://one-direction-ziall.blogspot.com/
Na wstępie powiem tyle, że jest mi tak... JDHBYVYAJXMJNCBVYD. Nie komentuję rozdziału już któryś raz z rzędu (za co przepraszam), więc się zmobilizowałam i jestem - z moimi przemyśleniami. Nadmiar myśli wywołuje u mnie panikę, ale akurat tu muszę powiedzieć WSZYSTKO co uważam za ważne.
OdpowiedzUsuńHazza jest w tym opowiadaniu taki... inny niż dotychczas. Jest cichy, nie potrafi nikomu zaufać. Po części go rozumiem, samej jest mi trudno to osiągnąć, a jeśli już to się zdarzy, to za nic w świecie nie chcę stracić tej osoby. Tak samo jest z Harrym. Louis jest kimś kogo potrzebuje, kimś kto powoduje uśmiech na jego twarzy, mimo tego bólu w sercu, tej niechęci do wszystkiego. Gdybym miała takiego przyjaciela jak Louis... Kurde, nie oddałabym go nikomu. Jego postać (Lou) wywołuje we mnie radosne uczucie, którego nie potrafię nazwać. To taki... skarb? Tak, zdecydowanie skarb. Sytuacja, w której Harry się wywraca, a Louis wybucha śmiechem... *-* Wyobrażam sobie to tak intensywnie, że sama czuję ból tyłka od upadku na lód (debilizm wiem, ale mam czasem jakieś dziwne schizy, których wytłumaczyć nikt chyba nie potrafi), a z drugiej strony śmieję się ze swojej potyczki. Siniak Hazzy. Wstrzymuję oddech, czytam krótką wymianę słów i myśli Loczka. Oczy rozszerzają się w niedowierzaniu. Jasne, Styles, wywróciłeś się. Wypuszczam oddech, dopiero uświadamiając sobie jak długo trwałam w bezruchu. Styles ucieka z nieodgadniętą miną mimo, że Lou oczekuje dokładnej wypowiedzi.
Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejne rozdziały. Z niecierpliwością, mocno bijącym sercem i trzęsącymi się rękoma, podpisuję się.
Mart.
http://untilifindtheperfectgirlihavelouis.blogspot.com/
http://one-direction-fanfiction-imagines.blogspot.com/
Dobry wieczór, no to ja jak zwykle zacznę swój wywód :)
OdpowiedzUsuńSo, Hazz dojrzał. Za szybko. O wiele za szybko. Bardzo chciałabym, żeby poczuł się szczęśliwy i doceniony. Tak jak ostatnio w Wigilię, z Louis'em. Każdy zasługuje na odrobinę radości. A jego wszyscy olewają, takie mam wrażenie... Po prostu trzeba mu pomóc odzyskać to co kiedyś stracił. Oczywistym faktem jest to, że łudzę się iż Tommo mu pomoże. Lou ma idealną rodzinę, a Harry'ego traktuje jak własnego brata, co mogę wywnioskować po zachowaniu. Jak Hazz powiedział: "Chciałem uporać się sam z problemami.", a tu nagle pojawia się prawdziwy człowiek. Przyjaciel. Dlaczego opiekuńczość Louis'a jest dla młodego abstrakcją? Nie spodziewał się, że tacy ludzie w ogóle egzystują. A jednak. Próbuje się do niego przełamać, ale nadal żyje ze świadomością oszustwa innych. Louis twierdzi, że rodzina Hazzy jest cudowna? Może naprawdę tak jest? Może to Harry zamknął się przed nimi i nie chce im zaufać? Ale z drugiej strony, co jest w Louis'im takiego, że prędzej się przed nim otwiera? Charakter. Lou potrafi w każdej rzeczy znaleźć coś dobrego. Dobrą stronę. Chce nauczyć chłopaka przede wszystkim uśmiechu i zaufania do siebie. Widzi jak Hazz zmaga się z własnymi problemami i nie chce doprowadzić do czegoś strasznego. Wie, że musi mu pomóc. Jego nie da się oszukać. Ucieczka Harry'emu nic nie da. Prędzej czy później sam przyjdzie do Louis'a lub odwrotnie. "Wiedziałem, że mogłem mu zaufać. Ale wtedy nie byłem jeszcze gotów." Czyli jednak coś go ciągnie.
Przypuszczam, że niedopowiedzianą prawdą było to, że to ojciec go pobił. Nie wiem, mogę teraz snuć domysły. Hazz jest tutaj bardzo tajemniczy i trudno go rozgryźć. No, nic. Mam nadzieję, że Louis'owi się to uda. Oby jak najszybciej, aby nic nikomu się nie stało.
Lots of love :*
@amazaynnie
kurczę, a ja nadal nie mogę zrozumieć Harrego (wiem, jego chyba nikt nie ogarnie hehe )dlaczego on nie pogada z Lou tak poważnie, tak od serca, tak szczerze? przecież to by mu pomogło i lepiej by się poczuł, no i Lou wtedy by wiedział że loczek mu ufa :D niech oni w końcu ze sobą pogadają :D
OdpowiedzUsuńrozdział jak zwykle dopracowany!
KOCHAM TO OPOWIADANIE! <33
czekam na next! ;**
@JLS_GotMyLove
cudowny <3
OdpowiedzUsuń@Hazza_Loves1D
Podoba mi się ten rozdział i mimo, że nie ma w nim jakiejś wartkiej akcji, jest coś innego... Uczucia... Tajemnica...
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na moment, gdy poznam odpowiedzi na te wszystkie nurtujące mnie pytania. Dlaczego Harry nie potrafi zaufać Louisowi? Już miałam taką wielką nadzieję, że otworzy się przed nim, a ja dostanę swoje odpowiedzi... Cóż mi pozostało? Może w następnym rozdziale...
Mimo iż nie znam tajemnicy Harry'ego jestem przerażona. Co takiego dzieje się (i działo) w jego życiu, że boi się komukolwiek zaufać. Serce mi pęka gdy widzę jaki jest samotny wśród tych wszystkich "przyjaciół"...
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam i życzę weny w pisaniu
@KateStylees
http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/
ohh.. mnie się bardzo podoba ten rozdział i wszystkie inne, może nie dzieje się tutaj zbyt wiele ale jednak jest coś co mnie naprawdę intryguje w tej historii :) nie wiem właściwie co.. może to że Harry tutaj tak cholernie mi przypomina mnie! Nie wiem jak to możliwe, że piszecie moje myśli... wiem że piszę bez sensu ale tak właśnie dokładnie jest... nie wiem jak inaczej to napisać, po prostu to jak napisane jest jak Harry czuje się teraz i to że nie potrafi się przed nikim otworzyć i wgl.., może jestem w trochę innej sytuacji ale te uczucia są bardzo podobne i to wszystko jest takie prawdziwe... prawdziwe tak..to słowo idealnie opisuje to opowiadanie i wszystkie inne też, nie wiem jak to możliwe że to jest takie wszystko zajebiście realistyczne :)
OdpowiedzUsuńwasza fanka :)
Wczoraj pojawił się nowy rozdział na my-independent-game.blogspot.com - serdecznie zapraszam do przeczytania oraz wyrażenia opinii na temat rozdziału. Przepraszam za SPAM. ;D
OdpowiedzUsuńchcę już troszkę więcej akcji. A co do autorek - dziewczyny jesteście naprawdę niesamowite i odwalacie kawał dobrej roboty:) dziękuję wam ♥
OdpowiedzUsuńHej:) jestem tutaj po raz pierwszy i właśnie skończyłem czytać Should Let You Go i jestem zachwycony! Dzięki Wam mogłem na chwilę oderwać się od rzeczywistości i zagłębić w to przepiękne, aczkolwiek smutne opowiadanie. Zaraz zabieram się za czytanie innych Waszych dzieł. Serdecznie pozdrawiam - Patryk.
OdpowiedzUsuń; o
OdpowiedzUsuńCiekawe co się dzieję Harry'emu o . o
Mam nadzieję ,że ojciec go nie biję !
Zaraz Lou wpadnie i zrobi wejście smoka :D
Coraz są bliżej siebie *-*
TO TAKIE UROCZE ♥
Czekam , czekam ! ♥
~Dostałyście ode mnie nominację do Liebster Awards !
http://whispers-of-thee-heart.blogspot.com/
O Boze, kocham was dziewczyny! uwielbiam Larry'ego oraz Zialla i jestem wam bardzo wdzięczna, że mogłam przeczytać właśnie o nich w waszych opowiadaniach, bo piszecie świetnie! uwielbiam gdy Louis ciągle troszczy się o Hazzę. jest taki kochany a moje uczucia co do jego postaci są tak pozytywne, że Czuje, że w takim samym stopniu polubiłam go jak Harry :). co do postaci Harolda... jest bardzo zagubiona w swoim świecie osóbką, jest nieufny (a przynajmniej nie ufa byle komu). często mam wrażenie jakbyście pisały o mnie. jesteśmy bardzo do siebie podobni dlatego od razu go pokochalam :). czytając ten odcinek miałam nadzieję że w końcu dojdzie do Larry'ego a tu co? oczywiście z każdego rozdziału jestem bardzo zadowolona ale jestem bardzo niecierpliwa osobą więc wiadomo co za tym idzie.
OdpowiedzUsuńps: niemal doprowadziłyście mnie do płaczu kiedy Harry dowiedzial się, że nie został zaproszony na sylwestra. to było dla niego okropnie dołujące, a ja gdy tylko przypominalam sobie podobna sytuację z mojego życia, naprawdę wczułam się z niego i mało nie popłakałam. Ciesze się, że Louis jest blisko Harry'ego niemal zawsze wtedy kiedy potrzebuje trochę wsparcia czy zrozumienia :). mam nadzieję że nie będę musiała dlugo czekać na nastepny rozdział bo strasznie się niecierpliwie już :D. zlitujcie się i dajcie mi w końcu Larry'ego! :D.
[1d-offcamera.blogspot.com]
Nominowałam Was do Liebster Award. Szczegóły tutaj: http://anotherworld1d.blogspot.com/2012/12/lieber-award.html
OdpowiedzUsuńkocham too <3 kiedy kolejny rozdział??
OdpowiedzUsuńNominowałam Was do Liebster Award. Szczegóły tutaj: http://anotherworld1d.blogspot.com/2012/12/lieber-award.html