Kolejne trzy miesiące minęły nam
bardzo szybko. Zima w tym roku trwała dłużej, niż zwykle. Jeszcze w połowie
marca był śnieg, a temperatura utrzymywała się na poziomie zera. Przynajmniej w
pierwszych tygodniach kwietna przywitała nas ładna pogoda. Przygotowania do
ślubu Lottie były coraz bliżej końca, zaproszenia były rozesłane i tylko
kilkanaście na około trzysta osób poinformowało, ze nie da rady przyjść. Spore
wesele, dlatego sporo przygotowań. Chciałem dołożyć jej trochę ze swoich
pieniędzy, ale uparła się, że nie przyjmie ich ode mnie. A przecież po dziadku
miałem dużo, prawda? I czułem się głupio z tym wszystkim… Nie byłem zdania, że
należały mi się, ale nie wdawałem się w dyskusję z Anne, a tym bardziej z
Harrym, który zawsze przerywał to pocałunkiem.
Był piątek, do wesela został
zaledwie dzień. Lottie była zajęta ostatnimi przymiarkami welonu i dodatku do
niego. Miała mieć we włosach ładny diadem, który dopiero dzisiaj miał przyjść
do sklepu, gdyż poprzedni odsyłali. Grunt, że będzie na czas. Ja za to byłem w
sali, którą wynajęła Lottie wraz z Chrisem.
Właśnie kończyliśmy dekorować pomieszczenie
na zabawę. Razem z kilkoma kolegami pana młodego, Niallem i Libby, jego
dziewczyną, oraz paroma przyjaciółkami Lottie. Trzeba nam było kobiet,
które nadzorowałaby wszystko. Byłem właśnie z moim przyjacielem w sali
tanecznej, gdzie przygotowywaliśmy nagłośnienie.
- Może trzeba to podłączyć tutaj
obok? – zapytałem, nachylając się nad głośnikiem, który nie chciał działać.
- Tamte wpinaliśmy tutaj, Lou.
Także nie sądzę. Może głośnik w ogóle nie działa? – Zastanowił się na chwilę,
przyglądając się sprzętowi.
Byliśmy już sami. Chris pojechał
coś załatwić i przy okazji odebrać Lottie, a cała brygada zmyła się razem z
nim. Oznajmiłem przyjacielowi, że idę sprawdzić, czy wszystko wygląda
należycie, i że będę niebawem. Wyszedłem po schodach na piętro, gdzie stoły
były już ustawione i nakryte białymi obrusami. Spojrzałem na małe, szklane
wazoniki, w których było po kilka sztucznych kwiatków. Nie chciałem nawet
myśleć, jak jutro będzie trzeba biegać i układać talerze, sztućce, szklanki,
napoje… Uśmiechnąłem się do siebie, myśląc o tym, jak czas szybko mija. Jeszcze
niedawno razem z Lottie byliśmy młodzi, wygłupialiśmy się, dokuczaliśmy sobie..
a teraz? Ona wychodzi za mąż, a ja, chociaż wypierałem się tego, naprawdę się
zakochałem. Nie myślałem już o chorobie. Co miało być, to miało być. Chciałem
cieszyć się tym, co jest.
I udawało się to nam obojgu.
Z perspektywy osób trzecich nasze
życie mogło wydawać się ciągłą rutyną. Harry pracował, nawiasem mówiąc, gotowanie
szło mu coraz lepiej, zaś ja w wolnych chwilach zajmowałem się siostrami i
poświęcałem im coraz więcej uwagi. Najbardziej w tym wszystkim lubiłem
wieczory. Kiedy mój Harry wracał, kiedy zawsze tulił mnie mocno do siebie i
pozwolił trwać w tym uścisku parę dłuższych chwil. Miałem wtedy wrażenie, jakby
chciał wynagrodzić mi tym skromnym gestem cały czas, kiedy nie było go przy
mnie. To było naprawdę miłe.
Niespodziewanie poczułem, jak
ktoś obejmuje mnie od tyłu, przylegając do mnie całym ciałem. Doskonale wiedziałem,
że to Harry. Miał skończyć dzisiaj wcześniej, jednak nie sądziłem, że
pofatyguje się i przyjedzie do mnie aż do lokalu. Odchyliłem głowę w tył,
opierając na jego ramieniu. Musnąłem wargami jego żuchwę, uśmiechając się
szeroko.
- Podoba ci się? Sądzę, że nie najgorzej
sobie z tym poradziliśmy.
- Dobrze, że były przyjaciółki
Lottie. Bo bez nich to na pewno wyglądałoby to komicznie – odparł, na co
szturchnąłem go lekko ramieniem.
- Ja bym wszystkiego dopilnował!
– zawołałem, śmiejąc się razem z nim.
Wypuścił mnie, pozwalając
odwrócić się przodem do niego. Musnąłem przelotnie jego wargi, informując, że
jeszcze Niall został. Zeszliśmy do sali tanecznej, gdzie mój kochany przyjaciel
ciągle użerał się z nagłośnieniem. Ale niecałe pół godziny później razem z
Harrym udało im się wszystko doprowadzić do porządku.
*
W sobotę obudziłem się bardziej
zmęczony, niż zwykle. Nie byłem śpiący, ale jednak byłem zmęczony. Mimo tego
już o ósmej byliśmy z Harrym w wynajętym lokalu i pomagaliśmy reszcie druhen
ustawiać talerze na stołach. Uwinęliśmy się z tym bardzo szybko i byliśmy niezwykle
zadowoleni z efektów.
Za piętnaście czwarta wszyscy
zebraliśmy się przed kościołem, czekając na przyjazd panny młodej. Stałem obok
Stelli, młodszej siostry Chrisa. Wyglądała niesamowicie. Chociaż wszystkie
druhny miały na sobie liliowe sukienki, a w kok we włosach miały wpięte kwiatki
w tym kolorze, siostra pana młodego wyglądała specyficznie. Miała jasnobłękitne
oczy, które w całym tym otoczeniu fioletu przybierały takiego samego koloru. Gdybym
tylko ja tak twierdził, pomyślałbym, że mam omamy, ale każdy jej to powtarzał.
- Dlaczego mi się tak przyglądasz?
– zapytała w pewnym momencie dziewczyna. – Jestem czymś ubrudzona?
- Nie, nie – zaprzeczyłem szybko
z uśmiechem. – Wyglądasz po prostu prześlicznie, dlatego tak ci się przyglądam.
- Naprawdę? – zapytała, nieśmiało
unosząc kąciki ust ku górze.
Może i była młodsze ode mnie o te
pięć lat, ale przebywając z nią, miałem wrażenie, że jesteśmy z jednego wieku.
Czasem mogłem się z nią pośmiać z błahych rzeczy, ale także mogłem porozmawiać
z nią na poważne tematy. Lottie i Chris znali się od kilkunastu lat. Razem
chodzili do podstawówki, do liceum, a nawet na studia poszli do tej samej okolicy.
Dzięki temu znałem Stellę od dłuższego czasu. Pamiętam, jak Lottie powiedziała
mi, że podobam się dziewczynie. Ale ona miała wtedy dwanaście lat, po prostu
się mną zauroczyła i chyba z czasem jej to przeszło. A już na pewno wtedy,
kiedy dowiedziała się, że jestem homoseksualny. Powiedziałem jej to osobiście
jakiś rok temu. Przyjęła to z zaskoczeniem, ale powiedziała, że mimo wszystko
nadal będzie traktować mnie jak bliską osobę. Często pomagałem jej w sprawach z
chłopakami, pocieszałem, kiedy była załamana. Można powiedzieć, że tylko mi
ufała na tyle, żeby zwierzać się ze wszystkich sekretów. Nie miała bliskiej
przyjaciółki, za to stado koleżanek.
Z uśmiechem skinąłem twierdząco
głową, potwierdzając swój komplement.
- Dziękuję, miło mi to słyszeć,
szczególnie od ciebie – odparła, przytulając się do mnie. - Ty również. Aż cały
promieniejesz – dodała, zerkając znacząco w stronę Harry’ego.
To, że zakochałem się w tym
dupku, także jej powiedziałem. Nie widziałem sensu ukrywania tego przed osobą,
która sama powierza mi swoje sekrety. Spojrzałem w stronę chłopaka, który
dostrzegł, że oboje przyglądamy mu się. Najpierw myślał, że się czymś ubrudził,
dlatego dyskretnie rozejrzał się po garniturze. Ale kiedy oboje ze Stellą
roześmialiśmy się, zrozumiał, że wcale nie o to chodziło. Bezgłośnie powiedział,
że mnie kocha, co ja odwzajemniłem najszerszym uśmiechem, na jaki było mnie
stać w tamtym momencie.
*
Przyjęcie weselne trwało w
najlepsze. Wchodząc do lokalu i wznosząc toast za parę młodą, obiecałem sobie,
że tego wieczoru będę bawił się jak nigdy dotąd. W końcu nie miałem pewności,
czy jeszcze kiedyś będę miał okazję pójść na wesele którejś z moich ukochanych
sióstr. A raczej byłem niemal pewien, że to będzie niemożliwe, jednak nie
chciałem o tym myśleć.
Zbliżała się druga w nocy, niektórzy
goście już poszli do domu. Właśnie zszedłem z parkietu, zostawiając Fizzy,
która dołączyła do bliźniaczek. Mała poprosiła mnie, żebym z nią potańczył, a
ja nie miałem serca odmówić. Chociaż czułem, że nogi już mnie bolą od tych
wszystkich szaleństw. Poszedłem na piętro, szukając wśród gości czupryny mojego
chłopaka, ale jak na złość nigdzie nie mogłem go dostrzec. Wyszedłem na
zewnątrz, chcąc nieco odetchnąć.
Było dość chłodno. Czułem zimny
wiatr, rozwiewający moje włosy. Zacząłem zastanawiać się nad tym, gdzie podział
się Harry. Postanowiłem przejść się wokół lokalu. Ku mojemu zaskoczeniu za
budynkiem dojrzałem postać, kucającą przy ścianie.
- Szukałem cię – powiedziałem,
tym samym zwracając na siebie uwagę chłopaka. Dzięki bezchmurnemu niebu i
księżycu w pełni dostrzegłem uśmiech na jego twarzy.
- A ja miałem nadzieję, że tutaj
przyjdziesz.
Wstał, spotykając się ze mną w
połowie drogi. Zbliżył powoli twarz do mojej. Przymknąłem powieki, oczekując
pocałunku, ale kiedy ta chwila zaczęła się ciągnąć, otworzyłem oczy. Czułem
oddech chłopaka na skórze, a jego błyszczące oczy mówiły same za siebie.
- Harry…
- Proszę – wyszeptał.
Po wpływem jego głosu nogi mi
zmiękły. Zapomniałem o świecie otaczającym nas. Ująłem twarz chłopaka w dłonie,
wpijając się zachłannie w jego wargi. Przycisnął mnie do chropowatej
powierzchni budynku. Jego dłonie zaczęły powoli rozpinać guziki mojej
marynarki, ale szybko powstrzymałem go przed tym.
- Przecież w każdej chwili ktoś
tu może przyjść, Harry – upomniałem go, odchylając głowę, gdyż chłopak ani na
chwilę nie chciał przestać mnie całować. Czułem narastające pożądanie, ale przecież
nie mogłem pozwolić mu do niczego na zewnątrz! – Harry!
- To nie wiem – mruknął pomiędzy
pocałunkami. – Jedźmy gdzieś na odludzie i zróbmy to w samochodzie. Jestem
gotowy na wszystko, mogę być nawet uległy wobec ciebie i pozwolić zrobić ze
sobą wszystko, czego tylko zapragniesz, ale nie każ mi teraz rezygnować z chwili
przyjemności. Nie teraz…
Moje serce od razu szybciej
zabiło, kiedy usłyszałem jego słowa. Właściwie od zawsze o tym pragnąłem, a
teraz Harry daje mi wolną rękę, żebym to chociaż raz ja jego posiadał.
Aczkolwiek nie przeczę, że lubię być uległy, jeśli chodzi o sprawy łóżkowe.
- Piłeś – zauważyłem, ostatkiem
sił powstrzymując się od głośnego jęku, kiedy chłopak przygryzł skórę na mojej
szyi.
- Szampana i drinka, też mi coś. I dla twojej wiadomości mam mocną głowę. Poza tym, jestem w pełni świadomy wszystkiego, o czym mówię, Lou – odparł pewnie,
wpatrując się w moje oczy.
Wziąłem głęboki oddech, pewnie
chwytając go za dłoń. Udaliśmy się na parking, gdzie wśród dziesiątek samochodów
odnalazłem swój. Wsiadłem za kierownicę, chociaż byłem cały roztrzęsiony i
podniecony.
*
Stałem przed samochodem, oparty o
jego maskę i wdychałem chłodne, kwietniowe powietrze. Lou wciąż siedział w
samochodzie i próbował zawiązać krawat, co nie wychodziło mu zbyt dobrze.
Przyznał mi się, że nie lubi ich zakładać, dlatego tym bardziej nigdy nie uczył
się ich wiązać. Odwróciłem się, pukając w maskę samochodu. Chłopak wyjrzał zza
lusterka, a wtedy skinąłem głową, aby podszedł do mnie. Wysiadł z auta, a gdy tylko się zbliżył
poczułem gorąco bijące od jego ciała.
- Jeszcze mi powiedz, że umiesz
krawaty wiązać – rzekł z przekąsem.
Wzruszyłem ramionami, wytężając
wzrok. Chwyciłem purpurowy krawacik, zawiązując go. Nie wierzyłem, że w
ciemności mi się to uda, ale jednak. Mój chłopak był pod wrażeniem, ale ja
skwitowałem to uśmiechem i krótkim pocałunkiem w usta.
- Wracamy? – zapytałem, wplatając
dłoń w jego miękkie włosy. Westchnął głęboko, opierając głowę na moim ramieniu.
Zaniepokoiło mnie jego zachowanie. – Co jest?
- Zmęczony jestem – odparł,
trącąc nosem moją szyję.
- Wsiadaj, ja poprowadzę.
- Nie, Harry. Piłeś przecież –
przypomniał mi, odpychając się delikatnie od mojego torsu.
- No przecież nie spowoduję
wypadku po drinku, który z pewnością wyparował z mojego organizmu w czasie
tego, co chwilę temu ze mną robiłeś – zapewniłem go, słysząc jego cichy śmiech.
*
Od wesela minęły trzy tygodnie. Zbliżał
się maj, a na zewnątrz było coraz cieplej. Wykorzystałem więc ten czas na
spacery z Louisem. Czasem także braliśmy siostry i razem z nimi wygłupialiśmy
się. Cieszyłem się, że wyniki zdrowia chłopaka nie pogarszały się na tyle, że
znów musiałby leżeć w szpitalu. Na dodatek we wtorek zadzwonił do domu lekarz
i powiedział coś, co sprawiło, że na chwilę zapomniałem, jak się oddycha.
Wiecie już? Podejrzewacie? Tak, znaleźli dawcę dla Louisa! Nie powstrzymałem się od
przytulenia go z całej siły. Już w piątek wieczorem udaliśmy się do Londynu do
szpitala, gdzie Louis miał zaufanego lekarza. Był to daleki znajomy jego mamy,
także byliśmy pewni, że wszystko pójdzie po naszej myśli.
W sobotę z samego rana
przyjechałem z hotelu, aby porozmawiać z Louisem i dodać mu otuchy. Bardzo się tym
denerwował. Za to ja wiedziałem, że wszystko będzie dobrze. Lekarz wspominał o
powikłaniach, jakie mogą wystąpić po operacji, ale byłem pewien, że się uda.
Nie mogło być inaczej.
- Obiecaj mi, że za te parę,
ciągnących się w nieskończoność godzin, kiedy otworzę oczy, ty będziesz
pierwszą osobą, którą ujrzę – szepnął, chwytając moją dłoń.
- Oczywiście, Lou – odparłem,
składając na jego ustach długi pocałunek. – Będę tu bez względu na wszystko.
Wraz z pielęgniarką, która
zawiozła Louisa na wózku inwalidzkim do sali operacyjnej, aby się nie
przemęczał, szedłem obok, ani na chwilę nie poluzowując uścisku naszych dłoni.
Nie chciałem nawet myśleć, co by było, gdyby jednak operacja się nie powiodła.
Myślałem zatem optymistycznie i próbowałem Lou zarazić tym, choć w głębi ducha zapewne bałem się bardziej, niż on sam.
Jest to ostatni już rozdział SLYG, nie wliczając w to epilogu, który pojawi się dosłownie za parę dni w niedużym odstępie czasowym. Dziś nie będę Was zanudzać moimi słowami. Przygotujcie się na żmudny monolog z mojej strony przy epilogu. Także ten... Mamy tylko nadzieję, że się spodobało.
A właśnie, chciałam jeszcze przekazać osobom, które nie głosowały w sondzie, o poproszenie o to. To dla Was dosłownie chwilka, a my będziemy mogły dzięki temu wiedzieć, który z bromance'ów chcielibyście później czytać. I chociaż stanowczo Larry przeważa i nie ukrywam, że kolejne opowiadanie, które zacznę pisać będzie prawdopodobnie o nich, to będziemy mogły później spróbować dobrać pomysł z opowiadaniem pod inne pary. I dziękujemy oczywiście tym, którzy do tej pory to zrobili. *-*
Także do epilogu. :3 Pytania i uwagi w komentarza, na tt, do której kolwiek z nas (adresy/numer znajdziecie w zakładce kontakt), lub ewentualnie na gg, jak komu wygodnie.
Jejku, świetnie ! A co do bromance jestem za Niamem * ___ *
OdpowiedzUsuńPropozycja Harry’ego koło lokalu bardzo fajna ale szkoda że nie ma opisane co się działo jak siedli do samochodu i jak Louis jest na górze ha i stwierdzenie Harry’ego że alkohol wyparował po tym co Louis z nim wyprawiał (BRAK OPISU !!!!)
UsuńO boże, już epilog? W sumie racja, bo po co ciągnąć potem na siłę opowiadanie? Eh. Mam nadzieję, że skończy się szczęśliwie. Nie dopuszczam do siebie myśli, że Lou może umrzeć... boże, powiedziałam to?! O nie, nie, nie.. nie będzie tak! Jestem tego pewna! Oni będą razem szczęśliwi do swoich setnych urodziny *.* muszą. wierzę w nich. Larry is real. Oh yes, bitches! Tak więc, napisze podsumowujący komentarz pod epilogiem. <3 / + ja oczywiście jestem za Niamem ! ^.^
OdpowiedzUsuńnieeeeeeeeee!!!!!!!!!!! tylko nie epilog!!! no weź nie jestem jeszcze na to gotowa!!! to nie może już byc koniec, ale jeśli chodzi o zakończenie to mam nadzieję, że skończy się źle. mam takie wyobrażenie że Lou umrze i harry się załamie. nie będę się tu rozpisywać, wszystkie swoje przemyślenia zostawię na epilog :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie
http://thetruthisall.blogspot.com/
- m.
Jezu. Wychodzi na to że jestem pierwsza.... ale piszę długo więc pewnie ktoś mnie wyprzedzi, ale.to nie istotne... To opowiadanie bylo jedynym które czytałam z wielkimi emocjami, jedynym na którym płakałam i smialam sie . jedynym w którym przeżywałam tak jak bohaterzy. Od pierwszego rozdziału cały czas miałam perspektywe, że to jeszcze nie koniec że jeszcze długo będzie się ciągnąć fabuła ,że jeszcze daleko do końca. To samo miałam teraz. Nie spodziewałam się zakonczenia juz dziś. Ale czytam no cases i będę OBOWIĄZKOWO czytać następny bromance... Chciałabym napisać jeszcze więcej, ale zajęłoby mi to więcej miejsca niż ten rozdział. Podsumowując to najoryginalniejszy
OdpowiedzUsuńnajlepiej napisany, najbardziej interesujący Blog z opowiadaniem jaki czytałam. To opowiadanie stało się malusienką cząstką mojego zycia...
o matko. Gdy przeczytałam, że znaleźli dawce, musiałam zakryć buzię dłońmi, bo prawie zaczęłam piszczeć. haha. tak, jestem nienormalna. Uwielbiam to opowiadanie <3 szkoda, że już je kończycie :c no ale pociesza mnie fakt, iż zaczniecie nowe :)
OdpowiedzUsuńO jejuuu ! Lou ma dawce i .. Poryczałam się ze szczęścia. Strasznie przeżywam wszystko co znajduje się w tej całej historii. Jest jakby cząstką mnie i kiedy będzie koniec to .. ymm znowu ryczę, przepraszam :( rozdział jest strasznie pozytywny, tyle miłego się tutaj dzieje ale przykro mi , że to już będzie koniec . Koniec tej historii . obraz mi się zamazuje przed oczami. Yww. Co ja Wam mogę powiedzieć ? W poprzednich moich komentarzach przy innych rozdziałach komentarzach jest już wszytko napisane , więc nie będę tutaj tego przedłużać. Możecie być pewne, że ostatni komentarz tutaj będzie długi, obiecuję to Wam, chociaż pewnie i tak nie macie ochoty czytać tych głupot . Ech i tak będę musiała się wypisać. Tak więc, do napisania :3
OdpowiedzUsuń*dwa razy dałam 'komentarzach' - wiec bez tego drugiego *_*
UsuńOstatni rozdział? ('o')
OdpowiedzUsuńW sumie wiedziałam, że wielkimi krokami zbliżamy się do zakończenia, ale nie sądziłam, że... aż tak wielkimi. Hmm, chyba jestem w lekkim szoku, za bardzo przywiązałam się do tego opowiadania i teraz na myśl o tym, że został mi tylko epilog... Po prostu jest mi smutno.
I, kurde, nie mam za dużo czasu na napisanie komentarza, dlatego skupię się na fragmentach, które były na mnie najlepsze i najlepiej je zapamiętałam. W kolejności chronologicznej.
Wzruszyłam się strasznie przy scenie, gdzie Lou i Stella przyglądali się Harry'emu, a on to zauważył i pomyślał, że ubrudził garnitur, a kiedy zrozumiał wreszcie, o co tak naprawdę im chodziło, powiedział bezgłośne "kocham cię". O Boże, no wyobraziłam sobie naszego Stylesa w garniturze (mnóstwo zdjęć jest w sieci i Loczek wygląda w nim... wow!:D) i jego usta układające się do wypowiedzenia tych dwóch słów, a wokół twarzy sterczy mu ta kędzierzawa czupryna i wcale się nie dziwię Louisowi, że odpowiedział mu najszerszym uśmiechem!;33 Ja bym chyba padła z miejsca na zawał i bez reanimacji by się nie obyło xD
Potem rozmowa za budynkiem i ta wyraźna potrzeba zrobienia TEGO tu i teraz!;D Jezzzzzzu, jak ja uwielbiam takie sceny xD Chłopaki wyskoczyli sobie na szybki numerek w samochodzie, a potem Lou nie mógł sobie poradzić z krawatek i oczywiście Harry Bohater musiał mu pomóc:) To było urocze: z jednej strony Louis jest starszy i w ogóle, ale to Harry zwykle przejmuje inicjatywę. Lubię to, zdecydowanie:]
Ach, no i ostatnia gwiazdka *_*
Muszę cokolwiek mówić? Chyba nie xD
Ale powiem, w przeciwnym wypadku nie byłabym sobą;>
Sam fakt, że dla Louisa znalazł się dawca był niesamowity. Teraz już NIE możesz źle skończyć tego opowiadania, MUSI być happy end!:D Tak bardzo chciałam, żeby SLYG tak właśnie się skończyło, że nawet trochę się rozchmurzyłam po wymienionym wcześniej szoku;) A to, że Louis chciał zobaczyć Harry'ego po najważniejszej operacji swojego życia jako pierwszą osobę, po prostu nakarmiło mojego wewnętrznego romantyka na kolejne kilka tygodni;D Nic nie odda mojej miny lepiej niż to: AWWWWWWWW*.*
Wypadałoby jakoś sensownie podsumować ten komentarz, ale nie mam mózgu po całym dniu rozwiązywania testów, więc ograniczę się do wymownego: rozpaczliwie chcę epilog już teraz, a jednocześnie wolałabym żebyście nigdy go nie dodały, robiąc mi złudną nadzieję, że to wcale nie jest koniec!;D
Mimo iż wprost kocham smutne zakończenia a szczerze nienawidzę takich z happy endem, to muszę ci sie przyznac, że gdyby Louis umarł czy coś, wystąpiły jakiekolwiek komplikacje to serducho by mi pękło, dlatego modle się o szczęśliwe zakończenie! : D
OdpowiedzUsuńCo do rozdziałów, to już nie mogę uwierzyc że to koniec, tak jakoś smutno mi się robi że to koniec tej historii, ale mimo wszystko odwaliłyście kawał dobrej roboty, spisałyście się obie! :*
I to nie słychane jak bardzo zmienił się Harry od prologu. Pamiętam go jako młodego buntownika, który potrafił pokazac pazurki, ale Louis go zmienił... Teraz jest taki potulny, że tak to nazwę. Ale wydaje się byc szczęśliwy właśnie dzięki Tomlinsonowi.
Kocham ten parring, kocham tego bloga, kocham to opowiadanie i kocham was za to że napisałyście coś takiego : *
[ tina-kawaii.blogspot.com , direction-yaoi.blogspot.com ]
Rozdział po prostu cudowny jak wszystkie inne z resztą. To opowiadanie po prostu Musi się dobrze skończyć. Nie pogodzę się z tym jeśli Lou umrze a Hazza się załamie. Ale to i tak wszystko zależy od was więc czekam na epilog. (: A co do nowego opowiadania to ja po prostu wielbię Larry'ego i zawsze będę za nim :D
OdpowiedzUsuńRozdział super.
OdpowiedzUsuńGDJIERSGSLKGGH, "scena" w smaochodzie.. mrr *_*, co prawda nie była to scena, ale co oni mogli tam robić.. ahah, jeszcze w samochodzie, na odludziu, jakie podniecające xD :D
Zauważyłam, ze w tym rozdziale bardzo przeskakiwałaś ze sceny na scenę, to znaczy chodzi mi o te "3 tygodnie później.." itp..
Ojej ojej, kiedy przeczytałam że znaleźli dawce dla Lou zaczęlłam się cieszyć jak głupia.. to takie piękne, on musi z tego wyjść, nie ma po prostu innego wyjścia.. NIE MA! xD..
Oh, aż nie wiem co piszę. Mam nadzieję że połapiecie się o co chodzi tym potoku słów :D
No i doszłam do końca.
A kiedy przeczytałam, że to już koniec.. że epilog itd.. az zachciało mi się płakać :(...
Wiedzcie tylko, że ten blog po prostu zmienił mnie i moje życie. Łaskawszym okiem patrzę na homoseksualistów, radykalnie zmieniłam swój pogląd na ich sprawy itp. tez są ludźmi, niczym od nas nie odstają, tylko tym że kochają na swój sposób.
Tak więc, czekam, niestety, na epilog. Myślę że cokolwiek będzie się tam działo, i tak będe ryczeć, bo do w końcu epilog. C
Na koniec, znów chciałam Wam tylko podziękować że tak zmieniłyśćie te kilka tygodni w moim życiu. Trafiłam do Was, gdy było 13 rozdziałów, na początku, przyznaję odrzuciła mnie ilość tekstu, ale stwierdziłam: "zamknij się wariatko i czytaj." xD, i przeczytałam. Każdy rozdział budził we mnie inne odczucia. Na początku byłam tylko podniecona tym że są tu geje, wiem, głupie i płytkie. Jednak zagłębiając się w tekst, zauważyłam że nie chodzi tylko o gejów i dantejskie sceny ich seksu, jak to jest w innych opowiadaniach. Wy pokazałyście, że w dobie ogólnego podniecenia do tych spraw i innych takich, można stworzyć romantyczne, jak i pełne bólu opowiadanie o dwóch osobach,które darzą się niesamowitym uczucie.
I życzę takiego uczucia Wam i czytelniczkom. Nie chodzi o to żeby pokochała Was jakaś lesbijka/gej, jak ktoś woli to to też, ale chodzi mi o miłość między kobietą i mężczyzną.
Niech będzie taka jak w tym opowiadaniu.
Dziękuję Wam, za wszystko, lots of love :*
Pozdrawiam!
Oesu, ile błędów xD
UsuńPowodzenia przy odczytywaniu :D
Nie mogę... Kiedy ostatnim razem przeczytałam, że to nie sądziłam, że macie na myśli jeden rozdział i epilog... *wzdycha ciężko*
OdpowiedzUsuńRozdział jest krótki, zdecydowanie za krótki. Ale utwierdza mnie w przekonaniu, że Harreh jest idealny. Nawet potrafi zawiązać krawat po ciemku. Awww. A Loueh taki słodki, nieporadny. Iście świetnie napisane. Poczułam ciało Harry'ego na swoich plecach, w chwili, gdy poczuł je Louis. Tak jakby byli obaj obok mnie. Na wyciągnięcie ręki.
No i przeszczep! Znaleźli dawcę! Chyba powinnam się cieszyć, jak cholera, prawda? I cieszę się, serio! Ale... czuję jakiś taki strach, niepokój. Mam wrażenie, że coś pójdzie nie tak.
Na razie nie będę pisała żadnych podziękowań, wezmę się za to w epilogu. Pozdrawiam i weny życzę :D
I znów macie same długie komentarze i obawiam się, że nie będę zbytnim wyjątkiem :D
OdpowiedzUsuńCały rozdział, od samego początku miałam wrażenie, że coś będzie nie tak. Że Louisowi nagle coś się stanie. Nawet głupie zdanie, że "obudził się bardziej zmęczony niż zwykle", wywołało u mnie małą panikę. Ale jakoś starałam się nie pisać czarnych scenariuszy i zagłębiłam się dalej w lekturę.
Scena jak Lou i Stella przyglądają się Harry'emu, który ogląda swój garnitur, a później łapie o co chodzi i (już sobie wyobrażam) to bezdźwięczne "Kocham Cię" po prostu mnie rozbroiły. Oni są tacy słodcy, ale jednocześnie nie przesłodzeni. Nie wiem jak to robicie, ale to czysta magia! :)
Chłopaki na tyle budynku, Loczek, który się nie może opanować... mmm... xD to było... sama nie wiem jak to określić. ;) W każdym bądź razie mi się podobało. Cholernie :)
Hazza hero z tym krawatem! xD No ale po tej akcji znowu ogarnęło mnie przeczucie, że coś się stanie. Jak Harry miał wsiąść z kółko, to myślałam, że coś się stanie. Ale dobrze, że to było tylko złe przeczucie.
Straaasznie się cieszę, że znalazł się dawca. Na końcu tego tunelu, pojawiło się światełko nadziei.
"Obiecaj mi, że za te parę, ciągnących się w nieskończoność godzin, kiedy otworzę oczy, ty będziesz pierwszą osobą, którą ujrzę – szepnął, chwytając moją dłoń.
- Oczywiście, Lou – odparłem, składając na jego ustach długi pocałunek. – Będę tu bez względu na wszystko." - chyba najpiękniejszy moment. Ever! ^.^ No i wiem, że może mam jakąś paranoję, ale mam złe przeczucia! Boję się, że się nie uda, że coś pójdzie nie tak. Błagam, powiedzcie, że się mylę i nie mam racji... Tak bardzo chciałabym, żeby im się wszystko ułożyło. Zasługują na to.
A teraz tak z innej beczki. Teraz zacytuję Agreed: "W sumie wiedziałam, że wielkimi krokami zbliżamy się do zakończenia, ale nie sądziłam, że... aż tak wielkimi. " Dokładnie. Notka pod rozdziałem po prostu mnie zszokowała. Już? Ja nie chcę. Ja chcę, żeby to trwało dalej. Ale przynajmniej dobrze, że nie rozstaję się w Waszą twórczością na zawsze. Dobrze, że będziecie dalej pisać, choć coś innego. ;)
Czekam na epilog, chociaż bardzo bym chciała, żeby to był po prostu jeden z wielu kolejnych rozdziałów! :*
Wspaniałe jest to opowiadanie. Aż mi się przykro robi kiedy uświadamiam sobie,że to ostatni rozdział , epilog i koniec.. ;/. No ale cóż nie można w nieskończoność tego ciągnąć...
OdpowiedzUsuńAle pocieszam się wiadomością, że pojawi się nowe opowiadanie typu Bromance.: ).
Dziękuję za Waszą pracę nad przygotowaniem tego. Pozdrawiam i życzę wytrwałości.
Larry Forever : 3. / Roksana.
Proszę niech Lou przeżyje. Ja nie chce płakać; chociaż już płacze na myśl, że on może nie przeżyć.
OdpowiedzUsuńJak przeczytałam, że to ostatni, to mi tak serce stanęło. Jejku, żeby tylko był happy end, bo przez ostatni rok już się dosyć napłakłam. Zróbcie to dla mnie? :D
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, to trochę mam was ochotę zamordować z zimną krwią imożenawetnietrochętylkobardzo. A wiecie dlaczego? Jak mogłyście mi tak skipnąć tą scenę z samochodem? Ja już kurde taki napaleniec przed kompem, że 'och, będą kopulować', a potem kurde nagle Hazza wiąże Louisowi krawat! Rozrywacie moje już i tak złamane serce, no! Dlaczego ja? :c
Ale okej, łał, Louis ma dawcę. To chyba znaczy, że będzie dobrze, nie? Bo błagam, naprawdę nie wiem, czy będę w stanie płakać. A macie zamiar napisać monolog. Przyznam, że jestem przerażona. Bardzo.
Okej, wracam do mojego nudnego życia i picia siódmego kubka herbaty od godziny dziewiętnastej. Chyba piję jej trochę za dużo. Tylko po co ja to piszę? Do czegoś zmierzałam... :o
Okej, nie pamiętam co to było. Może po prostu poczekam na epilog. I proszę o hepiend.
Miałam dooooooookładnie to samo!
UsuńPrzy zdaniu : jest to ostatni rozdział - w mojej głowie było tylko jedno:
WHYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYY!?
Także, strasznie mi smutno z tego powodu, bo to również moje ulubione :<
po epilogu to się chyba zaryczę na śmierć, że mój ulubiony blog już nie będzie pisany :'(
OdpowiedzUsuńOjej, moje ulubione opowiadanie właśnie się kończy. Błagam niech Wasze kolejne bedzie tak samo cudowne jak to ! Błagam błagam błagam ! :D
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc myślałam że to Harry bedzie dawcą. ale ciesze się że Lou znalazł kogoś.
Mam nadzieję, że nie uśmiercicie Louisa w epilogu :D
Cudowny rozdział, cudowne opowiadanie.
Och, i ta scena gdzie Hazz prosił Louisa by zrobił mu dobrze... w samochodzie xD
<3
Szkoda, że takie krótkie. :/
OdpowiedzUsuńAle czekam na kolejne opowiadania, może Zarry, który jest w sondzie zaraz po Larrym. :)
Było by fajnie. :D
że to juuż koniec? :( kurde, kurde, no! ja się popłaczę na epilogu. :'( a rozdział mi się bardzo, ale to bardzo podoba. :D przygoda w samohodzie.. :D musiało byc namiętnie xd no i Lou musi przeżyc. Innej moliwości to ja tutaj nie widzę <3 :D więc czekam na epilog i jest mi smutno że to koniec;/ :(
OdpowiedzUsuńszkoda, że nie opisałas tego orgazmu Larry'ego :c i szkoda, że jeszcze epilog i koniec tego opowiadania. Mam nadzieję, że operacja Lou się uda (pod żadnym pozorem nie pozwalam ci zabijac ktoregos z nich) :D czekam z niecierpliwoscią na epilog
OdpowiedzUsuńJej!! Jak się cieszę, że znaleziono dawcę. Po prostu szczerzę się do telefonu.:) Mam nadzieję, że operacja pójdzie pomyślnie. Ciekawe czy oni też wezmą ślub.? Ale rozrywkę na weselu mieli zajebistą.;3 Szkoda, że tak szybko epilog, ale z drugiej strony jestem tak baaaardzo ciekawa zakończenia, że musicie go bardzo szybko dodać. Oczywiście też zagłosuję, bo jakoś tak wcześniej mi się zapomniało. I jeszcze jedno pytanko.. Czy nastęne opowiadanie (mam nadzieję, że o Larry'm (+Ziall proooszę?)) będzie na tym blogu czy będziecie zakładać nowy.? Czekam na następny.:3 [becausetruelovecannothide.blogspot.com]
OdpowiedzUsuńznalazłam Cię w końcu, haha. od rana miałam Ci odpowiedzieć, ale ciągle zapominałam, a potem zgubiłaś mi się tu gdzieś. ;d odnośnie Twojego pytania, to raczej nie będziemy zakładać nowego bloga. będziemy wszystko dalej tutaj kontynuowały, tylko, jak wcześniej wspominałam, zrobimy sobie 2-4 tygodniową przerwę (może więcej, może mniej - nie obiecuję), napiszemy parę rozdziałów naprzód i będziemy później tutaj zamieszczać. nie widzimy sensu w zakładaniu kolejnego bloga. wszystkie bromnace, jakie napiszemy, będą zamieszczane tutaj. szkoda tylko, że wcześniej nie wpadłyśmy na to, adres bloga byłby inny, ale niech już pozostanie, jak jest. :3
UsuńNie no .. TYm ze to koniec już, to mnie zezłosciłyście .. :<
OdpowiedzUsuńJedyna rzecz jakiej mie polubiłam na tym blogu <3
Szkoda, że jest to ostatni rozdział! Będę tęsknić za tym opowiadaniem. Ale bardzo dobrze, że będziesz pisac nowe.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału jest zachwycający. Uwielbiam ich miłość! Powtarzałam to z milion razy ale i zawsze będę. Są cudowni. Kochają się tak czule, po prostu magia.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńbłagam, tylko nie piszcie zarry'ego. nienawidzę zayna w bromancach. narry byłby fajny, albo niam, albo znowu larry, ale błagam tylko nie zarry.
OdpowiedzUsuńKurde,kurde,kurde,kurde....
OdpowiedzUsuńCzemu to już ostatni rozdział? Strasznie się przyzwyczaiłam do tego opowiadania. :)
W sumie nie bardzo wiem, co powiedzieć. Chyba tylko to, że cały rozdział był taki przejrzysty, a to jak przeskakiwałyście czas było takie płynne i dobrze opisane. Podobało mi się.
Trochę szkoda, że został jeszcze tylko epilog, no ale cóż. Wszystko co dobre kiedyś się kończy. :)
Cieszę się, że będziecie pisać następne opowiadanie.
Kurcze wiem, że w ankiecie wygrywa Larry, ale może napisałybyście coś innego?
Dreamer www.i-like-you-so-much.blog.onet.pl
Tak właśnie, skoro i tak bedzięcie pisały Larry'ego, czy opłaca sie pisać Go aż trzeci raz ?
OdpowiedzUsuńWiem, w Waszym wykonaniu wszystko zachwyca, ale bez przesady :)
Myślę, że jak nie Niam, to tak jak mówiłyście, Ziall. Jak wam pasuje do fabuły. czemu nie ?
Pozdrawiam gorąco :**
* Pisane do Autorek
Ostatecznie, który bromance zaczniemy publikować później, to napiszemy jeszcze przy epilogu. I tak między nami, jestem też trochę Twojego zdania. Ale ostatecznie dowiedzie się wszystkiego w niedzielę, przy dodaniu epilogu. :3
UsuńJej, dziekuje :)
UsuńLudzie głosują na Larry'ego, bo już go znają. Owszem, bedzie nowa historia, ale styl pozostanie. A nowi bohaterowie, to nowe wyzwanie, inny tok myślenia przedstawionych postaci, inna fabuła.
I jeszcze raz dziekuje, że jesteście i piszecie :*
Cóż.. szybko minęło te 18 rozdziałów z Larry'm. Szkoda, że to już koniec, ale wiadomo, że byłoby to żmudne, gdybyście przedłżuały na siłę. Podobała mi się ta historia. Była taka przyziemska i możliwa. Jakby mogło by się to wydarzyć w świecie rzeczywistym. Cieszę się, ze towarzyszyłam wam w tej historii i czekam na nowe pomysły. Zapraszam na nowy rozdział storyoffaless.blogspot.com/ .
OdpowiedzUsuńkocham wasze bromance ♥
OdpowiedzUsuńJezu ostatni rozdział?! Umieram z rozpaczy! XD Ale z góry mówie: Jeśli nie bedzie happy endu to najpierw się wypłacze tak przez pare dni a później przyjade wam wpierdol spuścić! (żadnej manipulacji XD) Ale tak na serio to na prade może nie lubie happy endów w opowiadaniach ale w tym nie widze innej opcji! Zasłużyli na to! Harry przeszedł taką zmiane! Z zimnego zamkniętego w sobie dupka w uczuciowego wspaniałego chłopaka. A Lou? Lou to najwspanialsza osoba na świecie, mimo tego co przeszedł ciągle wierzy że pokona chorobe i mam nadzieje że tak bedzie.
OdpowiedzUsuńSory za błędy i do autorek: Kocham was! Chyba zostane lesbijką i zmisze was do poślubienia mnie XD
PS. Tak z innej beczki, jedynie 99 days without you wzruszył mnie i pobudził we mnie takiego emocje jak to opowiadanie. Wylałam wiele łez, uśmiałam się jak psychol wiec: GRATULUJE!
PS2. Ostrzegam że przy epilogu rozpisze się jeszcze bardziej XD ~~ P.
Nie mogę uwierzyć, że to już koniec historii Harry'ego i Louis'ego - tak, grunt to poprawnie odmienić jego imię, haha.
OdpowiedzUsuńZwykle brakuje mi słów, by opisać to, co czuję. Tak jest i w tym przypadku. Może dlatego powiem tylko o samym Hazie w garniturze... Albo o tym, jak zareagowałam na fakt, że znalazł się dawca? Nie wiem. Może zostawię to tak, jak jest. Nie umiem pisać komentarzy i to chyba widać. Stwierdzam tylko jedno: Uwielbiam to opowiadanie! I wyczekuję epilogu! <3
Love xx
już koniec ? wow wow, szybko panie poszło :D co do rozdziałów to są one już takie spokojnie i bez brutalnych akcji co jest miłe z jednej strony ;) i mhm było małe ruchanko w samochodzie haha :D i wgl oni tak słodkooo do siebie pasują <3 jej zachowuje sie jak hot 14 -,- ale mhm Lou dostanie szanse na godna starość ? oby tak ! :D
OdpowiedzUsuńczekam na epilog i zawiadamian ze na hard-to-know.blogspot.com pojawił się 8 rozdział :)
I love it <33
OdpowiedzUsuńSerio super opowiadanie i ma dużo szczegółów . mam nadzieje że Lou nie umrze ^^
boskie ♥.♥
OdpowiedzUsuńŚwietneeee! Ja zdecydowanie jestem za larrym <3 i mam tez do was dziewczyny pytanie co wy macie (lub mialyscie nie wiem ile macie lat XD) Z opowiadań na polskim w szkole?
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPropozycja Harry’ego koło lokalu bardzo fajna ale szkoda że nie ma opisane co się działo jak siedli do samochodu i jak Louis jest na górze ha i stwierdzenie Harry’ego że alkohol wyparował po tym co Louis z nim wyprawiał (BRAK OPISU !!!!)
OdpowiedzUsuń