środa, 23 stycznia 2013

Zouis: Shooting star I see. [1/1]


Tytuł: Shooting star I see.

Bromance: Zouis (Zayn&Louis)

Wyrazów:  4 927

Opis: Czasem lepiej schować dumę do kieszeni niż patrzeć, jak osoba, którą kochasz całym sercem odchodzi na zawsze.

Od autorek: Odkopałam starego shota z grudnia 2010 roku i postanowiłam go „odnowić” i opublikować. Nie ocenię go sama, pozostawię go Wam. Stwierdziłam, że Zouis pasowałby tutaj. Poza tym to też taka mała odmienność i mamy nadzieję, że się Wam spodoba.

Na marginesie, coś podkusiło mnie, żeby założyć aska, więc jeśli macie jakieś pytania odnośnie bloga, rozdziałów czy tak ogólnie, zapraszam. Albo szukajcie nas z Sabiną na twitterach. :3

Miłego czytania!





Wszyscy, którzy dotąd znali tych dwoje, przekreślali ich szanse na znalezienie kogoś, kto wytrzymałby z ich charakterami. Oboje byli niezależni, oboje lubili postawić na swoim i nie znosili porażek. Oboje chcieli partnera, który będzie równie ambitny i pracowity jak oni sami. Jednak do tej pory partnerzy, z którymi byli (a było ich raptem kilka), nie spełnili ich wymagań. Ciągle czegoś im brakowało w tej osobie. Nie znali granic. Potrafili dążyć do swojego nawet za cenę stracenia osób najważniejszych w ich życiu.

Żaden z nich nie był idealny.

Ale oboje pragnęli być idealnymi w oczach innych.

I to tak właściwie ich połączyło.

Poznali się zupełnie przypadkowo. Niall był ich wspólnym przyjacielem. Na stałe mieszkał w Dublinie, gdzie wynajmował mieszkanie razem z Louisem. Znali się szmat czasu. Wiedzieli o sobie wszystko i akceptowali każde wady. Niall przymykał oko na jeszcze nierealne marzenia Louisa i jego próby osiągnięcia ich za wszelką cenę; a Louis przywykł już do nadopiekuńczej natury młodszego przyjaciela. Może i miał te dwadzieścia pięć lat i żadnych skończonych studiów. Miał za to rodziców, którzy sporo pomagali mu finansowo i spełniali każdą zachciankę ich jedynego i ukochanego syna. Akurat w czasie, kiedy Louis zaczął załatwiać lokal, gdzie mógłby się urządzić i otworzyć własną restaurację połączoną z pubem, do Dublina sprowadził się Zayn, który po znajomości dostał pracę w radiu i któremu zaproponowano większą stawkę w Irlandii. Zgodził się bez namysłu. Już dwa tygodnie później wykupił jakiś większy apartament w centrum, z którego miał blisko do nowej pracy i zaprosił Nialla do siebie z prośbą pomocy przy ustawieniu mebli oraz późniejszej nieoficjalnej parapetówki.

Zayn siedział na środku obszernego salonu, pochylony nad białą kartką i rozrysowywał plan mieszkania. Kalkulował, co jeszcze potrzebuje dokupić; w rogu dopisywał, co musi wymienić, a także planował przemalować ściany w sypialni i kuchni na bardziej słoneczne.

Nagle usłyszał dzwonek do drzwi. Odwrócił się przez ramię, za plecami podpierając się dłonią, w której trzymał czarny mazak.

- Wejdź, Nialler – zawołał.

Celowo nie przekręcał zamka w drzwiach. Niall miał do niego blisko, raptem dziesięć minut drogi, także nie widział w tym sensu. Kiedy drzwi się uchyliły i dostrzegł blond czuprynę Horana, uśmiechnął się szerzej.

- Przekręć zamek i chodź tu do mnie – dodał, zatykając mazak i rzucając go niezdarnie na kartkę. Wstał, idąc do przyjaciela, aby móc go mocno przytulić. - Jak się cieszę, że teraz będziemy widywać się prawie codziennie – dodał, kiedy oboje znaleźli się w ciasnym uścisku.

- Aż tak za mną tęskniłeś? Przecież masz sporo znajomych w Londynie. – Zaśmiał się Niall.

- Tak, to prawda. Ale tylko ciebie tak strasznie kocham.

Niall uśmiechnął się, słysząc te słowa. Doskonale zdawał sobie sprawę, że Zayn kocha go jak brata. Chociaż był biseksualny i nieraz wprost oświadczał Niallowi jak bardzo mu się podoba, to jednak nie przekroczył granicy zakochania. Horan był dla niego zbyt wrażliwy i czuły. I wiedział, że nigdy nie pokochałby go miłością partnerską. Wystarczyło mu jednak to, co ich łączyło.

- Przyprowadziłem kogoś, żebyś poznał – powiedział Niall, wyswobadzając się z objęć bruneta i odsunął się na bok. Dopiero wtedy Zayn dostrzegł, że przyjaciel rzeczywiście nie przyszedł sam. – To jest Louis – wskazał na starszego chłopaka. – A to jest Zayn, ten świr, na którego trafiłem w Londynie.

- Nie jestem świrem! – zawołał z aprobatą mulat, piorunując spojrzeniem Nialla.

- Ty pracujesz w porannych audycjach radiowych? Dobrze pamiętam? – zagadnął Louis.

- Tak…

- Tam robi z siebie świra, przekonasz się już wkrótce – wtrącił pospiesznie Niall, za co oberwał po ramieniu od Zayna.

- Kocham cię, ale nie musisz stawiać mnie w złym świetle przed Louisem. Dopiero się poznaliśmy – dodał ciszej z uśmiechem, lustrując postać gościa.

Niall już wtedy dostrzegł, że w oczach obu pojawiła się mała iskra fascynacji. Obserwował swoich przyjaciół całą resztę dnia. Nie umknęły mu ukradkowe spojrzenia, słodkie uśmiechy, drobne komplementy. Nie czuł się przy nich nieswojo. Wiedział, że oboje są biseksualni, ale też oboje nie wiedzieli o sobie nawzajem. Tylko Niall. I kiedy zbliżał się wieczór i widział, że chłopakom trudno było się rozstać ze sobą, bo naprawdę się polubili, postanowił zrobić sobie z nich mały żart i nakryć ich na gorącym uczynku.

- Wpadnijcie jeszcze kiedyś – powiedział Zayn, kiedy stali we trójkę przy drzwiach.

Trudno mu było oderwać wzrok od Louisa, ale kiedy w końcu się na to zdecydował, spotkał się z niebieskimi, przebiegłymi tęczówkami przyjaciela, który coś knuł. I Zayn doskonale to wiedział.

- Może zamiast wpatrywać się w siebie maślanym wzrokiem, po prostu pójdziecie na randkę, co? – zapytał, obserwując, jak twarze obojgu pokrywa uroczy rumieniec.

*

Oboje szybko skorzystali z rady przyjaciela. W poniedziałek, trzy dni po ich pierwszym spotkaniu, Louis czekał na Zayna pod pracą. Na krótką chwilę odpuścił sobie zajmowanie się urządzeniem lokalu. Wkręcił w to za to najstarszą siostrę, która z chęcią zgodziła się tym zająć. Louis chciał bliżej poznać chłopaka, który go zaintrygował. Nie tyle wyglądem zewnętrznym, co wewnętrznym. Jego pierwszym wrażeniem była myśl, że w końcu spotkał… tego idealnego. Który był dla niego nieosiągalny dopóki Niall ich nie wydał. Cieszył się z takiego obrotu sprawy. I postanowił korzystać z tego na całego.

- Długo czekasz?

- Kilka minut – odparł Louis.

Zayn pocałował go przyjaźnie w policzek, ruchem głowy nakazując, aby szedł za nim. Nie zaplanował dla nich nic szczególnego. Była to najzwyklejsza randka z nie najniezwyklejszą osobą.

- Gdzie właściwie się wybieramy? – zagadnął Louis, kiedy czekali na światłach, aby móc przejść na drugą stronę ulicy.

- Kino, a potem zjemy coś dobrego w genialnej pizzerii, co ty na to? – Uśmiechnął się, kiedy Louis skinął głową, niemo zgadzając się na jego propozycję.

Idąc do kina, które znajdowało się niedaleko stacji radiowej, w której pracował Zayn, chłopak zdążył już opowiedzieć towarzyszowi o swoim pierwszym dniu w pracy. Zayn nie był osobą, której brakowało pewności siebie i determinacji. Wiedział, po co przyleciał do Irlandii i zamierzał czerpać z tego jak najwięcej zabawy. Bo tym właśnie była dla niego praca; zabawą. Louisowi imponowało jego podejście do życia. Był osobą beztroską o dużym poczuciu humoru i lekkim podejściem do świata. W oczach Louisa był ideałem, którego za wszelką cenę chciał zdobyć.

Nie wiedział jeszcze, że Zayn nie pokazywał światu tego, jaki naprawdę jest w środku. A wręcz wypierał się tego.

W kinie nie rozmawiali ze sobą dużo. Wymienili się co prawda kilkoma uwagami dotyczącymi przypadkowego filmu, na który zdecydowali się dosłownie w ostatniej chwili. Nadrobili jednak wszystko przy jedzeniu pizzy. Zayn tym razem więcej milczał. Wsłuchiwał się uważnie z to, co opowiadał mu o sobie Louis. Chciał zapamiętać jak najwięcej szczegółów związanych z nowo poznanym chłopakiem.

Kiedy zaczął zbliżać się późny wieczór a na zewnątrz było już dawno po zmierzchu, postanowili wracać. Nieświadomie chwycili swoje dłonie splatając palce i kontynuowali rozmowę o niczym. Na ustach obojgu gościł szeroki uśmiech i co chwilę można było usłyszeć donośne śmiechy. A kiedy Louis zdecydował pocałować Zayna na pożegnanie, oboje byli przekonani, że to nie była ostatnia randka, lecz pierwsza z wielu.

*

Po pół roku od czasu, kiedy zaczęli ze sobą chodzić, Louis zaczął gorączkowo główkować nad znalezieniem mieszkania dla nich obojga. Był tylko lokatorem u Nialla, więc nie chciał mu nawet proponować, żeby ściągnąć Zayna do nich. A sam też nie chciał wpraszać się do niego. Przeglądał zawzięcie gazety z ogłoszeniami, kiedy ktoś wszedł do mieszkania.

- Wróciłem! – zawołał Niall. – Ale dzisiaj zimno, strasznie przemarzłem. Chyba pójdę wziąć gorącą kąpiel. – Zamilkł na chwilę, zatrzymując się w korytarzu, gdzie mógł dostrzec w małym saloniku Louisa siedzącego na podłodze i pochylonego nad niskim stołem. – A co ty robisz? – zainteresował się.

- Szukam mieszkania – odparł zamyślony.

- Mieszkania? – Zaskoczony Niall zbliżył się do przyjaciela, zaglądając znad jego ramienia na gazetę. Nie wierzył w słowa Louisa, dopóki nie przekonał się na własne oczy. – Um… Źle ci się ze mną mieszka?

Louis podniósł głowę, uśmiechając się.

- Oczywiście, że nie. Ale wiesz? Pomyślałem, że skoro ja i Zayn jesteśmy razem już pół roku to może najwyższy czas zamieszkać razem – wyjaśnił.

Wstał, przysiadając na stole. Niall zrobił to samo, obserwując profil twarzy przyjaciela.

- A rozmawiałeś już z nim o tym?

Louis zaprzeczył ruchem głowy.

- Chciałem, żeby to była niespodzianka – przyznał.

Niall myślał nad czymś dłuższą chwilę. W końcu odezwał się spokojnym i cichym tonem:

- Wydaje mi się, że najpierw powinieneś z nim porozmawiać. Na pewno zamiast szukać mieszkania zaproponuje ci, żebyś wprowadził się do niego. Pomieścicie się we dwoje. Ma sporo przestrzeni.

- Tak myślisz? – spytał Louis.

Kiedy uniósł głowę, Niall nie mógł nie dostrzec zmartwienia w jego spojrzeniu. Zadziwiło go to. Przecież powinien być szczęśliwy; powinien widzieć w jego oczach ogniki szczęścia. A uśmiech, który pojawił się na krótką chwilę na ustach przyjaciela wyraźnie był wymuszony. Coś było nie tak.

Niall westchnął, obejmując ramieniem Louisa.

- Co się naprawdę dzieje? – zapytał łagodnie. – Jesteś smutny.

Louis wciąż milczał, patrząc w bliżej nieokreślony punkt za plecami Nialla. Horanowi mogło się wydawać, albo naprawdę widział, jak Louis walczy ze łzami i powstrzymuje je za wszelką cenę. Jeszcze nigdy nie widział starszego przyjaciela… takiego. Zmienił się nieco dzięki znajomości z Zaynem. Stał się bardziej odpowiedzialny i wrażliwy.

- Martwię się o niego – odezwał się w końcu, opuszczając głowę. Ukradkiem otarł łzy, pociągając nosem. – Zauważyłem, że sporo schudł w przeciągu tych miesięcy. Zaprzecza, że cokolwiek się dzieje, ale… ja widzę swoje.

- Dlatego chcesz z nim zamieszkać? Żeby go kontrolować i sprawdzać?

- Nie! – zaprzeczył szybko Louis. – Nie zamierzam go kontrolować.

- Co jak co, ale tego on nie znosi… - wtrącił cicho Niall.

Louis przytaknął, przeczesując dłonią włosy.

- Kocham go i chcę być przy nim, to jest główny powód. Może dzięki temu zauważę, czy moje podejrzenia są słuszne. Czy po prostu ciągła praca sprawiła, że wygląda jak wygląda.

*

Rozmowa z Zaynem okazała się doskonałym rozwiązaniem. Kiedy tylko Louis zasugerował wspólne mieszkanie, w mig kazał mu się pakować i przyjeżdżać do jego apartamentu. To dało starszemu chłopakowi nadzieję na to, że miał sprzeczne podejrzenia. I wszystko było idealnie aż do czasu, kiedy któregoś ranka podczas śniadania Zayn nie wybiegł nagle do łazienki, wymiotując.

- Zayn, wszystko w porządku? – zawołał przestraszony i zaskoczony nagłym wybiegnięciem Zayna Louis.

Nacisnął gwałtownie na klamkę, będąc przygotowanym na to, że zaraz wejdzie do środka. Jednak drzwi były zamknięte i nieświadomy tego Louis wpadł na nie, uderzając całym ciałem o ich powierzchnię. Zaskoczony, spróbował jeszcze raz. Ale kiedy drzwi nie ustąpiły, uderzył w nie lekko dłonią.

- Zayn, dlaczego zamknąłeś te drzwi! Co się dzieje? – Nasłuchiwał chwilę, ale kiedy z drugiej strony spotkała go tylko cisza, wystraszył się nie na żarty. – Zayn, do cholery jasnej, otwórz natychmiast drzwi i wyjaśnij mi to! Zayn! Zayn, co się dzieje? Powiedz coś chociaż!

Głos Louisa brzmiał coraz bardziej zdesperowanie. Nigdy wcześniej nie czuł takiego strachu o kogoś. Właściwie nigdy nie czuł strachu tak bardzo o cokolwiek. Nie bał się niczego. Dopiero kiedy do jego świadomości docierały myśli, że Zaynowi może coś grozić. Jego serce biło w zawrotnym tempie, a niewiedza o swojego chłopaka przywodziła mu na myśl same czarne scenariusze.

- Wiedziałem, że to prawda – powiedział cicho Louis, sam do siebie, nie wiedząc, co mógłby zrobić.

Nagle usłyszał głośne sapnięcie po drugiej stronie i odgłos spłukiwanej wody. Wtedy się nieco uspokoił. A kiedy Zayn przekręcił zamek w drzwiach, Louis cofnął się, czekając, aż ten wyjdzie. Wtedy zobaczył bladą twarz chłopaka, który za wszelką cenę unikał jego spojrzenia, w którym krył się wstyd przed zdemaskowaniem jego tajemnicy. Louis był o tym przekonany.

Zayn nigdy nie chciał, aby jego ukochany się o tym dowiedział. Chciał być w jego oczach kimś idealnym. I dążył do tego. Ale po drodze się zagubił i już nie potrafił kontrolować granicy tego wszystkiego. Przekroczył ją już dawno i od dłuższego czasu wyniszczał siebie od środka, nawet o tym nie wiedząc.

Zayn uniósł w końcu spojrzenie, spotykając się z przerażeniem Louisa. Łzy nagle wezbrały pod jego powiekami, a ciało zatrzęsło się od spazmatycznego płaczu. Wpadł w objęcia Louisa, panicznie chwytając się jego ramion i zatapiając w nich swoją twarz.

- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? – spytał z wyrzutem Louis. – Trzeba ci pomóc, Zayn.

- Nic nie trzeba Louis – odparł zimnym tonem, patrząc z uwagą w oczy swojego chłopaka. – Nic mi nie jest – mówił spokojnie i z przekonaniem. – Czasami tracę nad tym kontrolę, ale nie masz jeszcze powodów do zmartwień.

- Jeszcze. – Louis prychnął pod nosem.

- Louuu – mruknął Zayn przeciągle. Ujął jego twarz w dłonie, gładząc policzek. – Nic. Mi. Nie. Jest. Zrozumiałeś?

- Nie, Zayn! Jesteś, chory, nie widzisz tego?

Starszy chłopak wyraźnie się zdenerwował. Odszedł kilka kroków, zatrzymując się przy dużym oknie, z którego miał widok na wąską uliczkę, która prowadziła do rynku.

- Sam jesteś chory. – W głosie Malika brzmiała nutka ironii.

Słowa Zayna wyprowadziły Louisa z równowagi. Podszedł do swojego chłopaka, chwytając go mocno za ramiona, aż ten jęknął cicho z bólu. Zaprowadził go prosto przed lustro, stając za jego plecami. Pogładził delikatniej miejsca na ramionach Zayna, gdzie chwilę wcześniej trzymał mocno zaciśnięte dłonie i patrzył w jego oczy w lustrzanym odbiciu.

 - Popatrz na siebie. – Nakazał, stając obok.

Zayn niechętnie zmierzył wzrokiem swoją postać w lustrze. Skrzywił się nieznacznie, co nie umknęło Louisowi. Widział, że z jego chłopakiem było coraz gorzej. To już nie tylko praca i stres nią wywołany. Zayn stał się bardziej kruchy i bledszy. Czasem bał się go dotknąć. Czuł każdą jego kość. Skóra już niemal na nim wisiała, miał pełno obtarć na rozmaitych częściach ciała. Zmizerniał na twarzy. Jego kości policzkowe stały się nadmiernie wyostrzone, co być może dodawałoby mu uroku, gdyby oczy nie patrzyły z takim smutkiem na wszystko wokół i nie były podkrążone od nieprzespanych nocy.

Zayn nie był już tym samym Zaynem, co kilka miesięcy wcześniej. Wypalał się z dnia na dzień. Każda godzina była dla niego krokiem na skraj przepaści.

- Teraz spójrz na mnie – powiedział cicho, nie chcąc zdradzać wzbierającego płaczu. Nie mógł pokazać Zaynowi, że jest słaby. Musiał udowodnić mu, że razem mogą pokonać ten problem.

- Jesteś idealny – wyszeptał Zayn, uśmiechając się nikle. – Nie rozumiem dlaczego… wciąż jesteś ze mną… a może to już tylko pozory?

- Co ty wygadujesz? – oburzył się Louis.

- No, powiedz, Lou. Masz kogoś? Znikasz na całe dnie… czasami przychodzisz dopiero po północy albo i później…

- Pracuję! Dobrze wiesz, że restauracja nieźle zarabia i do późna mamy otwarte, a potem trzeba jeszcze posprzątać wszystko, żeby rano nie mieć z tym kłopotu – wtrącił.

Zayn obserwował go dłuższą chwilę bez mrugnięcia okiem.

- Chcesz mnie wysłać pewnie na terapię czy coś. Żeby mnie zamknęli.

- Chcę po prostu twojego dobra, Zayn. Tak trudno ci to zrozumieć?

Louis westchnął, stając przy stole i upijając łyk. Zayn zniknął na chwilę w łazience. Udał się tam bez słowa. Po szumie wody z kranu stwierdził, że poszedł umyć zęby i razem wyjdą z mieszkania do swoich prac. Zamyślił się i nawet nie wiedział, kiedy jego chłopak z powrotem pojawił się w salonie, dopóki nie uderzył go zapach jego wody toaletowej. Rozpoznałby go wszędzie. Był dosyć specyficzny, a Zayn lubił rzeczy niepowtarzalne.

- Nie mogę patrzeć na ciebie wiedząc, że jesteś smutny przeze mnie – szepnął cicho Zayn. Louis obejrzał się przez ramię, napotykając parę głęboko czekoladowych oczu. Zayn westchnął. – Naprawdę nie masz powodów, żeby się martwić. To… że dzisiaj rano zwymiotowałem… to ta ryba. – Ruchem głowy wskazał na stół i nieposprzątane po śniadaniu naczynia. – Sam wiesz, że niektóre rzeczy siedzą u nas w lodówce dłużej niż powinny.

- Nie odwracaj kota ogonem. Okej, fakt. Może i taka była dzisiejsza przyczyna tego. Ale… Tak się nie dzieje pierwszy raz. – Louis zmarszczył brwi. – Mieszkam z tobą tylko dwa miesiące… ale widzę wiele. Czasem przed snem na długo zamykałeś się w łazience, a potem nie chciałeś mnie nawet pocałować, przytulić.

- Ja nie…

- Przepraszam, że to powiem – nie dał mu dokończyć Louis – ale masz wybierać. Albo ja… albo dalej siedzisz w tym pieprzonym gównie i nie pozwolisz sobie pomóc.

- Co? – wyszeptał słabo Zayn, niedowierzając. Potrząsnął szybko głową, jakby nagle ta informacja dotarła do jego mózgu. – Żartujesz sobie, prawda? – zawołał z oburzeniem, posyłając mu wściekłe spojrzenie. – Jakim prawem stawiasz mi takie warunki?

- Chcę ci pomóc.

- Chcę ci pomóc, chcę ci pomóc – powtórzył Zayn z sarkazmem. Jego twarz wykrzywiła się w nieprzyjemnym grymasie. – Ciągle słyszę to samo! Ale proszę bardzo. – zawołał ze śmiechem, rozkładając ręce szeroko. – Męczy cię życie tutaj ze mną? Nie chcesz mnie takiego, jakim jestem? Z wszystkimi moimi wadami? – Skinął głową, godząc się z tymi słowami. – Okej. Okej. – uniósł rękę, wskazując palcem drzwi. – Wynoś się stąd – mówił powoli i cicho. – Wynoś się. Zabieraj wszystkie swoje rzeczy i nigdy więcej nie pokazuj mi się tutaj na oczy. Nigdy nigdzie nie pokazuj mi się na oczy. Nie podchodź, nie odzywaj się do mnie, nie pisz, nie dzwoń, nawet na mnie nie patrz – wyliczał, zajadle zaglądając w oczy Louisa.

- Czy to znaczy…

- Tak – przerwał mu Zayn. – Wybrałem już. – Wziął głęboki oddech, poprawiając kołnierz koszuli. – A teraz masz dwadzieścia minut na spakowanie swoich rzeczy i wyniesienie się stąd zanim wyjdę do pracy.

*

Mimo swoich słów, Zayn nie wyszedł do pracy wraz z Louisem. Nawet się z nim nie pożegnał. Nie próbował porozumieć się z Louisem, który przy opuszczaniu jego mieszkania prosił, żeby to przemyślał. Zayn jednak miał dość jego słów i nie wytrzymał ich dłużej.

- Wynoś się stąd i nie pokazuj mi się więcej na oczy! Ile razy mam ci to, kurwa, powtarzać?! – krzyczał, nie panując nad złością. – Nie ma już nas, Louis. Nie ma i nigdy nie będzie!

Zachowanie Zayna było dla Louisa ogromnym zaskoczeniem. Nigdy nie widział w nim takiego napadu furii. Nigdy nie widział tyle nienawiści i zła w jego oczach. Zayn lubił kryć się ze swoimi uczuciami. Louis dopiero w tym momencie to zrozumiał. Miał swoje sekrety, które były jego wrażliwą stronę, i o których nie chciał nikomu powiedzieć. Nawet jemu. Choć rzekomo go kochał…

Słowa, które padły z ust Zayna jako ostatnie, zabolały go. Naprawdę chciał, żeby się wynosił z jego życia. Zayn nie patrzył na niego. Głowę odrzucił na bok, byleby tylko nie mieć Louisa w zasięgu swojego wzroku.
Dopiero dźwięk zatrzaskiwanych drzwi sprawił, że Zayn podskoczył wystraszony, łapiąc się za lewą pierś. Nagle dotarło do niego wszystko, co działo się wokoło. Co stało się jeszcze sekundę wcześniej.

To był koniec.

Louis wyszedł, opuścił go. Postąpił tak, jak tego żądał. Chociaż Zayn wcale nie chciał tego, co już zostało wypowiedziane. Louis jednak nie był bez winy w jego oczach. Było dla niego absurdalnym stawiać go przed takim wyborem. Jego chłopak opuścił go w momencie, który prawdopodobnie był przełomem jego życia. Teraz tylko od niego zależało, czy wybierze właściwą drogę. Ale jak miał to zrobić, kiedy nie było przy nim Louisa? Kochał go nad życie. Nikogo jeszcze nie darzył takim głębokim i mocnym uczuciem. A gdy on odszedł… to tak, jakby zabrał ze sobą większą cząstkę Zayna. Tą, która utrzymywała go przy życiu.

Brunet upadł na kolana, zanosząc się głośnym płaczem. Patrzył na swoje dłonie przez łzy, trzęsły się. Tracił nad sobą kontrolę. Zaczął krzyczeć, jakby zły duch zapanował nad jego ciałem. Oskarżał wszystkich wokoło, rzucając w przestrzeń obelgi. Wstał gwałtownie, chwytając oparcie krzesła i przewracając mebel. Zrobił to samo z pozostałymi pięcioma, a na końcu pociągnął mocno biały obrus, szybko cofając się i powodując, że wokoło rozniósł się huk tłuczonych talerzy. Po podłodze rozlały się herbata i kawa, które zdążyły już wystygnąć, wszędzie było brudno od jedzenia, którego żaden z nich nie zdążył posprzątać po śniadaniu.

Cały świat Zayna rozpadł się na kawałki jak rozbite naczynia i zapanował dosłowny chaos.

*

Tymczasem, kiedy Zayn przeżył najgorszy moment w swoim życiu, Louis dzielnie maszerował ulicą, ciągnąc za sobą walizkę. Jego mina wyrażała wściekłość, ale gdzieś głęboko wewnątrz niego była obawa, że mimo wszystko postąpił źle. Że nie powinien dawać żadnego ultimatum Zaynowi, tylko postarać się pomóc w inny sposób.

Udał się prosto do mieszkania Nialla, który widząc stan przyjaciela, bez wahania przyjął go do domu. Był przekonany, że to tylko zwykła kłótnia i po paru dniach wrócą do siebie, gdyż nie wytrzymają tej rozłąki. Nie wiedział jeszcze, w jak wielkim był błędzie.

*

Minął pierwszy tydzień, potem drugi… aż w końcu zbliżał się miesiąc, odkąd Louis znów mieszkał z Niallem, który traktował pobyt u przyjaciela jako tylko i wyłącznie nocleg. Zajmował się pracą w restauracji do tego stopnia, żeby móc zapomnieć o Zaynie i wszystkich szczęśliwych chwilach, które z nim dzielił w przeciągu tych miesięcy spędzonych razem ,których wspomnienia bolały go.

Kiedy w którąś niedzielę wrócił już o osiemnastej do mieszkania, Niall podjął ponowną próbuję zapytania Louisa o konkretny powód kłótni.

- Niech ci Zayn powie – odpowiedział.

- Rozmawiałem z nim i on też nie chce mi powiedzieć.

- Widać nie chce się przyznać do swojej głupoty – zaśmiał się pod nosem ironicznie.

Niall był w potrzasku. Bardzo chciał pomóc swoim przyjaciołom. Odwiedzał Zayna codziennie, jeśli to było możliwe i spędzał z nim wiele czasu. Widział, jak ciężko mu jest po odejściu Louisa, ale też nigdy się do tego otwarcie nie przyznał. Grał silnego przed całym otoczeniem, chociaż wewnątrz już dawno przegrał walkę.

Kiedy tylko Niall opuszczał jego mieszkanie i spędzał samotnie wieczory i noce, cała maska, którą przybierał za dnia, pękała. Chodził ze łzami w oczach, od czasu do czasu z wściekłości rzucił czymś, byleby mu tylko ulżyło. Ale kiedy powoli tracił swoje siły, musiał szukać innego sposobu ulżenia jego cierpienia. I był zaskoczony, że nie spróbował tego wcześniej, gdyż dzięki temu jego cierpienie po stracie ukochanego odchodziło w niepamięć i mógł cieszyć się chwilami błogiego stanu. Kiedy upił się po raz pierwszy tak porządnie, samopoczucie z jakim obudził się kolejnego dnia było tak paskudne, że nie zamierzał powtórzyć tego ani razu więcej. Ale rzeczywistość go w końcu przerosła i stało się to dla niego idealną ucieczką od wszystkich kłopotów i zmartwień.

Czasem, kiedy zapytał Nialla, czy Louis coś o nim wspominał, a kiedy słyszał przeczącą odpowiedź, załamywał się coraz bardziej. Zapomniał o nim. Louis zapomniał o nim i nauczył się żyć bez niego.

*

Mijały kolejne miesiące. Kiedy zbliżał się czerwiec, Zayn pożegnał się z Niallem, wmawiając mu, że wylatuje z powrotem do Londynu i chce odciąć się od wszystkiego, co kojarzyłoby mu się z Irlandią i Louisem. Poprosił o brak kontaktu także od niego. Głos Nialla kojarzyłby mu się tylko i wyłącznie z byłym chłopakiem. Zamiast tego zamknął się w swoim mieszkaniu, wychodząc tylko nocą do całodobowych sklepów i kupując coś do jedzenia i picia. Zupełnie zamknął się w sobie przed światem.

Kiedy zbliżał się grudzień i święta, Louis dowiedział się od Nialla, że Zayn ma wrócić na sylwestra do Irlandii. Wpadł na pomysł kupienia mu drobnego prezentu i zostawienia pod drzwiami. Budynek, w którym Zayn wynajął swój skromny apartament znajdował się na najbezpieczniejszej ulicy w okolicy. Nie bał się, że sąsiedzi z niższego bądź wyższego piętra zabiorą jego prezent albo że ktoś ukradnie jego podarunek.

Kiedy w dzień wigilii znalazł się po drzwiami jego mieszkania, długo stał przed nimi i wpatrywał się w nie. W końcu westchnął, schylając się, aby położyć na wycieraczce prezent. Jednak nim to zrobił, zza drzwi dobiegł go dźwięk roztrzaskiwanego naczynia i ciche przekleństwo. Zaskoczony obecnością kogokolwiek, postanowił nacisnąć na klamkę ostrożnie, aby nie robić hałasu. Drzwi z lekkością ustąpiły. Zaraz uderzył go zapach świeżo parzonej kawy. Znalazł się w niewielkim przedsionku, skąd miał widok na salon. Zrobił krok, patrząc w prawo, gdzie dostrzegł czerwoną, rozmazaną plamę. Najpierw pomyślał, że Zayn wylał sok, ale kiedy zrobił kolejny krok do przodu, dostrzegł przy wejściu do jadalni dużo więcej czerwonych plam. Dodatkowo na ścianie widniał zakrwawiony odcisk dłoni. Otworzył szeroko oczy z przerażenia. Nie mógł się mylić, to ewidentnie była krew. Już otworzył usta, żeby zawołać Zayna, kiedy z kuchni dobiegł go głuchy hałas, któremu towarzyszył cichy jęk.

- Zayn! – zawołał, szybko wpadając do kuchni. Dostrzegł wystające zza lady chude nogi chłopaka.

Szybko znalazł się obok niego, z przerażeniem ujmując jego twarz w roztrzęsione dłonie. Poklepał go po policzku, nawołując jego imię. Na krótką chwilę otworzył oczy i uśmiechnął się nikle.

- Co ty tu robisz? Wróciłeś? – zapytał słabo.

- Lepiej mi powiedz, co ty tutaj wyprawiasz! – zawołał rozpaczliwie, na telefonie wystukując numer pogotowia ratunkowego. W międzyczasie szukał po szafkach dwóch szmat, które mogły mu pomóc. – Halo? – zawołał zdenerwowany, słysząc po drugiej stronie głos kobiety. – Potrzebna szybko karetka! Chłopak, dwadzieścia trzy lata, próbował popełnić samobójstwo, ma rozcięte nadgarstki, stracił na chwilę przytomność, ale się przebudził – mówił nieskładnie, ponownie przyklękają przy ciele chłopaka. Przytrzymał telefon ramieniem, zawiązując mu szmaty na nadgarstkach, aby zatamować krew. Podał jeszcze adres, po czym usłyszał, że za kilka minut karetka będzie i żeby czekał spokojnie przy chłopaku.

Gdy Louis rozłączył się, ułożył na kolanach głowę Zayna, głaszcząc go po czole.

- Tylko nie zasypiaj ponownie. Mów do mnie, Zayn – powtarzał.

Jednak Zayn zamknął oczy, sprawiając, że Louis na chwilę przestał oddychać. Klepał go po policzku, wołał głośno, żeby się obudził, ale Zayn już nie reagował. Leżał nieprzytomny nieruchomo, nie słysząc już żadnego słowa Louisa, na którego widok tak naprawdę się ucieszył.

*

Drogi Louisie,

zapewne jesteś teraz w moim mieszkaniu razem z Niallem i szukacie jakiejś wiadomości ode mnie. Tak podejrzewałem. Z pewnością już nie żyję. Tak, jestem świadom, co mnie czeka i nie bronię się przed tym. Już dawno pogodziłem się z losem. Nie wiem tylko, czy jestem gotowy, aby zranić Cię tak mocno moim odejściem.

Niall wspominał czasem, że w snach przywołujesz moje imię, kiedy on po nocach musiał zakuwać do zaliczeń. Ale bolała mnie wiadomość, że nigdy nie pytałeś, co się ze mną dzieje. Nigdy nie zainteresowałeś się moim stanem, nie odwiedziłeś mnie… Wiem, powiedziałem, że masz się wynosić z mojego życia, ale… Louis, uwierz, wraz z Twoim wyjściem poczułem, jak mój świat nagle zapada się i lega w gruzach. Ale teraz już przestanę cierpieć, prawda? Już nie będę czuł tego wszystkiego, co czułem tu na ziemi… Powiedz, że tak będzie, bo tylko Tobie ufam, Louis.

Wiesz? Kocham Cię, z każdym dniem coraz bardziej.

Przepraszam Cię za tamte słowa. Wiem, że czasu nie da się cofnąć. Ale wiem, że Ty także mnie ciągle kochasz. Nie zaprzeczaj, Louis, ja to po prostu wiem. Poznałem Cię jak nikt inny, Ty mnie także. Mimo, że Nialla znam dłużej niż Ciebie, tylko przed Tobą potrafiłem się aż tak otworzyć. Niall nigdy nie poznał prawdziwego powodu urwania kontaktu z całą moją rodziną. A ty wiesz, że ojciec mnie wyrzucił z domu tylko dlatego, że usłyszał jak rozmawiam z siostrą, której wspomniałem o mojej orientacji.

Jesteś najlepszą rzeczą, jaka mnie spotkała w życiu. Zawsze wiedziałeś, kiedy jest mi smutno, kiedy jestem zmęczony, kiedy czegoś potrzebuję albo kiedy po prostu chcę się przytulić. Nawet nie wiesz, jak bardzo brakuje mi Twojego zapachu skóry, ciepłego dotyku, który napełniał moją duszę świadomością, że jestem bezpieczny. Zniszczyłem to, rozumiesz? Kilkoma pieprzonymi słowami zniszczyłem wszystko to, na co tak długo czekałem… Bardzo zabolało mnie Twoje odejście. Uświadomiłem sobie wtedy, jak ważny dla mnie jesteś.

Poddałem się…

Tą walkę wygrała choroba. Byłem kilka dni temu u psychologa i wiem, że nigdy więcej tego nie powtórzę. Najpierw podarował mi kilkudziesięciominutową rozmowę o tym, jak bardzo jestem chory. Jak bardzo poczucie bycia idealnym zaślepiło moje oczy i doprowadziło do zbocza góry, z której lada chwila skoczę i wszystko skończę. Po co w ogóle mam się leczyć? Po co żyć, skoro i tak jestem wyczerpany? Anoreksja, silne zaburzenia psychiczne na tle depresyjnym, anemia, bulimia… Mogę wymieniać dalej, ale po co? Po co mam Cię uświadamiać, ze przez tyle czasu żyłeś z najbardziej beznadziejnym chłopakiem, jakiego tylko mogłeś spotkać? To dla Ciebie chciałem być idealny. Jak jest się biseksualistą jak my, jest znacznie większa konkurencja, niż by się mogło wydawać. Czasami nie mogłem znieść tego wzroku kobiet, które na Twój widok aż śliniły się na środku ulicy. Wtedy stopniowo uświadamiałem sobie, że już nigdy nikogo nie pokocham tak mocno jak Ciebie i że z nikim innym nie będę w stanie stworzyć związku.

Ale Louis? Nie waż się pomyśleć, choćby przez chwilę, że to się stało przez Ciebie. NIE. Do było dla Ciebie. Zrobiłem to z własnej woli. Nie mógłbym znieść, że zadręczasz się czymś, co było w zupełności moją winą. To przecież ja wdepnąłem w bagno.

Przerosło mnie to, wiesz? Dążenie do czegoś, czego nie ma… przerosło mnie… Tyle cierpienia w takim krótkim czasie… Ugh, Louis? Obiecaj mi, że znajdziesz kogoś, kto lepiej wypełni moje miejsce. Obiecaj mi to, proszę.

Przepraszam, że zrujnowałem Ci święta. Oraz Twoje urodziny… Jakim muszę być potworem, że robię to w przeddzień Twoich urodzin? Mam tylko nadzieję, że dowiesz się o tym dopiero po tym wyjątkowym dniu.

Przepraszam, że nigdy nie zdobyłem się na jeden jedyny telefon, aby błagać Cię na kolanach, żebyś do mnie wrócił. Że nie poprosiłem o jeszcze jedną szansę i pomoc… Żebyś pomógł mi z chorobą. Pomógł wygrać życie.

Przepraszam, że nie starałem się nijak walczyć. Że poddałem się tak łatwo.

Przepraszam.


Twój Zayn.

*

Louis wszedł powoli do sali, w której leżał Zayn. Chłopak już drugi dzień był w śpiączce, a Louis nie opuszczał szpitala na krok. Usiadł przy łóżku na niskim krzesełku, wzdychając głośno. Pogładził bladą dłoń Zayna, uważając, aby nie uszkodzić kroplówek.

- Jesteś głupcem, wiesz? – zaczął, patrząc na jego zamknięte oczy. – Będę ci to powtarzał ciągle, dopóki się nie obudzisz. Jak mogłeś to zrobić? To moja wina, nigdy nie powinien ci pozwolić zostać samemu. – Westchnął głęboko, patrząc na rozgwieżdżone niebo za oknem. – Jeśli się teraz obudzisz, obiecuję, że już nigdy więcej cię nie zostawię.

- Wiem. – Usłyszał Louis tuż obok ucha słaby, zachrypnięty głos.

Zaskoczony Louis spojrzał na Zayna, nie mogąc powstrzymać szerokiego uśmiechu, wdzierającego się na jego usta. Chłopak dopiero powoli uchylał powieki, ale jednak usłyszał słowa wypowiedziane przez niego.

- Wiesz jak mnie przestraszyłeś? – zawołał, nachylając się nad nim i całując delikatnie w spierzchnięte usta. – Kiedy jeszcze znalazłem list, pomyślałem, że ty… Cholera, Zayn, proszę, nie rób mi tego nigdy więcej.

Zayn mruknął przeciągle na znak zgody. Louis po raz kolejny cmoknął go w usta.

- Pomóż mi – wyszeptał. – Nie chcę cię więcej zostawiać.

41 komentarzy:

  1. Boże... Brak mi słów na opisanie tego co właśnie czuję... Nazwanie tego shot'a dziełem sztuki to zdecydowanie za mało. Jesteś wielka.

    OdpowiedzUsuń
  2. boże ale to cudowne :* Mokro mi się w oczach zrobiło <3 Zouis
    Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. O mój Boże. To jest genialne. Aż mi się mokro w oczach zrobiło. Dzieło sztuki. Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  4. cudowny shot. Gdy czytałam list od Zayna to ryczałam, ledwo mogłam zobaczyć literki, przez zamglone oczy. Cieszę się, że się dobrze skończyło i że Zayn pozwala sobie w końcu pomóc.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny shot i ten list był taki wzruszający... aż brak mi słów. Nie mam pojęcia co napisać...

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudny... Normalnie nadal płaczę, tyle emocji wywołał we mnie ten shot... To jest dzieło sztuki. Cieszę się, że Zayn przeżył i w końcu pozwala sobie pomóc.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jedyne co jestem w stanie wydusić z siebie, to jedno, wielkie WOW.
    Naprawdę wspaniały shot. Jeden z lepszych jakie kiedykolwiek czytałam.

    btw. Zouis to mój ulubiony bromance, więc wszystko co z Zouis'em zawsze było, jest i będzie cudowne. ;)



    U mnie rozdział drugi. Przeczytajcie, skomentujecie? http://lookingformylouis.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny shot
    Choć nie lubię płakać, a gdy tylko zaczęłam czytać list to nie wytrzymałam
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. O boze o boze o boze o boze taaaaaaaaaki orgazmmm wy to potraficie przyprawiac ludzi o zawal serca ja juz myslalem ze bd beczal jak sierota a tu takie zakonczenie ze . . . awwwwww *-* omg hahahaha jak ja cie wielbieeeeeeeeeeeeeeeeeeeee matko zastanicie moimi mistrzyniami ?? matko ja chcem wiecej i wiecej i wecej!!!!!! bodkie boskie ale . . . nie pojebalo was? nie ma zadnych ale :D jacys tam eksperci bd pias ze moglo byc lepiej a ja nieee :P ja jestem w niebowziety *-* piszcie wiecej chociazby talko dla mnie buahahahahaha jeszcze kiedys was porwe i schowam w piwnicy O.O buahjahahahahaha bd pisaly talko dla mnnie :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Zouis *__* GENIALNE! i nic tu więcej nie trzeba mówić :) trzeba tylko dodać, że macie niesamowity talent! podziwiam i uwielbiam Waszą twórczość! *_*
    dziękuję za tego nieziemsko rewelacyjnego shota! i pomimo tego, że się przy nim rozpłakałam, to poprawiłam sobie nim humor :D NAPRAWDĘ WIELKIE DZIĘKI! ;**
    @JLS_GotMyLove

    OdpowiedzUsuń
  11. Ryczę!
    Masz mega talent!
    Tym jednym tekstem wzbudziłaś we mnie tyle emocji..
    Jesteś wielka!

    OdpowiedzUsuń
  12. O rany *___* . Świetne !

    zapraszam do siebie : http://everytihingandnothing.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. to jest świetne! naprawdę potraficie genialnie pisać ^^
    Zapraszam do mnie donttrustyourdestiny.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. cudooowne :3 ♥ + nowy wygląd bloga jest powalający *,*

    OdpowiedzUsuń
  15. czytałam to w nicy i o kurdee. Louis i Zayn. połączenie którego jeszcze nigdy w zyciu nie czytałam, tak ja Lilo. :) kocham was i wy o tym wiecie, kurde...! jak mozna tak genialnie pisac i to ma byc z 2010 ?! fuck...one shoot udany. Historia ciekawa, chociaz myslalam ze Zayn umrze, ale dobrze ze jednak tak sie nie stało. I sentencja dnia : duma, czasami musi zniknąć...:D haha

    a ja serdecznie zapraszam na moj wielki ^^ powrót na Narry;ego hard-to-know.blogspot.com pamietacie jeszzcze ten blog ? :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Dwa lata trzymałyście coś takiego w tajemnicy? Nie ładnie ;) Ten shot jest po prostu IDEALNY... Jest o Zouisie, a to moja ulubiona para :) I mam swoje upragnione szczęśliwe zakończenie :) Jako beznadziejna romantyczka mam chwilowo dość opowiadań, które łamią mi serce.
    List Zayna... Ryczałam jak głupia... Zresztą poryczałam się już kiedy kazał Louisowi odejść... I wyję próbując napisać ten komentarz... Sama nie wiem dlaczego, przecież skończyło się cudownie... Chyba jeszcze po liście mnie trzyma, albo to ze szczęścia...
    Naprawdę nie obraziłabym się, gdybyście częściej dodawały takie shoty. Pisanie ich wychodzi wam genialnie.
    Nowy wystrój bloga jest wprost zachwycający i już nie mogę się doczekać pierwszego rozdziału.
    Pozdrawiam i życzę wam wszystkiego dobrego :)

    @KateStylees
    http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  17. Boże, zachciało mi się płakać. To jest naprawdę rewelacyjne.. Kurczę brak mi słów.
    Pozdrawiam @weronika1993

    OdpowiedzUsuń
  18. Cudowny One Short. ; )
    Już gdy doszłam do momentu gdy Zayn leży w krwi byłam przerażona że tak tragicznie się to skończy. Ale gdy przeczytałam ostatnie słowa chciałam Ci podziękować za dobre zakończenie. Przy liście do Lou od Zayna myślałam że się poryczę. Liczę na więcej one shortów. ;p

    http://completely-different-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Ale się wyruszyłam :'( świetny one-shot :) jesteś genialna :D ZOUIS <3

    OdpowiedzUsuń
  20. Piękne i takie wzruszające, już myślałam, że Zayn umarł, a tu takie zaskoczenie <3

    OdpowiedzUsuń
  21. ahhh !!! Wspaniałe ! Masz taką lekkość pisania, że nie możne przestać czytać. Naprawdę udany. Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)
    http://wish-you-were-here1.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  22. Jest taki piękny .
    Jak można pisać ,aż tak wspaniale ?!
    To wszystko nie jest do opisania słowami .
    Lekkość, zgrabność , uczucia i sens kryjący się w każdym calu .
    Posiadasz bezwarunkowo ''Magiczne palce'' jeśli rozumiesz co mam na myśli .
    Nie mogę już nic więcej powiedzieć bo nie wiem nawet jak .
    Oby więcej takich one-shotów bo naprawdę jeden pozostawia wielki niedosyt .

    Czekam i pozdrawiam cieplutko :
    @Kalink_Kaa

    http://whispers-of-thee-heart.blogspot.com/
    #Nouis

    OdpowiedzUsuń
  23. Czytałam tego shota zeszłej nocy, ale dopiero teraz jestem w stanie napisać coś sensownego. A więc jestem zauroczona tym opowiadaniem. Kiedy czytałam list Zayna myslałam że to koniec. Zayna nie ma a Lou wpadnie w rozpacz. Pokonywałam kolejne wersy, a moje przekonanie o nieszczęśliwym zakończeniu rosło ze słowa na słowo. Jaka była więc moja radość, kiedy zakończenie, co do którego miałam tak czarne myśli, okazało się duuużo jaśniejsze, niż w moich oczekiwaniach. Nie żebym miała coś do nieszczęśliwych końców. Czasem dużo bardziej pasują niż cukiekowe opowiadanka, w których nie ma nic innego poza cudownie szczęśliwą miłością. To natomiast takie nie jest, co to to nie! Nawet mi to przez myśl nie przeszło, bo jak już mówiłam jestem zauroczona.
    No i chcęć trzeźwej opinii prysła, bo znów otuliły mnie wspomnienia z opowiadania. Nie napiszę już nic bardziej sensownego, niż to, że mam nadzieję szybko przeczytać coś jeszcze na waszym blogu! Serdecznie Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  24. Na początek przepraszam, że dodaję tak późno komentarz; czytałem to kilka dni temu, ale internet mi szwankował i tak wyszło, że nie udało mi się nic napisać.
    Co do shota... Wow. Tylko tyle mogę napisać, bo jestem zafascynowany tą opowieścią. Idealny Zayn nie jest idealny, a dziecinny Louis nie jest dziecinny. To wszystko jest takie... Dorosłe. I chyba to mi się spodobało.
    Kiedy Tomlinson i Malik się rozstali... Nie ukrywam, chciało mi się cholernie ryczeć. Później ta próba samobójcza. I ten list. To mną totalnie wstrząsnęło, ponieważ myślałem, że nie udało się go uratować. I ten wieeeeelki uśmiech, kiedy okazało się, że jednak przeżył :)
    Cóż mogę powiedzieć. Jesteście niesamowite. Macie genialne pomysły i talent. Czego chcieć więcej? :) Oby więcej takich shotów <3
    P.S. JESZCZE RAZ DZIĘKUJĘ CI ZA POMOC ♥
    http://wakacyjny-oboz-z-1d.blog.onet.pl/
    @DeathIsStupid

    OdpowiedzUsuń
  25. hasihfbahubcbdv Zoouuuuuis no nareszcie :)) omg świetne to było! :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Kocham wszystkie Wasze opowiadania i One Shoty! Zawsze na nich płaczę... Czemu Wy musicie tak dobrze pisać ? Macie talent! Na serio! Czekam na inne części. :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Przepraszam, że tak późno komentuje, ale lepiej późno niż wcale.
    Świetny shot, cieszę się, że odkopałaś swojego shota, bo był naprawdę warty przeczytania. Szkoda, że Zayn nie dał sobie szybciej pomóc, ale najważniejsze, że jest happy end. Pozdrawiam!
    www.one-direction-ziall.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  28. Płakałam jak to czytałam. Cudowny.

    + ładny nowy wygląd ;)

    http://my-independent-game.blogspot.com/ ;>

    OdpowiedzUsuń
  29. Twój blog został nominowany do Liebster Awards! ;)

    http://like-in-a-dream-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  30. Jeju kocham was, czytając tego shot'a oczy mi sie "spociły" :'-/

    OdpowiedzUsuń
  31. nie mam słow..poplakalam się jak głupia. to było takie prawdziwe. ta anoreksja, to ukrywanie prawdy, to dążenie do ideału...a ten list to już w ogóle mnie rozkleil. Piękne zdanie:" już nie będę czul tego wszystkiego, co czułem tu na ziemi...". Jesteście najlepsze.

    OdpowiedzUsuń
  32. Nie wiem co napisać... po prostu cudowny

    OdpowiedzUsuń
  33. "zmizerniałe i martwe od miłosci oczy" jak to swietnie pasuje .
    Cudowny popłakałam sie
    Jestes wielka :*

    OdpowiedzUsuń
  34. Kurde przy tym liście się rozryczałam... Ale to takie słodkie, poniekąd.kocham i zawsze będę kochać! Was oczywiście i wasze wszystkie opowiadania! :*****

    OdpowiedzUsuń
  35. Jej muszę przyznać że uwielbiam zouisa to mój ulubiony parking zaraz po larrym ♥ a ten one shot mi się naprawdę podoba

    OdpowiedzUsuń
  36. płaczę!!!!!!!! jezu czy ty widzisz to morze moich łez?

    @jakeyscars

    OdpowiedzUsuń