Będąc gówniarzem, powinienem się nauczyć jeszcze jednej
ważnej rzeczy. Nigdy nie ufaj bezgranicznie osobom, które już raz cię zawiodły.
Ale takie wnioski przychodziły do mnie dopiero z czasem. Nie ufałem przyjaciołom,
ale mamę czy tatę w jakimś stopniu nadal darzyłem zaufaniem. I to było kłodą, którą
rzucono mi pod nogi w piątkowy wieczór.
Siedziałem skulony na parapecie w „moim pokoju”, obserwując cichą ulicę,
na której ojciec wykupił apartament. Patrzyłem nieobecnym wzrokiem na bliżej
nieokreślony punkt, walcząc z myślami, które sprawiały, że co chwilę popłakiwałem. Był środek
nocy, a ja znów nie spałem. Nie potrafiłem, kiedy przebywałem u ojca w domu. A
już na pewno nie po minionym wieczorze.
Anne zawsze miała długi język. Szczególnie, kiedy w końcu
zauważała, że dzieje się coś niedobrego. Szukała oparcia u innych osób,
które teoretycznie mogły jej pomóc. W praktyce nie przynosiły żadnego
rezultatu. A jedynie wieści po sąsiedztwie szybciej się rozchodziły.
Nie byłoby nic złego w tym, że nie potrafi utrzymać języka
za zębami, gdyby po prostu nie podsłuchiwała mnie tamtego dnia.
Zanim mój ojciec po mnie przyjechał, rozmawiałem z Liamem długi czas.
Poczułem, że jest to osoba, na której w jakimś stopniu mogę polegać i ufać.
Oczywiście nie zrobiłem się od razu taki rozgadany. Na początku zbywałem go,
kiedy chciał dociec przyczyny kłótni mojej i Louisa. Nie mógł uwierzyć, że coś było w stanie nas poróżnić. Opowiadał, że obserwował nas od początku
i zazdrościł nam tego, co powoli pojawiało się między nami. Widział każde nasze
uśmiechy, posyłane sobie na szkolnych korytarzach. Zauważył też, że kiedy
znajdowałem się w jego pobliżu, śmiały się moje oczy, a nie tylko usta. Wtedy
coś we mnie pękło i powiedział Liamowi o co poszło między nami. Że całowaliśmy
się i on wpierał mi, że to był tylko mój sen. I że odebrałem to jako kłamstwo z jego strony, które mnie zabolało.
- Naprawdę tylko o to poszło? – zapytał zaskoczony Liam. –
Może bał się, że ta sytuacja wiele zmieni pomiędzy wami.
- Zapomniał też powiedzieć, że się we mnie zakochał –
dodałem, będąc nieobecny myślami.
- Zakochał?
- Tak, zakochał. Chyba, jak to sam ujął, bo widocznie nadal
nie jest pewien tego… uczucia. – Roześmiałem się pod nosem, kręcąc głową. –
Czuję się dziwnie z myślą, że podobam się chłopakowi. I że na dodatek całowałem
się z nim, prawdopodobnie robiąc mu większą ochotę na mnie. I… że ten chłopak
jest moim najbliższym przyjacielem.
- A jakie masz teraz odczucia względem jego? – spytał
ostrożnie. – No wiesz… - zaczął, kiedy dostrzegł mój nieodgadniony wyraz
twarzy. – Gdyby ci powiedział o tym od razu, zaraz następnego dnia… jakbyś
zareagował?
- Uciekłbym – odparłem pewnie, zaraz potem śmiejąc się
głośno. – Ale potem przemyślałbym to i wrócił, i przeprosił za moje zachowanie.
Dodałbym też, że mimo tego zależy mi na nim i że będę potrafił żyć z myślą, że
jest biseksualny.
- Nawet gdyby czasem dochodziło do zbyt intymnych sytuacji?
Spojrzałem na Liama niepewnie. Byłem zaskoczony jego
słowami. O tym nie pomyślałem; nawet na ułamek sekundy nie przewinęło mi się to
przez myśl. Ale kiedy mi to zasugerował… zacząłem nad tym rozważać. Nie
wiedziałem, czy by mi to przeszkadzało. W końcu… całowałem się z nim i
pamiętam, że pragnąłem tego jak niczego innego na świecie. Przynajmniej w
tamtej chwili. Może to alkohol, a może nie… Nie wiedziałem.
- Przepraszam, nie powinienem pytać – bąknął pod nosem, odwracając
wzrok w innym kierunku.
- Nie zastanawiałem się nad tym – odparłem szczerze. – Nie
wiem, co bym czuł, gdyby… doszłoby do czegoś.
Zamyśliłem się na chwilę nad nocą, kiedy pocałowaliśmy się z
Louisem. Starałem się przypomnieć sobie, co wtedy czułem. Czy to było możliwe,
żebym doznawał tych samych emocji na trzeźwo?
Chciałem podzielić się tą myślą z Liamem, ale wtedy przyszła
mama i oznajmiła, że tata już czeka i że mam się zbierać. Wydawała się być
wtedy zaniepokojona i przestraszona, blada. Nie wiedziałem, co jest grane. Dopiero z
każdą upływającą chwilą uświadamiałem sobie, że musiała podsłuchać rozmowę moją
i Liama. Oraz to, że pomiędzy mną a Lou doszło do czegoś. Inaczej ojciec nie
zrobiłby mi takiej awantury, jak tego wieczoru… Myślałem, że nie przeżyję tego
paskudnego piątku; że to się nigdy nie skończy; że padnę tam jak
długi i już nigdy nie odzyskam przytomności. Nie wiedziałem jak udało mi się
przetrwać furię ojca, ale byłem pewien, że tego dnia nie zapomnę do końca
życia.
Przynosisz wstyd nazwisku
Styles!
Jak możesz patrzeć na
mężczyzn jak na osobę, którą mógłbyś kochać?!
Jak ty wyobrażasz
sobie dalsze życie!
Jesteś beznadziejny!
Każde groźne słowa, które usłyszałem tego wieczoru, zapadły
głęboko w mojej pamięci. W końcu musiał odpuścić widząc, że nie miałem
najmniejszej siły się bronić, tylko poddawałem się każdemu jego atakowi. Wtedy
odszedł, zostawiając mnie samego w salonie, skąd ledwo uciekłem do pokoju.
Usiadłem skulony w kącie, patrząc szeroko otwartymi oczami w przestrzeń. Bałem
się wykonać jakikolwiek ruch. Bałem się zasnąć. Bałem się, że w ciszy mój
oddech będzie głośnym hukiem, co tylko bardziej rozjuszy ojca.
Westchnąłem, otrząsając się z zamyślenia. Spojrzałem na
telefon, aby sprawdzić godzinę. Było późno. Bardzo późno. Godzina czwarta nie
była idealną porą na wykonywanie telefonów. Ale w tamtej chwili tak bardzo
brakowało mi osoby, z którą mógłbym porozmawiać; która dodałaby mi otuchy i
wsparłaby mnie; osoby, za którą tak bardzo tęskniłem…
Chwilę później siedziałem w kącie i trzymałem telefon przy uchu, wsłuchując się w
sygnały oczekiwania. Po trzecim osoba po drugiej stronie odebrała, zaspanym
głosem mrucząc:
- Halo...
Poczułem dziwny ucisk w brzuchu na dźwięk głosu Louisa.
Milczałem, nie będąc zdolnym wypowiedzieć ani jednego słowa. Jedynie więcej łez
wezbrało w moich oczach, czekając tylko aż zacisnę powieki i uwolnię je.
Louis wyraźnie się poruszył po drugiej stronie, o czym
świadczył szum w telefonie.
- Harry? – Jego głos był zaskoczony i niepewny zarazem. –
Harry, to ty? Jesteś tam?
Znów nic nie odpowiedziałem. Jedynie pociągnąłem głośno
nosem, co nie umknęło uwadze Louisa.
- Co się stało? – zapytał ze śmiertelną powagą. – Powiedz
mi, co się stało. Gdzie jesteś? Mam do ciebie przyjechać?
- Jest czwarta – zaśmiałem się pomimo wszystko. - A ja mam teraz
wyrzuty sumienia, że cię obudziłem – dodałem cicho bardziej do siebie niż do
niego.
- Nie dzwoniłbyś bez powodu.
- Przecież zawsze dzwoniłem bez powodu – zauważyłem, unosząc
jeden kącik ust minimalnie ku górze. – Nawet żeby zapytać, czy oglądasz mecz i
komu kibicujesz.
- Ale ostatnio się to zmieniło – szepnął przygnębiony.
W pierwszej chwili myślałem, że się przesłyszałem. Ale kiedy
cisza pomiędzy nami zaczęła się coraz bardziej dłużyć uświadomiłem sobie, że to
nie było moje przywidzenie. On naprawdę to powiedział, a mnie dopadły jeszcze
większe wyrzuty sumienia. Zachowałem się jak dziecko. Jak ostatni gówniarz,
który ucieka przed odpowiedzialnością, nie chcąc uczestniczyć w rozwiązaniu
problemu do końca.
- Wiem, przepraszam.
- To ja ciebie powinienem przeprosić – zaczął Louis.
Ponownie usłyszałem szmery po drugiej stronie, a gdy ucichły, Louis westchnął.
– Powinienem powiedzieć ci prawdę. Nie wiem, co sobie myślałem. Że się nie
dowiesz? – Prychnął cicho pod nosem. – To głupie. Wszystko kiedyś wychodzi na
jaw. I czuję się winny, że… wtedy oddałem pocałunek, bo mogłem powiedzieć, że
to niestosowne i nie powinniśmy tego robić i ja…
- Przecież chciałeś tego – przerwałem mu cicho. – A jak
człowiek czegoś chce i widzi, że ma szansę to dostać, działa pod wpływem chwili. Nie myśli o konsekwencjach,
tylko oddaje się… tej przyjemności, której może doświadczyć.
Zamilkłem, czekając na reakcję z jego strony. Jakieś słowo
potwierdzenia albo sprzeczności i uzasadniający argument do tego. Ale jedyne,
co usłyszałem, to cisza, dłużąca się w nieskończoność.
- Jesteś jeszcze? – zapytałem piskliwym głosem. Sam byłem
zaskoczony desperackim dźwiękiem, który wydobył się z moich ust.
- Jestem – rzekł spokojnie. – Ale jeśli mam być szczery, nie
wiem, co powinienem powiedzieć.
- Prawdę. Nie chcę słyszeć niczego innego z twoich ust, tylko
prawdę.
Wyprostowałem nogi, opierając się wygodniej o ścianę.
Odchyliłem głowę w tył, a wolną dłoń położyłem swobodnie na udach. Czekałem na
jego słowa.
- Daj mi chwilę, aż przestanę się rumienić bez powodu i
wymyślę coś, co mogę powiedzieć, żebyś nie pomyślał o mnie jak o głupku.
Roześmiałem się cicho, zakrywając usta dłonią, aby mój
śmiech nie brzmiał zbyt głośno. Otarłem dłonią oczy, wznosząc je ku górze i
zastanawiając się, co mnie w ogóle naszło, żebym się na niego obrażał? Tak naprawdę
bez żadnego poważnego powodu?
- Okej, to ty myśl, a ja coś jeszcze dopowiem od siebie –
powiedziałem, biorąc głęboki oddech. – Wtedy… po przeczytaniu twojego pamiętnika zachowałem się tak, bo uderzył mnie fakt, że okłamałeś mnie. W
błahej sprawie, ale jednak. I byłem zdania, że skoro już raz to się
wydarzyło, to teraz kłamstwa będą płynęły gładko z twoich ust, a ja znów będę w
potrzasku, jak wtedy, kiedy wmawiałem sobie przyjaźń z Selley’ami, Mazzim i
tobą. Teraz zostałeś mi już tylko ty i nie jestem zły z tego powodu. Cieszę
się, nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo. Bo zamiast cudownej paczki mam niepowtarzalnego
przyjaciela. Ostatnio coraz częściej mam ochotę przestać żyć, bo kompletnie nie
rozumiem, po co się urodziłem, ale wtedy pojawiasz się ty… i nieważne jak
bardzo chce mi się płakać, dzięki tobie zawsze się uśmiecham.
- Harry – Louis jęknął błagalnie po drugiej stronie. –
Proszę, zamilcz.
- Powiedziałem coś nie tak?
- Nie, ja po prostu… - zawahał się. Słyszałem niepewność w
jego głosie. Wyraźnie chciał mi coś powiedzieć, ale z drugiej strony bał się
tego. – Czasem powinieneś mówić mniej, żeby przestać mi dawać do zrozumienia,
dlaczego zwróciłem na ciebie większą uwagę i nie mogę tak po prostu przestać o tobie
myśleć.
- Louis… - Wstrzymałem oddech, nie wiedząc, co powiedzieć.
Nie miałem nic przeciwko jego uczuciom. Każdy miał prawo
zakochać się w kimś. Jednak postawił mnie tymi słowami w niezręcznej sytuacji i
naprawdę nie wiedziałem, co powinienem odpowiedzieć. Nie mogłem mówić czegoś,
co nie byłoby prawdą i było niezgodne z moimi uczuciami tylko dlatego, żeby nie
było mu przykro.
- Przepraszam, nie powinienem.
- Nie przepraszaj, jest w porządku. – Zapewniłem. – Muszę
się jeszcze oswoić z myślą, że mój przyjaciel leci na mnie i kiedy nie będę patrzył, on będzie pochłaniał mnie w całości wzrokiem.
- Harry – Louis ponownie jęknął błagalnie, co mnie
rozbawiło.
- Przecież taka jest prawda – ciągnąłem niskim głosem, chcąc
się trochę poznęcać nad Louisem.
W rzeczywistości po prostu chciałem się uśmiechać tak długo,
jak tylko byłem w stanie. Zanim miałem ponownie wrócić do tego melancholijnego
humoru, co uderzyło we mnie nagle i gwałtownie, jak zwykle. Niechcący szturchnąłem łokciem
ścianę. Zabolało mnie i nagle moje szczęście w mig zniknęło. Louis doskonale
wiedział, że coś złego mi się przydarzyło i że za wszelką cenę unikałem tego tematu.
- Powiesz mi teraz, dlaczego tak naprawdę zadzwoniłeś do
mnie w środku nocy, w dodatku zapłakany?
- Po prostu brakowało mi ciebie.
*
- Zostaw mnie w rynku. Skoczę do sklepu po chleb, a potem do
biblioteki. Muszę wypożyczyć lekturę, którą mamy na angielskim przerabiać –
powiedziałem cicho, kiedy zbliżaliśmy się do Holmes Chapel.
Nie patrzyłem na ojca, dlatego mruknął cicho na znak zgody.
Słowa, które wtedy wypowiedziałem były pierwszymi, jakie padły na głos odkąd
wyruszyliśmy z Londynu.
Gdy samochód zatrzymał się na parkingu przed sklepem,
złapałem za klamkę zamierzając wysiąść. Ale wtedy poczułem dłoń, owijającą się
wokół mojego ramienia i mimowolnie zatrzymującą mnie. Obejrzałem się
przestraszony.
- Jeśli o czymkolwiek powiesz Anne, inaczej porozmawiamy –
dodał ostrzegawczo, puszczając mnie.
- Pobiłem się z kolegami, to oczywiste.
Nie czekając, wysiadłem, zatrzaskując drzwi z hukiem.
Narzuciłem kaptur na głowę, opuszczając ją, aby nikt nie musiał oglądać mojego
posiniaczonego policzka, którego moje włosy nie były w stanie przykryć. Wszedłem do sklepu tylko po to, żeby kupić chociaż
gumy do żucia, a następnie jak najszybciej pobiegłem na przystanek autobusowy,
chcąc jak najszybciej znaleźć się u przyjaciela.
Miałem niewyobrażalne szczęście, że drzwi otworzył mi Louis, który o mało nie wypuścił szklanki z herbatą na mój widok. W dodatku byliśmy
sami, co uzmysłowiłem sobie po tym, jak natychmiastowo wciągnął mnie do
mieszkania, zamykając drzwi na zamek.
- Harry! – zawołał zrozpaczony, odkładając szklankę na
szafkę stojącą w korytarzu.
Zbliżył się do mnie, wspinając lekko na palce, żeby ściągnąć
mi kaptur i zobaczyć moją twarz w pełnym świetle.
- Powiedz, że nie – szepnął cicho.
- Sam widzisz. - Wzruszyłem ramionami, czując, jak moja
warga zaczyna coraz bardziej drżeć.
Poprzedniej nocy płakałem niewiele, większość wolałem zdusić
w sobie, żeby przypadkiem ojca nie obudzić. I to wszystko, co kumulowało się we mnie od poprzedniego wieczoru –
bezradność, rozpacz, płacz, bezsilność, wściekłość, zmęczenie – szukało
ujścia w moich łzach.
Louis chciał coś powiedzieć, ale powstrzymał się, kiedy
przylgnąłem do niego całym ciałem, tuląc się z całych sił. Nieważne, że wciąż
czułem ból w różnych częściach mojego ciała. Byłem przy Louisie i byłem
bezpieczny. To się liczyło. Tylko przy nim czułem, że już nic mi nie grozi, że
wszystko może się ułożyć, a nawet byłem skłonny do uśmiechu wywołanego jego
żartem.
- Proszę, nie płacz. Nie mogę patrzeć jak płaczesz – szepnął
cicho, głaskając mnie po plecach.
- Jak mam nie płakać, kiedy… - Przełknąłem nerwowo,
odpychając się na tyle, żeby móc patrzeć mu w oczy. Ręce wciąż trzymałem na
jego ramionach, wiedząc, że zaraz ponownie się do niego przytulę. – Jak mam nie
płakać, skoro mama podsłuchała rozmowę moją i Liama, w której wspomniałem, że
pocałowaliśmy się i że mi o tym nie powiedziałeś następnego dnia… Tłumaczyłem
mu powód naszej kłótni. Wiem, że jest po naszej stronie i chciałbym, żeby mógł
odnaleźć w nas przyjaciół, bo jest naprawdę w porządku. I… matka to musiała
powiedzieć ojcu, bo on urządził mi piekło u jego domu.
- To za daleko zaszło – warknął Louis z gniewem, którego
nigdy wcześniej nie słyszałem w jego głosie. Przeraziłem się, nie ukrywałem
tego.
- Co ty…
- Trzeba z tym wreszcie skończyć.
- Nie! – pisnąłem cicho, ujmując policzki
przyjaciela w dłonie w akcie desperacji. – Posłuchaj mnie – zacząłem spokojnie, patrząc mu
uważnie w oczy – nic a nic nie możesz powiedzieć. Absolutnie nikomu, słyszysz?
Obiecałeś mi przecież…
- Wiem! – podniósł głos zdenerwowany, wyrywając się spod
mojego dotyku. Odwrócił mnie, prowadzając do lustra znajdującego się w salonie
nad barkiem. Wspiął się na palce, żeby mógł mnie dokładnie widzieć i mocno
trzymał ramion, żeby nie zatracić równowagi. – Spójrz na siebie. – Poprosił,
kiedy ciągle wychwytywałem w lustrze jego wzrok. A gdy moje zielone tęczówki
ujrzały swoje własne odbicie, poczułem dziwny ucisk w środku. – Widzisz to?
- Widzę siebie – odparłem niewzruszony. Jednak na mojej
twarzy pojawił się zniesmaczony grymas. Wyglądałem fatalnie.
- Szkoda – powiedział rozczarowany, co sprawiło, że mój
wzrok znów uciekł ku niemu, krzyżując z jego. Nie wiedziałem, do czego
zmierzał. – Naprawdę szkoda, bo ja widzę wartościowego chłopaka, który
niesłusznie dostaje po tyłku od życia i nie chce zrobić z tym nic, co pomogłoby
mu to przerwać. I być wreszcie szczęśliwym – dodał szeptem ostatnie słowa.
Opuściłem głowę, zdając sobie sprawę, że Louis naprawdę miał
rację. Oczywiście mógł tak mówić tylko dlatego, że mu się podobałem. Ale znałem
go na tyle, żeby mieć świadomość, że w takiej chwili potrafił odstawić swoje
uczucia na bok i zwyczajnie troszczyć się o mnie jak o przyjaciela, nie
chłopaka.
- I co zamierzasz powiedzieć mamie, kiedy o to zapyta?
- Wracając ze sklepu natknąłem się na kolegów ze szkoły,
którzy mnie nie lubią. Ot, cała historia. Pobili mnie, sam nie wiem za co.
Chyba mają do mnie jakieś zastrzeżenia i byli na tyle głupi, że zamiast
porozmawiać, woleli spuścić mi łomot. – Powiedziałem, odwracając się do niego
przodem. – Tylko wyrażę się bardziej przekonująco.
- Pieprzony kłamca.
- Ale w słusznej sprawie – przyznałem z bólem. – Gdyby to
wyszło na jaw, nikt by mi nie uwierzył. Przecież Des Styles nie skrzywdzi
muchy, a co dopiero gdyby oskarżono go o bicie dziecka z myślą, że to je
wychowa na twardego mężczyznę. Nie widzisz tego? Już jestem na straconej
pozycji. Nie rób czegoś, co może to jeszcze bardziej spieprzyć.
Louis skinął głową, jednak mało przekonująco. Wiedziałem, że
nie odpuści tak łatwo i będzie coś kombinował. Odłożyłem jednak kolejne próby
przekonywania go do zostawienia całej sprawy w spokoju na później, po prostu go
przytulając. Tylko tego trzeba mi było w tamtej chwili.
haha, za pewne nie spodziewaliście się dzisiaj rozdziału, ale cóż. skoro miałam większą część napisaną, a do rodziny jadę dopiero jutro i pojutrze, to postanowiłam dokończyć i dodać dzisiaj. od razu piszę, że nie wiem, na kiedy uda mi się uporać z czternastką i możliwe, że jeden/dwa rozdziały więcej pojawią się, o czym poinformuję Was konkretnie przy kolejnym wpisie.
i najważniejsze! życzymy z Sabiną każdemu z osobna wesołych i cudownych świąt, żebyście spędzili niezapomnianego sylwestra, żeby przyszły rok był jeszcze lepszy niż obecny no i żeby w 2013 roku spełniło się jak najwięcej Waszych marzeń! :3
Dzięki za życzenia i ja życzę wam abyście dalej rozwijały talenty(nie tylko ten pisarski bo macie ich napewno więcej)zdrowia spełnienia marzeń i wszystkiego dobrego! <3 Rozdział jak zwykle zajebisty co tu dużo mówić :D
OdpowiedzUsuńDzięki za życzenia i ja życzę wam abyście dalej rozwijały talenty(nie tylko ten pisarski bo macie ich napewno więcej)zdrowia spełnienia marzeń i wszystkiego dobrego! <3 Rozdział jak zwykle zajebisty co tu dużo mówić :D
OdpowiedzUsuńJak zwykle rozdział niczego sobie po prostu cudo ;DDD I oczywiście nawzajem ;00
OdpowiedzUsuńNienawidzę jego ojca, no nienawidzę. i nienawidzę tego że harry jest bezradny i nie ma siły walczyć :c ale kocham Lou, i cieszę się że się pogodzili. To chyba wszystko, rozdział baaaaaaaaaaardzo mi się podoba, chociaż dalej czekam na więcej Larry momentów:D czekam na nn.
OdpowiedzUsuńloving-him-was-red
Nie znoszę jego ojca. za bardzo mi kogos przypomina... a Harry bardzo przypomina mi mnie, ale to już chyba kiedyś pisalam. mam nadzieję, że Lou coś wymysli by pomóc Hazzie. no i Ciesze się że się pogodzili. no i kochany Liam :3. uwielbiam to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńPisze Ci to kolejny raz ale co tam ;p na żadne opowiadanie nie czekam tak jak na Twoje ! Jakby to była prawdziwa książka byłaby to moja ulubiona książka ! Przysięgam !
OdpowiedzUsuńKocham Cię że to piszesz i że Ci sie chce i że piszesz to tak super że ... awwwwwww
Proszę napisz następny jak najszybciej bo nie mogę czekać dłużej *-*
Pamiętaj że Cię kocham
Pisze Ci to kolejny raz ale co tam ;p na żadne opowiadanie nie czekam tak jak na Twoje ! Jakby to była prawdziwa książka byłaby to moja ulubiona książka ! Przysięgam !
OdpowiedzUsuńKocham Cię że to piszesz i że Ci sie chce i że piszesz to tak super że ... awwwwwww
Proszę napisz następny jak najszybciej bo nie mogę czekać dłużej *-*
Pamiętaj że Cię kocham
Anonimowa
Co za idiotka! Zamiast porozmawiać z synem na spokojnie to wolała wszystko wypaplać swojemu byłemu mężowi! Ciekawe jak by się zachowała gdyby dowiedziała się co się wtedy stało Harry'emu.
OdpowiedzUsuńCieszy mnie fakt że Hazz i Lou się pogodzili. Dobrze że Harry szybko uzmysłowił sobie że tak naprawdę nie gniewa się na Louis'a.
Mam nadzieję, że Lou mimo wszystko zrobi coś w tej sprawie. Nie powinien odpuszczać.
Czekam na następny ;)
1. WOW. W sumie jak zawsze niesamowite ♥
OdpowiedzUsuń2. Wow x2
3. Też Wam życzę wesołych świąt i DUUŻO WENY ♥
Znowu nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, mam wyrzuty sumienia.
OdpowiedzUsuńWiesz, tak ostatnio stwierdziłam, że wcześniej nawet nie pomyślałam, że to opowiadanie wyjdzie ci tak piękne. Bo poruszasz ważny temat, z którym zmagają się niektóre dzieci. Umiesz to wszystko świetnie opisać, i fakt, że dodajesz rozdziały często, bo ja nie spodziewałam się, że tak szybko przeczytam trzynastkę. Myślałam, że jeszcze trochę sobie poczekam.
Co do treści tego rozdziału.. Cieszę się, że w końcu pomiędzy Hazzą, a Lou jest zgoda, jakoś ciężko mi się czytało, kiedy byli skłóceni.
Cieszę się również z tego, że Harry ma osobę, której może zaufac pomimo wszystko, ma przyjaciela, który pójdzie za nim w ogień, taka osoba jest bezcenna.
Rozdział jak zwykle świetny, a ja nie mogę doczekac się kolejnego! <3
buziaki! i wesołych świąt <3
BooooooskieBooooooskie! Kocham. Szybko dalej! <3
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie, po prostu kocham.
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że Lou i Harry się pogodzili. Jestem ciekawa, jak skończy się wątek o Larrym. Mam nadzieję, że Hazz odwzajemnia w głębi serca uczucia Louisa.
Mam też nadzieję, że L pomoże H z jego ojcem.
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Pisz, bo czekam (i nie tylko ja) :D
Wspaniały rozdział . Czekam na następny . : )
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział. Muszę przyznać, że kompletnie mnie zaskoczył i sama nie wiem tak do końca dlaczego... Niby spodziewałam się, ze chłopcy porozmawiają i domyślałam się również, że ojciec Harry'ego nagle się nie zmieni, ale...
OdpowiedzUsuńZawiodłam się na jego matce. Normalnie idiotka z niej. To nie wie jaki jest jej były? A nawet jeżeli nie, to i tak jakoś mam do niej żal... No bo nawet pomijając sam fakt, ze podsłuchiwała, to powinna sama z Harrym porozmawiać, a nie od razu lecieć do byłego. Byłego, kurde! Mam nadzieję, że Louis w końcu namówi Hazzę, by powiedział prawdę i naprawdę (masło maślane) mam nadzieję, że do Ann w końcu dotrze jaką była kretynką. Kurcze, nie zostawiłam na niej suchej nitki, ale wkurza mnie po prostu sytuacja rodzinna Harry'ego...
Ale cieszę się, że zadzwonił i że porozmawiali ze sobą... Tak szczerze. Nareszcie :) No i także mam nadzieję, że zaprzyjaźnią się z Liamem, bo chłopak ewidentnie na to zasługuje.
Trochę boję się, że Lou coś wymyśli... coś co nie spodoba się Harry'emu. Nie chcę by się od siebie oddalili, a wręcz przeciwnie... No ale jak to już u was bywa - najlepiej nic nie zakładać. Więc poczekam i dam się zaskoczyć kolejnym genialnym rozdziałem.
Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego.
Wesołych Świąt :)
@KateStylees
http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/
TAKKKKKKKKKKKKKK MAM PALPITACJE SERCA kocham was ( szeregowy nie dotykajcie kolejnego eksperymetu kowalskiego ktory i tak niedlugo trzeba bedzie zniszcyc bo stanie sie on zagrozeniem dla ludzkosci ) o czym to ja ? a nio tak jestescie zajebiiiisci ale tak talko podpowiem umiescie taki watek idzie se tatulek harrego przez miasto i nagle jeeeb !!!! spadl na niego jakis dzwig bo jak ne to sam go zajebie grabkami uwierz mi :D tak tak pisalem juz ale no co ja ci kurcue poradze ze jestem mega ( kurfa no znowu te MEGA -.- ) zdolowany ze ja tak nie umiem wiec jesli wpadnie wam taka mysl ze chcecie przestac pisac to ja mam rade JEBNIJCIE SIE MLOTKIEM W LEB BO TO NAJGLUPSZE CO W ZYCIU MOZECIE ZROBIC albo zmien dilera slonko no to na tyle ( tak wiem ze juz dawno powinienem siedziec w psychiatryku i takie tam ale serio nie musisz mi prawic takich komplementow bo sie rumienie :D )
OdpowiedzUsuńCodowny rozdział !!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJejku biedny Harry :((
Mam nadzieje, że jego ojciec nie będzie go już tak mocno bił :((
Pisz szybciutko następny !!! ^^
Szczęśliwego Nowego Roku !!!!!!!!!;*
- Jula ♥
ale czemu Harry nie jest zakochany w Louisie? Ani nawet nie ma wahań? Nie widzicie tego, że to Louisa rani zwyczajnie? bez sensu trochę... miało być opowiadanie Larry'ego, a póki co to Harry ciągle jest na nie. Nawet ułamka przebłysku nie ma w tym rozdziale... czegoś że "patrzyłem na Louisa i znów chciałem go pocałować, wiedząc, że nie mogłem" no albo nie wiem, czegokolwiek...
OdpowiedzUsuńcałość na plus, ale gdzie tu prawdziwe Larry?
cóż, być może bez sensu trochę. nie mówię, że nie, bo każdy to widzi inaczej i ja to szanuję. jeśli mogę napisać coś od siebie - nie jestem za tym, żeby tutaj zaraz po pierwszym pocałunku było big love forevah, wielkie ochy i achy, famfary czy co tam jeszcze. zmierzam tutaj do całkiem czegoś innego - NIE! wcale nie powiedziałam, że Larrego, tego prawdziwego, którego chcesz, wcale tutaj nie będzie - ale być może po przeczytaniu epilogu zobaczysz, jaki miałam zamysł od samego początku pisząc to.
Usuńa to, co napisałaś w cudzysłowie - będzie na początku kolejnego rozdziału (nie ukrywam) tylko w postaci innych słów. wydawało mi się trochę nie na miejscu, że chłopak, którego ojciec pobił i poszedł szukać wsparcia u przyjaciela, zamiast tego szukałby okazji do pocałunku - nie wiem, czy mnie rozumiesz. jeśli nie - koniec jest blisko i jeśli nadal będziesz miał/a zamiar czytać, to być może zobaczysz, co miałam na myśli. :3
aaaaaach! teraz to rozumiem :)
Usuńtak jak mówiłam, całość na plus, bardzo, bardzo emocjonuję się w oczekiwaniu na kolejny rozdział za każdym razem!
i dalszych wesołych świąt, mam nadzieję, że były udane!
powtórzę chyba po wszystkich, cieszę się, że Harry i Lou się pogodzili :D dobrze, że Harry uświadomił sobie, że drugiego takiego przyjaciela jak Louis to on nigdzie nie znajdzie, który by tak się o niego martwił, troszczył i pomagał samą obecnością.
OdpowiedzUsuńnie no matka loczka mnie rozwaliła swoim zachowaniem? i to ma być matka? zamiast zająć się swoim synem, porozmawiać, bo (jak podsłuchała) ma problemy (nieważne jakie i czego dotyczą), to ona wygadała wszystko swojemu byłemu, który nie uczestniczył w wychowaniu swojego syna kilka dobrych lat! no co za wariatka! wiem, że maja słaby kontakt ze sobą, ale ona jako matka Harrego powinna pierwsza z nim pogadać, a dopiero w razie jakiś większych kłopotów skonsultować to z jego ojcem. Nie rozumiem jej zachowania ;c
z niecierpliwością czekam na next! ;**
@JLS_GotMyLove
Jestem tak podjarana tym że Larry sie pogodził i mam nadzieję że ten cały ojciec Hazzy trafi do więzienia no i oczywiście PROSZĘ O WIĘCEJ ROZDZIAŁÓW NIŻ TYLKO 14 :)
OdpowiedzUsuńOby Harreh dal sobie pomoc!
OdpowiedzUsuńWkurza mnie akcja z ojcem!
To jest psychiczny sukinsyn i trzeba go znisczyc!
Cholera.... Brawa dla was jesli zrozumiecie o co mmi chodzi...
Ugh... No po prostu nie znosze tego calego Desa (Dasa) czy jak mu tam.
A Larry?
Dobrze ze sie pogodzili, awwww....
Oby LouLou pomogl Harremu.
Rozdzial jak zwykle swietny!
Pozdrawiam i czekam na next.
larryisforever.blogspot.com
Tak, tak ! Pogodzili się :D Jestem tym faktem bardzo szczęśliwa i także wściekła zachowaniem jego ojca. Jak tak można ? No jak ?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam @weronika1993
Do-bry wie-czór. Ja tu z takim spóźnieniem. Awh, aż mi wstyd! Hańba mi po prostu, hańba! Wolałam siedzieć bezczynnie i lampić się w sufit słuchając mojego nowego nabytku - płyty Kings of Leon :3 Eh, a o czym to ja miałam?! Właśnie, rzecz pierwsza i najistotniejsza! Mój komentarz. Hmm, od czego by tu zacząć. Okej, będzie prosto z mostu. Harry, cholero ty jedna! Ryczeć mi się przez ciebie chce. Mam wrażenie, że rozszarpujesz moje uczucia na małe strzępki. Zawsze, ale to zawsze cierpię razem z tobą.
OdpowiedzUsuńKaśka, ugh kocham cię.
Boże, jak można być tak okrutnym i obojętnym? Jak można zachowywać się tak nieludzko jak tyran? Wiem, że tak jest. Eh, wiem. Ale dlaczego? Zwyczajnie nie mieści mi się w głowie sam fakt dlaczego!
Anyway, przestańmy to przezywać i przejdźmy dalej.
Scena, kiedy Hazz dzwoni do Louis'iego jest taka... taka prawdziwa? Telefon o czwartej nad ranem do przyjaciela, takie nic? Nie. Cieszę się, że wszystko sobie wyjaśnili, ale też że Lou nie stracił poczucia troski co do Hazzy. Za dobrze go zna, żeby nie wiedzieć, że coś się stało.
Nie dziwię się też Harry'emu, że jest mu dziwnie z myślą, że Lou go kocha, a przynajmniej jest w nim zakochany. Tak właściwie to przecież nie było mowy o tym, że Loczek jest gejem czy biseksualistą. Umknął mi, gdzieś ten ważny fakt. Chyba za bardzo się przejęłam samą historią Larry'ego. Ale to dobrze, bo to sprawia, że nie jest tak łatwo i kolorowo.
Oby tylko Louis nie wybuchnął i nie zrobił nic przeciwko Harry'emu jeśli chodzi o sprawę z ojcem, bo może go stracić, chociaż może w sumie i zyskać. Hmm, bardziej obstawiałabym pierwszą opcję.
Co tu dużo mówić. Są przyjaciele. No, ale jak jednak stanie się to co ma się stać, to ja nie wiem. Ciemna się zrobiłam jak cholera. (Muszę przestać nad używać słowa "cholera" i to w tej chwili).
Tyle na dziś ode mnie. Dobrej nocki, Kasiu ;*
@amazaynnie
photographs-story.blogspot.com