piątek, 20 września 2013

Silent cry for help - first.


dobryyy : >

i mamy weekend, co? fdujyhgdfj miałam dodać później rozdział ale stwierdziłam, że dzisiaj będzie w porządku. i w ogóle cholernie się cieszę, że są zainteresowani i że nie wracamy do "niczego". od niektórych osób, z którymi mam kontakt czy patrząc na komentarze, szczerze Wam powiem, że kompletnie nie spodziewacie się tego, co dalej będzie. i o to chodziło ;3 rozdziały będą mniej więcej w podobnych ilościach do tego, który zaraz przeczytacie. staram się do 2K słów pisać. dużo dłuższe czy krótsze to będą raczej wyjątki.. : )

i nie przedłużając, miłego czytania życzymy! <3

ewentualne błędy wybaczcie :<






Słońce leniwie wstawało któregoś czerwcowego dnia, podczas gdy w pokoju na piętrze leżał nastoletni chłopak. Zbliżała się godzina piąta; gdzieś po suficie widoczne były pierwsze promienie słońca, nadając pomieszczeniu ciepłych, przyjemnych barwy. Ale dzień dla nastolatka wcale nie zapowiadał się tak pogodnie.

Liam leżał skulony na łóżku, patrząc tępo przed siebie. Całą noc się nie ruszył, odkąd położył się parę minut po dwudziestej pierwszej. Nie zmrużył oka ani na sekundę. Nie czuł zmęczenia. Przez dłuższy czas zwyczajnie płakał, tuląc do piersi róg kołdry. A kiedy przemokła i zaczęło go to drażnić, odsunął ją, układając dłonie pod głową. Przestał płakać, a od wewnątrz ogarnęła go ogromna pustka. Był kozbawiony wszelkich emocji.

Harry znów to zrobił. Znów upokorzył go przy znajomych z klasy i ze szkoły. Nie był to pierwszy raz. Ale tym razem Harry naprawdę postarał się, aby Liam poczuł się dotknięty tym zdarzeniem jak nigdy dotąd.

Kilkanaście godzin wcześniej odbyło się ognisko, którego organizacją zajęła się grupka dziewczyn mieszkająca bardzo blisko jego domu. Chętnych nie było mało - w efekcie czego na ognisku pojawiła się nie tylko była klasa Liama, ale także ich znajomi ze szkoły. Dziewczyny znalazły idealne miejsce, zajęły się organizacją i wszystko zapowiadało się dobrze.

Liam nie ukrywał, że najchętniej nie pojawiłby się tam. Ale dziewczyny wraz z Louisem w końcu go do tego namówili. I prędko tego pożałował. Liam szybko stał się obiektem żartów. Najpierw przez jego orientację, o której – całkiem „przypadkowo” – wszyscy dowiedzieli się od Harry’ego. Szybko jednak obiektem drwin stało się pochodzenie Liama – dom dziecka. I tego było za wiele. Liam nie zniósł upokorzeń, których nie mógł zatrzymać nawet Louis. Chłopak stanął dzielnie w jego obronie i kazał przestać Harry'emu tak się zachowywać. Niestety na próżno. Liam uciekł z imprezy niecałą godzinę po tym, jak się rozpoczęła.

To było jak zły sen.

Żeby nie budzić podejrzeń Anne, Liam wszedł do domu przez uchylone okno w małej biblioteczce. Potem szybko czmychnął do swojego pokoju i zamknął drzwi na klucz. Zapragnął zniknąć.

Przed północą miał połączenie od Hannah. Nie miał sił udawać, że śpi i ignorować głos Justina Timberlake’a, informujący o tym, że siostra usilnie próbuje się do niego dodzwonić. Odebrał, mrucząc niewyraźnie odpowiedzi. Wtedy Hannah zaoferowała mu, że przyjedzie na kilka dni do Holmes Chapel, ale Liam szybko odwiódł ją od tego pomysłu. Jak również tego, żeby informowała Anne o jego jakichkolwiek problemach. Nie chciał sprawiać dodatkowych kłopotu. Naprawdę kochał tę kobietę i traktował ją jak własną matkę. To nie jej wina, że Harry był takim chujem.

Głośny huk, dobiegający z parteru sprawił, że Liam otrząsnął się z zamysłu. Po głosie poznał, że to Anne krzątała się tak wcześnie. Szybko wstał, przemierzając korytarz po cichu, po czym zbiegł po schodach. Dostrzegł ją w salonie, a wokół niej rozbity wazon i kwiaty, a wokół rozlana była woda.

- Anne?

Kobieta gwałtownie się odwróciła, przykładając prawą dłoń do serca.

- Och, Liam. Ale mnie przestraszyłeś. – Zachichotała nerwowo. Jej mina zrzedła i pojawiło się na niej zakłopotanie. – Obudziłam cię?

- Nie spałem – odparł szybko Liam.

Anne skinęła głową w milczeniu. Nie wnikała w powody, dla których jej adoptowany syn nie spał. Wiedziała, że Liam nie ma ochoty mówić o niczym. Właściwie to zawsze mało mówił o sobie czy o tym, co go trapiło. 

- Pomogę ci.

Liam kucnął, zbierając do dłoni kolorowe kwiaty, które niedawno przyniósł dla Anne tak bez okazji. Kobieta w tym czasie wyciągnęła nowy wazon z półki. Kiedy Liam włożył kwiaty do szklanego naczynia, Anne zniknęła w kuchni, aby napełnić go wodą i ponownie przyniosła do salonu. Tym razem jednak postawiła wazon na stoliku przy sofach i ruszyła pomóc Liamowi ze zbieraniem odłamków szkła.

- Anne… Mogę o coś zapytać? – Liam zaczął nieśmiało.

- Jasne, synku.

- Chciałbym pojechać na wakacje do Hannah. Jeśli się tylko zgodzisz… – powiedział cicho, nawet nie patrząc na kobietę.

- Nie mogę ci zabronić przecież… A czy…

- Chciałbym jechać z Louisem – wtrącił szybko.

Liam wiedział, co Anne chce powiedzieć. Za nic w świecie nie chciał jechać do Londynu z Harrym. Nie, nie było mowy! Przecież jadąc do Londynu ucieknie od przyrodniego brata, który lubi się nad nim znęcać. A gdyby Harry pojechał z nim, całe wakacje byłyby spieprzone! Nie mógł pozwolić na to. 

Liam idealnie opanował swoje emocje. Nie mrugnął nawet okiem, wyczekując na odpowiedź kobiety. Serce dudniło mu w piersi. Obawiał się odmowy ze strony Anne.

Kobieta westchnęła.

- Aż tak się nie lubicie – powiedziała do siebie zaskakująco cicho.

Liam uniósł głowę, uśmiechając się smutno. Co mógł jej odpowiedzieć? Że ma do Harry’ego żal za to, jak się zachowuje? Powiedzieć, że jej syn lubi doprowadzać go na granice wytrzymałości? Że często się poddaje? Nie… Anne nie mogła się tego dowiedzieć.

- Nie przepadamy za sobą, ale to normalne…

- To nie jest normalne, skarbie. – Anne westchnęła. – Ale nie mogę was przecież na siłę próbować zaprzyjaźnić. Masz Louisa, a on jest świetnym chłopcem.

Nawet nie wiesz jak bardzo, pomyślał Liam.

- Kiedy Lou ma lot?

- Jutro wieczorem, po osiemnastej. Wiesz, do Hannah… - Liam uśmiechnął się. – I pomyślałem, że też mógłbym polecieć tam, spędzić czas z siostrą, której cały rok nie widziałem, może załapię się na wakacyjną pracę…

- Oczywiście, synku. – Anne spojrzała rozczulająco. Podziwiała tę dwójkę za to, jak bardzo byli ze sobą związani. Rzadko kiedy spotykała rodzeństwo, które kochało siebie tak bardzo jak oni. – Ile potrzebujesz pieniędzy?

Liam spojrzał zaskoczony na kobietę, wypuszczając z dłoni odłamki szkła. Nie spodziewał się takiej propozycji od kobiety.

*

Liam z niecierpliwością czekał na przyjazd Louisa i jego mamy, która zobowiązywała się odwieźć chłopców na lotnisko. Anne jeszcze w sobotni poranek, zamiast pójść spać, razem z podekscytowanym Liamem włączyła laptop i zaczęła szukać rezerwacji na ten sam lot, który miał jego przyjaciel. Później skontaktowała się z Jay i wszystko uzgodniły.

Liam ciągle dziękował Anne za to, że go puściła i że obiecała mu dać trochę pieniędzy – co później okazało się dość pokaźną sumą, jak dla Liama. Chłopiec miał trochę zaskórniaków, które z pewnością starczyłyby mu na lot.

Harry był zaskoczony tak nagłym wyjazdem Liama. Ostatnie dwa miesiące oboje żyli w przekonaniu, że z Desem polecą do Chicago, gdzie mieszkali rodzice mężczyzny. Liam polubił dziadków. Jednak gdyby miał wybierać, zdecydowanie wolał spędzić ten czas z ukochaną siostrą, za którą tęsknił.

- Już są! – Zawołał podekscytowany Liam, biegnąc z salonu na korytarz, kiedy za oknem zobaczył podjeżdżający samochód. Zarzucił na stopy swoją jedyną parę czarnych, zużytych trampek converse, nie wiążąc sznurówek. Dostał je od Hannah po jej roku pracy w Londynie już jakiś czas temu.

Anne czekała obok Liama, a kiedy chłopak się w końcu ubrał, razem z nim wyszła przed dom. Mama Louisa już czekał z otwartym bagażnikiem. Liam szybko zaniósł swoje dwie, niewielkie walizki. Spojrzał na Anne, która stała przy furtce, opatulona szarym swetrem. Tego dnia było pochmurno i brzydko, i Liam wiedział, że kobiecie jest zimno. Uśmiechnęła się smutno, kiedy ich wzroki się spotkały.

Liam bez chwili wahania wpadł w ramiona kobiety, która odwzajemniła uścisk. Naprawdę kochała go jak syna. I okropnie tęskniła za Hannah. Miała cichą nadzieję, że przyleci na dwa tygodnie, jak co roku. A tak… może zobaczą się dopiero w święta. To bolało Anne.  Ale… cóż, nic nie mogła zrobić. Widok szczęśliwego Liama był dla niej wszystkim. Nastolatek nieczęsto tak tryskał radością. Anne pokusiła się o myśli, że ostatnim razem widziała go szczęśliwego w święta Bożego Narodzenia, kiedy Hannah przyjechała na trzy dni.

- Zadzwoń synku, kiedy wylądujecie – szepnęła cicho, ujmując w dłonie twarz chłopca. – Tak bardzo się martwię… lecicie tam zupełnie sami.

- Mamo, daj spokój… Louis ma osiemnaście lat. Jest dorosły i odpowiedzialny. Razem z Hannah zaopiekują się mną. – Liam uśmiechnął się, całując Anne w policzek. Gdzieś zza jego pleców dobiegł cichy chichot Louisa, który wysiadł z samochodu i przyglądał się wszystkiemu.

Kobieta była zaskoczona całusem. Liam nigdy nie okazał wobec niej takiego gestu. To było naprawdę magiczne. Miała cichą nadzieję, że może Liam zacznie pokonywać tę barierę nieśmiałości i strachu, którą jest otoczony.

- Wiek wcale nie świadczy o dojrzałości.

- Sugerujesz coś? – zapytał, unosząc kącik ust w górę.

- Bynajmniej nie zachowujesz się jak szesnastolatek, synku.

Anne uśmiechnęła się ciepło, powstrzymując łzy. Położyła dłoń na policzku Liama, ostrożnie głaszcząc go kciukiem. Wiedziała, że bardzo będzie tęskniła za nim. I że rozmowy na skype nie zastąpią jej tych wszystkich chwil, które mogła spędzać z synem. Nic nie zastąpi im wspólnego gotowania, czy nawet wspólnego rozwiązywania krzyżówek, które Liam tak bardzo lubił.

- Kocham cię, synku.

- Ja ciebie też, mamusiu.

*

Długi, biały korytarz wydawał się nie mieć końca. Wszędzie wokół unosił się znajomy zapach. Ten, którego Zayn tak bardzo nienawidził. „Zapach szpitala”. Zayn powoli uniósł głowę. Lampy na suficie świeciły bardzo jasno. Ten blask go oślepiał. Przyłożył dłoń do czoła, chroniąc oczy. Rozejrzał się po numerach sal. Nigdzie nie było tej, w której leżał Christian.

Nagle znalazł się na końcu pomieszczenia. Zatrzymały go drzwi, za którymi kryła się sala operacyjna. I zdał sobie sprawę, że jego syn leży właśnie tam. W jego głowie pojawiły się informacje o tym, że Christian jest ciężko chory i nie mogło obyć się bez tej operacji. Operacji od której zależało życie Chrisa. Poczuł ogarniający go strach. Serce zaczęło mu dudnić w piersi, a krew szybciej krążyła w żyłach. Jego ręce trzęsły się; nie umiał nad tym zapanować.

Niespodziewanie w jego głowie pojawiły się głośne szmery, piski, rozmowy. Wszyscy biegali wokół niego; niektórzy w ogóle nie zauważali; a lekarz powiedział mu coś, ale on nic nie usłyszał. Widział tylko, jak jego wargi poruszały się płynnie. Prosił go o powtórzenie, głośniejsze mówienie… Ale to nic nie dało. Zayn był głuchy na ich słowa.

Lekarze szybko zniknęli, a mężczyzna znalazł się w objęciach Rose. Oboje tak bardzo płakali. Obok stała Audrey i ze smutkiem w oczach przyglądała się wszystkiemu. Nie była rodzicem Christiana, nie była nikim z jego rodziny, ale doskonale rozumiała, co czuł Zayn. Ją to też zabolało, gdyż zdążyła w pewien sposób przywiązać się do chłopca.

Ni z tego ni z owego, Zayn znalazł się na pogrzebie. Był na nim tłum nastolatków. Zayn stał na uboczu. Przyglądał się wszystkiemu. Dlaczego tam był? Dlaczego czuł, że zrobił coś złego i doprowadził do tego zdarzenia? Przecisnął się między dzieciakami, docierając do grobu, obok którego stało kilka osób. Starsza kobieta, chuda – bardzo chuda. Ubrana skromnie i prosto. Mężczyzna pochylał się nad nią, gładząc jej plecy. To musieli być rodzice nastolatka. Dalej malutka dziewczynka, przerażona wraz z drugą płakały. Siostry?

- To niesprawiedliwe, że umarł tak wcześnie. – Gdzieś blisko Zayna ktoś przemówił. Mężczyzna zmarszczył brwi, spoglądając w tamtym kierunku. Zainteresowała go rozmowa. Miał nadzieję, że dowie się czegoś więcej. A już na pewno, dlaczego w ogóle się tam znalazł. – Ktoś go zabił. Potrącił na jezdni, nawet nie zaoferował pomocy…

- Powinni wsadzić tego człowieka za kratki do końca życia! – Odezwał się inny głos, wyraźnie zdenerwowany.

- Ja widziałem tego człowieka… - Powiedział znów ktoś inny.

W tym momencie Zayn poczuł, jak bicie jego serca przyspiesza. Z niewyjaśnionych powodów, zaczął czuć strach i miał ochotę uciekać. Ale jego nogi odmówiły posłuszeństwa.

- To on! – Zawołał czwarty, wskazując na Zayna palcem.

- Co jest… - szepnął Zayn do samego siebie. Nie rozumiał tej całej sytuacji.

- Zayn? – Audrey? Gdzie ona była?

I nagle uderzyło to w niego, jak grom z jasnego nieba. Zrozumiał, że chłopak, którego był pogrzeb był tym, którego potrącił w styczniu, jadąc do rodziców do Liverpoolu. Jak mógł nie wpaść na to od razu? Dlaczego w ogóle był na tyle głupi, żeby słuchać dzieciaka i nie zawieźć go do szpitala?

- Zabójca… Morderca… Za kratki z nim! – Wszyscy wołali, napierając na Zayna.

- Przestańcie!

- Zayn!

Zayn wybudził się ze snu, cały oblany potem. Co to w ogóle było? Gdzie on był? Było ciemno, a obok siebie czuł Audrey. Jej dłoń spoczywała na jego ramieniu.

Oh, był w swoim łóżku, bezpieczny. A to był tylko koszmarny sen; kolejny z wielu. Drobne ręce blondynki oplotły jego klatkę piersiową i przez chwilę poczuł ulgę. Ale tylko przez chwilę, gdyż później przed oczami znów pojawiły się obrazy ze snu. A co, jeśli temu chłopcu naprawdę coś się stało?

Niepewność i niewiedza zabijały go od środka. Ale nie umiał się jeszcze do tego przyznać.

- Już w porządku, Audrey – szepnął, odsuwając się.

- Nie jestem tego pewna – rzuciła z niesmakiem.

Zayn zaświecił lampkę nocną, szukając choć odrobinę wyjaśnienia w oczach żony. O co jej chodziło? Przecież to nie było jego wyborem, że śniło mu się coś złego; coś, co go dręczyło. Nie myślał nawet o tym chłopcu codziennie!

- O co ci chodzi?

- O nic! – Uniosła się kobieta. – Po prostu widzę, że coś cię dręczy, a nawet nie chcesz mi powiedzieć co. Jestem twoją żoną, czy tylko kolejnym kaprysem? – Zapytała z naciskiem na ostatnie słowa.

- Kolejnym kaprysem? – Brwi Zayna wystrzeliły w górę. Nie potrafił ukryć zaskoczenia tymi słowami.

- Tak, kolejnym kaprysem! Poprzednią żonę zostawiłeś, niecały miesiąc później my byliśmy już razem… szybki ślub, niedługo później dziecko…

- Czyli chcesz powiedzieć, że żałujesz ślubu ze mną? – Wtrącił groźnie.

- Nie, wcale tak nie mówię!

- Och, w porządku. – Wstał zdenerwowany, biorąc z łóżka poduszkę. – Rozumiem, że możesz mieć okres i te swoje pieprzone huśtawki nastrojów jak każda pieprzona kobieta, ale to nie jest powód, żebyś zawsze swoją złość wyładowywała na mnie. To, że jesteś ode mnie sporo młodsza to nie jest kaprys! Widocznie ty też coś do mnie czułaś, skoro wzięłaś ze mną ślub. Nikt cię to tego nie zmuszał. – Warknął groźnie, kierując się ku drzwiom.

- Gdzie idziesz?

- Do salonu, kurwa, a gdzie mogę iść o drugiej w nocy, skoro rano muszę być w restauracji? – odparł. Był naprawdę wkurzony. – Jak ci przejdzie, to porozmawiamy jak dwoje dorosłych ludzi.

*

Zayn ułożył poduszkę na sofie i rozłożył koc, który był złożony w szafce pod telewizorem. Ominął bar kuchenny, zatrzymując się przed lodówką. Znalazł butelkę przyjemnie schłodzonego wina. Nalał do połowy szklanki, po czym wypił jednym duszkiem. Tak, zdecydowanie tego mu było trzeba, aby odreagować spór.

Wrócił do salonu, gdzie ułożył się na sofie. Owinął się szczelnie kocem, jednak nie udało mu się zasnąć ponownie. Naprawdę bał się o chłopca, którego w ogóle nie znał; jedynie raz spotkał. Ostatnie, czego by chciał, to mieć świadomość, że jest mordercą. Najgorsze było to, że nie mógł nawet zadzwonić, zapytać o zdrowie. Chłopiec tak bardzo pragnął dotrzeć do domu, że Zayn ani myślał prosić go o numer telefonu. A swojego nie zdążył zostawić, bo nastolatek wyskoczył z jego samochodu w mgnieniu oka.

- Debil – mruknął cichutko do siebie.

Te myśli były niedorzeczne. Chłopak musiał żyć. Z pewnością czuł się dobrze i zapomniał już dawno o tym incydencie. Po co więc Zayn to rozpamiętuje?

17 komentarzy:

  1. Nie mogę sie doczekać nexta ;) świetny @kllauduchy

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się ten rozdział- nie jest ani za długi, ani za krótki, taki w sam raz :) Treść też niczego sobie. Szkoda mi Liama, naprawdę. Harry, to, że jesteś seksowny nie znaczy, że możesz pomiatać ludźmi! :D
    I jego matka zastępcza jest taka kochana.
    No i Zayn... Nie mogę się skupić na czytaniu przez to jego zdjęcie, owmsioxmxiwmwixmxu *o*
    Dajcie mi już kolejny rozdział, plz.
    Kocham ♥
    @DeathIsStupid

    OdpowiedzUsuń
  3. Och.

    Smutne, jaki jest Harry.
    Dobrze, że jest Anne, Hannah i Lou.

    Dziwne, że jest Audrey.
    Czy to bardzo złe, że chcę, aby jak najszybciej zniknęła? :>

    Och.

    Nie mogę się doczekać tego, co będzie dalej...

    OdpowiedzUsuń
  4. WOW!!! Nie mogę się doczekać co będzie się dalej działo ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. To mnie zaskoczyłyście! o.O Harry znęca się nad bratem?? Tego chyba jeszcze nie było! Ale dobrze, że jest Anne :) Przynajmniej od niej Liam może otrzymać wsparcie i miłość. No i jeszcze Lou - wspaniały kolega! :)
    Zayn - już mi się podoba :) Żeby tak odpyskować swojej żonie?? To jest gość! :D Ale biedny, że go tak męczą te koszmary.. Ale z drugiej strony, Liam wypełnia jego myśli, a to akurat mi się podoba! *_*
    Rozdział mi się jak najbardziej podoba! ^_^ czekam na next! xx @JLS_GotMyLove

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurde kobieto tego sie nie da czytać! I nie chodzi mi tu o treść ale nie da się literek odczytywać, takie litery takiego koloru na takim tle! Realy?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. białe na czarnym... no nie wiem, co tu trudnego jest do odczytania :o reallyreally

      Usuń
    2. chyba rozumiem, o co Ci chodzi. u mnie (a mam notebooka, który kocha obcinać ekran..) twarz Zayn'a najeżdża na literki i są mało czytelne. ale ja poradziłam sobie, zmniejszając skalę (no, prostym trikiem ctrl + - , bo ja tak wszystko wiem, yoł) i wszystko powinno być dobrze. :3

      Usuń
  7. Czytam Waszego bloga od bardzo dawna, jednak nigdy nie komentowalam i dzis postanowilam ze skomentuje. :D

    Ciesze sie ze wrocilyscie, bo przez ten czas kiedy nic nie dodawalyscie przeczytalAm wszystkie opowiadania i one shoty poraz 73463680531790 i oczywiscie smialam sie plakalam itp jaj zwykle. x
    A co do tego opowiadania i rozdzialu to uwazam ze jest cudowny. I nie mige sie doczekac kolejnego rozdzialu xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Powiem szczerze że na początku nie za bardzo się orientowałam o co chodzi.... Dopiero później ogarnęłam XD
    Boże rozwaliłyście system ♥_♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam :)
    Nie wiem, czy pisałam wam tu wgl jakiś komentarz na blogu, udzielam się dość rzadko, więc mam sklerozę, jakbym się powtarzała, to przepraszam ;)
    Napisze tutaj, żeby to autorki przeczytały, chociaż powyższego postu nie czytałam, zaznaczam od razu ;)
    Przeczytałam za to wszystkie wasze opowiadania oprócz "I should let you go". Tego ostatniego nie będę czytać, gdyż wiem, jak se kończy, a takich zakończeń raczej nie lubię ;)
    Mam nauczkę po tym ostatnim waszym Zarrym T....T
    Jak już przy tym jesteśmy, to matko jedyna, jak ja na tym ryczałam! Serio. Zdarza mi się uronić łzę na filmie, książce czy opowiadaniu, ale tym razem zwyczajnie rzuciłam się w poduszki z głośnym płaczem o.O
    To było cudowne, a z drugiej strony straszne, jak mogłyście? T...T
    Zdecydowanie moim ukochanym jest "Take the rise", nie dość, że mój ukochany paring, to jeszcze opowiadanie genialne xD <33
    Cudowne, przesłodkie, aaaawww i w ogóle kocham, czytałam już nie wiem ile razy i pewnie jeszcze do niego wrócę xD <33
    Właściwe, to ja ich nie klasyfikuje specjalnie, ale jak już to na 2 miejscu jest "Illusion never change". Też wracałam do tego wiele razy i straszne mi się podoba, jest cudownee <33
    Druga część, "You Are A Beautiful Mistake" już mniej mi się podobała, fabuła, szczególnie w porównaniu z INC, dla mnie wypada ciut blado i wgl mogło by tej cześć nie być. Aczkolwiek nie mowie, że jest zła, czyta się fajnie i miło, że nie musiałam się z Larrym żegnać po "Illusion never change" tak od razu ;)
    A swoją drogą, to chyba przekonałyście mnie do Larrego, którego to paringu nie lubiłam za bardzo ;)
    "Dark reality" było tez przepiękne, kocham <33
    Wzruszyłam się na tym jeszcze na "Shooting star I see"! I jeszcze dobrze się kończą, ach, uwielbiam <33
    To względem fabuły i wgl. Nie przypominam sobie żadnych błędów, więc może nawet wgl ich nie było xD
    Ciesze się, że wróciłyście, ale co do tego n owego powiadana - nie będę go czytać, puki nie skończycie, to na pewno.
    Wybaczcie, nacięłam się już tyle razy na coś takiego, że genialne opowiadana były zawieszanie w połowie, że wole poczekać aż skończycie wrzucać :)
    Ale to, że nie komentuje, nie znaczy, że nie czytam, albo to, że nie czytam, nie znaczy, że nie śledzę waszych poczynań :)
    Tak więc na razie, papa :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. powiem Ci tak - też wolę czytać skończone i za cholerę nie biorę się nawet jak są w połowie opublikowane. wolę jakoś wszystko na raz, więc rozumiem Cię. :>

      i tak YAABM mogłoby nie być. miałam zupełnie inny plan na to, ale się parę spraw posypało, mi odechciało pisać i wyszło takie nic z tego, które planowałam usunąć i z pewnością to zrobię, bo tylko tutaj niepotrzebnie zawadza. :> ale ogółem dziękuję za miłe słowa <3

      Usuń
    2. Nie no, jak już opublikowałaś, to nie usuwaj!
      Nie wycofuj się, jak już coś zrobiłaś :P
      Nie jest wcale nic z tego, albo jakieś złe, po prostu macie lepsze opowiadania i mi osobiście najmniej przypadło to do gustu, ale to nie znaczy, że jest złe i masz go nie usuwać! xD

      Usuń
  10. jak tworzycie posty?
    mam na myśli, czy piszecie od razu na bloggera, czy wklejacie na Niego z jakiegoś programu. :)
    wspaniałe opowiadania. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. word, potem dopiero przerzucam na bloggera i od razu dodaję. :>

      Usuń