niedziela, 3 czerwca 2012

Larry: Should let you go - eighth chapter.


Akuku! 
Nie spodziewaliście się nas tak wcześnie, hm? Ale tak coś nas naszło, że dodamy Wam wcześniej rozdział w ramach podziękowania za ładną, okrągłą liczbę wejść. Jak dla nas dobiliście tych 10tysięcy w krótkim czasie, czego się szczerze nie spodziewałyśmy. I bardzo Wam dziękujemy, robaczki. <3
Dzisiaj mała niespodzianka. Obiecany Larry. Nie wiemy tylko, czy tego się spodziewaliście, ale zawsze coś, tak sądzę. Ale cii... nic więcej nie zdradzamy. Rozdział znów długi, niewiele krótszy od tamtego, ale skoro taka ilość Wam nie przeszkadza, postaramy się pisać głównie takie długie. 

I jeszcze jedno pytanie. Tak mnie ostatnio nabrało na przegrzebanie folderów ze wszystkimi opowiadaniami, które mam tam gdzieś sprzed roku/dwóch lat zapisane i trafiłam na kilkanaście one shotów. Poprawiłam co nieco, Sabina zatwierdziła, także teraz pytanie do Was. Chcielibyście ujrzeć jakiegoś one shota z Ziallem w roli głównej? Piszcie tam w komentarzach, co myślicie. :3

No, Kasieńka kończy ględzić. Mamy nadzieję, że ósemka się spodoba. <3





Cały lot w samolocie przespałem. Po wylądowaniu w Nowym Jorku od razu wróciłem do kamienicy i rzuciłem się na łóżko. Moje kochane, duże łóżeczko… Tak bardzo tęskniłem za nim… No i co za tym szło, od razu zasnąłem. Byłem potwornie wykończony, do tego strefy czasowe… A chyba wszyscy wiemy, że bardzo lubię spać. No, bo kto nie lubi, prawda? Tylko jacyś pracoholicy i dziwni ludzie. Mniejsza z tym.
Nie sądziłem, że powrót do domu zwyczajnie mnie nie uszczęśliwi. Jeszcze kilka tygodni temu wyobrażałem sobie, że wrócę tu z uśmiechem na twarzy i pierwsze, co zrobię, to pobiegnę do Zayna i Liama, i opowiem im, jak strasznie było w Wielkiej Brytanii. Ale tak naprawdę, ja chciałem tam wrócić. Coś ciągnęło mnie z powrotem w tamto miejsce.  
Niestety nie mogłem nacieszyć się długo swoim upragnionym snem. Kumple musieli wiedzieć jak było u dziadka, dlatego wolałem mieć to już za sobą i poszedłem się z nimi spotkać następnego dnia przed południem.
Cóż, nie tak to sobie wyobrażałem. Byłem w ich towarzystwie jakiś… struty. Nie śmiałem się z żartów Zayna, obojętnym tonem zwracałem się do Liama. Nawet ja zauważyłem, że ze mną jest coś nie tak. Przecież jeszcze jakiś czas temu oddałbym za nich życie! No, w sensie, że poszedłbym za nimi wszędzie, bo to jest moja paczka, a teraz….?
- Hazza, zrobili ci pranie mózgu na tej wsi czy jak? Kazali ci tam sprzątać, gotować, prać i te inne babskie pierdoły wykonywać? A może dziadek kazał ci krówska wyganiać, dlatego taki jesteś teraz. – Ryknął śmiechem Zayn, nawet Liama rozbawiając. Ale mnie nie, nie tym razem.
- Dziadek nie ma gospodarstwa. Zresztą… Poznałem tam parę osób i szczerze mówiąc brakuje mi ich.
Spojrzawszy na przyjaciół, dostrzegłem, że oboje wpatrują się we mnie z szeroko otwartymi oczami i ustami. Wyglądało to dosyć dziwnie, a ja poczułem, że zaczyna robić mi się gorąco. Choć wokoło było pochmurno i zbierało się na deszcz. Pierwszy zareagował Zayn, przypominając sobie coś.
- Chyba nie brakuje ci tego kujonka, który odwiedzał twojego dziadka! – Zawołał z ironią w głosie. A tak naprawdę chyba jego najbardziej mi brakowało. Czułem się przy nim swobodnie, jakby to on był moim prawdziwym przyjacielem, a nie ci, którzy stoją przede mną teraz.
Wzruszyłem bezradnie ramionami.
- Na początku wydawał się być dziwny, ale polubiłem go. I jego siostry…
- Ma siostry? Noooo, szacun! Trzeba było tak od razu!
Ponownie się roześmiał, a ja poczułem nagłą potrzebę samotnego spaceru po ulicach Nowego Jorku. Wiedziałem, że wzmianka o siostrach sprowadzi nas na temat seksu. A nawet ja nie miałem ochoty myśleć o tym w tej chwili. Nie spałem z nikim od trzech miesięcy i gdybym nadal był „normalny” już szukałbym kobiety na noc, ale… jakoś odechciało mi się. Może rzeczywiście zrobili mi pranie mózgu w Doncaster? A konkretniej Louis, bo to przecież z nim ciągle przebywałem.
Wytłumaczyłem chłopakom, że przypomniałem sobie o czymś ważnym, o co prosiła mnie mama, i że spotkamy się w przyszłym tygodniu na imprezie. Choć sam nie miałem na nią ochoty. Pożegnałem się z nimi, kierując się w stronę centrum. Wsunąłem dłonie w kieszenie i wtedy przypomniałem sobie o liście, który zostawił dla mnie Louis.
Oddalając się na bezpieczną odległość od Zayna i Liama, wyciągnąłem biały arkusz, rozwijając go. Prześledziłem na szybko wzrokiem to, co napisał. Pierwsze, co przyznałem w myślach, to było to, że Louis całkiem starannie pisze jak na chłopaka. Co się dziwić, skoro ciągle siedzi w książkach i na pewno nie mniej pisze, pomyślałem. W oczy rzuciło mi się kilka nieistotnych słów. Nie chcąc wiedzieć przedwcześnie, co tam Louis dla mnie naskrobał, po prostu zwolniłem tempo i zacząłem czytać.

Drogi Harry,
matko, jak to wszystko oficjalnie brzmi. No, ale wiesz, że nie potrafię powiedzieć Ci tego w twarz. Jestem tchórzem, wiem. Proszę Cię tylko, abyś najpierw wysłuchał, a raczej przeczytał do samego końca to, co mam Ci do przekazania, a dopiero potem wyciągnął z tego odpowiednie dla Ciebie wnioski i podjął właściwą dla Ciebie decyzję.
Najpierw chciałbym, abyś przypomniał sobie naszą rozmowę nad stawem. Wtedy, kiedy to wypomniałem Ci, że jesteś skończonym dupkiem. Wtedy… Pierwszy raz otworzyłeś się przede mną. Później jakoś lekko przychodziło nam opowiadać o swoich sekretach, dziwnych i zabawnych nawykach, czy sytuacjach z dzieciństwa. Wspomniałeś wtedy nad stawem, że naprawdę jesteś taki, jaki byłeś przede mną. A nie taki, jakim byłeś, gdy przyleciałeś z Nowego Jorku. Tak bardzo chciałem w to wierzyć. Tak bardzo chciałem Ci coś powiedzieć z czym zwlekałem do ostatniej chwili…

Uniosłem na chwilę wzrok znad kartki, rozglądając się wokoło. Och, fajnie, byłem w jakiejś części miasta, którą mało dobrze znałem. Dostrzegłem ławkę przy chodniku, do której podszedłem i usiadłem obok starszej kobiety. Uśmiechnąłem się do niej niezręcznie, chcąc odszukać wzrokiem miejsce, gdzie skończyłem.
- List miłosny? – zapytała kobieta z dziwnym uśmiechem. Spojrzałem na nią z szeroko rozwartymi oczami, na co staruszka się zmieszała. – Powiedziałam coś nie tak? Wybacz, młodzieńcze, niechcący zerknęłam na to, co trzymasz w dłoni i list miłosny sam nasunął mi się na myśl.
- To list… - zacząłem, zerkając na kartkę papieru ze zmarszczonymi brwiami. – Ale raczej nie miłosny.
Kobieta roześmiała się, zaczytując gazetą, którą trzymała w dłoni. Znów spojrzałem na list, a przez myśl mi przeszło, że wszystko, co Louis mi napisał, robiło się coraz bardziej tajemnicze, ale też gdzieś w odległej części mojego umysłu zaświtała mi pewna myśl. Która istotnie mogła być prawdą. Poczułem dziwny ucisk w żołądku.

Wspomniałeś o incydencie z Zaynem, prawda? Cóż… Nie wydawało mi się to dziwnym, gdyż doskonale Cię rozumiałem. Zastanawiałeś się może, czemu jestem taki, jaki jestem? Czemu nie interesuje mnie opinia innych? Cóż, sam miałem podobny incydent do Twojego. Z tym, że mi spodobał się przeciętny kolega, który dołączył do naszej klasy w połowie pierwszego roku liceum. Niall wiedział o wszystkim, on jedyny wie o mnie tyle, co nikt. Przypadkowo któregoś dnia jeden z naszych „kolegów” podsłuchał, jak opowiadałem Horanowi o moim zauroczeniu nowym chłopakiem z klasy. I zaczęło się piekło… Nie chcę Ci o tym pisać tutaj, bo z pewnością nie starczyłoby mi ani czasu ani kartki, żeby to wszystko tu umieścić. Powiem tyle, że to były dla mnie najgorsze dwa i pół roku, jakie tylko można sobie wyobrazić. Mama o niczym nie wiedziała, Niall zawsze krył mnie przed tym. Mówię o kłopotach. Bo o tym, że jestem innej orientacji powiedziałem jej jakiś rok temu. Przyjęła to ciężko, ale zaakceptowała mnie. Powiedziała: „To nie ważne, czy podoba ci się jakaś dziewczyna czy chłopiec. Najważniejsze, żebyś ty poczuł się szczęśliwy. Ja kocham cię takiego, jakim jesteś”. Lub coś takiego. I zwyczajnie nie miałem serca jej powiedzieć, jak byłem traktowany w liceum.
Pewnie zastanawiasz się teraz, po co Ci to wszystko piszę. I dlaczego nie powiedziałem o tym wprost. Wiesz? Nadal powinieneś zachowywać się jak skończony dupek w stosunku do mnie. Przynajmniej prościej byłoby mi Cię wypuścić do Nowego Jorku. A tak? Spodobałeś mi się, kiedy odkryłem, że nie jesteś tym zapatrzonym w siebie dupkiem, tylko czułym, wrażliwym, troskliwym i kochającym chłopcem. Dlaczego? Powiedz mi, dlaczego?
Zapewne nie będziesz chciał mnie już widywać, bo sobie pomyślisz, że w ten sposób będziesz mi robił nadzieje na coś, co nie ma racji bytu. Ale bez obaw. Przyjedź do dziadka, on Ciebie bardzo potrzebuje. A ja…? Ja nadal będę Cię traktował jak przyjaciela. Jeśli oczywiście zgodzisz się na to. Proszę Cię, wróć do nas tylko i wyłącznie ze względu na dziadka, Fizzy, Daisy i Phoebe. Wiesz, jak one Cię kochają. Wiem też, że Ty je pokochałeś, jak własne siostry.
Ufff…. Nareszcie mam to za sobą. Teraz widzisz, dlaczego nie łatwo było mi powiedzieć Ci w twarz, że jestem gejem. Bałem się, że już wtedy Cię stracę. A tak, przynajmniej nie zobaczymy się jakiś czas i będziesz mógł wszystko przemyśleć.

- Lou… - Wyszeptałem na koniec jego podpis, co oczywiście kobieta obok od razu zauważyła.
- Czyli wyznanie miłosne? – zapytała z uśmiechem, a ja zaczynałem mieć jej szczerze dosyć. Kiwnąłem jedynie twierdząco głową, nie mogąc wykrztusić ani słowa. – Pamiętam, jak mój Rich napisał pierwszy list do mnie… Ach, to były czasy! Chciał mnie w tej sposób poderwać i… udało mu się. Mimo, że patrzyłam na niego, jak na zwykłego przyjaciela z sąsiedztwa, w liście napisał mi tak piękne rzeczy, że postanowiłam się z nim spotkać i… jakoś sami się zakochaliśmy. – Opowiadała rozmarzona.
Ale ja przestałem jej słuchać. Musiałem przeczytać ten list drugi raz. Prześledzić wszystkie słowa uważnie i dopuścić do swojej świadomości, że Louis najzwyczajniej w świecie jest gejem. Popatrz, dałbyś wiarę? Choć jak sobie przypomnę nasz pierwszy wypad nad staw i jego zakrztuszenie się powietrzem, kiedy zapytałem o jego dziewczynę i sam zacząłem bredzić te bzdury, nareszcie pojmuję jego reakcję. Albo teraz pojmuję, dlaczego tak ciągle troszczył się o mnie, przytulał… A ja go jeszcze ku temu prowokowałem… Och, a na dodatek spałem w jego ramionach. Owszem, czułem się skrępowany, kiedy obudziłem się, a zaraz przed moją twarzą była twarz Lou. Dlaczego już wtedy nie zacząłem czegoś podejrzewać? Zwykły chłopak nie śpi w objęciach swojego przyjaciela.
Było jeszcze kilka innych sytuacji, które wydały mi się gdzieś w umyśle stworzyć myśl, że Louis może być homoseksualny, ale nigdy bardziej nie myślałem o tym.
I jeszcze on… Zakochał się we mnie? Przecież dla niego jestem skończonym dupkiem i… Och jasne! Pamiętam już! Wspominał coś, że ktoś może pokochać kogoś takiego egoistycznego uważając, że to uczucie jest jakieś nielogiczne dla niego. Czy coś w ten deseń. Eee, coś chyba jednak zagmatwałem, ale mniejsza z tym. On wtedy… On mówił o sobie. I o mnie. On już wtedy mnie… więcej niż lubił.
Wyrwało mi się ciche westchniecie.
Zagiąłem kartkę na pół, wsuwając ją do kieszeni i próbowałam rozeznać się w terenie. W końcu, kiedy udało mi się dotrzeć do domu, chciałem zadzwonić do Louisa. Ale… co ja takiego mogłem mu powiedzieć? Że przeczytałem jego list? Że na pewno przylecę do niego, bo tęsknię za nim i jego siostrami? Że akceptuję to, że jest homoseksualny. Ale nie, Louis, nie rób sobie nadziei, bo ja… Chyba skończyłem z tamtym życiem i możemy być tylko przyjaciółmi. Wiesz, do mnie nie pasuje żaden chłopak. Roześmiałem się ironicznie pod nosem, opadając na łóżko.
Jutro do niego zadzwonię, pomyślałem, włączając jakąś grę na telefonie.
*
Minęło kilka dni i nastał dzień długo wyczekiwanej imprezy. Tak naprawdę nie miałem ochoty podnosić się z łóżka. Nadal nie zadzwoniłem do Louisa, bo… no bo nie wiedziałem, co mu powiedzieć! Ciągle zbierałem się w sobie i walczyłem z własnymi myślami, które były dla mnie coraz bardziej dokuczliwe. Pewnie zastanawiacie się, co się tam takiego pojawiało? Tak, znów zacząłem myśleć o współżyciu z kimś. Ha, ha, co najlepsze! Wczoraj śniło mi się nawet, że całowałem się z Louisem! Dobre, nie? Naprawdę za dużo o tym myślę.
Właśnie zbliżała się jedenasta. Sięgnąłem po telefon, chcąc mieć to wszystko z głowy. No i miałem cichą nadzieję, że przestanę mieć więcej snów, gdzie całuję się namiętnie z Louisem, a rano budzę się z erekcją. Ekchem, nie było tej myśli. Zapomnijcie. Po prostu zadzwonię, przywitam się i przeproszę, że dzwonię tak późno i…. i coś dalej wymyślę. Główka Harry’ego pracuje, coś na pewno wymyśli. Ale w chwili, kiedy miałem wybrać połączenie z jego numerem, po mieszkaniu rozległo się natarczywe pukanie. Zaskoczyło mnie, kto o tej porze mógłby chcieć dostać się do domu. Usłyszawszy, że owa osoba wkłada klucz do zamka zorientowałem się, że musi to być mama. Raczej tata nagle nie opamiętałby się, że ma syna i nie zainteresował tym, co działo się z nim przez ostatnie miesiące.
Ach, czy ja wspominałem o sprawie rozwodowej rodziców? Nie? No, w każdym razie zaraz na początku sierpnia się odbyła, wyszło na jaw kilka zatajonych spraw… Wygląda na to, że tata zdradzał mamę na długo przed odejściem, a już na pewno przed poinformowaniem o rozwodzie. Mama pozbierała się po tym szybko. Uznała, że nie ma sensu płakać po stracie kogoś takiego jak tata. Kontaktowali się od czasu do czasu. A ja nie miałem najmniejszej ochoty zamienić słowa z tatą. Wciąż czułem do niego żal mimo tego, iż wiedziałem, że kocha mnie równie mocno jak wcześniej.
- Harry! – Czemu jest taka przestraszona? Rozpaczliwy krzyk mamy troszkę mnie zaniepokoił. – Harry!
- Tu jestem! – zawołałem, siadając na łóżku.
- Harry, dobrze, że cię zastałam. Nie uwierzysz, co się stało! – zawołała zrozpaczona, siadając zaraz obok mnie.
- Coś ważnego, skoro udało urwać ci się z pracy – zauważyłem, nie siląc się nawet na cień zainteresowania.
- Dziadek zmarł dzisiaj w nocy. Dzwonił do mnie tata i przekazał mi to.
Usłyszawszy te słowa, po moim ciele przeszedł dreszcz, który poczułem aż w cebulkach włosów. To musiała być jakaś pomyłka. To nie mogła być prawda! Nie dziadek!
*
- Trzymasz się jakoś? – zapytał Niall, idąc obok mnie.
Wracaliśmy właśnie z pogrzebu dziadka. Wciąż nie może to do mnie dotrzeć… Przecież dziadek wydawał się być taki silny, taki pełen życia! A tu nagle zawał, a w szpitalu mówią mi, że nic nie dało się zrobić. Wtedy poczułem zimno ogarniające mnie ze wszystkich stron. Nie, wciąż nie potrafię przyjąć tego do wiadomości. Szczególnie, że to ja wtedy byłem przy nim…
Jeszcze cięższe dla mnie było to, że musiałem stanąć twarzą w twarz z Harrym. Razem z moją rodziną składaliśmy kondolencje rodzinie dziadka i nie dało się nijak ominąć osiemnastolatka. Przynajmniej mógł pomyśleć, że ból, który malował się w moich oczach, był bólem po stracie ważnej mi osoby. Ale mnie tak naprawdę najbardziej bolało spotkanie z nim twarzą w twarz.
- Nie zadzwonił. Nie powiedział głupiego „przeczytałem”. Nie napisał…
- Widziałem, ile cię to kosztowało. – Niall zatrzymał się, przytulając mnie mocno do siebie. Wtedy usłyszeliśmy nadjeżdżający samochód za nami. Oboje się odwróciliśmy rozpoznając kierowcę. – Może teraz ci to wyjaśni – szepnął przyjaciel. Zaczekaliśmy aż Harry wysiadł z samochodu i podszedł do nas, witając się krótkim „hej”. – To ja idę. Wpadnę do ciebie wieczorem, tak, jak byliśmy umówieni.
Skinąłem twierdząco głową. Przez chwilę staliśmy z Harrym w milczeniu, który patrzył na plecy oddalającego się blondyna.
- Coś się stało? – zapytałem, próbując opanować wszystkie emocje, jakie targały mną w tamtym momencie. Napotykając jego zielone oczy, poczułem w moim żołądku coś dziwnego. Coś, czego nigdy nie byłem w stanie opisać. Jego spojrzenie totalnie mnie sparaliżowało.
- Miałem zadzwonić… Ale tak wyszło, że tego nie zrobiłem.
- Rozumiem. – Uciąłem krótko. – Pewnie teraz się mnie brzydzisz, albo pomyślisz, że właśnie mam się ochotę na ciebie rzucić, ale… - Zorientowałem się, że moje machanie rękami na wszystkie strony w niczym mi nie pomoże, a na pewno wygląda głupio z perspektywy osób drugich. Na dodatek bredzisz, Louis, opamiętaj się! Odetchnąłem. – Spokojnie. Umiem się opanować. I nie mam tego w planie.
Harry w milczeniu przyglądał się mi, a ja czułem, jak pod wpływem tego spojrzenia staję się coraz mniejszy. Choć i tak byłem od niego niższy, nagle miałem wrażenie, że on urósł do kolosalnych rozmiarów. Poczułem, że znów robi mi się słabo. Oddychaj, Louis, oddychaj! A może to przez to, że nie zdążyłem zjeść śniadania przed pogrzebem, tylko wypiłem herbatę?
Ale kiedy on nie powiedział niczego, skinąłem twierdząco głową na znak, że rozumiem, co oznacza jego wymowne milczenie i odwróciłem się, chcąc odejść. Dostrzegłem jakieś pięćdziesiąt metrów dalej Nialla, który jeszcze nie zdążył dotrzeć do zakrętu. Postanowiłem go zawołać, abym nie musiał wracać sam do domu. W chwili, kiedy mój przyjaciel się odwrócił, ja poczułem ciepłą dłoń, zaciskającą się na moim ramieniu, ciągnącą mnie i odwracającą do tyłu.
Nie myślałem logicznie, ale gdybym pomyślał z pewnością byłoby to stwierdzenie, że Harry ma mi coś jeszcze do przekazania. Ale kiedy wylądowałem z nim twarzą w twarz w jego silnych ramionach i poczułem jego ciepłe usta na moim drżących wargach, odleciałem do innego świata. I gdyby ten łebek nie trzymał mnie w talii, na pewno padłbym przed nim jak długi i zamiast cieszyć się cudowną chwilą, jaka po raz pierwszy od tak dawna nastąpiła w moim życiu, tłukłbym głową w poduszę i powtarzał sobie, jaki ja jestem głupi. Czując, jak chłopak pogłębia pocałunek, moje nogi przez chwilę ugięły się pode mną, ale spokojnie! Louis opanował sytuację! I czułem się z tego tak strasznie dumny, jak jeszcze nigdy dotąd. Obejmując go pod ramionami, ułożyłem swobodnie dłonie na jego plecach i oddałem pocałunek, i… Byłem świadomy tego, że nie prędko przestanę się uśmiechać sam do siebie, kiedy pomyślę, że HARRY CAŁOWAŁ SIĘ ZE MNĄ! Aaaaaa!
Oderwawszy swoje usta od moich, Harry spojrzał na mnie tymi hipnotyzującymi oczyma i uśmiechnął się dość dziwnie. Ni to z radością, ni ze smutkiem, ni to z pogardą, ni z ironią…
- Wybacz. Jestem bardzo ciekawym chłopcem i chciałem sprawdzić, jakie to uczucie.
- Harry… - westchnąłem, czując, jak cały piękny czar pryska niczym bańka mydlana. Gburze ty! Zaraz oberwiesz po tyłku! Puściłem go gwałtownie, cofając się o krok do tyłu. Był po prostu za blisko. – Miałeś być przy mnie jako przyjaciel, a nie całować na środku ulicy. Nie rób mi nadziei na coś, czego nie będzie. Nie chcę wylądować w szpitalu na zawał serca – dodałem ciszej. A niech wie, skończony dupek, jak działa na mnie i niech więcej nie robi takich rzeczy!
- Przepraszam? – Niewinność jego głosu i mina zbitego psiaka wygrały. Roześmiałem się cicho pod nosem.
- Cóż… Dziękuję za miłe pożegnanie – powiedziałem, a wtedy dostrzegłem, jak jego mina rzednie.
- Jakie znów pożegnanie? Gdzie ty wyjeżdżasz?
- Jadę już do Londynu. Muszę przygotować się na kilka ważnych testów zaliczeniowych, które będę miał zaraz na początku roku. – Wyjaśniłem, ale on nadal tkwił przede mną z tym dziwnym wyrazem twarzy. – Harry, weekend nie pomoże mi opanować materiału z poprzednich dwóch lat i to z kilku przedmiotów. Muszę poświęcić temu trochę czasu, przypomnieć sobie to i owo, jeśli nie chcę mieć potem zaległości i luk w pamięci.
- Ach, zapomniałem, kujonie. – Posłał mi ciepły uśmiech. – I to nie tak, że uważam gejów za kogoś odmiennego – podjął temat. Przypomniała mi się sytuacja, kiedy się żegnaliśmy kilka dni temu. – Nie chciałem, żeby to zabrzmiało tak, że nie toleruję gejów. Po prostu siebie nie widzę w tej roli.
- Ale pocałowałeś mnie nie jak przyjaciel. – Zauważyłem, nie mogąc powstrzymać lekkiego uśmiechu, wkradającego się na moje usta.
- Ciekawość. – Skwitował. – A to, że ty… - Urwał, a ja poczułem, jak ogarnia mnie fala gorącego ciepła. Wziął głęboki oddech, nie wiedząc, jak zabrać się za powiedzenie tego. Dlatego postanowiłem mu pomóc.
- Że cię kocham? – zapytałem retorycznie, czekając na jego reakcję. Zielone oczy spojrzały na mnie z uwagą, przeszywając mnie na wskroś. Znów poczułem, że jest mi słabo. O mamo, o mamo, o mamo! Za dużo emocji jak na jeden raz! Harry, proszę, przyjdź porozmawiać ze mną jutro. Albo zadzwoń, bo tracę panowanie przy tobie.
- Tak – wydusił z siebie po dłuższej chwili. – To jest…
- Chciałbym, żeby to nie stanęło nam na drodze – wtrąciłem mu szybko. – Chcę, żebyś był moim przyjacielem. Ja również będę cię tak traktował.
- To chciałem usłyszeć.
Rozłożyłem lekko ręce, sugerując mu, abyśmy przytulili się jak kumple. Harry z szerokim uśmiechem skinął głową. Wtedy ja objąłem go w pasie i poklepałem go lekko po plecach. Miał być kumplowski uścisk, prawda? Choć tak strasznie marzyłem, żeby móc przez dłuższą chwilę tkwić w jego ramionach…
Poczułem, że ręce Harry’ego oplatają mój kark, przytulając mnie mocno. Z całą pewnością nie wyglądało to tak, jakby był moim przyjacielem, tylko… Och! Mój kochany Harry… Wiedział. Wiedział, że tym drobnym gestem sprawi mi wiele radości. Pozwoliłem wtulić się w jego szyję tkwiąc tak przez dłuższą chwilę. Proszę, zatrzymajcie teraz czas.
- To miłe, że jest na świecie osoba, która mnie szczerze kocha – szepnął, opierając brodę na czubku mojej głowy. Uśmiechnąłem się do siebie na jego słowa. – Przyjadę tu niedługo. W razie czego szukaj dla mnie pracy, bo mi idzie to bardzo opornie.
Odsunąłem się od niego, śmiejąc z dezaprobatą. No tak, jeśli chodzi o pracę, Harry potrafi podejść do tego na totalnym luzie. Rozeszliśmy się każdy w swoją stronę. Dostrzegłem, że Niall nadal czeka na mnie. Uśmiechał się. Ja też się uśmiechałem. Oboje się uśmiechaliśmy. Co za radosna sielanka, którą aż żal było przerywać.
- Czy ja dobrze widziałem? – zapytał, zarzucając rękę na moje ramiona i przyciągając mnie ku sobie. - Czy to były tylko omamy?
- Coś ci się zdawało. – Stwierdziłem, ale mój uśmiech na pewno mu wszystko zdradzał, nawet, gdyby nie widział, do czego doszło. – Miałem wrażenie, że zemdleję. – Przyznałem, czując, że lekko się zawstydzam.
- Aż tak dobrze całuje? – Niall udał zaskoczenie, na chwilę pogrążając się w zamyśleniu. – To może i ja spróbuję. Mam nadzieję, że Libby nie obrazi się.
- Nawet nie próbuj się do niego zbliżać – odparłem ostrzegawczo, śmiejąc się pod nosem.
Niesamowite, ile nowojorczyk takim gestem mógł sprawić mi radości. Ciągle się uśmiechałem. A Niall widział, ile szczęścia dała mi ta jedna chwila bliskości między nami. I to nie tak, że robiłem sobie nadzieję, nie. Tyle mi wystarczyło do szczęścia. Więcej nie mogłem od niego wymagać. I przynajmniej miałem pewność, że do mnie wróci. Ekchem, w sensie do mnie i do sióstr, na wakacje. Do Doncaster.
*
Ciągle pytałem się w myślach, dlaczego to zrobiłem? Tak, tak, ciekawość. Ale po zaspokojeniu mojej ciekawości przyszły obawy, że mimo zapewnień, Louis może jednak zacząć robić sobie jakieś nadzieje. Ech, nie! Louis to Louis, on myśli racjonalnie, nie tak, jak ja. A może to ten kolejny sen, który miałem lecąc tutaj, posunął mnie do takiego czynu? Louisie Tomlinsonie! Od dzisiaj przestaję o tobie myśleć, bo głupieje!
Ale… Tak naprawdę w pocałunkach z innym chłopakiem nie ma nic złego, prawda? A musiałem stwierdzić to sam przed sobą, że jeszcze nigdy nie całowałem się z nikim, odczuwając taką przyjemność, jak właśnie z Lou. W sensie te takie... No, w brzuchu… Jak to się mówi? Eeee… Hola! Bo się jeszcze zakocham. A to wszystko, te uczucia wynikały na pewno z tego, że dawno nie całowałem się z nikim. Z NIKIM! Skandal normalnie. Muszę dorwać jakąś laskę na noc i się zaspokoić, bo hormony buzują do tego stopnia, że całuję się z facetem. Taaaa.
- Dobre sobie. – Roześmiałem się cicho pod nosem, parkując przed domem dziadka, gdzie czekała na mnie mama na werandzie.
- Przesunęli nam lot na dzisiaj o dwudziestej trzeciej. Zjedz coś i spakuj to, co zdążyłeś rozpakować.
*
Po raz kolejny jestem w Nowym Jorku. I po raz kolejny czuję gdzieś w środku pustkę, zostawiając Louisa po drugiej stronie oceanu. To zadziwiające, jak bardzo mogę przywiązać się do przyjaciela. Bo piękne dziewczyny nadal mnie kręciły. Tyle dobrze, nie traciłem głowy. Ehe, nie ma tak łatwo ze mną. Inaczej zastanawiałbym się nad psychologiem. Nie to, żebym gejów uważał za takich trochę fiu fiu, ale w moim wypadku byłoby to dziwne. No, wyobrażacie sobie mnie z facetem? Nie, nie, nie… Chociaż Louis był taki troszkę… delikatny, zupełnie jak dziewczyny. I jeśli już miałbym, to… Arr! Dość tego! Ja naprawdę głupieję przez Louisa! Mamoooo, co mam robić?
Jednakże brakowało mi tego luzu, który miałem przy nim. Mogłem mu powiedzieć cokolwiek osobistego, a on by się nie śmiał. Mogłem go prowokować, różnymi sposobami, żeby w końcu się rozchmurzył. A takich sytuacji było od groma.
Opierając się o balustradę na balkonie uświadomiłem sobie, że bardzo lubiłem jego uśmiech, a jego śmiechu słuchało mi się z przyjemnością. I był bardzo zaraźliwy… Brakuje mi tego wszystkiego. Brakuje mi jego.

36 komentarzy:

  1. W końcu moment Larry'ego. Jestem ciekawa jak będzie między nimi dalej. I do pytania fajnie by było przeczytać one shoty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze pisz dalej dokoncz to no super jest

      Usuń
  2. No, no był Larry, a może tak coś więcej? Podoba mi się rozdział i było zaskoczenie że rozdział się teraz pojawił.;) A co do pytania to oczywiście że chciałabym przeczytać coś o Ziallu<33

    OdpowiedzUsuń
  3. Larry, Larry! ale czemu to się tak skończyło? :c
    Chociaż w sumie racja, im mniej będzie Larry'ego w tej chwili, tym dłuższe będzie to opowiadanie :D
    W każdym razie, to było mega słodkie! *-*
    + Chcemy one shoty! xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, tak, tak... ♥
    Zakochałam się w Twoim Larrym, tak. <3
    One Shoty jak najbardziej! xx
    Uwielbiam Cię za to jak piszesz i czekam na książkę! ;-* :)

    OdpowiedzUsuń
  5. jezu, uwielbiam too.
    ten ich pocałunek... to było takie piekne.
    i niech Harry wkońcu przestanie zaprzeczać sobie, że kocha Lou, bo kocha
    szkoda mi biednego dziadka Harry'ego :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Właaaśniee, niech się Harry przyzna przed samym sobą! Larry!!! <3
    A i oczywiście, Ziall byłby jak najbardziej na miejscu. :3

    OdpowiedzUsuń
  7. troche mnie zaskoczyla smierc dziadka:< a co do Larrego,szkoda mi bylo Lou kiedy po pocalunku Harry powiedzial ze po prostu chcial zobaczyc jak to jest pocalowac kolesia...eh ale dobrze ze przeciagacie tego calego Larrego xd

    OdpowiedzUsuń
  8. OMG.! Kocham cie za to!
    Ten pocałunek Larrego... omg. omg. omg. umieram !
    Świetne, naprawdę GENIALNE opowiadanie!
    Czekam na następny i zapraszam do mnie! :) xx
    +Nie pogardzę dobrym One Shotem z Ziall'em :3

    OdpowiedzUsuń
  9. podoba mi się :D i szczerze, to długo czekałam na pocałunek Larry'ego <3 Szkoda, że tylko tak, ale może być :) szkoda, ze dzidek Hazzy umarł :( Czekam na szybki nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  10. O kurde, kurde, kurde .<3 Jakie to słodkie. ! Chcę więcej Larry'ego. Dziewczyny kocham was normalnie za to opowiadanie.<3 Piszcie szybko następny rozdział.<3 I oby był taki długi jak ten.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + fajnie by było poczytać one shoty, możecie je dodać.:)

      Usuń
  11. Świetne ! Ten list był przesłodki :3
    Fajnie, że wreszcie pogadali o tym... szkoda, ze na pogrzebie dziadka ; (
    Ale rozdział jest cudowny !
    Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Szkoda troszkę dziadka Harry'ego :<
    No ale OMG! Larry <3 Kocham Cie za to, jeszcze bardziej niż wcześniej.
    Co do one shota to bardziej bym była chętna na Niama (który mam nadzieję, kiedyś się pojawi), ale Ziallem też nie pogardzę :>

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak trochę jestem zła na Harry'ego -__- Mógł trzymać język za zębami i nie mówić Louisowi po tym jak go pocałował, że chciał zobaczyć jak to jest. Grr, zły Hazza.
    I dziadek umarł ?! Jak mógł... boże, musiałam kilka razy przeczytać to zdanie, bo nie chciałam w to uwierzyć... Chociaż - może teraz Harry przeprowadzi się tam ? Do Doncaster ? I będzie z Louisem na wieki wieków amen, Lenka będzie hepi, a Harry i Lou będą się sobą mogli nacieszyć w sypialni ♥

    OdpowiedzUsuń
  14. Genialny :) Jak ja bym chciała pisać tak jak Ty :) Czekam na nn :)

    Zapraszam na trzeci rozdział :)
    fallinhappiness.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. dzisiaj znalazłam to opowiadanie i od razu przeczytałam te 8 rozdziałów.. nie mogłam przestać i nie mogę się doczekać następnego! to jest cudowne, a sposób w jaki piszesz bardzo mi przypadł do gustu : ) akcja się toczy tak niby wolno ale cały czas trzyma w napięciu, brawo ! : *

    OdpowiedzUsuń
  16. Harry trochę zaszastał uczuciami Louis'a, ale mam nadzieję, że zmądrzeje wkrótce :). Rozdział jest ok. Zajrzyj prosze na historie z 1D storyoffaless.blogspot.com/, przeczytaj i skomentuj :).

    OdpowiedzUsuń
  17. jaa to jest takie cudne, że brak słów ! ;)
    kurczę, czad !
    czekam na nn !
    BRAWO, BRAWO, BRAWO, BRAWO !!! ;****<33

    OdpowiedzUsuń
  18. Genialne i w końcu się doczekałam momentu Larrego <3.

    OdpowiedzUsuń
  19. O moj boze :o zajebiste zajebiste zajebiste! szybko piszcie kolejny ;d

    OdpowiedzUsuń
  20. Najlepszy rozdział mrau Larry :*
    świetne to było pocałunek i wg. mam palipitacje serca hah xd :)

    OdpowiedzUsuń
  21. ooh Larry ;) swietne, nie moge doczekac sie nastepnego rozdzialu ;) o matko, nie moge sie ogarnac ;D

    OdpowiedzUsuń
  22. Kocham tego bloga. Poprostu uwieeeelbiam. Ja czekam na następny rozdział. ;***

    OdpowiedzUsuń
  23. Kocham Cię!!! <3 Twoje opowiadanie jest naprawdę świetne! Ten pocałunek....♥ Czekam na kolejny rozdział :* P.S Z chęcią przeczytałaby one shota ;]

    OdpowiedzUsuń
  24. Świetnee <3333
    jejkuu, KOCHAM CIĘ ! :D
    kiedy będzie następny rozdział?
    nie mogę sie doczekać :c

    OdpowiedzUsuń
  25. AWWWWWW *_* Jakie to było słodkie! List miłosny- Louis, jesteś geniuszem, uwielbiam Cię. A ty, Harry, wcale nie musisz być gejem, żeby zakochać się w Lou, bo u was to jest kompletnie bez znaczenia, gdyż jesteście sobie przeznaczeni!;D Ot, cała prawda.
    Szkoda mi dziadka, ale gdyby nie jego śmierć, nie doszłoby do TEJ rozmowy i pocałunku...
    Świetny rozdział:3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, całkowita racja. Szkoda, że dziadek nie może teraz zobaczyć 'zmienionego' Hazzę. Nie wiem jak to zrobiłyście (bo chyba jest tam Was dwie.xd), ale po moich policzkach cieknie jakaś taka lepka, słona maź.. Może to dlatego, że siedziałam do 3;35 (tak, teraz jest 3;35) i czytałam opowiadanie od samego początku i tak długo czekałam na ten moment.. I w końcu emocje się skumulowały i po prostu musiałam sobie popłakać, zwłaszcza, że rozdział skończył się (jak dla mnie) strasznie smutno(ja wiem, że to nie koniec), bo w końcu Harry chce przyjaźni. Ogółem cudowny pomysł i wykonanie, bo w końcu płaczę, nie? A ja z byle czego nie beczę. Czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam, Lp.

      Usuń
  26. Zapraszam na http://storywithlarry.blogspot.com/ <-- opowiadanie o LARRYM :)
    świetny rozdział <333333333
    chcę kolejny !!!!!

    OdpowiedzUsuń
  27. ja pierniczę !!! zakochałam się w Waszym opowiadaniu !!!

    OdpowiedzUsuń
  28. Pocałunek Larryego! ♥.♥
    I to mi się podoba! <3

    OdpowiedzUsuń
  29. Jezu ja rycze ;_; ostatnich slów już prawie nie widziałam... Biedny Louis ;_; a tak sie cieszył ;_; dobra, resztę (mam nadzieję) przeczytam jutro a teraz spać, bo jutro jeszcze piątek... Eh, ale w weekend sie wyleżę ;D Pozdrawiam. Yuu

    OdpowiedzUsuń
  30. OMG !!! Poprostuu świetnee ,,, A tym tekstem Nialla że może też spróbuje i Lou mu na to "trzymaj się od niego z daleka" to normalnie jebłamm ... Płakałam ze śmiechuu. Ale ogólnie wzruszającee :)) ^^ Biednyy Louu . Niech zrobią z tego FILM !!! :***

    OdpowiedzUsuń