hejhej, kochani!
dodajemy dzisiaj prolog Ziama. TAK, ZMIENIŁAM TYTUŁ, NIE BYŁABYM SOBĄ. :> ale to nie zmienia niczego. jak wypadnie - sami ocenicie. mam cichą nadzieję, że przypadnie wam do gustu i z chęcią będziecie czekali na kolejne rozdziały, a przede wszystkim, czytali z przyjemnością. powiem szczerze, że chciałabym, aby SCFH udało mi się napisać od początku do końca tak, jak ja to widzę już od dłuższego czasu (choć co do zakończenia ciągle mam "ale"; zobaczymy jak wyjdzie w praniu), a co za tym idzie, rozdziały mogą być raz w tygodniu, zależy jak uda mi się wyrobić po lekcjach z pisaniem (a plan zajęć mamy baaardzo korzystny w tym roku) i jak moja najukochańsza beta będzie miała czas. : )
mogłabym mieć do was maluteńką prośbę? jeśli przeczytaliście tekst i się wam spodobał, zaciekawił was albo uważacie, że jest beznadziejne i nie chce się wam zostawiać komentarza, kliknijcie w reakcję na dole, hm? byłabym wam dozgonnie wdzięczna. :3
ach, no i kto by chciał być informowany, zapraszam do zakładki.
ach, no i kto by chciał być informowany, zapraszam do zakładki.
btw. fjyhgdu jfghufc jjfuchgjfhgujfuyh ghjufhcujufgcj wspominałam, że bardzo was kochamy? *O* dziękujemy wszystkim, którzy czekali! mamy nadzieję, że nie zawiedziemy <3
Zayn dwukrotnie sprawdził niewielki bagaż, który następnie
wrzucił na tylne siedzenia samochodu. Z radością stwierdził, że jedyne, czego
mu brakowało, to filiżanka gorącej kawy i dobra muzyka na drogę. Meteorolodzy
co prawda ostrzegali kierowców przed fatalnymi warunkami na jezdni, ale Zayn
nie brał sobie tego do serca. Był świetnym kierowcą, nic złego nie mogło się
wydarzyć. Miał wieloletnie doświadczenie i jego pewność siebie emanowała na
kilometry.
Była czwarta nad ranem, dlatego Zayn po cichu przemieszczał
się po swoim mieszkaniu, położonym w południowej części dzielnicy Croydon, blisko centrum Londynu.
Nie chciał obudzić ani żony, ani dwuletniego synka. Ale nie mógł też odjechać
bez cichego pożegnania.
Podczas, gdy woda powoli gotowała się w czajniku na kuchence
gazowej, Zayn zakradł się do sypialni na drugim piętrze. Ucałował Audrey w
policzek, jak również małego Erica, śpiącego obok żony. Ten widok rozczulił
Zayna i mężczyzna w pierwszej chwili chciał odpuścić sobie niezapowiedzianą
wizytę u matki w Liverpoolu. Ale później doszedł do wniosku, że musi sprawdzić,
jak się czuje kobieta. Dawno jej nie widział.
- Do zobaczenia w piątek – szepnął, rzucając ostatnie
spojrzenie na śpiącego chłopca, po czym po cichu wymknął się z sypialni.
Zszedł po schodach do kuchni i zaparzył kawę. Mężczyzna nie
mógł wyjść z podziwu, że on i syn wyglądali jak dwie krople wody – szczególnie
teraz, kiedy kilka tygodni temu postanowił rozjaśnić włosy. Zaynowi schlebiało
to, że każdy postrzegał Erica jako jego małą kopię. Jedyną różnicą była blada
skóra chłopca, którą odziedziczył po mamie.
Zayn szybko wypił kawę, zarzucając na tors gruby sweter z
golfem. Przyjemnie ogrzewał jego szyję. Odłożył brudne naczynie do zmywarki, po
czym udał się do garażu. Chwilę później był już w drodze do Liverpoolu do matki
i starych przyjaciół.
*
Zayn był bardzo zmęczony podróżą. Kiedy to było możliwe,
starał się dociskać pedał gazu do maksimum, żeby jeszcze przed wieczorem
dotrzeć do Liverpoolu. Mijał wieś za wsią, miasto za miastem i czuł coraz
większe znużenie. W ciągu całego dnia, dwa razy zadzwoniła Audrey – aby synek
mógł z nim porozmawiać oraz żeby poinformować go, że jej mama przypadkowo
stłukła drogą wazę, którą dostali w prezencie ślubnym.
- Audrey, ta waza i tak była paskudna, oboje o tym wiemy –
przyznał mężczyzna, zjeżdżając z autostrady i kierując się na M6 prowadzącą z
Birmingham do Warrington, skąd mógł odbić na zachód na M62 i z w mgnieniu oka
trafić do Liverpoolu.
- Mama obiecała, że ją odkupi.
- Nie! – zawołał oburzony Zayn. Roześmiał się, rozsiadając
wygodniej w fotelu. – Audrey, skarbie, przekonaj ją jakoś, że to bardzo duży
wydatek, a nam naprawdę nie jest potrzebna… - jęknął. Szczerze nienawidził
wazy, którą pokrywały krzykliwe kolory, kompletnie nie pasujące do wnętrza. Nie mogli jej też postawić w innym miejscu, bo mama Audrey od razu miała ciche pretensje o to, że jej prezent nie był w widocznym miejscu.
- Sugerowałam jej już… - Po drugiej stronie na chwilę
zapadła cisza. Audrey głośno westchnęła. – Stwierdziła, że nie podobała nam się
i dlatego nie chcemy drugiej takiej samej. Była trochę urażona.
- Bo to prawda – mruknął Zayn. Zmarszczył brwi, kiedy coś
sobie uświadomił. – Dlaczego rozmawiamy o głupiej wazie? Jestem pewien, że
odwiedziesz ją od tego pomysłu. Powiedz lepiej, co robiłaś cały dzień?
Audrey opowiedziała, jak w czasie przerwy obiadowej w
redakcji udała się do ich willi, aby sprawdzić, jak sobie radzi mama z
Ericem. Starsza kobieta nie często zajmowała się małym. Ten dzień był wyjątkiem, gdyż chłopiec był chory i Audrey nie mogła go zostawić w przedszkolu. Później opowiedziała o zabawnym incydencie z policjantem, który tylko za piękny
uśmiech nie dał jej mandatu. Audrey chichotała, wspominając sobie szok
wymalowany na twarzy młodego funkcjonariusza policji, kiedy opuściła
przyciemnianą szybę swojego Dodge Chargera.
- Jąkał się dłuższą chwilę. Był młody, miał może
dwadzieścia sześć lat, góra dwadzieścia osiem, tyle co ja.
- Nie lubię, kiedy faceci tak na ciebie reagują.
- A ja nie lubię, kiedy kobiety wyraźnie ślinią się na twój
widok – odgryzła się żona, chichocząc cicho.
Zayn uśmiechnął się, niechętnie kończąc rozmowę. Robiło się
coraz bardziej ślisko, a temperatura gwałtownie spadała w dół. Połowa stycznia
i minus dwadzieścia pięć stopni? Już dawno nie pamiętał takich mrozów. Zima
tego roku była wyjątkowo ostra.
Zayn westchnął, wspominając rozmowę z Audrey. Chociaż miał
swoje na sumieniu, było coś w tej kobiecie za co ją kochał i naturalnie był o nią zazdrosny.
A Audrey lubiła się stroić. Dopasowane spódniczki nad kolano, biała koszula z
damskim krawatem. Albo marynarka i spodnie do kompletu. W tym zestawie
wyglądała naprawdę zniewalająco. Jaki mężczyzna nie chciałby jej mieć? Chyba
jedynie homoseksualista mógł przejść obok niej obojętnie.
Nagle przed jego oczami pojawiły się obrazy z wakacji
spędzonych w Peru, z których wrócili dzień wcześniej. Audrey naprawdę wyglądała wtedy
bardzo pociągająco. Ubrana w zwykłe, obtarte dżinsy, prostą bluzeczkę z
krótkim rękawkiem i z zabawnym nadrukiem z przodu wyglądała jak nastolatka.
Szczególnie, kiedy jej włosy były w nieładzie, ust nie zdobiła krwistoczerwona
szminka, a oczy nie kryły się pod wytuszowanymi rzęsami. Audrey przez cały czas
wakacji była bardziej naturalna niż zwykle. I Zaynowi bardzo się to podobało.
Zayn, tak bardzo pogrążony w zamyśleniu, nie zauważył nawet,
kiedy jadąc spokojnie drogą, przed maską jego samochodu z nikąd pojawiła się
nieznajoma postać. Obcy przebiegał przez jezdnię, uprzednio nawet się nie
rozglądając. Przygarbiony, owinięty ramionami, mknął ukryty pod kapturem. A
kiedy na ulicy rozbrzmiał cichy pisk opon, nieznajomy z przerażeniem podniósł głowę,
uświadamiając sobie, co się dzieje.
To była dosłownie sekunda, a Zaynowi życie stanęło przed
oczami.
Świetnie, skończę w pierdlu jak nic, pomyślał, zanim zamknął
oczy, mocniej dociskając hamulec i próbując odbić samochód w bok.
*
Wszystko dookoła spowijała ciemność. Śnieg przyjemnie
błyszczał w świetle księżyca, kiedy chmury na niebie zaczęły się rozchodzić.
Zayn zatrzymał się na poboczu, szybko gasząc silnik i odpinając pas
bezpieczeństwa. Wyjął z ucha przenośną słuchawkę do rozmowy telefonicznej.
Spojrzawszy w lusterka wstecznie i upewniwszy się, że droga jest pusta i nikt
nie jedzie, wyskoczył z samochodu, biegnąc z stronę leżącego na drodze
człowieka, który próbował się przewrócić z pleców na bok.
- Hej, co ci jest? – Zapytał z przerażeniem Zayn, kucając
przed nieznajomym.
- Pomóż mi wstać. – Cichy głos, niemal szept, wydobył się z
ust chłopaka, którego potrącił Zayn.
Mężczyzna pomógł wstać młodemu chłopcu, przynajmniej tak
ocenił po głosie. Pomógł mu przejść przez jezdnię w stronę swojego samochodu.
Zamierzał powierzchownie sprawdzić, co się stało z chłopakiem, a później wezwać
karetkę albo osobiście zawieźć go do szpitala. Jednak kiedy chłopak odgadnął
jego nieme zamiary, momentalnie wyrwał się spod jego dotyku, oddychając
głęboko.
- Nie możesz mnie zawieźć na pogotowie, słyszysz? – Syknął.
Był bardziej przerażony niż zły. Zayn to wiedział.
- A jeśli coś ci się stało? Nie dość, że wpadłeś na maskę,
to jeszcze cię wyrzuciło na bok, kiedy skręciłem! Nie chcę mieć problemów w sądzie i zszarganej opinii.
Chłopak, który ze zmęczeniem oparł się o samochód Zayna,
uniósł w końcu głowę, a z jego włosów zsunął się kaptur, odsłaniając proste,
zaczesane na bok włosy w niewielkim nieładzie. Twarz chłopca była taka niewinna, taka bezbronna i
przestraszona, kiedy Zayn się w niego wpatrywał.
- Hej, chłopcze. – Zayn przyłożył zmarzniętą dłoń do czoła
nastolatka, przesuwając wzdłuż skroni aż na policzek. – Wsiadaj do samochodu,
zawiozę cię do najbliższego szpitala – powiedział z niemą prośbą w głosie.
I to było jak kubeł zimnej wody dla nastolatka. Zamknął
oczy, biorąc głęboki oddech. Kiedy je uchylił, Zayn już ostrożnie ciągnął go na
drugą stronę samochodu. Nie chciał zwlekać. Nie chciał dodatkowych problemów.
- Nie! – pisnął cicho i ochryple nastolatek. – Tak bardzo
pana proszę, nie jedźmy do szpitala. Muszę być jak najszybciej w domu, ja nie mogę
jechać do żadnego szpitala, muszę wrócić na noc, nie mogę tam jechać, nie mogę…
– powtarzał cicho, kręcąc gwałtownie głową.
Zayn słyszał panikę w głosie i zrobiło mu się żal chłopca.
Nie wiedział, co zrobić. Posłuchać go i odwieźć do domu czy nie posłuchać go i
zawieźć do szpitala?
- A jeśli coś ci się stało? – zapytał cicho Zayn, nie mogąc
ukryć przerażenia. Sytuacja zaczynała go przerastać.
- Niech mnie pan zawiezie, ale do domu, a nie do szpitala. Nic
mi nie jest, przysięgam! – Zawołał, chwytając przedramię Zayna. – Boli mnie
tylko bark, ale przejdzie mi. Już nie takie obrażenia miałem. To nic, naprawdę…
błagam pana, niech mnie pan zawiezie do domu… - prosił, ani na chwilę nie
poluźniając uścisku na ręce mężczyzny. – Błagam…
awwwwww Boże nawet nie wiesz jak sie cieszę że zaczęłyście pisać ♥ z niecierpliwością czekałam na ten moment i wreszcie się doczekałam. Oczywiście opowiadanie zapowiada sie zajebiście ( zresztą jak wszystkie wasze) uwielbiam tego bloga. Nie ukrywam tez że Ziam to mój ulubiony bromance i ogromnie się cieszę że jest właśnie o nich już nie moge się doczekać kolejnego Pozdrawiam i życzę dużo czasu wolnego weny i wytrwałości w dalszym blogowaniu ♥ @kllauduchy
OdpowiedzUsuńBooooski <33 Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Zapraszam do mnie:
OdpowiedzUsuńhttp://everything-about-you-1d-story.blogspot.com/
http://because-you-live-1d.blogspot.com/
Boski <3333
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, czekam na nexta
OdpowiedzUsuńJedyne, co mnie tu gryzie to ów szpital. Mam niejasne wrażenie, że w ostatniej ummmm... scenie... przewija się on dobrych kilka razy.
OdpowiedzUsuńCzy jest to efekt zamierzony?
Nie licząc tego prolog jak najbardziej mi się podoba.
zamierzone. :>
UsuńBardzo dobry rozdział, który z pewnością zapowiada świetne opowiadanie!
OdpowiedzUsuńWidać, że ten chłopak ma problemy, lecz nie wiem czy w domu, w szkole, na mieście, a może wszystko na raz? Ciekawa też jestem czy jest to Liam... Wydaje mi się, że tak, ale pewnie dowiem się tego w następnym rozdziale. Pozdrawiam! :)/mała mi
taaaaaaaaaaaaaaak! ;D wreszcie się doczekałam < 33 boze ten prolog jest takijdfgefdgvbdkvb *....* NAPEWNO będę czytac to opowiadanie.! *..*
OdpowiedzUsuńJezu, nawet nie wiecie jak się cieszę, że wróciłyście! ^_^ A do tego jeszcze ten prolog! *___* Jak zwykle, od samego początku wszystko jest zajefajne! :) Na pewno tym chłopakiem jest Liaś, któremu Malik będzie pomagał :) Nie mogę doczekać się I rozdziału :) xx Ściskam mocno i pozdrawiam cieplutko! @JLS_GotMyLove
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wróciłyście do nas. Czekałam na wasz powrót, a jak już się doczekałam to oczywiście się nie zawiodłam. Mimo, że to dopiero rozdział to mogę stwierdzic, że będę czekac na kolejne rozdziały i zostanę tu do końca. Przeczytałam wszystko co jest na tym blogu i nie ma szans, żeby nowe opowiadanie było gorsze :D Poza tym podoba mi się w tym to, że jest inne, Zayn jest starszy, ma rodzinę, a Liam? Liam to zagadka :P Samo to, że wybiegł na ulicę sprawiło, że nie mogę doczekac się kolejnej części. Życzę weny i do zobaczenia :D
OdpowiedzUsuńNie macie pojęcia jak długo na to czekałam :)
OdpowiedzUsuńhgacwdjkcvgvsdfjerfhnvuegvdfjgi ! *.*
OdpowiedzUsuńjak ja się cieszę że wróciłyście z nowym opowiadaniem *.*
zaciekawiło mnie <3 ja chcę już 1 rozdział ;*
weny życzę ! :D
Nie macie pojęcia jak mi się zrobiło smutno, i jak długo płakałem jak napisałyście że zawieszacie bloga... Zaglądałem tu ciągle i sprawdzałem czy jest coś nowego... Czekałem na nowość i po tym prologu zauważyłem ze było warto. Zapowiada się coś świetnego i niepowtarzalnego jak to u was bywa.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i powodzenia z nowym opowiadaniem :*
<3Kacper
Strasznie się cieszę, że wróciłyście! Nie macie pojęcia, jak smutno było tutaj bez Was.
OdpowiedzUsuńZiam to mój shipp #1, także DZIĘKUJĘ za opowiadanie z nim, osmskxmsmxiwmwixmwiw <3
Prolog jest krótki, ale ciekawy i już się w nim dzieje. Obstawiam, że chłopcem, którego potrącił Zayn jest Liam, ale dowiem się tego w pierwszym rozdziale :)
Ach, no i moja kochana Miley jako Audrey. Wszystko, co uwielbiam w jednym opowiadaniu, magia.
Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały, kocham Was mocno ♥
@DeathIsStupid
w końcu się doczekałam prologu :D zapowiada się ciekawe i z niecierpliwością czekam na więcej <3.
OdpowiedzUsuńBoże.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak się cieszę, że dodałaś prolog.
Siedzę taka znudzona i postanowiłam sprawdzić co nowegi na blogu w sumie niczego się nie spodziewając. A tu taka niespodzianka!
Zapowiada się ciekawie, zwłaszcza, że główny bohater ma żonę i dziecko.
To ja lecę czytać rozdział pierwszy!