Było dobrze po piętnastej, kiedy
razem z Louisem postanowiliśmy pójść na spacer. Zaciągnął mnie jeszcze do
parku, który mieścił się kilka przecznic dalej, a który dostrzegł poprzedniego
wieczoru, gdy jechaliśmy na imprezę sylwestrową. Nie widziałem w tym sensu, bo
to był park, jak każdy inny. Ale z Louisem poszedłbym na koniec świata, nie
oszukujmy się.
Mijając mały staw, który o tej
porze był zamarznięty, bardzo żałowałem, że to jednak nie jest lato, czy chociażby
wiosna. Pragnąłem na krótką chwilę siąść z Louisem na ławce i zwyczajnie
popatrzeć na ludzi przewijających się przez park. Swobodnie objąć go,
przytulić, po prostu trzymać blisko. Jednakże pora roku nie przeszkadzała
Louisowi. W pewnym momencie zatrzymał się, obserwując wszystko wokoło.
Powędrowałem za jego wzrokiem i dostrzegłem młodego chłopaka bawiącego się ze
swoimi niewiele młodszymi siostrami. Razem lepili wielkiego bałwana i śmiali
się przy tym radośnie. W pierwszej chwili myślałem, że chodzi mu o tego
chłopaka. Ale później zrozumiałem, że zwyczajnie zatęsknił za siostrami.
Gdy zaczynało zmierzchać,
zaproponowałem Louisowi pójście do małej kawiarenki znajdującej się dokładnie naprzeciwko
mojej ulubionej knajpki. Zajęliśmy miejsca w samym kącie, czekając na kogoś,
kto by nas obsłużył. Ku mojemu zaskoczeniu spotkałem Annaliese, jedną z dziewczyn,
która chodziła ze mną do klasy i także jedna z moich nocnych zdobyczy. Musiałem
przyznać, że wyładniała od ostatniego czasu.
- Cześć Harry! – Z szerokim
uśmiechem przysiadła się na chwilę do nas, znacząco zerkając na mojego Louisa. –
Dawno cię nie widziałam. Nawet na imprezie w sierpniu cię nie było. Zayn coś
wspominał, że dziadek ci umarł. Przykro mi z tego powodu...
No tak, już zapomniałem, dlaczego
niespecjalnie darzyłem tę dziewczynę sympatią. Choć była naprawdę piękną kobietą, czasem
potrafiła mówić, mówić, mówić i mówić… I człowiekowi nie da dojść do słowa!
- Martwiliśmy się – dokończyła swój
monolog. Nie wiedząc, co mówiła wcześniej, pokiwałem potulnie głową, robiąc
niepewną minę. Ale Annaliese zdawała się tego nie dostrzec, bo jej
zainteresowanie moją osobą prysło szybciej, niż się tego spodziewałem. – A ty
kim jesteś? Nowy znajomy Harry’ego? Nigdy cię z nim nie widziałam.
- To mój…
- Przyjaciel – wtrącił szybko
Louis, który wyczuł, co mam zamiar powiedzieć. Spojrzał na mnie ostrzegawczo.
Zaraz potem posłał dziewczynie słodki uśmiech i podał dłoń na przywitanie. –
Poznaliśmy się właśnie dzięki jego dziadkowi.
Posłałem Louisowi niezrozumiałe
spojrzenie. No co, tutaj też miał zamiar kryć się? Do tego przed taką
szczebiotką jak Anna? Naprawdę go nie rozumiałem. Co złego jest w tym, że
oznajmiłbym jej, że jestem z Louisem na poważnie? W związku? Zaraz potem
uświadomiłem sobie, że może on jednak ma rację? Ale ja mam dopiero osiemnaście
lat! Mogę popełniać błędy. W końcu na błędach człowiek się uczy.
Nie wsłuchiwałem się w dalszą
rozmowę, jaką Annaliese podjęła z Louisem. Wiem, że z fascynacją słuchała o
jego zainteresowaniach. Pozwoliłem sobie na krótką chwilę patrzeć na
usta Louisa i odpłynąć do zupełnie innego świata. Widziałem, jak delikatnie
nimi poruszał, czasem się uśmiechał, czasem poważniał, czasem milkł. Miałem
ogromną ochotę znów go pocałować. Od rana nie czułem smaku jego ust. I
zaczynało mi tego powoli brakować.
Przy śniadaniu nie mogłem, bo
jadła z nami mama. Swoją drogą, jej zachowanie nadal się nie zmieniło. Może
była dzisiaj nieco bardziej milsza, ale tylko dlatego, że sądziła, że upiliśmy się w nocy do tego stopnia, że nie trafiliśmy z płaszczami na wieszaki. Louis o mało
nie udławił się sałatką, kiedy to usłyszał. Wyjaśnił grzecznie, że tylko ze mną
był problem, a on sam był trzeźwy. Później dopiero skojarzyłem, że przecież nie
mógłby się opić ze względu na swój stan zdrowia. I gdyby nie jego spryt, moglibyśmy wpaść przed mamą.
- Halo, Harry! - Energiczne machanie
tuż przed moimi oczami sprowadziło mnie na ziemię. – Chcesz to cappuccino, co
zwykle?
- Jasne – odparłem bez
zastanowienia.
Annaliese odeszła od naszego
stolika. Odprowadziłem ją wzrokiem, jednak było coś, co o wiele bardziej
przykuło moją uwagę, niż piękna dziewczyna. Spojrzałem na Louisa, który cicho
chichotał, przysłaniając usta dłonią. Posłałem mu niezrozumiały wyraz twarzy,
mając nadzieję, że chłopak wytłumaczy mi swoje zachowanie.
- No co? – rzuciłem w końcu.
- Już się obawiałem, że rzucisz
się na moje wargi i bez względu na tłum gapiów, zaczniesz całować jak
poprzedniej nocy – odparł ciszej, a ja lekko się zarumieniłem.
- Chciałbyś – mruknąłem pod
nosem, mimowolnie się uśmiechając.
*
Droga po klatce schodowej w mojej
kamienicy zaczynała się powoli dłużyć. Wracając, Louis przypomniał sobie, jak w
podstawówce chciał włamać się z kilkoma znajomymi na plac zabaw. Nie byłoby w
tym nic zabawnego, gdyby chłopak nie utknął na płocie, później nadział na niego
bluzką, a na końcu zupełnie ją targając, kiedy chciał zeskoczyć na ziemię.
Obserwując jego śmiech, przez który brakowało mu tchu, reagowałem tak jak on.
Trzymając się za brzuch, oparł się dłonią o drzwi mojego mieszkania i wziął
kilka głębokich oddechów.
- A wiesz, co było
najzabawniejsze? – zapytał. Jego ciało drgnęło od tłumionego śmiechu. – Zaraz,
kiedy zeskoczyłem na teren placu zabaw, nakryła nas sprzątaczka, która tam
pracowała. Musieliśmy natychmiast uciekać. O mało nie roztargałem sobie spodni!
– zawołał, znów śmiejąc się w najlepsze.
Przez to wszystko nie mogłem
trafić kluczem do zamka. Postanowiłem zatem zadzwonić na dzwonek z nadzieją, że
mama nie poszła do swojej przyjaciółki, ale będzie przesiadywała w domu. Ku mojej
radości tak właśnie było.
Jednak jej mina zdradzała, że
jest czymś zmartwiona, nad czymś zamyślona. Kiedy zapytałem ją o to, poprosiła nas obu do kuchni w
celu przeprowadzenia rozmowy.
- Nie było was na odczytaniu
spadku po dziadku i… - zaczęła, przygotowując dla nas po szklance herbaty z
sokiem malinowym. – Nie wiedziałam, że dziadek miał tyle pieniędzy, ale nie o
to tu chodzi. Przepisał po jednej trzeciej całego swojego majątku tobie, Gemmie
i Louisowi.
- Mnie? – wtrącił cicho
dwudziestojednolatek, otwierając szeroko oczy ze zdziwienia. – Przecież ja nie
jestem nawet z rodziny…
- A to musisz być rodziną, żeby dostać należne
ci honorarium za opiekę? – zapytała retorycznie mama.
Spojrzała przez ramię na Louisa,
uśmiechając się do niego ciepło. Gdy zalała wodę, przyniosła szklanki do małego
stolika, stojącego w kącie kuchni i skinieniem głowy poprosiła, abyśmy usiedli.
- Nie mogę tego przyjąć.
- Louis, możesz. Rozmawiałam z
twoją mamą przed waszym przylotem tutaj, jak również po pogrzebie taty i
nasłuchałam się trochę o tobie. Już wtedy zrobiłeś na mnie wielkie wrażenie. Bo
widzisz, przeciętni chłopcy zachowują się dokładnie jak Harry, czyli liczą się
dla nich tylko kumple.
- Ej! – zawołałem z oburzeniem,
zaraz potem uśmiechając się razem z mamą. Wiedziałem, że żartuje.
- W testamencie dziadek wspomniał
o tobie jako o swoim wnuku. I słusznie, bo spędziłeś z nim więcej czasu, niż
jego rodowici wnukowie.
- Dlaczego mówisz o tym dopiero
teraz? – zainteresowałem się. Byłem nieco zorientowany w sytuacji i
podejrzewałem, że odczytanie testamentu było najpóźniej kilka dni po pogrzebie
dziadka.
- Ostatnią wolą dziadka było, aby
powiedzieć wam o tym w dniu urodzin Louisa, albo twoich, synu. Wybrałam moment,
kiedy jesteście tu razem.
Stwierdziłem, że dobrze zrobiła.
Z jednej strony ucieszyłem się na wieść, że będę miał na swoim koncie nieco
więcej, niż parę tysięcy i nie będę już musiał się martwić wydatkami na samolot.
Louis spierał się jeszcze krótką chwilę z mamą, ale ja w tym czasie znów
zamyśliłem się. Nie wiedziałem, jak to wszystko działa, ale miałem nadzieję, że
mój pomysł i starania nie pójdą na marne.
*
Postanowiliśmy od razu spakować
wszystkie swoje rzeczy. Lot mieliśmy co prawda dopiero następnego dnia o
czternastej, ale wiedzieliśmy, że pójdziemy spać bardzo późno i moglibyśmy się
nie wyrobić z pakowaniem rano.
- Mamy wszystko? – zapytałem,
rozglądając się wokoło.
- Myślę, że tak.
Harry zapiął do końca suwak
walizki i wyprostował się. Podszedł do mnie widząc, że ciągle męczę się z
zapięciem. Usiadłem nawet na walizce, ale to ani trochę nie pomogło.
- Zamień się. Jestem cięższy.
I rzeczywiście, poszło o wiele
łatwiej i już krótką chwilę później ustawialiśmy walizki na korytarzu przy
wyjściu. Oczywiście tak, aby można było jakoś przecisnąć się do wyjścia w
wąskim korytarzyku. Zostaliśmy sami, gdyż mama Harry’ego znów miała na nocną
zmianę do szpitala. Niespodziewanie poczułem, jak nastolatek ujmuje moją dłoń i
przyciąga ku sobie. Ucałował mnie lekko, mocno przytulając do torsu.
- Jesteś najcudowniejszym, co
mnie w życiu spotkało, Lou. Nigdy nie poznałem nikogo, poza Zaynem, kto tak
bardzo zmieniłby moje życie.
Z moich ust wyrwało się ciche
westchnięcie.
- A ty najlepszym, Harreh.
Roześmiał się cicho pod nosem.
Ujął w dłonie moją twarz, wpatrując w oczy z czułością. Tak bardzo go kochałem.
Tak bardzo chciałbym nie mieć tej przeklętej białaczki. Tak bardzo chciałem z się
zestarzeć z nim. Jeśli nie razem jako para, to chociaż jako przyjaciele. Bo zrobiłbym wszystko, abyśmy byli nimi do samego końca.
Dostrzegłem, że Harry także
posmutniał. Wiedziałem, że myśli o tym samym, co ja. Od razu skarciłem się w
myślach za to, że wywołałem taką sytuację. Szybko pokręciłem przecząco głową,
chcąc się pozbyć nieprzyjemnych myśli z głowy.
- Zrobisz coś dla mnie? –
zapytałem cicho.
- Oczywiście – odparł bez
zastanowienia. Był gotów naprawdę na wszystko.
Wspiąłem się na palce. Jego
dłonie samowolnie powędrowały na moją talię, jakby chciały mi pomóc utrzymać
równowagę, gdybym nagle ją zatracił. Oplotłem rękoma jego szyję, przybliżając
usta do jego ucha.
- Uśmiechaj się. Uwielbiam,
kiedy się śmiejesz – wyszeptałem. Odnalazłem jego usta, składając na nich długi
i pewny siebie pocałunek.
Kąciki ust nastolatka powoli
uniosły się, odsłaniając szereg białych zębów. Podążyłem jego śladami,
obdarowując go najpiękniejszym uśmiechem, na jaki tylko było mnie stać.
*
Tak, jak to przewidywałem. Obudziliśmy
się tuż przed trzynastą i mieliśmy dosłownie piętnaście minut, żeby doprowadzić
się do porządku i jechać na lotnisko. W ostateczności pojechaliśmy z Anne jej
samochodem. Prowadził Harry, a kiedy on siada za kierownicą i gdzieś się
spieszy, potrafi złamać masę przepisów drogowych. Na szczęście poprzestało
tylko na jednym mandacie, za który nastolatek zapłacił od razu i mile pożegnał
się z policjantem. Później i tak przynajmniej kilkakrotnie przekroczył
dozwoloną prędkość. I to był naprawdę cud, że go nie zatrzymali.
Na lotnisku pożegnaliśmy się z
Anne. Kobieta mocno uściskała swojego syna, mi też nie szczędząc tych czułości.
Poczułem ciepło wokół serca na myśl, jak bardzo stara się zrozumieć wybór
swojego syna. Nie reagowała na to entuzjastycznie, ale cieszyłem się chociaż,
że nie uciekała po kątach, albo nie snuła intryg, aby tylko nas rozdzielić i
sprawić, żeby jej syn „znormalniał”.
Do Londynu dotarliśmy późnym
popołudniem. Zbliżała się dziewiętnasta, a my wyszukiwaliśmy gdzieś Nialla,
który obiecał wstawić się po nas. Gdy tylko usiadłem w jego samochodzie, sen sam
przyszedł i przespałem całą drogę.
W Doncaster wszyscy powitali nas
z radością. Jakby nas nie było co najmniej rok. Najbardziej siostry, które strasznie stęskniły się za mną i Harrym.
A kiedy nastolatek wygrzebał ze swojej walizki kilka upominków w postaci ubrań
dla dziewczynek, miałem wrażenie, że Daisy, Phoebe i Fizzy zapomniały o mnie.
Nie miałem im tego za złe, ależ skąd! Strasznie miło było patrzeć, jak Harry
siedzi przy walizce, a wokół niego dziewczynki zaglądają, czy ma jeszcze coś
dla nich.
- Naprawdę cieszę się, że na
niego trafiłeś – powiedziała cicho mama, stając tuż obok mnie.
Przyglądaliśmy się chwilę nastolatkowi,
który próbował załagodzić spór pomiędzy dziewczynkami o to, która powinna wziąć
piżamę z tym białym kotkiem… Jak mu było? O! Hello kitty, czy jakoś tak. A
mówiłem? Weź trzy, bo bliźniaczki też lubią tego kociaka? Dla Daisy i Phoebe za
to wziął pidżamki z Hannah Monataną. Oglądał parę razy z nimi w telewizji ten
serial i skojarzył dziewczynę w blond peruce. I owszem, ucieszyły się.
- No, dobrze dziewczynki!
Zostawcie biednego Harry’ego i dajcie mu odpocząć! Migiem myć ręce i widzę was
przy stole na kolacji za pięć minut! – zawołała mama z szerokim uśmiechem. Gdy
dziewczynki zniknęły w łazience, pocałowała Harry’ego w czubek głowy. –
Dziękuję – szepnęła, lekko mierzwiąc jego włosy.
Wspominałem, jak bardzo uwielbiam
obserwować szeroki, szczery uśmiech tego młodego łepka?
*
W piątek pojechaliśmy na badania
kontrolne, na które umówił mnie lekarz prowadzący. Strasznie obawiałem się tej
wizyty. Sam nie wiedziałem dlaczego. Może po prostu temu, że miałem dość
szpitali? W ciągu ostatnich miesięcy spędziłem w nich więcej dni, niż miałem
zamiar. Mama także chciała jechać. Ale Harry w końcu przekonał ją, że jestem w
dobrych rękach. I, jak to kobieta, uległa urokowi jego głębokich, zielonych
oczu.
- Boisz się? – zapytał Harry, gdy
zatrzymaliśmy się pod szpitalem.
Wiesz, do tej pory, gdy
rozmawialiśmy o samych głupotach i pozwalałeś mi obserwować ciebie w trakcie
jazdy, ani na chwilę nie pomyślałem o tym, że się boję.
- Trochę – mruknąłem zły sam na
siebie. Godzina, góra dwie i będę to miał za sobą.
- Wszystko będzie dobrze. –
Nachylił się w moim kierunku i skradł słodkiego całusa.
Od razu mój humor się poprawił.
Szybko wysiadłem z samochodu, chcąc mieć wszystko za sobą. Jednak wszystkie
moje obawy okazały się niepotrzebne. Lekarz powiedział, że jest wszystko w
porządku. Mój stan poprawił się trochę od ostatniego czasu, więc miałem spokój
na kolejny miesiąc. Teraz powoli musiałem zacząć się skupiać na weselu Lottie.
Może zostały jeszcze trzy miesiące, ale jednak chciałem odciążyć mamę nieco od
pracy.
Zaskakujące, jak szybko zbliżamy się do końca. Otworzyłam dzisiaj worda i myślę, co ja takiego mogę wyciągnąć na te 23-25 rozdziałów? Chyba mi pomysł uciekł. Także z góry przepraszam, jak zobaczycie epilog prędzej, niż się tego spodziewaliście. Ale z drugiej strony obie z Sabiną uważamy, że ciągnięcie tego na siłę nie będzie miało sensu, bo to nie będzie miało ani ładu, ani składu.
I wybaczcie mi, że dzisiaj takie same przeskoki wydarzeń, ale musiałam to ruszyć do przodu, żeby nie sterczeć w kółko w jednym miejscu. I krótkość rozdziału też wybaczcie, prawdopodobnie już do końca będą o takiej długości. Za to częściej, jak wspominałyśmy już. :3
Ach, zapomniałabym. Cieszy nas, ze tak odebrałyście tamten rozdział. Bałam się, że ktoś zarzuci mi, że zrobiłam z tego coś obscenicznego. Choć przez Was upewniam się w przekonaniu, że mam naprawdę bujną fantazję. ;d
Czy ja dobrze widzę, że jestem pierwsza?
OdpowiedzUsuńW sumie to zawsze dłuugo piszę komentarze, więc pewnie ktoś mnie wyprzedzi :D
W każdym razie, omg, jak się bałam, że z Lou będzie gorzej :o A tu taka miła niespodzianka! Ja to na jego miejscu za tą część spadku kupiłabym taki wieeelki odkurzacz, żeby wyciągnąć z siebie białaczkę. I wszyscy byliby szczęśliwi, nie? :D
Okej, znów piszę jakieś głupoty, więc przejdę do rzeczy. Cieszy mnie fakt, że stosunki z mamą Hazzy są coraz lepsze i w ogóle :D
No i z tego co widzę, już za niedługo koniec :C Więc takie pytanko: planujecie założyć nowego bloga? Czy to będzie już koniec?
*modlisiężebytoniebyłkoniecbokochawasnajmocniejcałymswoimzłamanymserduchem*
Dużo weny czekam na nowy... no tamta moja standardowa gadka :D
http://wanna-hold-you.blogspot.com/
haha, przyznaję, że czytając w nocy o Twoim pomyśle z odkurzaczem zaczęłam się śmiać. to w sumie nie takie głupie, co? ;d
Usuńbloga nowego raczej zakładać nie będziemy. ale! to nie znaczy, że nie mamy zamiaru niczego pisać. możliwe, że po odczekaniu paru tygodni (2, góra 4) zaczniemy tutaj coś publikować. mamy już pomysł, ale nie będzie to opowiadanie tak długie jak SLLYG, to jest pewne. myślałam bardziej nad 6-8 rozdziałami? coś około tego. :)
tylko jeszcze będzie pytanie, czy ktoś będzie chciał nas nadal znosić i czy będziecie chcieli czytać nie o Larrym. bo pomysł jest na Zialla, do tamtej dwójeczki na pewno wrócimy, ale to opowiadanie, które mamy w zanadrzu, jakoś bardziej pasuje nam do Zayna i Nialla. ;d *mająnadziejężejednakktośsięzlitujeibędziechciałznimizostaćnadłużejniżsamczastrwaniaslyg*
:3
Ja mogę czekać ile tylko chcecie , na pewno będzie warto <3
UsuńCały dzień narzekałam, że nikt niczego nowego nie dodaje i muszę cierpieć na niedobór Larry'ego, a tu proszę- po północy nastąpił istny wysyp nowych rozdziałów! Powiem szczerze, że nie spodziewałam się tak szybko 17., ale byłam bardzo pozytywnie zaskoczona;)
OdpowiedzUsuńTak, jak napisałaś w notce pod rozdziałem, skaczesz trochę z wydarzenia na wydarzenie, więc postaram się odnieść do każdego akapitu (oznaczę je *) oddzielnie, żeby o niczym nie zapomnieć;D
*Scena w kawiarni była urocza. Wyobraziłam sobie, jak nasi chłopcy siedzą sobie spokojnie przy stoliku, a tu nagle pojawia się Anna- trzepiotka (jest w ogóle takie słowo? xD wiem, że szczebiotka, którego użyłaś, istnieje, ale jestem w 99% pewna, że słyszałam kiedyś 'trzepiotkę'. zresztą, nieważne.) i najprawdopodobniej największa plotkara w szkole. Harry oczywiście nie miałby nic przeciwko wyjawieniu jej prawdy o sobie i Louisie, ale bardzo dobrze się stało, że Lou go uprzedził. Przecież i tak wyjeżdżają z powrotem do Londynu, więc po co rozsiewać plotkę dzień przed wylotem? Bez sensu, skoro mieszkają "na stałe" w Anglii. Harry może zrobić to, gdy (teoretycznie) Lou wyzdrowieje i ich związek będzie miał jakąś przyszłość, ale teraz nie wiadomo, czy w razie gdyby Tommo umarł, Harry znalazłby sobie innego chłopaka. Moja dusza romantyka każe mi wierzyć, że już zawsze byłby sam, pamiętając o swojej jedynej wielkiej miłości xD
A jeszcze to pożeranie wzrokiem ust Louisa... Założę się, że Anna tylko dlatego nic nie zauważyła, bo była oczarowana Louisem xD
*Akapit dotyczący testamentu dziadka znowu kazał mi rozpłynąć się nad Louisem. Takiego chłopaka to dosłownie ze świecą szukać! Skromny, dobrze wychowany, odpowiedzialny, przyjacielski i rodzinny. Nie chciał przyjąć pieniędzy, więc dyskutował zawzięcie z mamą Harry'ego, mimo że na pewno zdawał sobie sprawę, iż to bezsensu. Dokument dokumentem, ale przecież pani Styles w życiu by mu nie pozwoliła nie wziąć tego spadku xD
*Z kolei ta gwiazdka należy do Harry'ego *_* Po prostu... awwwwwwwwww:3 Chłopak, który ma takie podejście do dzieci powinien być oprawiony w złotą ramkę i wystawiony na widok publiczny, jako Most Adorable Boy Ever z dopiskiem, żeby reszta przedstawicieli jego płci brała z niego przykład;D Przeuroczy, nie ma innego słowa na Waszego Harry'ego, który już w następnym akapicie użył podstępnie swojego czaru na mamie Louisa xD
*Kurczę, ostatnia gwiazdka dała mi nadzieję na happy end. Normalnie nie wiem, jak ja przeżyję inne zakończenie, zwłaszcza, że zbliża się ono wielkimi krokami, a ja nie chcę się smucić w wakacje :C
Jest pierwsza w nocy i mam nadzieję, że wybaczycie mi wszystkie błędy, czy to interpunkcyjne, czy językowe oraz brak sensu logicznego powyższej wypowiedzi xD
może miałaś na myśli trzebiotka? może tylko literką się różni, ale mi się zdaje, że też słyszałam podobny wyraz, także na pewno istnieje. ;D
Usuńnadzieję zawsze warto mieć. nikt nie powiedział, ze to się skończy źle, ale też nikt nie powiedział, że skończy się dobrze. zagadka do samego końca, o tak. ;D
w ogóle nie wiem, czy Ci wspominałam, ale strasznie lubię czytać Twoje komentarze. odbierasz wszystko zupełnie tak, jak ja to widzę w swoim umyśle. ;d
mamy tylko nadzieję, że nie przesadzamy z tymi wszystkimi zachowaniami bohaterów. :3
W sumie sama już nie wiem, o jaki wyraz mi chodziło xD Najważniejsze, że wiadomo, co miał on znaczyć:)
UsuńNie, wcale nie przesadzacie! Nie są przerysowani, nie ociekają lukrem (no, może troszeczkę, ale kompletnie mi to nie przeszkadza;3) i nie przeginacie z nimi w żadną stronę:)
I cieszę się, że udaje mi się dobrze zrozumieć to, co chcesz nam przekazać;D Szkoda, że przy omawianiu poezji w szkole interpretuję zawsze wszystko na opak, no ale cóż, w końcu jestem umysłem ścisłym:)
Wiecie co ? Ja mam SIOSTRĘ ! <3 Kocham, uwielbiam, ubóstwiam, wielbię ten blog jak i Was :3 Jeszcze nie złożyłam prośby o odnowienia za Was mszy, ale to zrobię ^.^ spokooo, a jak się nie uda to sama odmówię. Jak dobrze, że Louisowi nic nie jest. Dobrze, że Jego stan się poprawi :) nawet nie wiecie jak moja mordka się cieszy *_* moim zdaniem to chyba lepiej, że Lou zabrał głos by powiedzieć że są tylko przyjaciółmi. Znając dziewczyny, a tym bardziej taką która nieustannie gadała tutaj, to wszyscy w okolicy by się o tym dowiedzieli. Już wystarczyłoby to, że ledwo co mama Harrego przyjęła to do wiadomości to do tego jeszcze wszystky w okolicy by o tym wiedzieli, że Jej syn jest gejem. No bo w końcu żyjemy w czasach , w których nie często widuje się tolerancyjnych ludzi na 'inność'. To irytujące -.- teraz zmierzam do innych wątków w tym rozdziale. Miło się go czytało, bardzo ^^ było bardzo płynnie i na szczęście nic nie przeszkodziło w szczęściu Larrego. Są w Doncaster ! YAY ! Czy tylko ja kocham mamę Louisa ? Cieszy się z , że Jej syn spotkał Harrego. Jakie to miłe. :) w końcu coś za coś : Louis zmienił Harrego na lepsze za co powinien być wdzięczny do końca życia, i po prostu są razem. *wielki smajl na mojej twarzy*. Ciekawi mnie czy ucieszycie się z tego komentarza. Kto by chciał czytać moje myśli, które czasami naprawdę powinnam ogarnąć . : D
OdpowiedzUsuńMiło ze strony dziadka Harrego, ze przepisał na Lou trochę majątku. co prawda nie był z rodziny ale każdą wolną chwilę spędzał w Jego towarzystwie. To chyba najważniejsze ;) pamiętam początek tego blogu i to jak Louis opowiadał dziadkowi jak to ktoś Go oblał a to był Harry, który przysłuchiwał się tej rozmowie. Nie ma to jak dobre pierwsze wrażenie : D Co do ostatniego rozdziału.. Ojj wierz mi, NAM , powtarzam NAM by się miało to nie podobać ?! Przepraszam.. Nam ? naprawdę bardzo śmieszne. To było genialne, no proszę Cię. W końcu była idealnie opisana i no. Aż brak mi słów. Mogłabym się tak rozpisywać bez końca, ale nie chcę zaśmiecać swoim komentarzem zajmując połowę miejsca co i tak już zajęłam a każde kolejne zdanie również będzie je zajmować. powodzenia w pisaniu i miłych wakacji.
Oczywiście wryje swojego Zialla tutaj i zapraszam do czytania : Haha. Lepiej udawać że mi również się podoba swoja praca niż wdawać się w bezsensowną rozmowę że tak nie jest otrzymując tym samym jeszcze .. Yy zagalopowałam się, nie chcę nadużywać mózgu, bo ostatnio dzielnie ze mną wytrzymuje :d haha, ja narysowałam dwie prace z Harrym ale oddałam do szkoły na plastykę a teraz to wisi na korytarzu *_* narysowałam również Zayna, Horana i Louisa razem ale nie skończyłam w sensie nie narysowałam
O boże, jestem genialna. Zamiast linku miałam skopiowaną naszą rozmowę *_* haha... Przepraszam jeszcze raz a oto poprawy Ziall : http://let-the-other-side-also-be-heard.blogspot.com/?m=1
UsuńHell yeah! ;D Wiesz, gdybym z Tobą nie pisała, zdziwiłoby mnie, że pamiętasz jeszcze, co działo się w pierwszym rozdziale. Ale teraz to mnie zupełnie nie zaskakuje, ale za to cieszy, jak diabli. :3
UsuńTu się zgodzę, ludzie, którzy w tych czasach bez problemu tolerują inność, to rzadkość. Nie wliczając w to fanek One Direction, które, jak my, szalejemy za bromance'ami. ;d
Wiesz, jak jeszcze czytałam Twój komentarz przed snem, to sobie myślę, że skądś te słowa znam. A później zdziwienie, bo miałaś dodać link do bloga, a Ty tu o rysunkach piszesz, haha ;D Grunt, że mimo wszystko zauważyłaś. :3
Haha, mną się lepiej nie przejmować że jestem taka rozgarnięta - trzeba tylko wybaczyć ^^ i lepiej też dla innych , bo można sobie psychikę pogorszyć próbując pokazać mi, jak powinnam używać mózgu. Ciężko mi to wychodzi, to moja słaba strona : D co do 'gdybym z Tobą nie pisała, zdziwiło by mnie' czy 'ale mnie to teraz zupełnie nie zaskakuje' - haha leżę . bo mnie to trzeba poznać, by docenić te normalne komentarze których jest mało. : D
Usuńwow, naprawdę świetne! Jedne z najlepszych opowiadań o Larrym jakie czytałam *.*
OdpowiedzUsuńjesteście genialne! Wszystko ma ład i skład, więc proszę mi tu nie mówić o szybszym zakończeniu tego opowiadania! :p Uwielbiam czytać tego bloga. Gdy zobaczyłam nowy rozdział znowu miałam zaciesz na ryjku i nie mogłam go opanować :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział :3
Okey, ale obiecajcie mi, że jak zakonczycie to opowiadanie to zaczniecie nowe o Larrym :).
OdpowiedzUsuńRozdział jest super. Jak zawsze. Zresztą przy każdym rozdziale pisze to samo ^^
Mam nadzieję, że Lou znajdzie dawce i wyzdrowieje :)
no rzeczywiście rozdział spokojny i z przeskokami, ale rozumiem bo czasami sama musze tak zrobic na moim blogu i oczywiście rozdział mi sie podobał <3 no bo jakby było innaczej. Harry jest taki kochany dla Lou, a Lou dla Hazzy, ze aż słodkośći :D hahha
OdpowiedzUsuńi bd bogaci ! haha :D ugh, wszystko tu psuje ta choroba Lou, no ale bez niej byloby mniej ciekawie, takze spoko spoko xD dobra nie wiem co ja piszę, także czekam cierpliwie na kolejny.
PS: i racja nie ma co ciągnąć bloga skoro ma się stać taką 4 ksiażką zmierzchu, ;)
Kyllie :)
rzeczywiście, długośc rozdziału nie powala ale nie jest źle, nadrobiłyście to stylistyką która u was jest naprawdę dobra ^^ i szkoda, że opowiadanie dobiega końca, ale macie racje, lepiej skończyc coś wcześniej i żeby miało sens niż ciągnąc je a akcja jakby stała w miejscu.
OdpowiedzUsuńI jestem pewna, że kolejne opowiadanie o którym mi mówiłaś równie będzie genialne tak jak to. Obyście mnie nie zawiodły, w co szczerzę wątpię :D
No i ciesze się, że rozdziały pojawiają się tak szybko ;d
xoxo Tina <3333333333333333333333333.
[ tina-kawaii.blogspot.com , direction-yaoi.blogspot.com ]
Ile razy już Ci mówiłam, że ten blog jest fantastyczny.? No więc powiem jeszcze raz. Twój blog jest tak niesamowity, że mogłabyś go nigdy jak dla mnie nie kończyć, a i tak czytanie go byłoby niesamowitą przyjemnością. Ale wszystko kiedyś się kończy. Trzeba się z tym pogodzić. - Mam nadzieję, że zakończenie tej historii będzie szczęśliwe. Czekam na następny.Zapraszam do mnie blog o Larry'm becausetruelovecannothide.blogspot.com - prolog powinien pojawić się dzisiaj po południu.;)
OdpowiedzUsuńZwykle długo przemawiam tutaj ale tym razem jakoś nie mam weny :D Rozdział JAK ZWYKLE ocieka zajebistością :D Czekam na następny rozdział ;) ♥
OdpowiedzUsuńTo zajebistość ocieka rozdziałem XD Tak mi smutno że już koniec jest coraz bliżej :( Ochhh... oby wszystko potoczyło się zgodnie z moją wyobraźnią :D Czekam na więcej :P
UsuńRozdział 17 uważam za całkowicie udany.
OdpowiedzUsuńJest mi przykro gdy czytam o chorobie Louisa, mam nadzieje, że jednak mimo wszystko on przeżyję i będą szczęśliwi. Może byłby to banalny koniec opowiadania, ale myślę, że każdemu by to przypadło do gustu. Podoba mi się zmiana zachowania Harolda. Siedział w nim ten czuły chłopak zbyt długo.
Czekam na kolejny i życzę weny moje dziewuchy! <3
Szuperrrrrrrrrrrr./ Kocham was. Chcę następny.
OdpowiedzUsuń~ Tomlinsonka
podoba mi się : D uff, jak to dobrze, że stan Lou się poprawił :) i dobrze, że jego mama stara się to zaakceptowac :) ta dziewczyna w kawiarni i Harry chciący się rzucic na Lou xD Czekam na nn : D
OdpowiedzUsuńDobra, nie będę was zamęczać długim komentarzem, bo nic mądrego nie jestem w stanie wymyślić ;) Chłopaki są dla siebie nawzajem tacy słodcy i kochani, że aż można by ich zagłaskać na śmierć :D Mam cichutką nadzieję, że jednak Loui przeżyje i będą razem szczęśliwi ^.^ Ale poddaję się waszej woli, bo wiem, zę i tak napiszecie to genialnie ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny i nie mogę przeboleć, że koniec się zbliża ;( :*
cóż...
OdpowiedzUsuńw ch zajebiste!
czytałam tego bloga jakieś 6 godzin :D
ale udało się, i ogromnie się cieszę, że tu trafiłam!
to jest, hm.... PIĘKNE.
absolutnie pięknie opisane uczucia i emocje! : )
i jedno skromne pytanko:
czy mogłabym liczyć na dedykację? prooooszę, tak bez okazji. bo ogromnie mi się spodobał i jeszcze w żadnym blogu nie zatraciłam się i nie wczułam jak w tym!
pozdrawiam :*
super blog i wg. proszę Cię następny niech będzię o Narry'm plis plis plis .!;* będe wierną czytelniczką.!;D
OdpowiedzUsuńJa nie wiem ja wy to robicie że ten blog jest taki zajebisty :) serio macie talent :) Muszę naprawdę baaardzo podziękować mojej koleżance że wysłała mi do niego link i wręcz kazała przeczytać xD Miała rację warto :D Bo to jest wszystko takie cholernie prawdziwe. Muszę przyznać że czytając o tej wizycie kontrolnej Louisa aż oddech wstrzymałam hahah a moje ufff kiedy przeczytałam że jest Ok słyszała nawet moja mama w pokoju obok xD Boże nie wyobrażam sobie końca tego bloga :) tak się z nim zżyłam ;p no ale racja że lepiej skończyć na takim świetnym poziomie na jakim jest teraz niż ciągnąć jakieś masło maślane że tak powiem Ale i tak będzie mi smutno jak się skończy :P Ale już cieszę się na waszego kolejnego bloga :) I od razu mówię że o kimkolwiek by nie był na pewno będę go czytać :D Chociaż nie ukrywam że baaardzo bym chciała coś o Zouisie i mam nadzieję że kiedyś coś takiego napiszecie :) jak nie teraz to później poczeekam :)
OdpowiedzUsuńooo tak kocham twojego bloga ;D ! !
OdpowiedzUsuńWszystko jest super ^_^
Zapraszam do mnie ;*
Świetne!!!! :D
OdpowiedzUsuńpo prostu uwielbiam wasze opowiadanie. Oby tak dalej ;D
Szkoda że już niedługo koniec ;/
Ale to nic póki co z niecierpliwością czekam na kolejny ;D
http://i-want-you-back-lou.blogspot.com/
Swietny ;)
OdpowiedzUsuńjuz nie moge sie doczekac nastepnego;)
a jak bedzie nastepny to daj mi znac;)
Twitter Justynka0_o
Aaaaa! :) Kocham tego bloga ♥ Masz talent i to ogromny. No i Sabina również ;) Szkoda, że niedługo koniec, ale może uda mi się po tym pozbierać psychicznie ^^ No cóż, czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością :*
OdpowiedzUsuńP.S. Jednak chłopak też może lubić One Direction i tego typu opowiadania :3
Zapraszam do mnie wakacyjny-oboz-z-1d.blog.onet.pl
Kocham i tylko tyle ! ;D ;*
OdpowiedzUsuńjest super ! ;*
O rajuu , Kocham to . ! *.*
OdpowiedzUsuńWarto było poświęcić dziś parę godzin aby przeczytać coś tak genialnego . ! ♥ Wybaczcie że pierwszy komentarz ode mnie pojawia się dopiero wtedy gdy już kończy się opowiadanie , ale nie miałam zielonego pojęcia że taki fantastyczny blog o Larrym istnieje .. ! xd Nie ma to jak moje roztargnienie .. ; D
Haha , pierwszy mój koment , a już mam pytanie xd Pewnie powtarza się po raz setny , ale mimo wszystko zapytam ; D
Chciałam tylko wiedzieć , CZY PROWADZICIE INNE BLOGI ? ^^ Chętnie przeczytałabym inne historie waszego autorstwa ; p
No cóż .. Nie pozostaje mi nic innego tylko czekać na kolejny rozdział .. Z niecierpliwością .! : D
xx
Strasznie dziękujemy za tak miłe słowa ♥
UsuńTak, prowadzimy, ale nie o Larrym, w ogóle nie z kategorii bromance. Także gdybyś tak czy tak była zainteresowana, zapraszamy na: no-cases.blogspot.com :3
Rozdział bardzo mi się podoba. Uwielbiam romantyczny aspekt ich związku. Zwłaszcza z perspektywy Harry'ego, który tak czy owak i tak myśli tylko o jednym ;). Cieszę się, że z Lou jest wszystko okej. Mam nadzieję, że opowiadanie nie skończy się tragicznie. Chcę jeszcze poczytać o tych iskrach, które się tworzą pomiędzy Larrym.;)
UsuńGdybyście miały chwilę wolną, zapraszam do mnie:
http://boy-from-bakery.blogspot.com/
Wprawdzie jeszcze raczkuję z tym wszystkim, ale powoli się rozkręcam;p.
Pozdrawiam.!:)
Boooże! Jakie to to boskie! <3
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie i zapraszam do mnie na Niama : http://niam-story.blogspot.com/
I na Nialla i Agatę : http://imagin-onedirection-love.blogspot.com/
<3 xx
Jakież było moje zdziwienie, kiedy ujrzałam rozdział 17, a nie dostrzegłam u siebie informacji o nim. Może przeoczyłam fakt, w którym powiedziałyście, że już nie informujecie? W każdym razie przepraszam za to opóźnienie i już biorę się za komentowanie.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle przewspaniały. Ale dobiłaś mnie faktem, że zobaczymy epilog o wiele szybciej, niż myślimy. Ciężko mi z tym, bo to najwspanialsze opowiadanie jakie kiedykolwiek czytałam. I nie mówię tu o opowiadaniach o 1D, tylko w ogóle. Jeszcze nigdy nie czytałam czegoś tak płynnego i urzekającego. Cieplutko mi się zrobiło na sercu, w momencie, w którym Lou poprosił Harreha o uśmiech. Wyobraziłam sobie w głowie, jak unosi do góry kąciki ust. Niewiarygodnie, jak on się zmienił. Zrobiłby wszystko dla Louisa i za to go kocham. Są parą idealną i mam nadzieję, że mi tego nie zrobicie i białaczka tego nie zniszczy. Czekam z utęsknieniem na osiemnastkę i mam nadzieję, że lekarz obwieści mu, że znalazł dawcę i/lub choroba ustąpiła. Kocham Was za tego bloga i mam nadzieję, że pojawi się całkiem coś nowego z waszej strony kiedyś, żebym mogła spędzać takie miłe wieczory jak ten, na czytaniu efektów Waszego talentu.
Dziękuję, że mogłam to przeczytać.
Pozdrawiam.
A i zapraszam serdecznie na trzeci rozdział na blogu www.lead-me-to.blogspot.com :D
Pójdę w ślady tych bardziej ambitniejszych, i też myślę że zdołam coś normalnego wykrzesać :D.
OdpowiedzUsuńTak więc rozdział jak zawsze przewspaniały i przecudowny, ahh, jak ja wszystko muszę przesłodzić. No ale cóż? Tak prawda.
To niesamowite, czytałam ten rozdział i co chwilę, musiałam z siebie wydać słodkie: "awww..". I tak przez całe opowiadanie. Wasz Harry & Louis to para dla siebie stworzona, i tylko sobie przepisana. Cieszę się, że przedstawiacie to w tak naturalny i delikatny sposób(proszę, nie zaliczajmy do tego wydarzeń, z poprzedniego rozdziału :D..). Nie tak wulgarnie, jak na innych tego typu "opowiadaniach", pisanych przez "szalone" i niewyżyte seksualnie dziewczynki xD.
Ten blog, jest jednym z najlepszych, które kiedykolwiek, w formie pisanej, ukazało się moim oczom :). Możecie w to wierzyć lub nie, ale taka jest prawda.
No więc, myślę że odpuszczę sobie pisanie tego co poprzedniczki, musiałabym skopiować ich wypowiedzi :).
Aha, miałam już się żeganać ale coś mi się przypomniało i chyba wiecie co :). Choroba Louisa. Wiadomość kompletnie nie chciana w mojej głowie, męcząca mnie itd. Błagam, "wyleczcie" Louisa! Prosze, prosze, prosze. On na to nie zasługuje. Jest miłym i dobrze wychowanym chłopakiem. I tak już wiele wycierpiał. Za dużo. W końcu odnalazł szczęście i jakaś głupia choroba, ma to wszystko zniszczyć!? Nie godzę się! D:..
Poza tym, jeśli Lou.. by.. ehh.. no, umarł.. To myślicie że Harry przyjąłby to "na klatę"?
Ja uważam że nie, a to byłoby wg. mnie najgorsze wyjście.
Uśmiercenie Louisa= uśmiercenie Harry`ego.
Ok, nie męcze.
Pozdrawiam!
PS. Zapraszam do siebie :3
No to chyba nikogo nie zdziwi jak napiszę, że rozdział mi się podobał.
OdpowiedzUsuńCzytałam go jak miałam dobry humor, więc przez większą część uśmiechałam się jak głupia.
Jak sobie wyobraziłam ten moment w restauracji to normalnie nie mogłam. Lou spokojnie sobie rozmawia, a Haz wpatruje się tylko w jego usta i fantazjuje. Wyobrażam sobie taki moment w filmie. :P
Testament. Co tu powiedzieć. Zdecydowanie się tego nie spodziewałam. Chociaż w sumie skoro Lou spędził z nim jego ostanie chwile życia i się nim opiekował jak własnym dziadkiem. To czemu by nie?
A ta sytuacja z Harry'm i dziewczynkami jest taka.. słodka. I jeszcze jak na to wszystko patrzył Lou. No normalnie widział jak osoba którą kocha najbardziej na świecie uszczęśliwia inne osoby, które kocha. Cud, miód i orzeszki. Czy jakoś tak.
Dobrze, że z Lou jest teraz wszystko w porządku. Kurcze to jest taki niesprawiedliwe, że są osoby które są młode, mają całe życie przed sobą i chcą żyć, a nie mają takiej szansy, bo są śmiertelnie chorzy. A są ludzi, którzy po prostu sobie odbierają życie.
No i kolejna sprawa. Nie wiem czy zapomniałyście czy jak, ale jestem za tym byście dalej mnie informowały o kolejnych rozdziałach. Może być na blogu www.i-like-you-so-much. blog.onet.pl. Na którym swoją drogą pojawił się trzecie rozdział, więc jak chcecie to zapraszam
Pozdrawiam Dreamer
zajebisty blog ♥
OdpowiedzUsuńzajebiste opowiadanie ♥
Mhm .. No Comentt <33
OdpowiedzUsuńSuper blog i genialne opowiedanie <3 weny na nastepnego ;) i zapraszam do mnie what-makes-you-beautiful-loulou.blogspot.com
OdpowiedzUsuń