To była całkowicie spontaniczna decyzja. Pamiętałem, jak
Louis obiecał Matty’emu, że wybierzemy się całą paczką na wagary. Nie sądziłem,
że naprawdę do tego kiedyś dojdzie. Z samego rana młodszy Selley zgarnął mnie,
zanim zdążyłem wejść do szkoły. Zaciągnął mnie za budynek, gdzie mieliśmy
poczekać na resztę.
- Idziemy dzisiaj? – zapytałem, unosząc wzrok i patrząc na
niebo. Pogoda nie wyglądała ciekawie. – Może padać popołudniu.
- Nieważne. – Matty machnął obojętnie ręką, zaczynając
pilnie poszukiwać czegoś po kieszeniach. – Nie zrezygnuję z wagarów dzisiaj.
Boli mnie głowa, a mama uparła się, żebym poszedł do szkoły. Siedem lekcji to
dla mnie zdecydowanie za dużo – mruknął, w końcu wyciągając z kieszeni paczkę
papierosów.
Spojrzałem na niego zaskoczony, nie mogąc wydobyć ani słowa,
kiedy wyciągnął jednego i włożył pomiędzy usta. Następnie wyciągnął w moim
kierunku i skinął głową na zachętę.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł – wypowiedziałem powoli,
potrząsając głową.
- Nie pękaj, Styles! Pierwszy raz będzie najgorszy, ale
potem pójdzie dużo łatwiej. I to na pewno cię uspokoi – dodał zachęcająco.
Wyciągnąłem jednego papierosa, podążając w kierunku Matty’ego.
Uważnie obserwowałem go, naśladując jego ruchy. Byłem zaskoczony, kiedy zapalił
normalnie i nie zakrztusił się. Słyszałem, że za pierwszy razem zawsze tak
jest. Myśląc, że i ja się nie zbłaźnię, zapaliłem i szybko tego pożałowałem.
Ostry dym zaczął drażnić moje drogi oddechowe. Zakaszlałem głośno kilka razy,
patrząc na przyjaciela spod zmarszczonych brwi. Nie mogłem dojść do siebie.
- Zawsze tak jest na początku – skomentował niewzruszony
Matty, rozglądając się wokoło, aby upewnić się, że nikt nas nie obserwuje.
- Dlaczego ty nie…
- Myślisz, że palę pierwszy raz? – zapytał z kpiną w głosie.
– Nie wiem, co się z tobą ostatnio dzieje. Zaczynasz odstawać od paczki.
- To nie tak – mruknąłem, pociągając po raz kolejny dym do
płuc, by po chwili móc go wypuścić. Było lepiej, ale wciąż drażnił mnie ten
dym. – Po prostu muszę siedzieć nad matematyką. Nigdy nie szła mi dobrze, a w
tym roku to już w ogóle jakiś koszmar.
Matty kiwnął głową ze zrozumieniem. Nie odzywając się więcej
ani słowem. W spokoju dopalił papierosa – ja jakoś powoli też, chociaż
przyznaję, że zupełnie nie kręciło mnie to. A wręcz czułem obrzydzenie. Ale
jeden raz nie mógł mi przecież zaszkodzić.
*
Wydawać by się mogło, że te wagary były najlepszym pomysłem,
na jaki zdecydowałem się tego dnia. Kiedy dołączył do nas Mazzi, a zaraz po nim
Ben wraz z Louisem, atmosfera rozchmurzyła się. Nawet niebo pojaśniało i
zaczynało się robić cieplej. Była piękna, jesienna pogoda i naprawdę nic więcej
od życia nie oczekiwałem.
- Nie wiem czy pamiętacie – zwrócił się Ben do mnie i
Maty’ego – jak kilka lat temu zabraliśmy kotkę Elli i założyliśmy na nią ubrania
dla lalki.
Oboje z Mattym roześmialiśmy się głośno na to wspomnienie.
To było kilka lat temu, kiedy wraz z mamą odwiedziłem Selley’ów. Ella, siostra
moich kuzynów, tego dnia była u przyjaciółki i wykorzystaliśmy jej nieobecność,
żeby zrobić jej mały żart.
- Myślałem, że Ella nas zabije, kiedy zobaczyła, jak jej
kotka uciekała przez ogródek w tej żółtej bluzce! – zawołałem, powodując
jeszcze większą salwę śmiechu.
- Jesteście bezlitośni! – zawołał Louis z oburzeniem. Nie
mógł jednak powstrzymać chichotu, który sam pchał się na jego usta.
- Ty wcale nie jesteś lepszy – rzekł Ben, choć trochę
starając się opanować. – Pamiętam, że kiedyś opowiedziałeś mi o tym, jak
przyciąłeś kotu wąsy. Czy to nie było bezlitosne?
- Poważnie? – zapytał Matty, obejmując mnie ramieniem. – To
nawet ja i Harry nie jesteśmy takimi potworami jak ty – dodał z uśmiechem.
- Ja ci dam potwora! – Louis w chwili uderzył Matty’ego
delikatnie w głowę, następnie chowając się za Benem, gdyż wiedział, że
najmłodszy z naszej paczki nie popuści mu tego. – Miałem wtedy pięć lat– dodał
na obronę, widząc, że Matty już zamierza oddać mu cios. – Nie rób mi krzywdy! –
zawołał, zaczynając uciekać w stronę szlabanu, który odgradzał polną drogę, którą
szliśmy, prowadzącą bezpośrednio do lasu.
Znałem to miejsce głównie z tego, że często biegaliśmy tutaj
na wychowaniu fizycznym. Niedaleko za szlabanem był spory plac, wzniesiony na
czterech drewnianych filarach i zakryty dachem. Znajdowały się tam dwie duże
ławy i ławki, a w kącie było palenisko, gdzie można było rozpalić ogień i
usmażyć kiełbasy. Byliśmy tutaj parę razy z klasą, kiedy wracaliśmy z pieszych
wycieczek.
Przekraczając most, znajdujący się zaraz za szlabanem,
udaliśmy się wąską dróżką, biegnącą pomiędzy małymi drzewami liściastymi. Matty
i Louis już tam czekali. Mieliśmy zamiar spędzić w tym miejscu wszystkie
godziny, podczas których powinniśmy być w szkole.
Nie mieliśmy jednak dużo szczęścia. Po ponad godzinie
okazało się, że nie byliśmy do końca bezpieczni w tamtym miejscu.
- Chłopaki, widzicie to? – zapytał Mazzi, obserwując
spomiędzy drzew polną drogę, którą tutaj dotarliśmy. – Możliwe, żeby teraz któraś
klasa miała wu-ef? – zapytał, mrużąc oczy.
- O, cholera! – zawołał Ben nagle. – Przecież nasza klasa
teraz powinna mieć. – Spojrzał porozumiewawczo na Louisa, którego oczy również
otworzyły się do granic możliwości. – Jeśli dyrektor nas tutaj przyłapie,
będziemy mieli przerąbane!
- Uciekajmy gdziekolwiek. – Popędził Louis całą resztę.
Wszyscy zebrali swoje rzeczy w mgnieniu oka, biegnąc za
Benem, który znał niedaleko kryjówkę. Miał pewność, że ten dyrektor wraz z
klasą na pewno się nie skierują w tamtą stronę. Chciałem pobiec za nimi, ale
jak na złość mój plecak zaklinował się pomiędzy drewnianą ławą i nie mogłem go
rozplątać. Zawołałem, żeby zaczekali, próbując uporać się z problemem, ale nie
myślałem nawet o tym, żeby obejrzeć się za nimi. Byłem maksymalnie zdenerwowany.
Pierwszy raz byłem na wagarach i za nic w świecie nie chciałem zostać
przyłapanym.
- Czekaj, pomogę ci. – Louis, który pojawił się znikąd obok
mnie, bez problemu wyciągnął pasek spomiędzy belek, chwytając mnie pod ramię i
ciągnąć za sobą.
Ku naszemu nieszczęściu nie mogliśmy pobiec za całą resztą.
Dyrektor wraz z klasą wyłonili się już zza zakrętu i gdybyśmy pokierowali się
za paczką, dostrzegłby nas i nie byłoby już tak kolorowo. Wsypalibyśmy
wszystkich, a to na pewno nie wchodziło w grę.
- Mam pomysł – powiedział Louis, ciągnąc mnie w stronę
rzeki.
- Oszalałeś?! – zawołałem szeptem, kiedy uświadomiłem sobie,
co robił.
- Nie ma wyjścia, wskakuj. – Powiedział, stając na
kamieniach.
Woda i tak podmywała mu trampki, momentalnie mocząc je.
Wyciągnął dłoń w moją stronę, którą niepewnie chwyciłem i poszedłem razem za
nim. Czułem przeszywający chłód po stopach, ale nie odzywałem się. Byłem
pewien, że Louis wiedział, co robił. Przeszliśmy kilka metrów, wchodząc pod
most, gdzie przykucnęliśmy na dużej płycie, opartą półleżąco o ścianę mostu. Schyliliśmy
głowy, aby nie uderzyć się o beton ponad nami. Przynajmniej w tym miejscu nie
było mokro i nie musiałem się martwić, że mógłbym być chory.
Głos dyrektora i narzekania uczniów były coraz wyraźniejsze.
Powoli cała grupa zaczęła wbiegać truchtem na most, a zaschnięta glina zaczęła
się odrywać od podłoża mostu, sypiąc wokół nas. Na sam kontakt z pyłem
poczułem, że będę kichał. Zacząłem poszukiwać chusteczki w kieszeniach, chcąc
pozbyć się tego nieprzyjemnego uczucia. Ale nie zdążyłem. Kichnąłem
niespodziewanie, sprawiając, że jedna z osób, przebiegająca ponad nami
zawołała:
- Na zdrowie!
- Ale to nikt z nas – zawołał chłopak, który z kolegami
dopiero wbiegali na most. – To coś pod mostem.
Zamarłem słysząc, o czym rozmawiali. Otworzyłem usta, chcąc
coś szepnąć do Louisa, ale on przywarł całą dłonią do mojej twarzy,
powstrzymując mnie przed tym. Powoli pokręcił głową, wpatrując się w miejsce,
skąd przyszliśmy i nasłuchując.
- Jack, nie wygłupiaj się. – Głos dyrektora dotarł do
naszych uszu. Spiąłem się jeszcze bardziej. Louis pewniej przycisnął dłoń do
moich ust, dając tym samym znak, żebym się nie odzywał. – Biegniemy dalej! Raz,
raz, raz!
- Nie odzywaj się, dopóki ci na to nie pozwolę, okay? –
szepnął Louis, omiatając ciepłym powietrzem moje ucho. Skinąłem, a wtedy Louis
zabrał swoją dłoń, kładąc ją zaciśniętą w pięść na moim podwiniętym kolanie.
Tupot stóp powoli zaczynał cichnąć, a ja się rozluźniałem.
Siedzieliśmy w ciszy, dopóki szmery w zupełności nie ucichły, a jedyne, co
mogliśmy zarejestrować, to nasze powolne oddechy pomieszane z szumem rzeki.
Spojrzałem wyczekująco na Louisa. Jego twarz była napięta i zdradzała niepokój.
Nie wiedziałem, dlaczego ciągle milczeliśmy, jakby ktoś mógł nas usłyszeć.
- Jack jak coś wymyśli… - cichy i drwiący głos dyrektora,
dobiegający tuż znad naszych głów wprawił, że cały zesztywniałem. Spojrzałem na
Louisa, chcąc doszukać się na jego twarzy odpowiedzi, skąd wiedział.
Nauczyciel pobiegł za resztą, a wtedy oboje się
rozluźniliśmy.
- Skąd wiedziałeś?
- Mam z nim zajęcia. Dobrze wiem, na co go stać. – Wzruszył
ramionami. – Nie przepuści okazji, żeby zaciągnąć ucznia na dywanik do siebie.
*
Test poprawkowy napisałem następnego dnia po wagarach, a na
wyniki musiałem czekać do piątku. Nie było mi to na rękę. Czułem, że jestem
mocno przeziębiony, o ile już nie chory. Ale z drugiej strony chciałem
osobiście się dowiedzieć, jaki stopień dostałem. Stres towarzyszący mi był w
zupełności bezpodstawny. Zaliczyłam na ocenę dobrą. Był to dla mnie ogromny
szok, ale także ogromna radość.
Właśnie opuszczałem salę matematyczną. Szybko zbiegłem na
pierwsze piętro, przepychając się pomiędzy ludźmi do planu zajęć zawieszonego
na korkowej tablicy w głównym holu. Chciałem od razu podziękować Louisowi. Nie
chciałem rozmawiać z nim przez telefon. Wolałem porozmawiać z nim osobiście.
Choć ból gardła i tak przeszkadzał mi w znacznej mierze w mówieniu.
- Louis! – zawołałem ochrypłym głosem, kiedy byłem parę
metrów od niego.
Odwrócił się, uśmiechając do mnie szeroko. Zaraz jednak jego
twarz spoważniała i nie dał mi dojść do słowa, zasypując pytaniami o mój stan
zdrowia. A gdy przyłożył swoją ciepłą dłoń do mojego rozpalonego czoła,
otworzył szerzej oczy.
- Dlaczego ty nie jesteś w łóżku? Harry, masz wysoką
gorączkę i jesteś w szkole?! – zawołał ciszej, ciągnąć mnie na bok, aby jego
koledzy z klasy nie mogli dokładnie usłyszeć dalszej części naszej rozmowy. –
Jeszcze mi powiedz, że to przez nasze wagary.
- Jutro weekend. Poleżę w łóżku i mi przejdzie.
- Przepraszam cię. Gdybym wiedział, że tak to się skończy,
znalazłbym inną kryjówkę.
- Louis, przestań – upomniałem go, marszcząc brwi. Chciałem
się uśmiechnąć, ale zamiast tego przybrałem na twarz skwaszony wyraz. – Jest w
porządku. A nawet lepiej, bo… zaliczyłem matmę!
- Na trójkę, jak chciałeś? – zapytał.
Rzeczywiście, podczas godzin, kiedy tłumaczył mi wszystkie
równania i pomagał je zrozumieć, ciągle powtarzałem, że jeśli napiszę na
trójkę, będę najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi. Nie sądziłem, że mogłoby mi
pójść lepiej.
- Nie… - Celowo posmutniałem, sprawiając, że Louis się
zaniepokoił. Nie chcąc go dłużej trzymać w niepewności, szybko dodałem: - Nie
wiem jakim cudem, ale napisałem na czwórkę!
Mój optymizm szybko udzielił się Louisowi. Wyciągnął w moim
kierunku otwartą dłoń, którą prędko klepnąłem, uśmiechając się jeszcze szerzej.
Ewidentnie oboje cieszyliśmy się, gdyż skorzystaliśmy na moich korepetycjach
podwójnie. Ja dobrze poprawiłem sprawdzian, a Louis, który miał próbne testy w
dzień mojej poprawy, także osiągnął dobre wyniki.
- Dziękuję – powiedziałem, opanowując euforię. Zerknąłem
kątem oka na kolegów Louisa, którzy stali niecałe dwa metry dalej i nie
zwracali na nas najmniejszej uwagi. Wiedziałem, że przerwałem mu rozmowę z nimi
i poczułem się przez to trochę skrępowany. – To ja.. już pójdę.
- Wiesz… - zaczął Louis, zatrzymując mnie tymi słowami –
jeśli miałbyś jeszcze kiedyś kłopoty z matematyką albo innymi przedmiotami,
zawsze możesz zadzwonić. Masz mój numer.
Uśmiechnął się ciepło na zachętę. Skinąłem głową na znak, że
rozumiem i dziękuję mu za to, po czym pożegnałem się i odszedłem.
*
Byłem zawiedziony, że tego dnia Louisa nie było na zajęciach
dodatkowych z matematyki. Przyzwyczaiłem się już, że mogłem go tam często widywać,
a dzięki temu czas szybciej mi mijał i mogłem pójść w końcu do domu.
Szedłem właśnie przez główny korytarz na parterze szkolnym,
kiedy wpadłem przypadkowo na Liama. Wydawał się być wystraszony, jakby ktoś
zrobił mu coś złego. Zaniepokoiłem się. Nie tolerowałem przemocy w
jakiejkolwiek postaci, dlatego postanowiłem nie zostawić tak po prostu tej
sprawy. Podświadomie czułem, że to o to chodziło.
- Wszystko w porządku? – spytałem, kucając i pomagając mu
pozbierać plik kartek, który rozsypał się w wyniku naszego nieoczekiwanego
zderzenia.
- Jest w porządku. Przepraszam – wybełkotał, nawet na mnie
nie spoglądając.
Nie dałem się zwieźć jego słowom. Dobrze wiedziałem, że nie
było w porządku. Z niewiadomych przyczyn Liam nie chciał mówić o tym na głos.
Oczywiście byłem świadom, że mógł mi nie ufać. Też bym sobie nie ufał, gdybym
był w jego skórze. Zadawałem się z Mazzim – jego kuzynem i jednocześnie
najbliższą osobą, którą miał na co dzień w szkole. Najgorsze było to, że nie
mógł nigdy liczyć na tą osobę. To musiało być straszne i zaczynałem współczuć
temu chłopakowi. Nikt nie zasłużył na coś takiego.
- Jesteś pewien? Wyglądasz na przestraszonego. Coś złego ci
się przydarzyło? – Starałem się, żeby moje pytania nie brzmiały nachalnie a
głos był łagodny. To nic nie wskórało.
- Jest w porządku – powtórzył z naciskiem, wstając, kiedy
podałem mu plik kartek. – Cześć.
Nie odwracając się, zniknął za dużymi drzwiami na końcu korytarza.
Westchnąłem, nie doszukując się niczego dziwnego w zachowaniu Liama. Mógł mieć
swoje powody do milczenia. Sam przecież taki byłem. Nie mówiłem o wielu
rzeczach, które mi się nie podobały, tylko zachowywałem je dla siebie.
- Dlaczego tak tu stoisz, Harry?
Odwróciłem się w kierunku szatni, dostrzegając ubranego
Louisa, który właśnie miał zamiar opuścić budynek szkolny. Uśmiechnąłem się,
uświadamiając sobie, że może nie będę musiał wracać sam do domu. Tak się
składało, że kawałek mogliśmy podejść razem, dopóki każdy nie skręcał w swoją
stronę.
- Zaczekasz? Wezmę tylko kurtkę i możemy iść.
Osoby chcące być informowane, mogą podać swój tt bądź nr gg w komentarzu lub tutaj. Nie będę głowy zawracać, mamy nadzieję, że się spodoba. :3
KOCHAM WAS TYLE TYLKO POWIEM<3
OdpowiedzUsuńWidzę że akcja się rozkręca *o* Czekam na kolejny rozdział <3
OdpowiedzUsuńPo prostu super <3
OdpowiedzUsuńAww, genialne! Niesamowite! Mówiłam już, że wielbię waszą wyobraźnię? Nie? To właśnie mówię :3
OdpowiedzUsuńBez urazy, ale tan cały Matty mnie wkurza. I to bardzo. Kurde, Harry powinien rzucić ich wszystkich w cholerę. "Koledzy" kolegami, ale mnie na czyms takim by nie zależało. Co do zachowania Louis'iego z rozdziału na rozdział mnie zachwyca. Coraz bardziej zbliża się do Harry'ego. Ta scena pod mostem była taka niby zwyczajna, aczkolwiek dla mnie magiczna. Byłam więcej jak pewna, że dzięki takiemu nauczycielowi jak Lou Harry zda matmę :) (Sama bym chciała takiego korepetytora, aww) Ej, a co z tym Liam'em? Ja chcę wiedzieć. Mam nadzieję, że Hazz w końcu z nim pogada i się zakumplują. W pewnym sensie uważam, że są podobni.
No i w końcu ostatnia scena... Omnomnomnom, Larry. Znaczy, póki co Lou i Harry :) Ciekawe o czym będą gadać w drodze do domu. A i nawiązując, może Lou zaopiekuję się chorym Hazzą? ^_^
Bardzo mi się podobało jak zwykle. Do następnego ;* Czekam z niecierpliwością <3
@amazaynnie
Strasznie, strasznie, straszniestraszniestrasznie przepraszam, że nie skomentowałam poprzednich dwóch rozdziałów! Jest mi tak bardzo głupio, miałam nadrobić to w ten weekend, ale jak zwykle byłam zajęta, a kiedy znalazłam wolną chwilę, akurat dodałyście nowy rozdział. Postanowiłam więc skomentować najnowszy, a wcześniejsze ewentualnie jeszcze nadrobić, żeby nie piętrzyć kolejnych zaległości.
OdpowiedzUsuńAle wiecie doskonale, że ja cały czas czytam to opowiadanie, a brak komentarzy nie jest spowodowany tym, że mi się nie podobało, czy coś - bo jest wręcz odwrotnie.
Chyba już kiedyś wspomniałam, że tutejszy Louis jest bardzo sympatyczny i opiekuńczy w stosunku do Harry'ego, a tym samym stanowi miłą odmianę po reszcie bohaterów, których naprawdę nie cierpię. No, może to jest za mocne słowo, ale oni rzeczywiście są okropni dla Stylesa. Podziękowałabym uprzejmie za takich przyjaciół -.- Ale na ich tle Louis w dosyć znaczący sposób się wyróżnia, wzbudzając moją sympatię, dlatego trzeba ich jakoś zaakceptować;) Niemniej jednak, ja na miejscu Hazzy już dawno powiedziałabym temu Matty'emu kilka słów do słuchu...
Wagary. Aż mi się przypomniało gimnazjum i własne wagarowanie z dziewczynami z klasy, które też o mało nie skończyło się kilka razy niezłymi problemami, szkoda że uciekanie z lekcji w liceum nie jest już takie fajnie xD Ech, nieważne. W każdym razie, wiedziałam, że Louis pomoże Harry'emu, po prostu wiedziałam! Jego troska mnie rozbraja i nie mogę się NIE uśmiechnąć na myśl, że ich wzajemne relacje są tak słodkie... :) Słodkie to może nietrafione słowo, ale między Harrym a Lou jest taki braterski rodzaj więzi i... dla mnie jest to słodkie, to wszystko :D Lubię, gdy cały proces przejścia z przyjaźni do jakichś głębszych uczuć postępuje stopniowo i powoli, dlatego jestem wielką fanką ten opowieści. Pokazujecie wyobcowanie Harry'ego w grupie dotychczasowych przyjaciół, które skutkuje zacieśnieniem się więzi z Louisem, bo bądźmy szczerzy, on jako jedyny martwi się o Hazzę. Pomaga mu w lekcjach, troszczy się o jego zdrowie, naraża własną skórę, by uratować go przed dyrektorem (wiem, że to brzmi śmiesznie, ale wyobraziłam sobie tego dyrektora jako dyrektora z mojego gimnazjum, a tamten był straszny i słowo "uratować się" naprawdę do niego pasuje xD). Złoty chłopak. Jestem bardzo ciekawa co sprawi, że nasza para poczuje do siebie miętę. Czy któregoś dnia Harry zauważy, że od jakiegoś czasu patrzy na Lou w inny sposób, niż wcześniej i zrozumie, że być może podoba mu się jego przyjaciel? Ta wersja wydaje mi się najbardziej prawdopodobna, ale z Wami nigdy nic nie wiadomo ;P Nie zdziwiłabym się, gdybyście zaserwowały nam co innego... Tzn. TAK, zdziwiłabym się, ale nie nie faktem, że poszło inaczej, a samą sytuacją... O boże, nie umiem się wysłowić. Jeżeli zrozumiałyście, o co mi chodzi, to jesteście wielkie, a jeżeli nie, to nic w tym nie będzie dziwnego xD
I jeszcze na koniec dodam, że cieszę się, że Harry nie polubił papierosów. Ja mam do nich uraz i też ich nie lubię, także znalazłam ze Stylesem coś wspólnego, co mnie cieszy:)
Jeszcze raz przepraszam, że nie skomentowałam poprzednich dwóch rozdziałów i mocno Was ściskam;3
nie wiem dlaczego, ale przy tej scenie z czekaniem w ciszy, aż dyrektor przebiegnie miałam ciarki na plecach i naprawdę przestraszyłam się jak ten zaczął on gadać, że jack nie miał racji. Masakra, jak ja bym była w takiej sytuacji to chyba bym się posikała ze strachu XD hahaha. Rozdział naprawdę przyjemny, czekam na więcej! Niech w końcu będzie dirty LARRY <3
OdpowiedzUsuńGenialne. To co piszesz jest cudowne , a ja jestem absolutnie zakochana w tym opowiadaniu ;*
OdpowiedzUsuńCudowne ^__^ mój twitter - @darquina
OdpowiedzUsuńno błagam! nie dajcie nam dłużej czekać, co? I wanna Larry *.*
OdpowiedzUsuńRozdział genialny, jak zwykle :)
uwannasaygoodnight.blogspot.com
JEZU JEZU JEZU JEZU! Ale mam zaciesz *.*
OdpowiedzUsuńTo jest świetne, ale to chyba wiadomo! Kocham Was naprawdę! Tak wiele Wam zawdzięczam! I to, że sama założyłam bloga jak po prostu czytanie Waszych opowiadań w wolne wieczory. Nigdy nie kończcie pisać i mam nadzieję, że macie już pomysł na następne opowiadanie <33
http://one-direction-ziall.blogspot.com/
kurcze jak to czytam to nic innego się nie liczy *__* magia :O
OdpowiedzUsuńhttp://hall-of-fame-opowiadanie.blogspot.com/
Przez cały rozdział się szczerzyłam. I nadal się szczerze. Ale nie każcie mi dłużej czekać na Larry'ego *ͺ*
OdpowiedzUsuńRozdział cudny, jak zwykle zresztą.
@iamLajka
Co tu dużo mówić - CUDOWNE JAK ZAWSZE<3
OdpowiedzUsuńPliss obczaj czasem mojego bloga
Zapraszam:
http://larrystylinsonforeverinmyheart.blogspot.com/
JEJ ŚWIETNE *.* CZEKAM NA NN ;P
OdpowiedzUsuńZapraszam też do mnie na my-independent-game.blogspot.com - wczoraj pojawił się nowy rozdział ;D
świetne jak zawsze :D lubię baardzo lubię to opowiadanie :)) chcę już następnyy!!!!
OdpowiedzUsuńAwwww kocham Wasze opowiadania *-* nie moge się doczekać na następny
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest inne od poprzednich ... Takie skomplikowane i czasem muszę kilka razy przeczytać tekst żeby zrozumieć sens tego co się stało xd
A co do końcówki , to mam nadzieję że przestraszona mina Liama nie miała nic wspólnego z Lou ... Nie wiem dlaczego ale wydaje mi się zr to jest powiązane o.o
Hahahhah dzięki temu opowiadaniu znalazłam w sobie duszę detektywa xd
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału ! Nigdy nie czytałam lepszych opowiadań od Waszych
XOXO
BŁAGAM PRZECZYTAJCIE TO - będę się streszczać, bo widzę, ile długich komentarzy tu macie. Przeczytałam wszystko co napisałyście do tej pory, i szczerze Larry wychodzi Wam najlepiej. Z Ziallem... było to dobre, ale trochę zbyt banalne (m. in. reakcja Liama na wieść o zdradzie). Ale wtedy nie pobiło SLYG, obiektywnie. I myślałam, że nic nie pobije... Ale teraz mogę już powiedzieć, że to opowiadanie o Larrym bije wszystko inne na głowe. Wszystko trzyma się kupy, czyta sie szybko i miło, a historia porywa... Genialnie to rozgrywacie. Trzymam kciuki za Was dalej! piszcie piszcie piszcie!
OdpowiedzUsuńNajwiększa Fanka
Agata
czytamy każdy komentarz, nieważne jakiej długości, także nie masz się co martwić.
Usuńwidzisz, Ziall to była taka odskocznia od całości. zdaję sobie sprawę, że tamta historia była inna od obu Larrych. tamto to była zupełna fikcja, coś, co mi wpadło do głowy na poczekaniu. nie chodzi o to, że nie lubię pisać o innych bromance'ach. do tamtego luźniej podeszłam, jeśli wiesz, co sugeruję.
nie jestem pewna, czy INC może 'pobić SLYG'. właściwie każdy może mieć odmienne zdanie na ten temat. nie chcę tutaj niczego porównywać, bo tamto to zupełnie inna historia. i do każdej z tych trzech podeszłam inaczej, na czymś innym się wzorowałam/inspirowałam, także inność pomiędzy tym - mam nadziej - będzie w jakiś sposób widać. jedyne na czym mi zależy, to nie spieprzyć tego w trakcie publikacji, bo brak czasu może się odbić na całości, ale zrobię wszystko, co będę mogła, żeby tak nie było. a zależy mi, żeby to miało ręce i nogi.
rozumiem. Nie martw się, widać różnice w każdym Waszym opowiadaniu. I zdaję sobie sprawę, że również macie szkołę, jak i my, więc z cierpliwością czekamy na kolejne rozdziały. Na pewno Was tu nie zostawimy, dziewczyny, za bardzo Was kochamy.
UsuńAgata
Kolejny cudowny rozdział i kolejny komentarz, w którym wychwalam waszą twórczość :) Może ja powinnam je po prostu kopiować i wklejać pod nowymi rozdziałami?
OdpowiedzUsuńBoże, jak ja kocham Louisa jakiego stworzyłyście. i Harry'ego takiego innego niż zazwyczaj... Po prostu pokochałam ich i cieszę się na każdy choćby najmniejszy fragment z nimi w roli głównej :) A tych ich fałszywych niby przyjaciół, to wręcz nie mogę zdzierżyć. Zaintrygował mnie fragment z Liamem... O co mogło chodzić? Nawet nie będę próbować zgadywać, bo z wami i tak wszystko jest możliwe, ale akurat nie to, co sobie wymyślę ;) Tęsknię za Zaynem i Niallem - chciałam, by Harry się z nimi zaprzyjaźnił. Może wtedy zrozumiałby, że tak naprawdę Matty nie jest jego przyjacielem...
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego
@KateStylees
http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/
Na początku, to chyba powinnam na klęczkach przeprosic za to, że ostatnimi czasy każdy rozdział czytam i nie komentuję. Ale jak już kiedyś ci wspomniałam, nie mam czasu, co jest przez głupią szkołe. Jednak teraz znalazłam chwilkę czasu i... i właściwie nie wiem co napisac.
OdpowiedzUsuńNa pewno to, że rozdział jest cudowny i czytałam go z uśmiechem na ustach, zwłaszcza kiedy Harry chwalił się swoją oceną z matematyki. Ja nawet gdybym sie uczyła po 9235789235792357 godzin dziennie, o 4 z matmy mogłabym sobie tylko pomarzyć.
Wspomnę jeszcze o tym, że historia podoba mi się strasznie, chyba bardziej niż pierwsze i drugie opowiadanie, sama nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że przez świetnie wykreowane postacie (tak, tak w poprzednich opowiadaniach też były cudowne, ale to nie to samo). Po prostu Harry jest taki kochany, taki spokojny, normalny ale ma w sobie to coś. Louis podobnie, pasują do siebie, już zdobyli moją sympatię <3. Tylko co mogłabyś zrobic, to wpleśc jakieś opisy pobocznych chłopaków, bo w sumie to sama nie wiem jak mam ich sobie wyobrażac. Po za tym jest świetnie <3
xx
Na samym początku - przepraszam, że nie komentuję ostatnio Twoich rozdziałów. Zazwyczaj czytam rozdział na telefonie, a komentarze niezbyt wygodnie się na nim pisze, więc zawsze czekam, aż wbiję na kompa. No, ale jak już wiesz - brat jest częstą przeszkodą. xD
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału - jest cudowny, tak jak zresztą wszystkie poprzednie. Czytałam go z wielkim uśmiechem na ustach, a jak zobaczyłam, że już mi tekstu ubywa, pojawiła się panika. No bo... Co ja będę czytać, skoro rozdział jest tak krótki?
Palący Harry. Kurde, nie potrafię sobie tego wyobrazić. Wiem, że jest to jak najbardziej możliwe, ale obraz palącego Hazzy w mojej głowie jest... niemożliwy. Okej, zaprzeczyłam sama sobie. Nie mam wytłumaczenia na to, po prostu - Hazza, który pali wygląda co najmniej dziwacznie.
Historia z kotem Elli, a potem fragment z obcięciem wąsów kota przez Lou. Następnie moment, gdzie Louis chowa się wraz z Harrym pod mostem... Cholera, myślałam, że ich przyłapią i skończy się jakąś dodatkową godziną w szkole za karę (chociaż pobędą razem :3), ale jednak im się udało. Osobiście zaczęłam głośno się śmiać kiedy Harry kichnął, a ktoś z grupki krzyknął "Na zdrowie!". No i potem ta cała sytuacja z chwaleniem się oceną. Wydało mi się to tak słodkie, że czytając ten fragment mówiłam przez cały czas "awww". :D
No i na sam koniec... Louis czeka na Hazzę. I będą razem wracać do domu! Tak zajebiście. :3
Dobra, przepraszam, ale to co napisałam powyżej może być niezbyt składne, mogą być błędy (już nie tyle ortograficzne czy inne, ale ogólnie mogłam z natłoku myśli zjeść jakieś słowo) za co przepraszam.
Jeśli miałabym skomentować ten rozdział jednym wyrazem, brzmiałby on tak: magia!
Uwielbiam Cię Kasiu, no i oczywiście dzięki Sabina za sprawdzanie wszelkich błędów.
Kocham Was dziewczyny! <3
rozdział niesamowicie cudowny!! ^_^
OdpowiedzUsuńnie będę się rozpisywać, bo zwyczajnie mi brak słów by opisać ten rewelacyjny rozdział!
napiszę jeszcze raz, że WSZYSTKO CO NAPISAŁYŚCIE DO TEJ PORY JEST ZAJEBI*TE I Z NIECIERPLIWOŚCIĄ CZEKAM NA KOLEJNĄ CZĘŚĆ! ;***
MATKO BOSKA, KAŚKA :O CHCIAŁAM CI TYLKO POWIEDZIEĆ, ŻE NIE JESTEM ZDOLNA DO ODPOWIEDZENIA NA TWÓJ KOMENTARZ U MNIE, PONIEWAŻ POSIADA ON 1466 SŁÓW (ech, wychodzi ze mnie typowy człowiek z mat-fizu), CO STANOWI POŁOWĘ SAMEGO ROZDZIAŁU(!!!), POD KTÓRYM SIĘ ZNAJDUJE I JEST ABSOLUTNIE NIESAMOWITE, OBŁĘDNE I ZACHWYCAJĄCE *_____*
OdpowiedzUsuńNaprawdę brakuje mi słów, żeby Ci podziękować. Wiem, ile czasu zajmuje napisanie czegoś takiego i wiem także, że w roku szkolnym jest naprawdę ciężko znaleźć czas, aby coś porządnie skomentować. W dodatku tak dokładnie wszystko przeanalizowałaś... Wow. W dodatku każde słowo zgadza się z tym, o czym myślałam podczas pisania:D Kasiu, naprawdę masz dar czytania między wierszami, sytuację Ziama zinterpretowałaś idealnie, wszystko się zgadza. Cóż, od razu mogę Ci powiedzieć, że dla tej pary przyszłości nie ma, ale będzie Niam i powinno być słodko (obym nie przesadziła), żeby i Liam zaznał trochę szczęścia;>
Mam nadzieję, że dzisiejszy dzień nie był dla Ciebie aż tak zły, cokolwiek miało się wydarzyć. Zakładam, że pewnie coś związanego ze szkołą, a jeżeli mam rację, to zdecydowanie łączę się z Tobą w bólu, ponieważ ten tydzień i dla mnie nie będzie łatwy.
I yaaay, dla mnie ten moment z płaszczem też był ekscytujący, chociaż miałam go umieścić dużo później i martwiłam się, że robiąc to teraz, zepsuję pomysł:) Ale jeżeli wywołał pozytywne emocje, to jestem jak najbardziej szczęśliwa:3
Masz też rację co do Grimmy'ego - jego związek z Harrym wcale nie jest taki kryształowy. Nie chcę za wiele zdradzać, bo to będzie dosyć ważne dla fabuły, ale możesz być pewna, że ten "związek" tak naprawdę mało ma z prawdziwym związkiem wspólnego. No i gdzieś tam jest jeszcze Gemma, o której jeszcze nie wspomniałam w opowiadaniu, ale na koniec powinna się pojawić ;>
Jeszcze raz strasznie Ci dziękuję, nie wyobrażasz sobie, jaka byłam zszokowana, kiedy weszłam na MT i zobaczyłam tak obszerny komentarz:O Do tej pory ciężko mi w to uwierzyć, jesteś niesamowita.
Ściskam Cię taaaak mocno, że nawet sobie tego nie wyobrażasz!:*
lubie takiego Lou<3 przestraszonego o Hazzę i ogólnie boje się co z Liamem :o czekam na nn i na jakieś takie bardziej szczegółowe rozwiniecie:D
OdpowiedzUsuńMrrraśny!
OdpowiedzUsuńTeż chcę takiego nauczyciela jak Louis xD
Coś im te wagary nie do końca się udały. Scena pod mostem była boska, bardzo mi się podoba <3
Lou i Hazz zbliżają się do siebie ;D
Czekam na następny ;)
Przepraszam za chaotyczność i krótką wypowiedź... Ale generalnie tak: rozdział fantastyczny. Podoba mi się pomysł z wagarami, a Harry i Lou w zimnej wodzie... Pomysłowe :). Urzekła mnie troskliwość Lou względem Harry'ego. Mam nadzieję, że na tym nie poprzestanie :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.! :)
PS: Nominowałam Cię do jakiegoś konkursu, którego nazwa jest dla mnie tajemnicą, ale jeśli chcesz się z nim zapoznać, zapraszam na Piekarnię :)
http://boy-from-bakery.blogspot.com/
Nastepne dxiewcxyny!! Genialne! zapraszam, licze na kom http://onedirectionimaginydlafanek.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuńsuper, super, super! jak kazdy rodział *-*
OdpowiedzUsuńwejdziesz do mnie? to nie opowiadanie c: http://our-dreams-are-real.blogspot.com/
sorry, ale nie zostałam poinformowana o rozdziale ._. ale i tak boski <3
OdpowiedzUsuńprzepraszam! jeśli Cię przez gg informowałam, to możliwe, że wiadomość nie doszła, bo naprawdę zapisuję wszystkie numery i wszystkim wysyłam. a może dlatego, że Ty nie miałaś mnie zapisanej?
Usuńna tt zawsze dostawałam wiadomości a teraz nie otrzymałam mój nick @pattiLovesNiall
UsuńKooocham to *-*
OdpowiedzUsuńInformuję , że na we-go-to-heaven.blogspot.com pojawił się już 3 i 4 rozdział :). xx
OdpowiedzUsuńKocham twoje opowiadanie.! ♥
OdpowiedzUsuńświetny! a z drugiej strony chcę ryczeć bo...to jest odzwierciedlenie mojego życia, tylko że ja nie mam przyjaciółki lub przyjaciela który by spędzał ze mną dużo czasu i że jest coś nie tak...:(
OdpowiedzUsuńja doskonale Cię rozumiem, kochana. jeśli być chciała pogadać, wiedz, że zawsze możesz napisać do mnie. może będę w stanie Ci pomóc. jeśli odczytasz odpowiedź - szukaj gg czy tt w zakładce kontakt i śmiało pisz. :3
UsuńRozdział boski, a ja jak zawsze z opóźnieniem. Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuń