niedziela, 11 listopada 2012

Illusion never change - fifth.


To była całkowicie spontaniczna decyzja. Pamiętałem, jak Louis obiecał Matty’emu, że wybierzemy się całą paczką na wagary. Nie sądziłem, że naprawdę do tego kiedyś dojdzie. Z samego rana młodszy Selley zgarnął mnie, zanim zdążyłem wejść do szkoły. Zaciągnął mnie za budynek, gdzie mieliśmy poczekać na resztę.  

- Idziemy dzisiaj? – zapytałem, unosząc wzrok i patrząc na niebo. Pogoda nie wyglądała ciekawie. – Może padać popołudniu.

- Nieważne. – Matty machnął obojętnie ręką, zaczynając pilnie poszukiwać czegoś po kieszeniach. – Nie zrezygnuję z wagarów dzisiaj. Boli mnie głowa, a mama uparła się, żebym poszedł do szkoły. Siedem lekcji to dla mnie zdecydowanie za dużo – mruknął, w końcu wyciągając z kieszeni paczkę papierosów.

Spojrzałem na niego zaskoczony, nie mogąc wydobyć ani słowa, kiedy wyciągnął jednego i włożył pomiędzy usta. Następnie wyciągnął w moim kierunku i skinął głową na zachętę.

- Nie wiem, czy to dobry pomysł – wypowiedziałem powoli, potrząsając głową.

- Nie pękaj, Styles! Pierwszy raz będzie najgorszy, ale potem pójdzie dużo łatwiej. I to na pewno cię uspokoi – dodał zachęcająco.

Wyciągnąłem jednego papierosa, podążając w kierunku Matty’ego. Uważnie obserwowałem go, naśladując jego ruchy. Byłem zaskoczony, kiedy zapalił normalnie i nie zakrztusił się. Słyszałem, że za pierwszy razem zawsze tak jest. Myśląc, że i ja się nie zbłaźnię, zapaliłem i szybko tego pożałowałem. Ostry dym zaczął drażnić moje drogi oddechowe. Zakaszlałem głośno kilka razy, patrząc na przyjaciela spod zmarszczonych brwi. Nie mogłem dojść do siebie.

- Zawsze tak jest na początku – skomentował niewzruszony Matty, rozglądając się wokoło, aby upewnić się, że nikt nas nie obserwuje.

- Dlaczego ty nie…

- Myślisz, że palę pierwszy raz? – zapytał z kpiną w głosie. – Nie wiem, co się z tobą ostatnio dzieje. Zaczynasz odstawać od paczki.

- To nie tak – mruknąłem, pociągając po raz kolejny dym do płuc, by po chwili móc go wypuścić. Było lepiej, ale wciąż drażnił mnie ten dym. – Po prostu muszę siedzieć nad matematyką. Nigdy nie szła mi dobrze, a w tym roku to już w ogóle jakiś koszmar.

Matty kiwnął głową ze zrozumieniem. Nie odzywając się więcej ani słowem. W spokoju dopalił papierosa – ja jakoś powoli też, chociaż przyznaję, że zupełnie nie kręciło mnie to. A wręcz czułem obrzydzenie. Ale jeden raz nie mógł mi przecież zaszkodzić.

*

Wydawać by się mogło, że te wagary były najlepszym pomysłem, na jaki zdecydowałem się tego dnia. Kiedy dołączył do nas Mazzi, a zaraz po nim Ben wraz z Louisem, atmosfera rozchmurzyła się. Nawet niebo pojaśniało i zaczynało się robić cieplej. Była piękna, jesienna pogoda i naprawdę nic więcej od życia nie oczekiwałem.

- Nie wiem czy pamiętacie – zwrócił się Ben do mnie i Maty’ego – jak kilka lat temu zabraliśmy kotkę Elli i założyliśmy na nią ubrania dla lalki.

Oboje z Mattym roześmialiśmy się głośno na to wspomnienie. To było kilka lat temu, kiedy wraz z mamą odwiedziłem Selley’ów. Ella, siostra moich kuzynów, tego dnia była u przyjaciółki i wykorzystaliśmy jej nieobecność, żeby zrobić jej mały żart.

- Myślałem, że Ella nas zabije, kiedy zobaczyła, jak jej kotka uciekała przez ogródek w tej żółtej bluzce! – zawołałem, powodując jeszcze większą salwę śmiechu.

- Jesteście bezlitośni! – zawołał Louis z oburzeniem. Nie mógł jednak powstrzymać chichotu, który sam pchał się na jego usta.

- Ty wcale nie jesteś lepszy – rzekł Ben, choć trochę starając się opanować. – Pamiętam, że kiedyś opowiedziałeś mi o tym, jak przyciąłeś kotu wąsy. Czy to nie było bezlitosne?

- Poważnie? – zapytał Matty, obejmując mnie ramieniem. – To nawet ja i Harry nie jesteśmy takimi potworami jak ty – dodał z uśmiechem.

- Ja ci dam potwora! – Louis w chwili uderzył Matty’ego delikatnie w głowę, następnie chowając się za Benem, gdyż wiedział, że najmłodszy z naszej paczki nie popuści mu tego. – Miałem wtedy pięć lat– dodał na obronę, widząc, że Matty już zamierza oddać mu cios. – Nie rób mi krzywdy! – zawołał, zaczynając uciekać w stronę szlabanu, który odgradzał polną drogę, którą szliśmy, prowadzącą bezpośrednio do lasu.

Znałem to miejsce głównie z tego, że często biegaliśmy tutaj na wychowaniu fizycznym. Niedaleko za szlabanem był spory plac, wzniesiony na czterech drewnianych filarach i zakryty dachem. Znajdowały się tam dwie duże ławy i ławki, a w kącie było palenisko, gdzie można było rozpalić ogień i usmażyć kiełbasy. Byliśmy tutaj parę razy z klasą, kiedy wracaliśmy z pieszych wycieczek.

Przekraczając most, znajdujący się zaraz za szlabanem, udaliśmy się wąską dróżką, biegnącą pomiędzy małymi drzewami liściastymi. Matty i Louis już tam czekali. Mieliśmy zamiar spędzić w tym miejscu wszystkie godziny, podczas których powinniśmy być w szkole.

Nie mieliśmy jednak dużo szczęścia. Po ponad godzinie okazało się, że nie byliśmy do końca bezpieczni w tamtym miejscu.

- Chłopaki, widzicie to? – zapytał Mazzi, obserwując spomiędzy drzew polną drogę, którą tutaj dotarliśmy. – Możliwe, żeby teraz któraś klasa miała wu-ef? – zapytał, mrużąc oczy.

- O, cholera! – zawołał Ben nagle. – Przecież nasza klasa teraz powinna mieć. – Spojrzał porozumiewawczo na Louisa, którego oczy również otworzyły się do granic możliwości. – Jeśli dyrektor nas tutaj przyłapie, będziemy mieli przerąbane!

- Uciekajmy gdziekolwiek. – Popędził Louis całą resztę.

Wszyscy zebrali swoje rzeczy w mgnieniu oka, biegnąc za Benem, który znał niedaleko kryjówkę. Miał pewność, że ten dyrektor wraz z klasą na pewno się nie skierują w tamtą stronę. Chciałem pobiec za nimi, ale jak na złość mój plecak zaklinował się pomiędzy drewnianą ławą i nie mogłem go rozplątać. Zawołałem, żeby zaczekali, próbując uporać się z problemem, ale nie myślałem nawet o tym, żeby obejrzeć się za nimi. Byłem maksymalnie zdenerwowany. Pierwszy raz byłem na wagarach i za nic w świecie nie chciałem zostać przyłapanym.

- Czekaj, pomogę ci. – Louis, który pojawił się znikąd obok mnie, bez problemu wyciągnął pasek spomiędzy belek, chwytając mnie pod ramię i ciągnąć za sobą.

Ku naszemu nieszczęściu nie mogliśmy pobiec za całą resztą. Dyrektor wraz z klasą wyłonili się już zza zakrętu i gdybyśmy pokierowali się za paczką, dostrzegłby nas i nie byłoby już tak kolorowo. Wsypalibyśmy wszystkich, a to na pewno nie wchodziło w grę.

- Mam pomysł – powiedział Louis, ciągnąc mnie w stronę rzeki.

- Oszalałeś?! – zawołałem szeptem, kiedy uświadomiłem sobie, co robił.

- Nie ma wyjścia, wskakuj. – Powiedział, stając na kamieniach.

Woda i tak podmywała mu trampki, momentalnie mocząc je. Wyciągnął dłoń w moją stronę, którą niepewnie chwyciłem i poszedłem razem za nim. Czułem przeszywający chłód po stopach, ale nie odzywałem się. Byłem pewien, że Louis wiedział, co robił. Przeszliśmy kilka metrów, wchodząc pod most, gdzie przykucnęliśmy na dużej płycie, opartą półleżąco o ścianę mostu. Schyliliśmy głowy, aby nie uderzyć się o beton ponad nami. Przynajmniej w tym miejscu nie było mokro i nie musiałem się martwić, że mógłbym być chory.

Głos dyrektora i narzekania uczniów były coraz wyraźniejsze. Powoli cała grupa zaczęła wbiegać truchtem na most, a zaschnięta glina zaczęła się odrywać od podłoża mostu, sypiąc wokół nas. Na sam kontakt z pyłem poczułem, że będę kichał. Zacząłem poszukiwać chusteczki w kieszeniach, chcąc pozbyć się tego nieprzyjemnego uczucia. Ale nie zdążyłem. Kichnąłem niespodziewanie, sprawiając, że jedna z osób, przebiegająca ponad nami zawołała:

- Na zdrowie!

- Ale to nikt z nas – zawołał chłopak, który z kolegami dopiero wbiegali na most. – To coś pod mostem.

Zamarłem słysząc, o czym rozmawiali. Otworzyłem usta, chcąc coś szepnąć do Louisa, ale on przywarł całą dłonią do mojej twarzy, powstrzymując mnie przed tym. Powoli pokręcił głową, wpatrując się w miejsce, skąd przyszliśmy i nasłuchując.

- Jack, nie wygłupiaj się. – Głos dyrektora dotarł do naszych uszu. Spiąłem się jeszcze bardziej. Louis pewniej przycisnął dłoń do moich ust, dając tym samym znak, żebym się nie odzywał. – Biegniemy dalej! Raz, raz, raz!

- Nie odzywaj się, dopóki ci na to nie pozwolę, okay? – szepnął Louis, omiatając ciepłym powietrzem moje ucho. Skinąłem, a wtedy Louis zabrał swoją dłoń, kładąc ją zaciśniętą w pięść na moim podwiniętym kolanie.

Tupot stóp powoli zaczynał cichnąć, a ja się rozluźniałem. Siedzieliśmy w ciszy, dopóki szmery w zupełności nie ucichły, a jedyne, co mogliśmy zarejestrować, to nasze powolne oddechy pomieszane z szumem rzeki. Spojrzałem wyczekująco na Louisa. Jego twarz była napięta i zdradzała niepokój. Nie wiedziałem, dlaczego ciągle milczeliśmy, jakby ktoś mógł nas usłyszeć.

- Jack jak coś wymyśli… - cichy i drwiący głos dyrektora, dobiegający tuż znad naszych głów wprawił, że cały zesztywniałem. Spojrzałem na Louisa, chcąc doszukać się na jego twarzy odpowiedzi, skąd wiedział.
Nauczyciel pobiegł za resztą, a wtedy oboje się rozluźniliśmy.

- Skąd wiedziałeś?

- Mam z nim zajęcia. Dobrze wiem, na co go stać. – Wzruszył ramionami. – Nie przepuści okazji, żeby zaciągnąć ucznia na dywanik do siebie.

*

Test poprawkowy napisałem następnego dnia po wagarach, a na wyniki musiałem czekać do piątku. Nie było mi to na rękę. Czułem, że jestem mocno przeziębiony, o ile już nie chory. Ale z drugiej strony chciałem osobiście się dowiedzieć, jaki stopień dostałem. Stres towarzyszący mi był w zupełności bezpodstawny. Zaliczyłam na ocenę dobrą. Był to dla mnie ogromny szok, ale także ogromna radość.

Właśnie opuszczałem salę matematyczną. Szybko zbiegłem na pierwsze piętro, przepychając się pomiędzy ludźmi do planu zajęć zawieszonego na korkowej tablicy w głównym holu. Chciałem od razu podziękować Louisowi. Nie chciałem rozmawiać z nim przez telefon. Wolałem porozmawiać z nim osobiście. Choć ból gardła i tak przeszkadzał mi w znacznej mierze w mówieniu.

- Louis! – zawołałem ochrypłym głosem, kiedy byłem parę metrów od niego.

Odwrócił się, uśmiechając do mnie szeroko. Zaraz jednak jego twarz spoważniała i nie dał mi dojść do słowa, zasypując pytaniami o mój stan zdrowia. A gdy przyłożył swoją ciepłą dłoń do mojego rozpalonego czoła, otworzył szerzej oczy.

- Dlaczego ty nie jesteś w łóżku? Harry, masz wysoką gorączkę i jesteś w szkole?! – zawołał ciszej, ciągnąć mnie na bok, aby jego koledzy z klasy nie mogli dokładnie usłyszeć dalszej części naszej rozmowy. – Jeszcze mi powiedz, że to przez nasze wagary.

- Jutro weekend. Poleżę w łóżku i mi przejdzie.

- Przepraszam cię. Gdybym wiedział, że tak to się skończy, znalazłbym inną kryjówkę.

- Louis, przestań – upomniałem go, marszcząc brwi. Chciałem się uśmiechnąć, ale zamiast tego przybrałem na twarz skwaszony wyraz. – Jest w porządku. A nawet lepiej, bo… zaliczyłem matmę!

- Na trójkę, jak chciałeś? – zapytał.

Rzeczywiście, podczas godzin, kiedy tłumaczył mi wszystkie równania i pomagał je zrozumieć, ciągle powtarzałem, że jeśli napiszę na trójkę, będę najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi. Nie sądziłem, że mogłoby mi pójść lepiej.

- Nie… - Celowo posmutniałem, sprawiając, że Louis się zaniepokoił. Nie chcąc go dłużej trzymać w niepewności, szybko dodałem: - Nie wiem jakim cudem, ale napisałem na czwórkę!

Mój optymizm szybko udzielił się Louisowi. Wyciągnął w moim kierunku otwartą dłoń, którą prędko klepnąłem, uśmiechając się jeszcze szerzej. Ewidentnie oboje cieszyliśmy się, gdyż skorzystaliśmy na moich korepetycjach podwójnie. Ja dobrze poprawiłem sprawdzian, a Louis, który miał próbne testy w dzień mojej poprawy, także osiągnął dobre wyniki.

- Dziękuję – powiedziałem, opanowując euforię. Zerknąłem kątem oka na kolegów Louisa, którzy stali niecałe dwa metry dalej i nie zwracali na nas najmniejszej uwagi. Wiedziałem, że przerwałem mu rozmowę z nimi i poczułem się przez to trochę skrępowany. – To ja.. już pójdę.

- Wiesz… - zaczął Louis, zatrzymując mnie tymi słowami – jeśli miałbyś jeszcze kiedyś kłopoty z matematyką albo innymi przedmiotami, zawsze możesz zadzwonić. Masz mój numer.

Uśmiechnął się ciepło na zachętę. Skinąłem głową na znak, że rozumiem i dziękuję mu za to, po czym pożegnałem się i odszedłem.

*

Byłem zawiedziony, że tego dnia Louisa nie było na zajęciach dodatkowych z matematyki. Przyzwyczaiłem się już, że mogłem go tam często widywać, a dzięki temu czas szybciej mi mijał i mogłem pójść w końcu do domu.

Szedłem właśnie przez główny korytarz na parterze szkolnym, kiedy wpadłem przypadkowo na Liama. Wydawał się być wystraszony, jakby ktoś zrobił mu coś złego. Zaniepokoiłem się. Nie tolerowałem przemocy w jakiejkolwiek postaci, dlatego postanowiłem nie zostawić tak po prostu tej sprawy. Podświadomie czułem, że to o to chodziło.

- Wszystko w porządku? – spytałem, kucając i pomagając mu pozbierać plik kartek, który rozsypał się w wyniku naszego nieoczekiwanego zderzenia.

- Jest w porządku. Przepraszam – wybełkotał, nawet na mnie nie spoglądając.

Nie dałem się zwieźć jego słowom. Dobrze wiedziałem, że nie było w porządku. Z niewiadomych przyczyn Liam nie chciał mówić o tym na głos. Oczywiście byłem świadom, że mógł mi nie ufać. Też bym sobie nie ufał, gdybym był w jego skórze. Zadawałem się z Mazzim – jego kuzynem i jednocześnie najbliższą osobą, którą miał na co dzień w szkole. Najgorsze było to, że nie mógł nigdy liczyć na tą osobę. To musiało być straszne i zaczynałem współczuć temu chłopakowi. Nikt nie zasłużył na coś takiego.

- Jesteś pewien? Wyglądasz na przestraszonego. Coś złego ci się przydarzyło? – Starałem się, żeby moje pytania nie brzmiały nachalnie a głos był łagodny. To nic nie wskórało.

- Jest w porządku – powtórzył z naciskiem, wstając, kiedy podałem mu plik kartek. – Cześć.

Nie odwracając się, zniknął za dużymi drzwiami na końcu korytarza. Westchnąłem, nie doszukując się niczego dziwnego w zachowaniu Liama. Mógł mieć swoje powody do milczenia. Sam przecież taki byłem. Nie mówiłem o wielu rzeczach, które mi się nie podobały, tylko zachowywałem je dla siebie.

- Dlaczego tak tu stoisz, Harry?

Odwróciłem się w kierunku szatni, dostrzegając ubranego Louisa, który właśnie miał zamiar opuścić budynek szkolny. Uśmiechnąłem się, uświadamiając sobie, że może nie będę musiał wracać sam do domu. Tak się składało, że kawałek mogliśmy podejść razem, dopóki każdy nie skręcał w swoją stronę.

- Zaczekasz? Wezmę tylko kurtkę i możemy iść.





Osoby chcące być informowane, mogą podać swój tt bądź nr gg w komentarzu lub tutaj. Nie będę głowy zawracać, mamy nadzieję, że się spodoba. :3

38 komentarzy:

  1. Widzę że akcja się rozkręca *o* Czekam na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Aww, genialne! Niesamowite! Mówiłam już, że wielbię waszą wyobraźnię? Nie? To właśnie mówię :3
    Bez urazy, ale tan cały Matty mnie wkurza. I to bardzo. Kurde, Harry powinien rzucić ich wszystkich w cholerę. "Koledzy" kolegami, ale mnie na czyms takim by nie zależało. Co do zachowania Louis'iego z rozdziału na rozdział mnie zachwyca. Coraz bardziej zbliża się do Harry'ego. Ta scena pod mostem była taka niby zwyczajna, aczkolwiek dla mnie magiczna. Byłam więcej jak pewna, że dzięki takiemu nauczycielowi jak Lou Harry zda matmę :) (Sama bym chciała takiego korepetytora, aww) Ej, a co z tym Liam'em? Ja chcę wiedzieć. Mam nadzieję, że Hazz w końcu z nim pogada i się zakumplują. W pewnym sensie uważam, że są podobni.
    No i w końcu ostatnia scena... Omnomnomnom, Larry. Znaczy, póki co Lou i Harry :) Ciekawe o czym będą gadać w drodze do domu. A i nawiązując, może Lou zaopiekuję się chorym Hazzą? ^_^
    Bardzo mi się podobało jak zwykle. Do następnego ;* Czekam z niecierpliwością <3
    @amazaynnie

    OdpowiedzUsuń
  3. Strasznie, strasznie, straszniestraszniestrasznie przepraszam, że nie skomentowałam poprzednich dwóch rozdziałów! Jest mi tak bardzo głupio, miałam nadrobić to w ten weekend, ale jak zwykle byłam zajęta, a kiedy znalazłam wolną chwilę, akurat dodałyście nowy rozdział. Postanowiłam więc skomentować najnowszy, a wcześniejsze ewentualnie jeszcze nadrobić, żeby nie piętrzyć kolejnych zaległości.
    Ale wiecie doskonale, że ja cały czas czytam to opowiadanie, a brak komentarzy nie jest spowodowany tym, że mi się nie podobało, czy coś - bo jest wręcz odwrotnie.

    Chyba już kiedyś wspomniałam, że tutejszy Louis jest bardzo sympatyczny i opiekuńczy w stosunku do Harry'ego, a tym samym stanowi miłą odmianę po reszcie bohaterów, których naprawdę nie cierpię. No, może to jest za mocne słowo, ale oni rzeczywiście są okropni dla Stylesa. Podziękowałabym uprzejmie za takich przyjaciół -.- Ale na ich tle Louis w dosyć znaczący sposób się wyróżnia, wzbudzając moją sympatię, dlatego trzeba ich jakoś zaakceptować;) Niemniej jednak, ja na miejscu Hazzy już dawno powiedziałabym temu Matty'emu kilka słów do słuchu...
    Wagary. Aż mi się przypomniało gimnazjum i własne wagarowanie z dziewczynami z klasy, które też o mało nie skończyło się kilka razy niezłymi problemami, szkoda że uciekanie z lekcji w liceum nie jest już takie fajnie xD Ech, nieważne. W każdym razie, wiedziałam, że Louis pomoże Harry'emu, po prostu wiedziałam! Jego troska mnie rozbraja i nie mogę się NIE uśmiechnąć na myśl, że ich wzajemne relacje są tak słodkie... :) Słodkie to może nietrafione słowo, ale między Harrym a Lou jest taki braterski rodzaj więzi i... dla mnie jest to słodkie, to wszystko :D Lubię, gdy cały proces przejścia z przyjaźni do jakichś głębszych uczuć postępuje stopniowo i powoli, dlatego jestem wielką fanką ten opowieści. Pokazujecie wyobcowanie Harry'ego w grupie dotychczasowych przyjaciół, które skutkuje zacieśnieniem się więzi z Louisem, bo bądźmy szczerzy, on jako jedyny martwi się o Hazzę. Pomaga mu w lekcjach, troszczy się o jego zdrowie, naraża własną skórę, by uratować go przed dyrektorem (wiem, że to brzmi śmiesznie, ale wyobraziłam sobie tego dyrektora jako dyrektora z mojego gimnazjum, a tamten był straszny i słowo "uratować się" naprawdę do niego pasuje xD). Złoty chłopak. Jestem bardzo ciekawa co sprawi, że nasza para poczuje do siebie miętę. Czy któregoś dnia Harry zauważy, że od jakiegoś czasu patrzy na Lou w inny sposób, niż wcześniej i zrozumie, że być może podoba mu się jego przyjaciel? Ta wersja wydaje mi się najbardziej prawdopodobna, ale z Wami nigdy nic nie wiadomo ;P Nie zdziwiłabym się, gdybyście zaserwowały nam co innego... Tzn. TAK, zdziwiłabym się, ale nie nie faktem, że poszło inaczej, a samą sytuacją... O boże, nie umiem się wysłowić. Jeżeli zrozumiałyście, o co mi chodzi, to jesteście wielkie, a jeżeli nie, to nic w tym nie będzie dziwnego xD
    I jeszcze na koniec dodam, że cieszę się, że Harry nie polubił papierosów. Ja mam do nich uraz i też ich nie lubię, także znalazłam ze Stylesem coś wspólnego, co mnie cieszy:)
    Jeszcze raz przepraszam, że nie skomentowałam poprzednich dwóch rozdziałów i mocno Was ściskam;3

    OdpowiedzUsuń
  4. nie wiem dlaczego, ale przy tej scenie z czekaniem w ciszy, aż dyrektor przebiegnie miałam ciarki na plecach i naprawdę przestraszyłam się jak ten zaczął on gadać, że jack nie miał racji. Masakra, jak ja bym była w takiej sytuacji to chyba bym się posikała ze strachu XD hahaha. Rozdział naprawdę przyjemny, czekam na więcej! Niech w końcu będzie dirty LARRY <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialne. To co piszesz jest cudowne , a ja jestem absolutnie zakochana w tym opowiadaniu ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. no błagam! nie dajcie nam dłużej czekać, co? I wanna Larry *.*
    Rozdział genialny, jak zwykle :)

    uwannasaygoodnight.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. JEZU JEZU JEZU JEZU! Ale mam zaciesz *.*
    To jest świetne, ale to chyba wiadomo! Kocham Was naprawdę! Tak wiele Wam zawdzięczam! I to, że sama założyłam bloga jak po prostu czytanie Waszych opowiadań w wolne wieczory. Nigdy nie kończcie pisać i mam nadzieję, że macie już pomysł na następne opowiadanie <33
    http://one-direction-ziall.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. kurcze jak to czytam to nic innego się nie liczy *__* magia :O
    http://hall-of-fame-opowiadanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Przez cały rozdział się szczerzyłam. I nadal się szczerze. Ale nie każcie mi dłużej czekać na Larry'ego *ͺ*
    Rozdział cudny, jak zwykle zresztą.

    @iamLajka

    OdpowiedzUsuń
  10. Co tu dużo mówić - CUDOWNE JAK ZAWSZE<3

    Pliss obczaj czasem mojego bloga
    Zapraszam:
    http://larrystylinsonforeverinmyheart.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. JEJ ŚWIETNE *.* CZEKAM NA NN ;P

    Zapraszam też do mnie na my-independent-game.blogspot.com - wczoraj pojawił się nowy rozdział ;D

    OdpowiedzUsuń
  12. świetne jak zawsze :D lubię baardzo lubię to opowiadanie :)) chcę już następnyy!!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Awwww kocham Wasze opowiadania *-* nie moge się doczekać na następny
    To opowiadanie jest inne od poprzednich ... Takie skomplikowane i czasem muszę kilka razy przeczytać tekst żeby zrozumieć sens tego co się stało xd
    A co do końcówki , to mam nadzieję że przestraszona mina Liama nie miała nic wspólnego z Lou ... Nie wiem dlaczego ale wydaje mi się zr to jest powiązane o.o
    Hahahhah dzięki temu opowiadaniu znalazłam w sobie duszę detektywa xd
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału ! Nigdy nie czytałam lepszych opowiadań od Waszych
    XOXO

    OdpowiedzUsuń
  14. BŁAGAM PRZECZYTAJCIE TO - będę się streszczać, bo widzę, ile długich komentarzy tu macie. Przeczytałam wszystko co napisałyście do tej pory, i szczerze Larry wychodzi Wam najlepiej. Z Ziallem... było to dobre, ale trochę zbyt banalne (m. in. reakcja Liama na wieść o zdradzie). Ale wtedy nie pobiło SLYG, obiektywnie. I myślałam, że nic nie pobije... Ale teraz mogę już powiedzieć, że to opowiadanie o Larrym bije wszystko inne na głowe. Wszystko trzyma się kupy, czyta sie szybko i miło, a historia porywa... Genialnie to rozgrywacie. Trzymam kciuki za Was dalej! piszcie piszcie piszcie!
    Największa Fanka
    Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czytamy każdy komentarz, nieważne jakiej długości, także nie masz się co martwić.
      widzisz, Ziall to była taka odskocznia od całości. zdaję sobie sprawę, że tamta historia była inna od obu Larrych. tamto to była zupełna fikcja, coś, co mi wpadło do głowy na poczekaniu. nie chodzi o to, że nie lubię pisać o innych bromance'ach. do tamtego luźniej podeszłam, jeśli wiesz, co sugeruję.
      nie jestem pewna, czy INC może 'pobić SLYG'. właściwie każdy może mieć odmienne zdanie na ten temat. nie chcę tutaj niczego porównywać, bo tamto to zupełnie inna historia. i do każdej z tych trzech podeszłam inaczej, na czymś innym się wzorowałam/inspirowałam, także inność pomiędzy tym - mam nadziej - będzie w jakiś sposób widać. jedyne na czym mi zależy, to nie spieprzyć tego w trakcie publikacji, bo brak czasu może się odbić na całości, ale zrobię wszystko, co będę mogła, żeby tak nie było. a zależy mi, żeby to miało ręce i nogi.

      Usuń
    2. rozumiem. Nie martw się, widać różnice w każdym Waszym opowiadaniu. I zdaję sobie sprawę, że również macie szkołę, jak i my, więc z cierpliwością czekamy na kolejne rozdziały. Na pewno Was tu nie zostawimy, dziewczyny, za bardzo Was kochamy.
      Agata

      Usuń
  15. Kolejny cudowny rozdział i kolejny komentarz, w którym wychwalam waszą twórczość :) Może ja powinnam je po prostu kopiować i wklejać pod nowymi rozdziałami?
    Boże, jak ja kocham Louisa jakiego stworzyłyście. i Harry'ego takiego innego niż zazwyczaj... Po prostu pokochałam ich i cieszę się na każdy choćby najmniejszy fragment z nimi w roli głównej :) A tych ich fałszywych niby przyjaciół, to wręcz nie mogę zdzierżyć. Zaintrygował mnie fragment z Liamem... O co mogło chodzić? Nawet nie będę próbować zgadywać, bo z wami i tak wszystko jest możliwe, ale akurat nie to, co sobie wymyślę ;) Tęsknię za Zaynem i Niallem - chciałam, by Harry się z nimi zaprzyjaźnił. Może wtedy zrozumiałby, że tak naprawdę Matty nie jest jego przyjacielem...
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego

    @KateStylees
    http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  16. Na początku, to chyba powinnam na klęczkach przeprosic za to, że ostatnimi czasy każdy rozdział czytam i nie komentuję. Ale jak już kiedyś ci wspomniałam, nie mam czasu, co jest przez głupią szkołe. Jednak teraz znalazłam chwilkę czasu i... i właściwie nie wiem co napisac.
    Na pewno to, że rozdział jest cudowny i czytałam go z uśmiechem na ustach, zwłaszcza kiedy Harry chwalił się swoją oceną z matematyki. Ja nawet gdybym sie uczyła po 9235789235792357 godzin dziennie, o 4 z matmy mogłabym sobie tylko pomarzyć.
    Wspomnę jeszcze o tym, że historia podoba mi się strasznie, chyba bardziej niż pierwsze i drugie opowiadanie, sama nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że przez świetnie wykreowane postacie (tak, tak w poprzednich opowiadaniach też były cudowne, ale to nie to samo). Po prostu Harry jest taki kochany, taki spokojny, normalny ale ma w sobie to coś. Louis podobnie, pasują do siebie, już zdobyli moją sympatię <3. Tylko co mogłabyś zrobic, to wpleśc jakieś opisy pobocznych chłopaków, bo w sumie to sama nie wiem jak mam ich sobie wyobrażac. Po za tym jest świetnie <3
    xx

    OdpowiedzUsuń
  17. Na samym początku - przepraszam, że nie komentuję ostatnio Twoich rozdziałów. Zazwyczaj czytam rozdział na telefonie, a komentarze niezbyt wygodnie się na nim pisze, więc zawsze czekam, aż wbiję na kompa. No, ale jak już wiesz - brat jest częstą przeszkodą. xD
    Co do rozdziału - jest cudowny, tak jak zresztą wszystkie poprzednie. Czytałam go z wielkim uśmiechem na ustach, a jak zobaczyłam, że już mi tekstu ubywa, pojawiła się panika. No bo... Co ja będę czytać, skoro rozdział jest tak krótki?
    Palący Harry. Kurde, nie potrafię sobie tego wyobrazić. Wiem, że jest to jak najbardziej możliwe, ale obraz palącego Hazzy w mojej głowie jest... niemożliwy. Okej, zaprzeczyłam sama sobie. Nie mam wytłumaczenia na to, po prostu - Hazza, który pali wygląda co najmniej dziwacznie.
    Historia z kotem Elli, a potem fragment z obcięciem wąsów kota przez Lou. Następnie moment, gdzie Louis chowa się wraz z Harrym pod mostem... Cholera, myślałam, że ich przyłapią i skończy się jakąś dodatkową godziną w szkole za karę (chociaż pobędą razem :3), ale jednak im się udało. Osobiście zaczęłam głośno się śmiać kiedy Harry kichnął, a ktoś z grupki krzyknął "Na zdrowie!". No i potem ta cała sytuacja z chwaleniem się oceną. Wydało mi się to tak słodkie, że czytając ten fragment mówiłam przez cały czas "awww". :D
    No i na sam koniec... Louis czeka na Hazzę. I będą razem wracać do domu! Tak zajebiście. :3

    Dobra, przepraszam, ale to co napisałam powyżej może być niezbyt składne, mogą być błędy (już nie tyle ortograficzne czy inne, ale ogólnie mogłam z natłoku myśli zjeść jakieś słowo) za co przepraszam.
    Jeśli miałabym skomentować ten rozdział jednym wyrazem, brzmiałby on tak: magia!
    Uwielbiam Cię Kasiu, no i oczywiście dzięki Sabina za sprawdzanie wszelkich błędów.
    Kocham Was dziewczyny! <3

    OdpowiedzUsuń
  18. rozdział niesamowicie cudowny!! ^_^
    nie będę się rozpisywać, bo zwyczajnie mi brak słów by opisać ten rewelacyjny rozdział!
    napiszę jeszcze raz, że WSZYSTKO CO NAPISAŁYŚCIE DO TEJ PORY JEST ZAJEBI*TE I Z NIECIERPLIWOŚCIĄ CZEKAM NA KOLEJNĄ CZĘŚĆ! ;***

    OdpowiedzUsuń
  19. MATKO BOSKA, KAŚKA :O CHCIAŁAM CI TYLKO POWIEDZIEĆ, ŻE NIE JESTEM ZDOLNA DO ODPOWIEDZENIA NA TWÓJ KOMENTARZ U MNIE, PONIEWAŻ POSIADA ON 1466 SŁÓW (ech, wychodzi ze mnie typowy człowiek z mat-fizu), CO STANOWI POŁOWĘ SAMEGO ROZDZIAŁU(!!!), POD KTÓRYM SIĘ ZNAJDUJE I JEST ABSOLUTNIE NIESAMOWITE, OBŁĘDNE I ZACHWYCAJĄCE *_____*
    Naprawdę brakuje mi słów, żeby Ci podziękować. Wiem, ile czasu zajmuje napisanie czegoś takiego i wiem także, że w roku szkolnym jest naprawdę ciężko znaleźć czas, aby coś porządnie skomentować. W dodatku tak dokładnie wszystko przeanalizowałaś... Wow. W dodatku każde słowo zgadza się z tym, o czym myślałam podczas pisania:D Kasiu, naprawdę masz dar czytania między wierszami, sytuację Ziama zinterpretowałaś idealnie, wszystko się zgadza. Cóż, od razu mogę Ci powiedzieć, że dla tej pary przyszłości nie ma, ale będzie Niam i powinno być słodko (obym nie przesadziła), żeby i Liam zaznał trochę szczęścia;>
    Mam nadzieję, że dzisiejszy dzień nie był dla Ciebie aż tak zły, cokolwiek miało się wydarzyć. Zakładam, że pewnie coś związanego ze szkołą, a jeżeli mam rację, to zdecydowanie łączę się z Tobą w bólu, ponieważ ten tydzień i dla mnie nie będzie łatwy.
    I yaaay, dla mnie ten moment z płaszczem też był ekscytujący, chociaż miałam go umieścić dużo później i martwiłam się, że robiąc to teraz, zepsuję pomysł:) Ale jeżeli wywołał pozytywne emocje, to jestem jak najbardziej szczęśliwa:3
    Masz też rację co do Grimmy'ego - jego związek z Harrym wcale nie jest taki kryształowy. Nie chcę za wiele zdradzać, bo to będzie dosyć ważne dla fabuły, ale możesz być pewna, że ten "związek" tak naprawdę mało ma z prawdziwym związkiem wspólnego. No i gdzieś tam jest jeszcze Gemma, o której jeszcze nie wspomniałam w opowiadaniu, ale na koniec powinna się pojawić ;>
    Jeszcze raz strasznie Ci dziękuję, nie wyobrażasz sobie, jaka byłam zszokowana, kiedy weszłam na MT i zobaczyłam tak obszerny komentarz:O Do tej pory ciężko mi w to uwierzyć, jesteś niesamowita.
    Ściskam Cię taaaak mocno, że nawet sobie tego nie wyobrażasz!:*

    OdpowiedzUsuń
  20. lubie takiego Lou<3 przestraszonego o Hazzę i ogólnie boje się co z Liamem :o czekam na nn i na jakieś takie bardziej szczegółowe rozwiniecie:D

    OdpowiedzUsuń
  21. Mrrraśny!
    Też chcę takiego nauczyciela jak Louis xD
    Coś im te wagary nie do końca się udały. Scena pod mostem była boska, bardzo mi się podoba <3
    Lou i Hazz zbliżają się do siebie ;D
    Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Przepraszam za chaotyczność i krótką wypowiedź... Ale generalnie tak: rozdział fantastyczny. Podoba mi się pomysł z wagarami, a Harry i Lou w zimnej wodzie... Pomysłowe :). Urzekła mnie troskliwość Lou względem Harry'ego. Mam nadzieję, że na tym nie poprzestanie :).
    Pozdrawiam.! :)

    PS: Nominowałam Cię do jakiegoś konkursu, którego nazwa jest dla mnie tajemnicą, ale jeśli chcesz się z nim zapoznać, zapraszam na Piekarnię :)

    http://boy-from-bakery.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  23. Nastepne dxiewcxyny!! Genialne! zapraszam, licze na kom http://onedirectionimaginydlafanek.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  24. super, super, super! jak kazdy rodział *-*

    wejdziesz do mnie? to nie opowiadanie c: http://our-dreams-are-real.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  25. sorry, ale nie zostałam poinformowana o rozdziale ._. ale i tak boski <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przepraszam! jeśli Cię przez gg informowałam, to możliwe, że wiadomość nie doszła, bo naprawdę zapisuję wszystkie numery i wszystkim wysyłam. a może dlatego, że Ty nie miałaś mnie zapisanej?

      Usuń
    2. na tt zawsze dostawałam wiadomości a teraz nie otrzymałam mój nick @pattiLovesNiall

      Usuń
  26. Informuję , że na we-go-to-heaven.blogspot.com pojawił się już 3 i 4 rozdział :). xx

    OdpowiedzUsuń
  27. Kocham twoje opowiadanie.! ♥

    OdpowiedzUsuń
  28. świetny! a z drugiej strony chcę ryczeć bo...to jest odzwierciedlenie mojego życia, tylko że ja nie mam przyjaciółki lub przyjaciela który by spędzał ze mną dużo czasu i że jest coś nie tak...:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja doskonale Cię rozumiem, kochana. jeśli być chciała pogadać, wiedz, że zawsze możesz napisać do mnie. może będę w stanie Ci pomóc. jeśli odczytasz odpowiedź - szukaj gg czy tt w zakładce kontakt i śmiało pisz. :3

      Usuń
  29. Rozdział boski, a ja jak zawsze z opóźnieniem. Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń