Kiedy razem z Louisem opuściliśmy mury szkolne, zaczynał
padać pierwszy śnieg. Chociaż była połowa listopada, białe, puchate płatki
zaskoczyły z pewnością nie jedną osobę, która, jak ja, nie oglądała ostatnimi
czasy prognozy pogody. Nie byłem przygotowany na śnieg. Nawet tego dnia
zabrałem do szkoły jesienną kurtkę, która w żaden sposób nie mogła mnie
ochronić przed zimowym chłodem. I byłem niemal pewien, że cały sobotni dzień
przeleżę w łóżku, niezdolny do normalnego funkcjonowania.
- Czemu nie było cię dzisiaj na zajęciach? – zapytałem,
spoglądając na Louisa.
- Musiałem znaleźć potrzebne materiały na historię. Mam
przygotować referat na przyszły piątek. Chciałem mieć to już z głowy.
Dopóki nie opuściliśmy szkolnego dziedzińca, żaden z nas nie
odezwał się słowem. Oboje byliśmy w jakiś sposób przygnębieni tym dniem i nie
mieliśmy ochoty na żadne wygłupy czy żarty. Zdziwiło mnie, co było powodem
milczenia Tomlinsona. Co jak co, ale po nim raczej nie spodziewałbym się
takiego zachowania. To ja byłem tym milczącym, podczas gdy on świetnie
wypełniał ciszę swoimi opowieściami i żartami. Wypełniał po prostu przestrzeń
samym sobą i nic więcej człowiek nie potrzebował do szczęścia. Przy nim nawet
błahe tematy stawały się bardziej ciekawe.
- Coś cię martwi? – zapytałem z troską, poprawiając kaptur
bluzy, który gniótł mnie pod plecakiem. Kiedy na moje odsłonięte nadgarstki
opadło kilka płatków śniegu, poczułem dreszcze na ciele. Szybko schowałem dłonie
do kieszeni, zatapiając usta pod zamkiem kurtki. Ból gardła coraz bardziej
dawał o sobie znać.
- Chodzi o Liama – zaczął ostrożnie Louis, spoglądając na
mnie przelotnie.
Zaciekawiło mnie, co na jego temat miał do powiedzenia. Nigdy
nie słyszałem, żeby coś mówił o kuzynie Mazzi’ego. Miałem też wrażenie, że jego
chwila zawahania była spowodowana tym, iż nie wiedział, po czyjej stronie
byłem. Czy po jego i Liama, czy po stronie Selley’ów i Mazzi’ego. Postanowiłem
od razu rozwiać jego wątpliwości.
- Szkoda mi go – powiedziałem, patrząc gdzieś w dal. –
Spotkałem go chwilę przed tobą. Był wystraszony, ale powtarzał, że jest w
porządku.
- Wiem dlaczego.
Uniosłem wyżej brwi, lokując swój wzrok w oczach Louisa. Nie
wyglądał na zadowolonego. Śmiałbym powiedzieć, że gryzła go ta sprawa i wcale
nie było mu z nią łatwo. Tym bardziej intrygowało mnie jego zdanie. Był bardzo
inteligentny i z pewnością mógł dostrzec coś, co ja przeoczyłem. A zaczynałem
mieć wrażenie, że Louis był po mojej stronie.
- Kiedy szedłem do
szatni, już z daleka słyszałem czyjeś drwiące głosy – zaczął. Słuchałem go z
uwagą, patrząc pod nogi. – Ktoś prosił, żeby „oni” zostawili go w spokoju, że
nic im nie zrobił. Usłyszałem głos rozdzieranego papieru. Najpierw myślałem, że
to była zwykła kartka, ale potem okazało się, że to był zeszyt. Wiedziałem, że
w pojedynkę nie wygram z nimi. Podejrzewałem, że to był Stan i jego kolega.
Wiesz, jacy są.
Nie unosząc głowy, skinąłem. Czułem, że spojrzał na mnie,
szukając potwierdzenia w jakiejkolwiek postaci.
- Wpadłem na pomysł, żeby naśladować głos starego woźnego.
Zawołałem niskim tonem „kto tu jest” i uderzyłem zaciśniętą dłonią o szafkę.
Roześmiałem się pod nosem, unosząc wzrok. Zbliżaliśmy się do
rozstaju dróg, gdzie każdy z nas skręcał w przeciwne strony. Powoli zaczynałem
żałować, że Lou nie mieszka gdzieś w pobliżu, tylko na drugim końcu Holmes
Chapel.
- Marley zawsze tak robi – zauważyłem. – Sprytny jesteś.
- Rzeczywiście podziałało, bo kiedy znalazłem Liama, był sam
– ciągnął Louis. – Był wystraszony i doskonale widziałem, że był bliski płaczu.
Zrobiło mi się go żal. Nie zasłużył na takie traktowanie.
- Nikt nie zasłużył – wtrąciłem szeptem.
Byłem pewien, że Louis nie usłyszy moich słów.
Wypowiedziałem je dla siebie, nie chcąc mu przerywać. Jednak on mnie zaskoczył.
- Masz rację – potwierdził. Oboje zatrzymaliśmy się, patrząc
na siebie. – Wiesz, zapytałem go, czy jest w porządku, czy nic mu nie zrobili.
Zaprzeczył dwukrotnie. Zwinął się stamtąd zanim zdążyłem mrugnąć okiem.
Naprawdę nie rozumiem, dlaczego Selley’owie tak się go uczepili. To normalny
chłopak jak ty, ja, Ben, Matty czy Mazzi. Nie jest kosmitą.
- Wydaje mi się, że żałuje przeprowadzki tutaj. Nie znam
dokładnych przyczyn tego, ale jestem pewien, że Liam wolałby wrócić tam, skąd
przybył – dodałem.
- Chciałbym go bliżej poznać. Ale zawsze wydaje się uciekać
przede mną – powiedział Louis, wzdychając ciężko. – Może myśli, że go nie
akceptujemy jak reszta?
- Jestem pewien.
*
- … I pamiętam, że gdy dwa lata temu byłem w Londynie, Gemma
zaciągnęła mnie na London Eye. To było coś strasznego! Ja mam paniczny lęk wysokości
i ona dobrze o tym wiedziała! Ale… widok był piękny i nie żałuję, że nie mogłem
wyrwać się spod jej ucisku.
Louis roześmiał się, kiedy słuchał moich opowieści. Siedzieliśmy
właśnie sami w moim domu, pochłaniając pyszne ciasto, które mama upiekła z samego
rana. Mama upiekła je dzisiaj, wiedząc, że jej siostra odwiedzi nas wieczorem.
Na wigilię nie będzie jej i nie było wiadomo, czy wróci przed Nowym Rokiem. A
że mama i ciocia pozostawały w bardzo bliskich relacjach, nie mogło się obejść
bez tej wizyty.
Louis nagle roześmiał się.
- A wiesz, że ja kiedyś też byłem w Londynie? – zawołał z
salonu, podczas gdy ja udałem się do kuchni, aby włożyć do zmywarki brudne
naczynia. Jednak gdy wróciłem, zająłem miejsce bezpośrednio obok niego, a nie
na sofie po przeciwnej stronie.
- Byłeś na London Eye? – zapytałem z zaciekawieniem.
- Tak… Ale nic nie może się równać kolejkom górskim. To
dopiero coś! – zawołał podekscytowany.
Nie umknęło mu moje przerażenie, wymalowane na mojej twarzy.
Najpierw się zmartwił, ale szybko roześmiał się, klepiąc mnie lekko w ramię.
- Naprawdę masz aż taki lęk wysokości?
Uśmiech, który ciągle widniał na jego twarzy, powoli zaczął
zanikać, kiedy w odpowiedzi skinąłem głową. Spojrzałem na swoje dłonie, czując
się skrępowanym.
Ostatnio naprawdę spędzaliśmy coraz więcej czasu. To było
nieprawdopodobne. Zawsze nasze kontakty ograniczały się do krótkich i
jednorazowych rozmów, a tutaj taki nieoczekiwany zwrot akcji. Fakt, był moim
przyjacielem, ale nie takim bliskim jak Bena. Teraz jednak nie było dnia,
żebyśmy nie napisali krótkiego sms-a do siebie, czy nie zadzwonili od czasu do
czasu.
Louis podejrzewał, że coś ukrywam. Wiedział też, że brakuje
mi osoby, której mógłbym bezgranicznie zaufać. Czasami miałem wrażenie, że on
chciałby być taką osobą. Miał naprawdę niespotykany charakter. Byłem pewien, że
pogodzenie przyjaźni ze mną, a z Benem nie byłoby dla niego problemem. Później
jednak zawsze nachodziły mnie pesymistyczne myśli. Przecież on był starszy. I
to o dwa lata. To jednak jest jakaś różnica. Do tego w jego oczach mogłem być
tylko gówniarzem. O swoich nic nieznaczących poglądach i pomysłach, które tylko
dzieciom mogłyby przyjść do głowy. Dlatego zawsze, gdy nasza rozmowa
sprowadzała się do czegoś bardzo osobistego, coś się psuło. I to była głównie
moja wina. Wyłączałem się na środowisko, które mnie otaczało. Pogrążałem się w
zamyśleniu i prosiłem w duchu, żebym nie palnął żadnej głupoty, która mogłaby
nas poróżnić czy zepsuć wszystko pomiędzy nami.
- Co jest, Hazza?
Louis usiadł wygodniej, próbując spojrzeć mi w twarz.
Unikałem jednak jego wzroku. Był bystry, mógł odczytać z mojej twarzy niektóre
emocje. Zacząłby dążyć w to i nie miałbym ucieczki. O pewnych rzeczach nie
chciałem mówić na głos nikomu.
- Nic, ja po prostu… - Westchnąłem głęboko. To była jedna z
tych chwil zawahania, kiedy miałem ochotę powiedzieć absolutnie wszystko, co mi
leżało na sercu, ale w ostatniej chwili rezygnowałem. – To nic takiego.
Zapomnij.
Bałem się ufać. Nie miałem na to wpływu. Odkąd się rozpoczął
nowy rok szkolny, zauważyłem, że stawałem się outsiderem i nie wiedziałem, jak
to traktować.
- Nie zapomnę, Harry – powiedział pewnie Louis. – Naprawdę
chcę wiedzieć, co takiego się z tobą dzieje. Pamiętam cię sprzed paru lat.
Byłeś wtedy naprawdę szczęśliwym chłopcem, który nie wiedział, co to smutek. A
teraz? – Zmarszczył brwi, przez chwilę zastanawiając się nad czymś. – Ciągle
widzę cię przygnębionego. A na szkolnych czasami mnie nawet nie zauważasz, bo
chowasz się za tą kudłatą czupryną.
Uniosłem jeden kącik ust, słysząc ostatnie słowa Tomlinsona.
Nie mogłem zaprzeczyć jego słowom. Nawet nie próbowałem. W
głębi duszy niejednokrotnie pragnąłem odnaleźć przyjaciela takiego jak Louis. I
powoli zaczynałem pragnąć, aby to on się stał taką właśnie osobą. Żebyśmy byli
ze sobą tak blisko, jak Zayn wraz z Niallem. Naprawdę zazdrościłem im tej
przyjaźni. Z upływem niecałych czterech miesięcy dostrzegłem, jak bardzo Matty
oddalił się ode mnie i wolał zadawać się z Mariusem. Tylko kiedy czegoś
potrzebował, potrafił być miły dla mnie i było mi ciężko z tą myślą.
Westchnąłem, napotykając wzrok Louisa.
- Powiesz mi? Na pewno będzie ci lżej, jeśli się wygadasz.
Zawahałem się, słysząc cichy głos Louisa. Moją osobą ciągle
targały sprzeczne emocje. Tak było i w tym momencie. Nie dałem się zwieść.
Przypomniałem sobie, że ostatni sekret, który powierzyłem Matty’emu, obiegł
całą szkołę w przeciągu jednego dnia i nie mogłem mu tego zapomnieć.
Wybaczyłem, ale ciągle pamiętałem.
Wtedy sądziłem, że Louis będzie taki sam.
Chłopak westchnął, poddając się.
- Okay, widzę, że mi nie ufasz. – Powiedział otwarcie. W
duchu przyznałem mu rację, ale przecież nie mogłem wypowiedzieć tego na głos.
Milczałem, uważnie wpatrując się w chłopaka. – Nie wiem czemu tak jest, ale to
bezpodstawne. Nie jestem jak Selley’owie, chociaż przyjaźnię się z jednym z
nich. Myślisz, że mówię o wszystkim Benowi? – Wzruszyłem ramionami, kiedy Louis
spojrzał na mnie. – Oczywiście, że nie. Nie wie na przykład tego, że… Nancy mi
się podoba.
Mimo że w salonie panował półmrok, a migoczące lampki
choinkowe co chwilę zmieniały kolor, dostrzegłem rumieńce na twarzy Louisa oraz
jego zakłopotanie. Uśmiechnąłem się do siebie, kiedy uświadomiłem sobie, że
byłem pierwszą osobą, która się o tym dowiedziała. Czyli ufał mi. Na tyle, na
ile mógł. Miałem przeczucie, że nie chciał powiedzieć o swoim innym sekrecie,
ale w ostatniej chwili się z tego wycofał.
- A Nathalie cię nie interesuje? Wiesz, wszyscy chcieli by z
nią być… dlaczego ty nie? – Mój spokojny głos sprawił, że napięcie, które
poczuł Louis gdzieś umknęło.
Wzruszył bezradnie ramionami, patrząc gdzieś w bok.
- Bo jestem inny? – zapytał retorycznie, śmiejąc się krótko.
– Naprawdę jeszcze tego nie zauważyłeś?
- Zauważyłem – potwierdziłem. Dodatkowo skinąłem głową. – Ja
też jestem inny – ciągnąłem szeptem. – Właściwie to nie wiem jaki jestem.
Louis zmrużył oczy, chcąc zapewne wyjaśnień moich słów. Ale
w tym samym momencie drzwi mieszkania się otworzyły i do środka weszła Gemma
wraz z mamą, przerywając nam rozmowę.
*
Cisza, która spowijała jadalnię,
nie była dla mnie niczym nieprzyjemnym. Od ostatnich lat, mniej więcej od czasu
odejścia ojca, moja rodzina tak właśnie spędzała wigilię. Wśród ciszy, której
nawet nie zakłócał dźwięk kolęd płynących z radia. Jedynie ciche stuknięcia
sztućców o talerze przypominały, że ktoś przebywał w pomieszczeniu poza mną.
Przyzwyczaiłem się już do tego. A
nawet było mi to na rękę. Mogłem dzięki temu uniknąć wymuszonych uśmieszków,
uprzejmości czy kłamstw, które do reszty zepsułyby wigilijną atmosferę. Nie
byłem zagorzałym katolikiem. Ale kiedy czułem potrzebę, potrafiłem się modlić.
- Wasz ojciec dzwonił – oznajmiła
powoli mama, obejmując wzrokiem mnie i Gemmę.
- Nie obchodzi mnie to – wtrąciłem
obojętnie. Nie wysilałem się na miły ton, w efekcie czego moja wypowiedź
zabrzmiała sarkastycznie.
- Ale mnie obchodzi! – Anne
uniosła głos, denerwując się. Zanim na nią spojrzałem, odetchnęła głęboko,
kontynuując: - Wrócił do Anglii wczoraj. Powinniście mieć dobre stosunki z
ojcem. Szczególnie ty, Harry. Nie chcę, żebyś do reszty wdał się w niego i za
kilka lat sam był jak on. Ciągle uciekał od problemów, chciał władać nad
wszystkim, mieć wszystko gdzieś… tego właśnie chcesz?!
Moje zachowanie wyprowadziło ją z
równowagi. Ale ja nie dbałem o to. Wyczuwałem nadciągającą kłótnię odkąd tylko
usłyszałem pierwsze słowa mamy. Powrót ojca ze Stanów nie był dla mnie dobrą
informacją. Nigdy nie chciałem tego usłyszeć. Cóż, może wtedy, gdy byłbym
pełnoletni i nie musiał się z nim spotykać. Miałem powody, żeby go nienawidzić.
- Jutro przyjeżdża po was. Zostaniesz
tam do sylwestra. Gemma wróci zaraz po świętach, w końcu musi się uczyć.
Chociaż ona przykłada się do nauki…
Przewróciłem oczami, słysząc jej
uwagę. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że odkąd mama się odezwała, nie
wziąłem do ust ani kęsa. Co więcej, straciłem apetyt. Wewnętrznie byłem
zdruzgotany powrotem ojca, ale zewnętrznie nie okazywałem tego po sobie. Nie
mogłem.
Uniosłem wzrok znad talerza,
lustrując postać matki. W tamtej chwili wiedziałem, że właśnie tego pragnie.
Tak po prostu się mnie pozbyć. Miała mnie dość, ponieważ sprawiałem coraz
większe problemy. Buntownicza natura odzywała się we mnie coraz częściej i dla
mamy był to kłopot. A powrót ojca był pierwszą opcją, której się panicznie
chwyciła.
Bez słowa i gwałtownie wstałem od
stołu, niechcący przewracając krzesło. Mebel upadł na ziemię z głośnym hukiem,
sprawiając, że Gemma i Anne podskoczyły ze strachu. Nie podniosłem krzesła.
Udałem się w kierunku schodów, mając dość tej całej szopki, w której musiałem
uczestniczyć. Jedyne, o czym pragnąłem, to cisza i brak jakiejkolwiek
ingerencji w moje życie.
- Harry? Dokąd idziesz? – pytała
mama. – Harry, wracaj! Nie skończyliśmy jeszcze!
Miałem ochotę zawrócić. Miałem
ochotę wykrzyczeć, że mam głęboko w dupie to wszystko, że udawanie mnie męczy,
że nie chcę ich widzieć, żeby dały mi spokój… Ale zrezygnowałem z tego. Już
dostatecznie miałem zepsuty humor tego wieczoru. Drzwi, które zamknąłem z
hukiem, miały choć w połowie pokazać, jak bardzo wściekły jestem. I
dostatecznie uciszyły wołania mamy. Przekręciłem kluczyk w drzwiach, aby nikt
nie mógł wejść do mojego pokoju. Położyłem się na łóżku na brzuchu, chowając
twarz w rękach, zaczynając zwyczajnie płakać. Nie myślałem, co robię, kiedy
wybrałem w telefonie numer osoby, która jedyna mogła mi pomóc w tamtej chwili.
Osoby chcące być informowane o nowych rozdziałach mogą zostawić tt/numer gg w komentarzu pod notką albo tutaj.
Za wszelkie niedociągnięcia/błędy/literówki przepraszamy. Jutro usiądę nad tym na spokojnie i poprawię wszystko. :3
Kocham was<3 tak mnie to wciągnęło:D
OdpowiedzUsuńKOCHAM KOCHAM KOCHAM! CZEKAM NA NASTĘPNY <33333
OdpowiedzUsuńNO I OCZYWIŚCIE JAK ZAWSZE ŚWIETNY!
http://one-direction-ziall.blogspot.com/ ( jutro pojawi się rozdział ;> )
Awwwww genialne ! *o* Piszcie szybko następny <333
OdpowiedzUsuńCudowne!!!!
OdpowiedzUsuńzapraszam chętnych do siebie *__* http://onedirection-oneshot.blogspot.com/
Matko, aż mnie zatkało. Spodziewałam się w Harrym takiego... Czegoś innego, ale nie aż tak. Wow. Normalnie przez Cb, będę miała uraz na psychice xd Wybrał numer Lou, prawda? Jestem jasnowidzem?! Haha.. Nie mogę doczekać się następnego, życzę bardzooo dużooo weny twórczej ;D @MrsCzarnaaa
OdpowiedzUsuńNo to dobry wieczór, Mart znowu zawitała i po raz kolejny będzie snuła swoje wywody. Przepraszam z góry za każdy błąd w komentarzu. :3
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że nie wiem od czego zacząć. Także... AHA. Wszystko jest takie... AGHFTSYNBMG. *-* Dobra, najpierw powiem - żebyś wiedziała na przyszłość - że taka długość rozdziału mnie nie zadowala. Nawet jakby był 5x dłuższy, by mnie nie zadowalał, bo ja oczekuję tak długich rozdziałów, żebym siedziała nad nim całą noc! x
Kiedy zaczęłam czytać rozdział, wszystko było w jak najlepszym porządku. Hazza wraca z Lou do domu, pada śnieg itp. itd. Wiesz o co chodzi, klimacik. A potem taka cisza między nimi... I od razu sieję panikę, no bo przecież o co chodzi, czemu jest taka napięta atmosfera. Czytam dalej. Chodzi o Liama. Swoją drogą, Lou ma takie złote serce, że mu pomógł. *-*
Ich rozmowa. Wyobraziłam sobie speszonego Harrego na słowa Louisa. "- Naprawdę masz aż taki lęk wysokości?" Boże, to jest takie słodkie, że nie mogę opanować emocji. "Nie zapomnę, Harry (...) Naprawdę chcę wiedzieć, co takiego się z tobą dzieje." Na moich ustach od razu pojawił się uśmiech. Taki szczery uśmiech, na jaki bardzo rzadko mnie ostatnio stać. Lou tak bardzo się o niego troszczy, że wydaje się to wręcz niemożliwe. "- Zauważyłem (...) Ja też jestem inny (...) Właściwie to nie wiem jaki jestem. -
Louis zmrużył oczy, chcąc zapewne wyjaśnień moich słów." I tu już były Larry feels, no nie. Oczy zaczęły mi błyszczeć, serce waliło jak szalone, a tu wbija Gemma i Anne. No kurde, naprawdę?
No i ostatnia scena. Stół wigilijny. Hazza uciekający do swojego pokoju. Płaczący Hazza. Od razu rodzi się we mnie taki wymysł wyobraźni (chorej wyobraźni zresztą), że nagle do pokoju wchodzi Louis i broni go przed złem całego świata. :3
No i ostatnie zdanie. Rozjebało mnie na miliony malusieńkich kawałeczków...
"Nie myślałem, co robię, kiedy wybrałem w telefonie numer osoby, która jedyna mogła mi pomóc w tamtej chwili."
No i dziękuję, płaczę.
Nie chcę naginać prawdy, ale serio. Poleciało mi parę łez. Kurde, nie parę. Wiadrami można by było zbierać wodę. Można by było tą wodę wywozić na jakieś suche tereny albo wywozić dzieciom do Afryki. Kurwa no, nie wiem. Po prostu się rozbeczałam, jak dziecko któremu zabrano zabawkę...
Dobra, to chyba tyle. Pisz rozdziały jeszcze dłuższe, żebym mogła jarać się historią Larrego... Jak to powiedzieć... ALL DAY, ALL NIGHT. DJ LARRY. Uhm... MALIK. Za dużo oczekiwań. Tak wiem, przepraszam, proszę o wybaczenie.
Dziękuję za przeczytanie tych smętów.
Czekam na kolejny rozdział z mocno bijącym sercem! <3
Larry 4ever. <3
jeny, jak to opowiadanie porywa :D nie mogę już się doczekać kolejnego rozdziału *.* dawać więcej Larrego! W tym momencie, gdy Lou powiedział, że podoba mu się Nancy, myślałam, że powie, że podobają mu się chłopacy :D to by było dobre... *.*
OdpowiedzUsuńx x
Kolejny cudowny rozdział :) Ucieszyłam się, gdy dostałam choć kilka odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Niestety mam ich jeszcze całkiem sporo ;) Tak mi się marzy inna paczka przyjaciół: Harry, Lou, Liam, Zayn i Niall... Chciałabym, by chłopcy wzięli Liama pod swoją opiekę, bo wyczuwam tam coś więcej niż porwany zeszyt... Prawie podskakuję na fotelu czytając o tym, jak Harry i Louis się do siebie zbliżyli... Wprawdzie póki co są tylko przyjaciółmi, ale od czegoś trzeba zacząć ;) Mam nadzieję, że po tym telefonie Lou już nigdy nie powie, że Harry mu nie ufa... Tylko martwię się jednym. Harold wyjeżdża? Sam? Kurcze, a liczyłam na wspólne ferie świąteczne... Ale może w zamian będą długaśne sms-y... Zobaczymy, bo u was to nigdy nie wiadomo ;)
OdpowiedzUsuńI strasznie smutno mi się zrobiło, że w domu Harry'ego święta są taką smutną koniecznością... Pewnie u Lou jest zupełnie inaczej.
Tak strasznie nie mogę się doczekać, co będzie dalej. Jak potoczy się rozmowa? I czy to naprawdę do Lou zadzwonił? I jeszcze jakieś 101 pytań :D
Pozdrawiam i życzę natchnienia w pisaniu
@KateStylees
http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/
Ojej, jak ja lubię, jak są ludzie, którzy chcą powiedzieć to samo, co ja, a na dodatek umieją to tak ładnie ująć w słowa :) No, także mówię to samo, co Kate :D
UsuńPozdrawiam, czekam cierpliwie i zapraszam :)
uwannasaygoodnight.blogspot.com
cudoowne, UWIELBIAM TWOJE OPOWIADANIAAA <3 @sparkkkss
OdpowiedzUsuńgenialna część! jeżeli dobrze myślę, to Harry zadzwoni do Lou :) bo jak sam loczek przyznał to jedyna osoba, na której mógł polegać. Cieszę się z tego, że się do siebie zbliżyli i że wiedzą o tym, że obaj są 'inni'. To powinno ich jeszcze bardziej do siebie zbliżyć :D
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, co będzie z tym wyjazdem Harrego.. czy on na pewno pojedzie do ojca? a może porozmawia jeszcze z mamą, może uda mu się ją przekonać, że się poprawi, że podciągnie się w nauce (oczywiście przy pomocy Louisa). A może pojedzie i będąc z dala od Lou, uświadomi sobie, że czuję coś więcej do chłopaka, że jest dla niego kimś ważniejszym, a nie tylko przyjacielem.. strasznie mnie ciekawią jego losy, więc ładnie proszę o następny rozdział ^_^
@JLS_GotMyLove
A myślałam już , że będzie coś więcej :D
OdpowiedzUsuńAch ta niepewność mnie zżera xd
Ale akcja i ogólność , no przepełnia mnie coś :D
Zawsze z wielką niecierpliwością czekam na nowe rozdziały . I teraz też będę musiała poczekać :C
Informuj :
@Kalink_Kaa
harry będzie spotykał się ze swoim kuzynem? XD
OdpowiedzUsuńCudny!! <3
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Harry'ego, nie zasługuje na to żeby tak cierpieć.
Mam nadzieję że Louis pomoże mu znowu być tym samym chłopakiem, którym był wcześniej ;)
Czekam na następny ;)
Cudny!! <3
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Harry'ego, nie zasługuje na to żeby tak cierpieć.
Mam nadzieję że Louis pomoże mu znowu być tym samym chłopakiem, którym był wcześniej ;)
Czekam na następny ;)
Dobry, przepraszam że tak późno, ale wczoraj już nie dałam rady przeczytać :)
OdpowiedzUsuńPrzechodząc do rzeczy, ostatnie sceny spowodowały u mnie dziwne uczucia. Tak jakby trochę chciało mi się płakać. Dlaczego? Wszystko przez Harry'ego. On po prostu wydaje się być taki bezsilny. Nikt nie potarfi mu pomóc. A jak już się otworzy, to ta osoba okazuje się być zwykłą dziwką. Przepraszam, za wyrażenie, ale tak jest. Ludzie potrafią być niezłymi fałszerzami, udawać twoich przyjaciół i tak dalej. Do przewidzenia, że zadzwoni do Louis'iego. Ten chłopak jest inny. Chociażby ta sytuacja z Liam'em daje dużo nam o nim do myślenia. Też nie pasuje mu poniżanie ludzi. W końcu każdy jest taki sam, a to że ma inne zdanie to już wolność słowa. Żeby być dobrym, trzeba akceptować każdego. Tu chodzi o uczucia, a nie o to, co kto lubi. To takie płytkie i bezwartościowe. A Liam po prostu zna rzeczywistość. Dlatego przestał ufac ludziom, nawet tym którzy szczerze chcą mu pomóc. Zawiódł się zbyt wiele razy i wyrobił sobie opinię na temat otoczenia. Nie dziwię mu się.
Harry nie może ojcu wybaczyć, że ich zostawił. Teraz zaczął przekonywać się do Lou i nagle ma wyjechać, znowu zostać sam. Nie jest mu łatwo. Widać, że cały dzień zmaga się z tymi wszystkimi uczuciami. Spędza z szatynem dużo czasu i jest po prostu miło?. Chyba tak. Bo dlaczego nie? Można się pośmiać, poopowiadać, posłuchać, dowiedzieć się różnych rzeczy. Od tego są przyjaciele. A tym bardziej, gdzie w dzisiejszym świecie nie ma ich za wiele.
Kocham cię ;*
@amazaynnie
Końcówka rozdziału jest po prostu magiczna. Tak... Naturalnie można powiedzieć, napisana. W ogóle to całe opowiadanie mi się podoba. W poprzednim Harry był złym chłopcem, a teraz jest... Bezsilny? Skryty? Tak, takie określenia najbardziej pasują. No cóż... Życzę Ci dalszych sukcesów i czekam z niecierpliwością na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńhttp://wakacyjny-oboz-z-1d.blog.onet.pl/
Ten roździał jest poprostu cudowny, brak mi słów. Chcę więcej, mam straszny niedosyt. Budujesz takie napięcie.. Czekam na jakieś Larrowate akcje :D Życzę ci weny i dużo pomysłów chcociaż tego ci nie trzeba życzyć bo pomysłów to ty masz co nie miara. Uwielbiam twojego bloga, jestem z Tobą od samego początku i zostane do końca :*
OdpowiedzUsuńZawze vzytam nowe rozdzialy ale nie zawsze komentuje wiec postamowilam to teraz zrobic. Kocham wasz blog i czekam z niecierpliwoscia na kolejne rozdzialy, a ten byl po prostu cudowny+ fajnis by bylo jakbyscie wpadly i skomentowaly moje imaginy, dobrze slyszec opinie tak dobrych pisarek http://onedirectionimaginydlafanek.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuńTa sytuacja, i relacja, która panuje między nimi, rzeczywiście jest inna. Ich stosunek opiera się na przyjaźni, a nie tak, jak w innych przypadkach, które możemy zaobserwować, na seksie, gdzie stronią od rozmowy, tylko pieprzą się jak przysłowiowe króliki. Dlatego miło jest czasem wejść na bloga, gdzie historia przedstawiona tyczy się uczuciami, prawdą życiową i przede wszystkim - emocjami. To taka miła odskocznia po dniu zmęczenia, gdzie twoim największym obowiązkiem jest szkoła, trzymająca się i nie pozwalająca się wydostać. Podziwiam was za to, że znajdujecie czas na pisanie, a potem sprawdzanie błędów - dzięki temu, mimo, że praca jest podzielona, czerpiecie z tego satysfakcję. Tworzycie obólólną pracę. To widać. W każdym zdaniu - oddane są emocje, prawdziwość, bezpośredniość.
OdpowiedzUsuńHistoria Illusion never change jest moim uzależnieniem, potrafię bez przeszków wczuć się w zachowanie Harry'ego i pomocne oblicze Tomlinsona. Jestem nimi oczarowana, za co dziękuję i życzę weny na kolejne rozdziały.
JBluvsBabycakes
Love xx
*trzymająca cię, nie się.
UsuńW ogóle nie rozumiem Harry'ego bo przecież Lou pokazał, że może mu zaufać.
OdpowiedzUsuńAle coś czuję, że w końcu to zrozumiał bo jestem w 100% pewna, zw to właśnie do niego zadzwonił :)
BŁAGAM, nie róbcie tylko tak, że Louis będzie zdrajcą i wykorzysta Harry'ego, że go zostawi. To byłoby okropne, i myślę, że zbędne. Proszę. Już i tak SLYG się kończy smutno, to zróbcie chociaż tu szczęśliwe zakończenie. Zrujnujecie nam życia.
OdpowiedzUsuńjesteście genialne. Chcę już więcej Larry'ego! ♥
OdpowiedzUsuńohh Harry z tego opowiadania czasami strasznie przypomina mi... mnie... też nie potrafię nikomu zaufać w 100% i... no nie ważne w każdym bądź razie świetnie to opisujecie i to wszystko takie prawdziwe :) mam nadzieję że Harry w końcu otworzy się przed Lou i .. no wiecie ohh kocham was :) chcę już następny!
OdpowiedzUsuńsłowo "lokując" na początku ogarnęłam jako loki, że harry dlatego lokując nie zrozumiałam tego jako umieścić czy coś, tylko że noooooooo, nie wiem jak to wytłumaczyć ale nie bij jest 1:30 i trochę umieram. ale rozdział przeczytałam uważnie, straaaaaaasznie polubiłam tego Lou, w sensie taki opiekuńczy, godny zaufania, pominę fakt o Nancy, bo miałam mały atak serca kiedy to przeczytałam, ale cóż. czekam aż Harry w końcu powie Lou co go trapi, i ogólnie mu zaufa. A co do Hazzy, to jest strasznie tajemniczy, i jest to cholernie słodkie, i to czyni te opowiadanie takim no. Ciekawym. nie lubię mamy Harry'ego. to że sobie z nim nie radzi nie znaczy że ma się go pozbyć. kolejna rzecz. wnioskując z opisów Hazzy się tnie, hm? mam nadzieję że Lou to odkryje, zabroni mu, pomoże i ogólnie mam przeczucie że Lou go w końcu ogarnie, tylko Hazza musi mu zaufać no! informuj dalej, jakbyś mogła:D
OdpowiedzUsuńZadzwonił do Louisa? Czytałam wiele opowiadań o Larrym, ale twoje jest zupełnie inne. Ukazujesz ich w innym świetle i bardzo dobrze ci to idzie. ;) Zapraszam do mnie i czekam na dalszą część ;) only-one-love-one-life.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZostałaś przeze mnie nominowana do nagrody Liebster Award ' za dobrą robotę' więcej informacji na ' http://fromlovetodeath.blogspot.com/ ' Pozdrawiam. ; *
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do Liebster Award. Więcej informacji u mnie na blogu: http://dream-of-another-life.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńświetny jak zawsze ;)
OdpowiedzUsuńbtw. nominowałam Cię do Liebster Award,
więcej info tutaj ---> http://the-battleground.blogspot.com/2012/11/liebster-award.html
Nie moge doczekac się Larrego. Czekam na next ;P
OdpowiedzUsuńmy-independent-game.blogspot.com - zapraszam !