Kilka dni po mojej i Louisa szczerej rozmowie dowiedzieliśmy
się, że Matty planuje urządzić domówkę z okazji swoich urodzin. Do tego czasu
zostałem u przyjaciela. Jego mama nie miała nic przeciw, siostry tym bardziej. Anne
wysłałem wiadomość, że wrócę za kilka dni i żeby mnie nie szukała, bo jestem
cały. Jednakże troszkę się przejęła moim zniknięciem i nie powstrzymała się od
mocnego przytulenia, kiedy wróciłem w sobotni wieczór po ciuchy na imprezę. Na
którą tym razem dostałem zaproszenie.
Jeśli jednak myślałem, że kłopoty i upokorzenia ze strony „przyjaciół”
osiągnęły szczyt, byłem głupi. Wszystko, co zdarzyło się w przeciągu ponad
sześciu miesięcy – wliczając w to nawet „twarde wychowanie” mojego ojca – nie
mogło oddawać tego, co dopiero miało nastąpić.
Choć patrząc na to z dystansem nie było to coś, od czego mój
świat mógłby legnąć w gruzach. Ale jak na moje piętnastoletnie życie okazało
się mnie przerosnąć. Mimo że obecnie mogę się z tego tylko śmiać, wtedy
zupełnie nie wiedziałem, co mam zrobić ze sobą.
W pierwszą sobotę kwietnia znaczna część szkoły pojawiła się
późnym popołudniem u Matty’ego w domu. Zaskoczył mnie brak wujka i cioci, ale z
drugiej strony byłem świadom, że oni ufali bezgranicznie swoim dzieciom. Ella
miała dopilnować wszystkiego, ale zmyła się zaraz po swoich rodzicach. Z
pewnością do swojego chłopaka.
Przeklinałem się w duchu, że zgodziłem się tam przybyć.
Gdyby nie Louis, który zapewniał, że będzie świetna zabawa, nie zgodziłbym się
przyjść. Nie czułem się tam swobodnie. Wiedziałem, że otrzymałem zaproszenie z
obowiązku. Oni mnie tam nie chcieli.
Przeciskałem się przez tłum, próbując odnaleźć wzrokiem Louisa.
Jednak jedyne, co zastałem, to masę rozbawionych dzieciaków, tańczących do
głośnej muzyki. Kiedy znalazłem się w salonie, wpadłem na Matty’ego. Złożyłem
mu krótkie życzenia, siląc się na jak najwięcej życzliwości z mojej strony.
Miałem wrażenie, że mój kuzyn odpuścił trochę i zapomniał, dlaczego żywi do mnie niechęć.
- Napijesz się? – zawołał, próbując przekrzyczeć głośną
muzykę.
Skinąłem głową, drepcząc za chłopakiem. Nadał mi pełną
szklankę pepsi, życząc dobrej zabawy. Odwzajemniłem uśmiech, upijając łyk. Smak
wydawał mi się dość dziwny. Potem uświadomiłem sobie, że wyczuwałem odrobinę
alkoholu. Ale nie przejmowałem się tym. Moje myśli bardziej zakłócał Louis. A
raczej jego brak. Zaczynałem się denerwować, bo nie odpisywał na moje
wiadomości.
Po dziewiętnastej stwierdziłem, że bez sensu jest ciągle
stać na uboczu albo dla odmiany przejść się do ogrodu i z powrotem. Chciałem
właśnie opuścić dom, kiedy Nathalie zjawiła się, zagadując mnie trochę a na
koniec prosząc do tańca. Na krótką chwilę się roześmiałem i zapomniałem o
otoczeniu, bawiąc się razem z dziewczyną. Przez moment pomyślałem, że ta
impreza nie może być aż tak wielką katastrofą, jak sądziłem na początku.
*
Wyszedłem na zewnątrz, zaczerpnąć świeżego powietrza oraz
ochłonąć nieco po energicznych tańcach z Nathalie. Zatrzymałem się przy
balustradzie, kładąc na niej szklankę z drinkiem, którego dał mi Ben gdy
wychodziłem. Oparłem się dłońmi o drewnianą poręcz oddychając głęboko.
- Ty już się upiłeś? – Cichy, ledwo słyszalny jęk, który
dobiegł zza moich pleców, w mig mnie orzeźwił.
- Cześć, Louis! – Przywitaliśmy się kumplowskim uściskiem.
Taki gest zdarzał się nam coraz częściej od tego dnia, kiedy postanowiłem
powiedzieć mu całą prawdę. Podobało mi się to. Dawało mi to pewność, że między
nami nic się nie zmieniło, a nawet więcej. Staliśmy się sobie znacznie bliżsi.
– Czekałem na ciebie.
- Miło – odparł, stając obok mnie. Zlustrował moją twarz,
zmartwiając się trochę. – Tak na poważnie, ile już wypiłeś?
- To dopiero mój drugi – rzekłem, unosząc szklankę w górę.
- Nie podoba mi się to – powiedział cicho, rozglądając się
wokoło.
Impreza nie trwała długo, a on wiedział, że połowa z
przybyłych gości nie wie, jak się nazywa. Przez to cały wieczór miał mnie na
oku. Nie zabraniał mi pić – przyznaję, sięgałem po coraz więcej, kiedy
dostrzegłem, jak dzięki temu wszystkie troski znikają. Doskonale wiedział, że
jego prośby i groźby pójdą na nic. W końcu sam sięgnął po drinka, ale tylko
jednego, chcąc mieć wszystko pod kontrolą. Ściślej mówiąc – mnie. Miałem
wrażenie, że przeczuwał, co się wydarzy. Tak, jakby wiedział, że będę później
cierpiał jeszcze bardziej niż do tej pory.
*
Nie pamiętałem, jak znaleźliśmy się w domu. Wiedziałem
tylko, że było bardzo późno i Louis siłą wyciągnął mnie z domu kuzyna. Chociaż
zebrałem wokół siebie grono zainteresowanych i wszyscy śmiali się razem ze mną
z historii, które im opowiadałem, on uparcie powtarzał, że musimy iść.
Posłuchałem go. Bo gdybym został, musiałbym wrócić do domu, a tam dostałbym
dożywotni szlaban na wszystko.
- Jesteś głupi – szepnąłem niewyraźnie, kiedy pomagał mi
zdjąć buty.
- Ty jesteś jeszcze głupszy, pasuje? – mruknął cicho. –
Dlaczego ja cię stamtąd wcześniej nie zabrałem? Przynajmniej nie powiedziałbyś
tego wszystkiego.
- To było zabawne przecież – zachichotałem.
Louis wyprostował się gwałtownie, obejmując mnie w pasie.
- Będziesz tego jutro żałował, mówię ci – powiedział,
prowadząc mnie po schodach do swojego pokoju. – O ile cokolwiek będziesz
pamiętał.
Z niewielkimi trudnościami dostaliśmy się do pokoju Louisa.
Chłopak od razu zaprowadził mnie do łóżka, pomagając mi siąść na nim. Podczas
gdy ja próbowałem się zorientować, co robił, on zdążył przynieść drugą kołdrę i
poduszkę. Położył je niezdarnie na ziemi, zwracając się do mnie.
- Wstawaj i się rozbierz.
Posłusznie wstałem, próbując rozpiąć guzik u spodni, ale
było to dla mnie dużo trudniejsze, niż myślałem. Roześmiałem się cicho pod
nosem, unosząc głowę i próbując odszukać w ciemności Louisa. Stał dwa metry
przede mną, obserwując moje poczynania.
- Guzik – mruknąłem, znów przebierając palcami w celu
odpięcia go. Znów mi się nie udało.
- Tak, widzę – odparł zmęczony. – Zapomniałeś jeszcze o
pasku.
- Pomóż mi – poprosiłem, poddając się.
Louis wydawał się wahać z decyzją. Nie prosiłem go o wiele. Chciałem
tylko o to, aby pomógł mi się rozebrać. To nie było tak wiele. Kiedy zrobił
krok do przodu, uśmiechnąłem się lekko, opuszczając swobodnie dłonie i czekając
na jego ruch. Naprawdę nie byłem w stanie zrobić nic, żeby samodzielnie się
rozebrać. Równie dobrze mogłem pójść spać w ciuchach. Nie robiło mi to żadnej
różnicy.
- Jesteś jak małe dziecko – powiedział, rozbawiając mnie.
- Jestem taki wysoki jak ty. – Wyprostowałem się dumnie,
chcąc naprawdę dorównać mu wzrostem. – Nie jestem już taki mały.
- Mówiąc, że jesteś jak dziecko, mam na myśli twoje zachowanie.
A nie to, że jesteś mały jak dziecko. – Wytłumaczył powoli, rozpinając moją
bluzę i pomagając mi ją zdjąć.
- Wyrażaj się jaśniej. Mieszasz mi w głowie.
- A ty stój prosto. Inaczej będę musiał cię zbierać z
podłogi, a przy okazji obudzisz wszystkich. – Jego uśmiech poszerzył się
bardziej.
Poczułem, jak jego dłonie powoli odszukują końca koszulki,
unosząc ją ku górze. Pod wpływem gwałtownego ruchu zatoczyłem się. W ostatniej
chwili Louis złapał moje ramiona, przez co syknąłem cicho. W mig poczułem, jak
ciepłe dłonie mojego przyjaciela znikają z mojej skóry.
- Przepraszam – powiedział szybko. – Nie chciałem.
- Wiem, wiem – kiwnąłem głową, czując się zmęczonym.
Próbowałem dłońmi ponownie odszukać klamry od paska. Zamiast
zimnego metalu napotkałem parę ciepłych dłoni, które za mnie zmagały się z
zapięciem. Westchnąłem głęboko, czując zawroty głowy.
- Louis?
- Tak? – Uniósł głowę na dźwięk mojego słabego głosu.
Dostrzegłem, że otworzył szeroko oczy, widząc, co się ze mną działo. – Harry,
nie tutaj, błagam!
- Nie – uspokoiłem go. – Tylko kręci mi się w głowie. Nie
jest mi niedobrze.
- Na pewno?
Sięgnął dłonią do mojego czoła, przykładając na krótką
chwilę. Przymknąłem powieki pod wpływem tego gestu, mając nadzieję, że zawroty
ustaną równie szybko jak się pojawiły. Chłopak powoli zaczesał moje włosy do
tyłu, następnie kładąc dłoń na ramieniu.
- Harry – zaczął powoli. Otworzyłem oczy, patrząc na jego
twarz w części pochłoniętą przez mrok. – Na pewno wszystko jest w porządku?
- Na pewno – odparłem spokojnie, biorąc głęboki oddech. Uśmiechnąłem
się z myśli, która pojawiła się w mojej głowie. – Troszczysz się o mnie.
- Oczywiście, że się troszczę, głupku.
Uśmiech, który jeszcze chwilę temu gościł na moich ustach w
momencie znikł. Louis, potwierdzając moje słowa, które zostały wypowiedziane
bezmyślnie sprawił, że zacząłem się zastanawiać nad tym. Doskonale wiedziałem,
że w jakimś stopniu byłem dla niego ważny. Zjawił się chyba w najbardziej oczekiwanym
momencie.
- Wiem – wybełkotałem cicho i niezrozumiale, nachylając się
powoli w jego kierunku. Chciałem go pocałować w policzek.
Możliwe, że to było trochę nie na miejscu. W końcu.. byliśmy
chłopakami. A chłopcy nie okazują sobie takich gestów. Ale skoro za pierwszym
razem niekontrolowanie pocałowałem go w policzek, dając mu tym jasny znak, że
doskonale zdaję sobie sprawę, ile dla mnie robi i w ten sposób niemo
podziękowałem mu za to, tak i tym razem nie powinno się to wydać dziwne.
Mając zamiar pocałować policzek Louisa, chyba troszkę źle oceniłem
swoje możliwości. Byłem pijany, ale gdybym był bardziej rozważny i nie chciał
działać ze wszystkim pochopnie, na pewno moje usta nie spotkałyby się z ustami
Louisa na krótki moment. Ba moje policzki wkradły się wielkie rumieńce i byłem
szczerze wniebowzięty, że Louis nie postanowił włączyć światła, tylko korzystać
ze słabej poświaty rzucanej z latarni ulicznych.
- Harry… - zaczął, gwałtownie wstrzymując oddech.
Słysząc niepewność w jego głosie, coś mnie tchnęło, żeby to powtórzyć.
Nie wiem, czy czułem coś do Louisa. Nie widziałem w pocałunku nic złego. A tak
naprawdę to był dopiero mój drugi pocałunek w życiu – jeśli tak można nazwać
krótkiego całusa. Chciałem to zmienić. Tego wieczoru nie żałowałem niczego.
Jestem pewien, że gdybym całował go ze świadomością, że po tym go stracę, a
wciąż był pod wpływem alkoholu… też bym nie żałował. Oczywiście dopóki nie
obudziłbym się następnego dnia i nie zaczął analizować wszystkiego, doszukując
się w tym swojej głupoty i lekkomyślności.
Napierając gwałtownie na jego usta poczułem, jak rękoma
chwyta mnie w talii, nie chcąc stracić równowagi. Nie wiedziałem, co się wokół mnie
zaczęło dziać, kiedy chłopak momentalnie oddał pocałunek, jakby nie było dla
niego żadną przeszkodą to, że byłem chłopakiem. Moje myśli bardziej kręciły się
wokół tego, że czułem w brzuchu coś dziwnego. Nie umiałem tego określić,
nazwać. Nie czułem, że jest mi niedobrze. Czułem dziwny ucisk, który pojawił
się tam po raz pierwszy i był dla mnie zupełną nowością.
Przyciągnąłem go bliżej siebie, chcąc zmniejszyć dzielący
nas dystans. Wtedy Louis na chwilę przerwał pocałunek, chcąc zaczerpnąć
powietrza. Wtedy odchylił głowę na bok, co ja wykorzystałem do muśnięcia jego
szyi. Nie kontrolowałem tego. Działałem automatycznie. Czasem oglądałem romantyczne
filmy z siostrą, przy których okropnie się nudziłem i chyba to stąd mi zostało.
- Harry – szepnął, błądząc dłońmi po moim karku i próbując
uspokoić oddech. – Harry musisz wiedzieć, że ja… że ty…
W tamtej chwili nie chciałem słyszeć żadnych słów. Ponownie
złączyłem nasze usta w pocałunku. Louis zaskoczył mnie pewnością siebie, z jaką
oddawał pieszczotę. A nawet tym, jak bardzo walczył o dominację. Jak bardzo
pragnął tego. Pod wpływem jednego gwałtownego ruchu ze strony mojego
przyjaciela zachwiałem się. Poczułem, że tracę równowagę, przechylając się do
tyłu i ciągnąc za sobą Louisa. Wraz z upadkiem na miękki materac oraz napierającym
ciałem chłopaka na moje, poczułem ból w ramieniu. Dokładnie w tym samym
miejscu, w którym dwa tygodnie wcześniej się uderzyłem. Siniak już dawno zmienił
swoją barwę na żółtawą, ale ból ciągle pozostał. Nie chciałem przerywać pocałunku,
dlatego z całych sił powstrzymywałem się, żeby nie wydać z siebie żadnego
dźwięku. Ale Louis musiał wyczuć, że coś jest nie tak, bo powoli uniósł się na
dłoniach, uważnie mi się przyglądając.
- Dlaczego… - zacząłem, ale gwałtownie mi przerwał.
- Znów cię bił, prawda? A ty nic nie powiedziałeś, żeby mnie
nie martwić – bardziej stwierdził niż zapytał. Usiadł powoli na moich biodrach,
uważnie nad czymś myśląc. W tym czasie podparłem się na jednym łokciu, a drugą
dłonią odgarnąłem niezdarnie włosy z twarzy.
- Musisz wszystko psuć? – mruknąłem, marszcząc brwi.
- Och, proszę cię. Dobrze wiesz, że jeszcze trochę byśmy się
pobawili, a potem i tak zapomnielibyśmy o tym – powiedział spokojnie.
Potrząsnął głową, wymachując rękoma w powietrzu. – Obiecałeś mi zawsze mówić,
kiedy to znów się będzie działo.
- Louis, daj już spokój – opadłem na plecy, patrząc w bliżej
nieokreślony punkt na suficie. – Nic to nie zmieni. Ojciec dalej mnie będzie
katował, jak będzie miał takie widzimisię.
- Możemy to zmienić.
Uśmiechnąłem się szeroko, nie mogąc tego powstrzymać. Zaraz
potem zacząłem cicho chichotać, nie potrafiąc sobie wyobrazić, że jego słowa
mogą okazać się prawdziwe. To było coś odległego. Coś, o czym mogłem powarzyć w
tamtej chwili. Wtedy to nie mogło mieć miejsca bytu.
- Z czego się śmiejesz? – zapytał urażony.
- Z tego, co mówisz? – wyjaśniłem. – Może i jestem pijany,
ale nie na tyle, żeby nie zdawać sobie sprawy, że dopóki nie zacznę żyć na
własną rękę, do reszty odcinając się od ojca, to się po prostu nie skończy,
rozumiesz?
- Harry, posłuchaj – powiedział z przekonaniem, będąc
wyprowadzonym z równowagi. – Ty tak myślisz. Bo wydaje ci się, że nikt ci nie
może pomóc, a tak nie jest. Przestań się w końcu zachowywać, jakby wokoło
nikogo nie było, kto chce ci pomóc, jasne?
- Przecież tak jest, Louis – wybełkotałem, spychając go z
siebie. Usiadłem, krzyżując nogi i podpierając na kolanach łokcie. Chwyciłem
się za głowę, czując, że zaczyna powoli pulsować z bólu.
- Kurwa, nie jest tak! – krzyknął cicho. Wstał, podnosząc z
ziemi poduszkę i kołdrę, niemal rzucając nimi na materac. – Ty to sobie
wmawiasz, nie widzisz? Jeśli przez coś takiego stracę swojego jedynego i
prawdziwego przyjaciela, to wiedz, że nie będę już taki jak teraz czy kiedyś. Wiesz
jak trudno czasem jest, kiedy nie masz osoby, która mogłaby cię zrozumieć i na
której możesz polegać w każdej sytuacji. Ja ci to oferuję, ale ty oczywiście musisz
robić to, co według ciebie jest słuszne. Nawet jeśli się mylisz.
- Dlaczego ci tak zależy? – zapytałem, nie rozumiejąc. – Bo nie
chcesz zostać sam, jak coś sobie zrobię? Przecież przeżyłbyś moją śmierć.
Ludzie przychodzą i odchodzą, czy jakoś tak.
- Ale ja się w tobie chyba zakochałem, cholera jasna! Zawsze
wiedziałem, że nie jestem do końca hetero, a kiedy zacząłem spędzać z tobą czas
uświadomiłem sobie, że naprawdę mogę być bi! – krzyczał szeptem.
Zaniemówiłem, patrząc na niego z szeroko otwartymi oczami.
Nie wiedziałem, co powiedzieć. Louis był równie zmieszany jak ja. Nie panował
tego wypowiedzieć, byłem tego pewien. Zacząłem się łudzić, że może się
przesłyszałem.
- Co powiedziałeś? – zapytałem, chcąc się upewnić. Byłem
skołowany. Ostatnią rzeczą, jaka mogłaby mi przyjść do głowy to to, że Louis
jest biseksualny i że zakochał się właśnie we mnie. Chłopaku, który ma
najbardziej popieprzone życie w całym Holmes Chapel.
- Zapomnij. – Machnął ręką, kierując się ku wyjściu. Zanim
jednak opuścił pokój odwrócił się, dodając: - Kładź się od ściany. Nie mam
zamiaru spać na zimnej podłodze, jak koło ciebie zostanie dużo miejsca.
Po jego wyjściu siedziałem chwilę bez ruchu, zastanawiając
się nad tym wszystkim. Próbowałem zebrać to w logiczną całość, jednak senność
brała nade mną górę i nim się zorientowałem, zasnąłem.
KUYHGFUKYHGUKJ, jezu, nawet nie zdajecie sobie sprawy, ile się nad tym umęczyłam. nawet jutro odpuszczam sobie pierwsze dwie godziny, bo chyba bym nie wstała, ale to szczegół. sądziłam, że wyrobię się na wczoraj, ale wyszło na to, że jest dzisiaj; późnym wieczorem, jak to zwykle u mnie bywa. TAK, nie jestem przekonana co do dziesiątki. TAK, zdaję sobie sprawę, że na początku ucięłam wątek, ale wyjaśnienie wszystkiego niejasnego stąd pojawi się w jedenastce. i TAK, nie spodziewajcie się jedenastki szybciej niż w przyszły weekend (cztery sprawdziany w tygodniu, brawo). chociaż kto wie, co mi do głowy strzeli. pisanie zawsze ciekawsze niż nauka matematyki. :3
jeśli macie jakieś pytania do mnie, śmiało kierujcie na tt albo na gg (numer w zakładkach, nie znam na pamięć, lol). spostrzeżenia, uwagi - komentarze. to wyboru do koloru.
Chyba będe pierwsza :D a więc... Roździał POWALAJĄCY, nie myślałam że już w 10 będzie tyle się działo. Wszystko co napisałaś jest takie prawdziwe, bez jakiegoś przesłodzenia czy czegoś w tym rodzaju. Mam nadzieje że Hazz będzie pamiętał o tym co się wydarzyło, bo warto. Ten jego pocałunek taki niby spontaniczny, pod wpływem alkoholu ale ludzie pijani robią to czego zawsze chcieli spróbować ale wstydzili się :3 więc to nie mogło być takie tylko od tak, to musi coś znaczyć. Momenty pocałunków zawsze opisujesz tak szczegółowo, tak jak lubie najbardziej. Nie czuje niedosytu, bo wszystko czego oczekiwałam zostało zamieszczone w tym rozdziale, choć przyznam że z niecierpliwością bede czekać na nastepny. Teraz biore się za przeczytanie kolejny raz 10. Pozdrawiam :) ~ @pattiLovesNiall
OdpowiedzUsuńawkaniosbndobe awwwwwwww ♥ kocham @Cenedia
OdpowiedzUsuńkuurde, chciałam mieć ten zaszczyt i byc pierwszą osobą która to skomentuje -_- heheszky, kooocham to opowiadanie na maxa i juz się nie moge doczekać 11 *-* ♥
OdpowiedzUsuńTo jest boskie ! Larry już jest i chcę go więcej :D Jesteś świetna czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńDhdjdjshdjfbsksbd *-* bożebożebożenko kocham ten rozdział i to wszystko i Twojego bloga i Jeju Jeju J chyba przeczytam ten rozdział od początku ! Albo całe opowiadanie ...
OdpowiedzUsuńAaaaaaaaaaaaaawwwww! Ale sie podjarałam :D matko, matko matko matkoooo :D
OdpowiedzUsuńNiesamowite !
Twój styl pisania jest rewelacyjny.
Nie wiem czemu ale czytając twoje opowiadanie zawsze są takie emocje.
Wielki talent, podziwiam ;)
Larry <3 No nareszcie się pocałowali ! Ojojej i mam nadzieję, że Harry będzie pamiętał o wszystkim !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam @weronika1993
Mwhtdgtpgdgtgdgtpdp TO JEST BOSKIE *O* I ten Larry Kiss ! O w dupeczkę ! Mam nadzieję , że Harry nie zapomni o tym słodkim wyznaniu :3 Louisowi tak na nim zależy no i Loczkowi też ! Świetne , cudo , mistrzostwo! Dawać mi tu kolejnę bo nie usiedzę *-* Pozdrawiam @Kalink_Kaa
OdpowiedzUsuńNo to cholerka. Wczoraj wieczorem nie wiedziałam co napisać. Dzisiaj przeczytałam jeszcze raz i też nie wiem. :P Nie lubię takiego czegoś.
OdpowiedzUsuńNo ale, chyba muszę się zadowolić zwykłym, że ten rozdział bardzo mi się podobał. Zaczynając od fajnego opisania imprezy po sytuację w pokoju Lou. Zawsze bawiło mnie to jak jedna osoba jest kompletnie nie zdolna do rozebrania się i musi zdać się na łaskę tej drugiej. :d
I ten pocałunek...
On był taki... taki... Nie wiem, słodki? Fajny? Uroczy?
No kurna, wreszcie! Wreszcie doszło między nimi do pocałunku ^^.
OdpowiedzUsuńZabiję Hazzę, jak okaże się, że kompletnie nic nie będzie pamiętał z tamtego wieczoru. No po prostu zajebie, chociaż to i tak za mało powiedziane xD.
Oni mają być kurna przeszczęśliwi i być ze sobą zawsze na zawsze :D!
Tylko ciągle mnie zastanawia do czego nawiązują pierwsze wersy tego rozdziału, ale o ile o tym mówiłaś to dowiemy się dopiero w następnym rozdziale, którego już nie mogę się doczekać :).
[be-always-by-my-side]
[1d-offcamera]
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA HEDGKIEHKGTHKTGHKDHTGK KOCHAM TEN ROZDZIAŁ! nawet zapisałam sobie do zakładek, na pewno przeczytam go jeszcze pare razy jak mi się będzie nudzic, haha 10 JESZCZE LEPSZA! @sparksss
OdpowiedzUsuńjaram się! tak długo czekałam na taką scenką i w końcu się doczekałam! <3 Okej, wybaczam, że musisz się uczyć i dziękuję, za nowy rozdział. Jednakże, ysz! Nie wytrzymam do przyszłego weekendu z rozdziałem :c blagaaaam, zrób coś żeby był wcześniej. Kocham to opowiadanie! xx
OdpowiedzUsuńNie no kocham to po prostu!! PISZ JAK NAJSZYBCIEJ! <3
OdpowiedzUsuńPilsss napisz wcześniej plisss ja nie wytrzymam ;)
OdpowiedzUsuńNo wreszcie! Tyle czekania, ale się opłaciło! Już się bałam, że Loui może go odepchnąć, albo coś... Ale było tak pięknie!
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na jedenastkę :*
uwannasaygoodnight.blogspot.com
youbringmesadness.blogspot.com
Awwwww Larry <33 Jakie to słodkie. Zdecydowanie najlepszy rozdział :*
OdpowiedzUsuńah ten Larry czekałam aż w końcu do tego dojdzie, i coś czułam że alkohol trochę w tym pomoże. jestem niezwykle ciekawa co Harry takiego, albo lepiej do czego się przyznał podczas tej imprezy. No nic, czekam na kolejny. loving-him-was-red
OdpowiedzUsuńthdhgjhdjy!!!! W końcu doczekałam się Larry'ego <3
OdpowiedzUsuńMega <3 Najlepszy rozdział jak na razie ;)
Ciekawe co Harry powiedział na tej imprezie.. Teraz nie będę się mogła doczekać następnego -.-
thadejskusth(10 minut później)thewsdfeg. O Boże zaniemówiłam normalnie xde *.* Tak długo na to czekałam a Harry pijany oczywiście i na stówę jutro wszystko zapomni No Me Gusta :( kacyk
OdpowiedzUsuńAhh, jak cudownie. Znów coś do przeczytania. Coś wspaniałego! Czekam z niecierpliwościa na 11. Napisałambym niesamowity komentarz o tym jak kocham twoje opowiadanie, ale musi wystarczyć 1 krótkie słowo: hcebkbfZjkhdbvkjhbzdjkh...no może nie takie krótkie..a może to nie słowo. w każdym razie czekam ♥
OdpowiedzUsuńkllmdsldjandjaakbjsasbndnjusi zdecydowanie najlepsze opowiadanie jakie czytam ;D rozdział cudowny,zajebisty.Kocham ten rozdział. <33333333 Pisz jak najszybciej BŁAGAAAM
OdpowiedzUsuńTak ogromnie się cieszę, że znalazłam tego bloga. Czytam od drugiego rozdziału i wciąż mi mało. Okres wyczekiwania na nowy post z każdym dniem staje się coraz bardziej męczący. Zakochałam się, nie wiem co jeszcze mogłabym dodać. Jedyne co mogę zrobić, to zaprosić do siebie we-are-like-different-stars.blogspot. Blog jest nowy, ale byłoby naprawdę miło, gdyby zaciekawił :)
OdpowiedzUsuńPS. Czekam na nowość i dziękuję za cudowny rozdział.
OMG! Nareszcie! Już się nie mogłam doczekać :D Uwielbiam Cię dziewczyno! I w ogóle Louis i Harry big love :D
OdpowiedzUsuńHahahahahaha... zabij mnie! Miałam dzisiaj masakryczny dzień, a teraz siedzę i się śmieję z własnej głupoty. Biegnę z łazienki, żeby zobaczyć czy strona się załadowała i ... nie trafiłam na krzesło. No cóż, będę pisała z bolącym tyłkiem xD Anyway, czas na mój komentarz :D Uhuhuhu. Wczoraj byłam wredna i ci nic nie powiedziałam, ale dzisiaj ma pole do popisu.
OdpowiedzUsuńPrimo: ASJNWFDBJHGBVN *O* *le zgon*
Secundo: Tak myślałam, tfu... ja to wiedziałam! Jak ty już coś wymyślisz to będzie cudownie. I było! Louis najpierw namawia Harry'ego do pójścia na zabawę, a potem sam przychodzi dość późno, czyżby efekt zamierzony? Nie, żartuję. Oczywiście myślę, że Lou chciał, żeby Hazz się odstresował. Tą całą chorą sytuację w domu i w szkole. To miło z jego strony. Naprawdę bardzo mi się to w nim podoba.
Szczerze, miałam wielkiego banana na buzi, czytając pijackie teksty Harry'ego :D On mnie rozkłada na łopatki. Mówiłam, że go lubię? Ta jego weselsza strona, też mi się podoba :3 Może dlatego, że mnie przypomina? Sama nie wiem...
Akcja z guzikiem - boska! :D
Potem zaczynam krzyczeć w poduszkę: "Oni się pocałują, oni się pocałują, oni się pocał...OWALI! Aaa, wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam!" O mamciu, jakie to było urocze... Niby po pijaku, ale każdemu się podobało. Louis przywiązał się do niego, to proste. Zaangażował się w niepisany "związek" z Harry'm. Zatroszczył się o niego. Sprawił, że chłopak mu zaufał, otworzył się, zaczął żyć na nowo. Zakochał się. Tyle myśli... Ciekawa jestem jak to wszystko analizował. Nie wiem. Nie siedzę mu w głowie, choć bardzo bym chciała! Louis biseksualny? W końcu układa mi się wszystko po kolei :) A Harry'emu to mam ochotę przyłożyć. Nie chcę napiętej i niezręcznej atmosfery, a wiem że tak może się stać. Kurka wodna. Mam mętlik w głowie. Przez ciebie.
Dziękuję Ci, że się tak poświęciłaś i dodałaś wczoraj. Idealnie zakończyłaś mój piękny tydzień <3 Będę wytrwale czekać na jedenastkę :3 Mam nadzieję, że dożyję. Żartuję. Muszę! Moja motywacja na przetrwanie tygodnia - 11! <3
Lots of love
@amazaynnie
http://1d4ever5.blogspot.com/ Nominacja ;)
OdpowiedzUsuńcudny...
OdpowiedzUsuńO kuźwa *.*
OdpowiedzUsuńTo jest świetne! Mam nadzieję, że Harry tego nie zapomni, kiedy się obudzi. Oni muszą być razem i to szybciutko. Wiem, ze to głupio zabrzmi, ale oni naprawdę tutaj do Siebie pasują!
http://one-direction-ziall.blogspot.com/
gtsdfudgtf8safguioasg fuioasguiocfg aui jeden wielki baban na twarzy podczas czytania komentów Harry'ego i wielkie "AWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW" Gdy się pocałowali :P333 ŻYCZE WENY ! <3
OdpowiedzUsuńgenialny rozdział !! :D jak ja was uwielbiam ♥
OdpowiedzUsuńStwierdziłam, że lepszej niespodzianki wymarzyc sobie nie mogłam, bo awww, to było takie słodziutkie! Pocałowali się! Człowieku niedobry, będę się teraz tym jarac przez bardzo, bardzo długi czas.
OdpowiedzUsuńNie wiem jak ty to robisz, że kiedy czytam, ciągle chcę więcej i więcej. Naprawdę, nie mogę oderwac oczu od rozdziału, i wiem że komentuję zawsze po czasie, ale wiedz, że zawsze czytam od razu, kiedy tylko przyjdzie do mnie wiadomośc z powiadomieniem.
Mam tylko nadzieje, że Harry będzie pamiętac, i że Lou może zrobi jakiś 'krok', by w końcu to rozkwitło. Nie mam pojęcia jak to dalej będzie, ale mam nadzieję, że mnie pozytywnie zaskoczysz.
Kocham, kocham i jeszcze raz kocham <3
Awwwwwwwwwwwww Larry <3
OdpowiedzUsuńZapraszam też do mnie na my-independent-game.blogspot.com- pojawił się nowy rozdział ;P
Świetne opowiadanie ;D
OdpowiedzUsuńAch Lou. Nasz kochany zakochany Lou. Was i wasze opowiadania także kochamy <3 i nikt tego nie zmieni :* zarąbiste opowiadanko :3
OdpowiedzUsuń