poniedziałek, 25 lutego 2013

You Are A Beautiful Mistake - second.


Nigdy nie lubiłem szpitali. Samo słowo sprawiało, że miałem najczarniejsze myśli i scenariusze. A fakt, że moja mama dzwoniła właśnie z tamtego miejsca, cała zapłakana, roztrzęsiona, nie zdolna wypowiedzieć ani jednego słowa, nie plącząc się i jąkając sprawił, że poczułem się zupełnie bezradny. Jedyne słowo, jakie zrozumiałem, to wypadek. Ktoś miał wypadek i komuś coś się stało. Tylko nie miałem bladego pojęcia o kim była mowa. Ale miałem przeczucie, że albo coś stało się Gemmie, albo jej chłopakowi.

Pamiętam, że całą drogę do szpitala trzymałem w dłoni telefon, ściskając go mocno, aż moje kostki pobielały. W razie, gdyby mama zdecydowała się znów zadzwonić. Jechaliśmy we dwoje z Louisem. Nie widziałem sensu w ciągnięciu całej reszty chłopaków. Byli zmęczeni po całym weekendzie. Należał im się odpoczynek.

Kiedy tylko dojechaliśmy pod szpital, pod który moja mama kazała mi się udać, wybiegłem z samochodu, zanim Louis zdążył zahamować do końca i zaparkować. Wołał moje imię. Prosił, abym poczekał. Ale strach i panika, które władały moim umysłem w tamtej chwili były silniejsze. Czułem w oczach łzy, kiedy z całej siły pchnąłem główne drzwi i wbiegałem po schodach na pierwsze piętro prosto do recepcji. Zanim jednak udzielono mi informacji, gdzie znajduje się moja rodzina, Louis pojawił się obok mnie, chwytając lekko za przedramię i w napięciu oczekując. Kiedy tylko usłyszałem numer sali i piętro, ponownie rzuciłem się biegiem, a zaraz za mną Louis. Już z daleka dostrzegłem mamę, która siedziała pochylona na niewielkim plastikowym krzesełku przy ścianie. Twarz miała schowaną w dłoniach, a jej ciało drgało od spazmatycznego płaczu.

- Mamo – zawołałem cicho. Zanim zdążyła wstać, ja już byłem obok niej. Upadłem z hukiem na kolana, ujmując jej dłonie w swoje.

Wtedy już nie miałem wątpliwości, że stało się coś złego. Mogłem też wykluczyć, że cokolwiek stało się mamie, gdyż była cała i zdrowa. O ile określenie „zdrowa” było tutaj na miejscu. Wyglądała, jakby nie przespała kilku nocy. Miała podkrążone i opuchnięte oczy. Ale nie zważałem na to. W pierwszej chwili nawet nie zauważyłem, jak bardzo wykończona była.

- Nie wiem czy Jeremy przeżyje  – zdołała wyszeptać, zanim jej głos ponownie się załamał.

Klęknąłem na podłodze, przytulając ją do siebie z całej siły. Zacisnąłem mocno powieki, starając się choć trochę opanować. Musiałem być dobrej myśli. Chłopak mojej siostry, z którym była już naprawdę długo, nie mógł tak po prostu umrzeć. Byłem pewien, że lekarze zrobią wszystko, aby go uratować. A raczej uporczywie to sobie wmawiałem. Za nic na świecie nie chciałem, aby stało się coś któremukolwiek członkowi mojej rodziny.

*

Maszerowałem korytarzem szpitala, trzymając w dłoni kawę w plastikowym kubku, kupioną w automacie na parterze. Stwierdziłem, że to zrobi dobrze mamie. Był środek nocy i zmęczenie na jej twarzy było coraz bardziej widoczne.

Było dobrze i jednocześnie fatalnie.

Niedługo po przybyciu do szpitala dowiedzieliśmy się od lekarza prowadzącego, że Gemma miała jedynie złamaną nogę i była potłuczona. Z Jeremym było dużo gorzej. Chłopak trafił na salę operacyjną w ciężkim stanie. Z tego, co usłyszałem, lekarze kazali przygotować się na najgorsze. Nawet na to, że chłopak może stać się niepełnosprawny. I byłem pewien, że jeżeli tak się stanie, to świat Jeremy’ego legnie w gruzach. Bałem się tego.

- Proszę, mamo. Wypij, dobrze ci zrobi – powiedziałem cicho, kiedy znalazłem się za kobietą.

Kiedy wzięła kubek, objąłem ją, przytulając się do jej pleców, a skroń oparłem o jej głowę. Owinąłem ramiona wokół jej szyi, dając do zrozumienia, że jestem przy niej i że jest mi równie ciężko. Chwyciła wolną dłonią mój nadgarstek, gładząc go lekko.

- Dziękuję, skarbie. – Westchnęła głośno, pociągając nosem. Znów płakała, podczas mojej kilkuminutowej nieobecności. Ciężko radziła sobie z tą sytuacją. Nagle zaśmiała się ironicznie. – Czasem mam wrażenie, że wszystko co złe, przydarza się właśnie mojej rodzinie. Popełniłam gdzieś błąd?

Zmarszczyłem brwi, nie wiedząc, co myśleć o jej słowach.

- Jeśli obwiniasz się…

- Nie obwiniam – sprostowała szybko. Ponownie wzięła głęboki oddech, po czym upiła łyk parującej kawy. – Dobrze, może troszeczkę.

- Dobrze wiesz, że Jeremy jest najlepszym i najbardziej ostrożnym kierowcą, jakiego tylko znasz – przyznałem zgodnie z prawdą. – Spójrz na przykład na mnie. Czasem jeżdżę jak szalony po drogach, zapłaciłem przez to za niemało mandatów… Równie dobrze mogło się to przydarzyć mnie. Nie możesz się obwiniać o to, co się stało. To jest niesprawiedliwe. To ten pieprzony wariat, który pędził na oślep pod wpływem alkoholu wjechał w nich. To jego wina, mamo, nie twoja. Najbardziej absurdalnym jest to, że jemu nic się nie stało. Ten sukinsyn powinien umrzeć albo cierpieć, jak cała nasza rodzina teraz.

- Nie mów tak synku! – uniosła się kobieta, odwracając do mnie przodem. – Nie można życzyć nikomu śmierci. Nie tak cię wychowałam. – Upomniała mnie.

- Nie roztrząsajmy kwestii mojego wychowania. Dobrze wiesz, że nie będę ciągle małym Hazzą, który będzie grzeczny i ułożony, i nie będzie mówił brzydko, bo tak dzieciom nie wolno. Jestem dorosły, mamo. Nie zapominaj, że po wszystkim, co się wydarzyło, potrafiłem wyrobić sobie charakter i usamodzielnić się.

Przez dłuższą chwilę utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy. Aż w końcu mama opuściła głowę, kręcąc nią.

- O tym mówię – zaczęła cicho. – Najpierw ty cierpiałeś, teraz cierpi Gemma… Wyobraź sobie w jakim będzie stanie, jak operacja nie przyniesie rezultatów i Jeremy naprawdę nie będzie w stanie chodzić. Nie mówiąc już o samym Jeremym.

- Nie mieszajmy tutaj tych dwóch spraw. Nie mogłaś przewidzieć, jak zachowa się ojciec…

- Mogłam, Harry! – krzyknęła cicho. – Wszyscy ostrzegali mnie przed ślubem z nim. Gdyby nie to, nic by ci się nie stało. Nigdy nie zostałbyś skrzywdzony. Nikt nigdy nie podniósłby na ciebie ręki, a przede wszystkim…

- Nie byłoby na świecie ani Gemmy, ani mnie – zauważyłem słusznie.

Mama wstrzymała na krótką chwilę oddech. Patrzyła zaciekle w moje zielone tęczówki z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Tysiące emocji przewijało się przez jej duszę, byłem tego świadom. Jednocześnie wiedziałem, że zmęczenie brało nad nią górę i zatracała się we wszystkim. Jej oczy powoli zaczęły zapełniać się łzami i to był ten moment, kiedy musiałem ją przytulić.

- Zadzwonię po Louisa, żeby zabrał cię do naszego domu. Prześpisz się i jutro razem tutaj przyjedziecie. A ja zostanę i będę czekał, aż obudzi się Gemma albo będzie coś wiadome z Jeremym, okej?

Mruknęła na znak zgody. Potrzebowała odpoczynku.

*

Niedługo po tym, jak Louis zabrał moją mamę do domu, dowiedziałem się, że operacja przebiegła w połowie pomyślnie. Lekarzom udało się zatamować wszystkie wewnętrzne krwotoki, ale dopóki Jeremy się nie obudzi, nie będą w stanie wiedzieć, czy będzie miał sprawność w nogach. To nie były dobre wiadomości. Miałem coraz więcej obaw o to, jak ten wypadek może wpłynąć na wszystko wokół. W dodatku, co się stanie z młodszą siostrą Jeremy’ego? Wiedziałem, że w tym czasie była u babci, niedaleko Holmes Chapel. Ale przecież do szkoły uczęszczała w Londynie, gdzie od roku mieszkali we trójkę z moją siostrą.

Westchnąłem, rozglądając się po korytarzu. Dostrzegłem lekarza zmierzającego w moją stronę z pogodną miną. Zakładałem, że miał dla mnie dobre wieści. Ale nie chciałem robić sobie nadziei. Dlatego pozostałem niewzruszony na miejscu.

- Powinien pan wziąć przykład z mamy i odpocząć, panie Styles.

- Nie potrafiłbym zmrużyć oka. Jestem jeszcze młody, więc nic takiego mi się nie stanie, jeśli nie prześpię jednej nocy.

Lekarz pokręcił głową z aprobatą.

- Masz pracę i obowiązki, chłopcze. Powinieneś się wysypiać.

- Teraz będzie to trudne – zauważyłem. Zaraz potem pokręciłem głową; nie o tym chciałem rozmawiać z lekarzem. – Jak Gemma albo Jeremy? Wybudziło się któreś z nich?

- Gemma. – Krótka odpowiedź lekarza sprawiła, że moje serce na chwilę przestało bić. Poczułem, jak coś wokół niego zacieśnia się. Byłem szczęśliwy, ale jednocześnie bałem się, jak oboje zareagują na to, co się wydarzyło. Miałem przeczucie, że na chwilowym szoku się nie skończy. – Podaliśmy jej leki przeciwbólowe. Ciągle jest obolała po wypadku. Wydaje mi się, że powinieneś pójść z nią porozmawiać. Lepiej, żeby od ciebie dowiedziała się, co się wydarzyło. Może nie do końca pamiętać ostatnich zdarzeń, ale wszystko powinno wrócić w krótkim czasie.

Skinąłem głową. Lekarz zaprowadził mnie labiryntem korytarzy do sali, gdzie leżała moja siostra. Kiedy uchyliłem drzwi i dostrzegła mnie, na jej twarzy pojawił się wyraz ulgi. Była zagubiona i bała się.

- Jak się czujesz, Gem? – zapytałem cicho, podchodząc bliżej. Dziewczyna od razu chwyciła moją dłoń, ściskając ją mocno. – Hej, spokojnie, siostrzyczko. Już jest wszystko dobrze.

- Czy my… - wyszeptała ochrypłym głosem. Nie była zdolna nawet odchrząknąć, była bardzo zmęczona. Leki przeciwbólowe także musiały ją otumanić. Wiedziałem, że nie mogłem długo z nią zostać. Musiałem pozwolić jej odpoczywać i wracać powoli do zdrowia. – Wypadek… - wychrypiała powoli, zawzięcie wpatrując się w moje oczy.

Nie odpowiedziałem nic, co było dla niej potwierdzeniem jej przypuszczeń.

- Jeremy…

- Spokojnie. – Pogładziłem jej policzek, a następnie odsunąłem kilka kosmyków czarnych włosów z czoła. – Jeremy musiał przejść operację, ale wszystko jest dobrze. Lekarze powiedzieli, że już nic nie zagraża jego życiu – powiedziałem na wydechu, aby mi nie przerwała. Chciałem ją po prostu uspokoić, aby nie zaczęła panikować. Znałem ją, była szaleńczo zakochana w Jeremym.

- Operacja?

- Odpoczywaj, Gem. – Ucałowałem ją w czoło, kciukiem gładząc jej dłoń. – Nie martw się o Jeremy’ego, wszystko będzie dobrze. Jestem tam przy nim i czekam, aż się obudzi.

- Harry…

- Tak, Gem. Zaraz jak tylko się obudzi, przyjdę tutaj do ciebie i powiem ci o tym, dobrze? – Skinęła powoli głową. – A teraz śpij. Jutro rano przyjdę tutaj z mamą.

*

Następnego dnia, kiedy zadzwoniłem rankiem do Louisa, aby zapytać o mamę, przekazałem mu, żeby przyjechał z nią, kiedy będzie w stanie. Dodałem też, że rozmawiałem nocą z Gemmą. I zapewne ta informacja sprawiła, że mama nie zwlekała i niecałą godzinę później przybyła do szpitala razem z całą czwórką moich przyjaciół. Chcieli zobaczyć Gemmę. Kiedy lekarz zobaczył, ilu nas czekało pod salą mojej siostry, karygodnie zabronił, żeby tyle osób naraz przebywało u niej. Ale miał serce i wiedział, że to będzie jej teraz potrzebne. A nic nie może bardziej podnieść na duchu, niż czwórka tych wariatów.

- Wiesz, Gemma? – zaczął Niall, siadając na łóżku szpitalnym przy jej zdrowej nodze. – Zawsze myśleliśmy, że z całej waszej rodziny to Harry jest nieodpowiedzialny i lubi nam stroić takie paskudne żarty. Jak mogłaś?

- Wiesz, jak się martwiliśmy? – wtrącił Zayn.

Gemma uśmiechnęła się szczerze, mierzwiąc Malikowi czuprynę.

- Jesteście tacy kochani – powiedziała cicho, ze wzruszeniem patrząc na każdego z osobna. Jednak jej myśli zaprzątało coś innego. – Wiecie, co z Jeremym?

- Wciąż śpi – wtrąciłem. Wszyscy spojrzeli na mnie w oczekiwaniu. – Lekarz powiedział, że dzięki temu jego obrażenia szybciej się zregenerują.

- Boję się o niego. Chcę go już zobaczyć – westchnęła smutno Gemma. – To wszystko moja wina.

Na krótką chwilę zapanowała napięta atmosfera. Liam jednak szybko ją rozluźnił, starając się odciągnąć Gemmę od natrętnych myśli i niepotrzebnych wyrzutów sumienia. To nie była jej wina. To także nie była wina Jeremy’ego. Cieszyłem się zatem, że pozostali chłopcy szybko podchwycili zamiary Liama. Także mama robiła wszystko, aby przybrać dobrą minę do złej gry.

*

Kiedy chłopcy wracali do domu, pojechałem z nimi, żeby się przebrać, odświeżyć i coś zjeść. Właściwie nie miałem na to najmniejszej ochoty, ale mama nalegała i nie chciałem dodatkowo sprawiać jej zmartwień.

Będąc w mieszkaniu i szukając w szafie czystej koszuli i spodni zastał mnie telefon od Simona. Włączyłem głośnomówiący i potulnie odpowiadałem na pytania, które mi zadawał. Louis w tym czasie siedział na łóżku i obserwował mnie uważnie. Nigdy nie miałem z tym problemów. Nie jeden raz byłem przy Louisie nago. Albo nie jeden raz chodziłem w samej bieliźnie po mieszkaniu ze świadomością, że chłopak śledził każdy mój ruch. Ale rozmawiając z Simonem, miałem wrażenie, że może się o czymś dowiedzieć. Że odkryje, iż bliska przyjaźń, pod której maską się ukrywaliśmy, była tak naprawdę głębszym uczuciem.

Nigdy nie chcieliśmy go okłamywać, ale nie mieliśmy wyjścia. Na początku naszej przygody z X Factor zdarzyło się, że parę razy zadzwoniła jakaś kobieta, mówiąc mu o naszych bliskich relacjach. Twierdziła, że ma dowody na to, ale nigdy żadnych nie przesłała Simonowi. Wtedy podjął się rozmowy z nami i zapytał o wszystko. Dodał też, że on nie miałby z tym problemu. Jednak powiedział nam, abyśmy się zastanowili, czy chcemy, aby świat pisał o nas głupoty i cierpiał na tym cały zespół. Chciał tylko spełnić nasze marzenia. Chciał, aby nasza muzyka bawiła każdą osobę na świecie i sprawiała, że chce tańczyć.

Tu już nie chodziło tylko o nas; o mnie i o Louisa. Tu chodziło o całą naszą piątkę. Nie chcieliśmy być problemem w osiągnięciu marzeń chłopców. Dlatego wspólnie podjęliśmy decyzję i postanowiliśmy to zatrzymać tylko dla siebie. Także ze względu na naszą prywatność.

Nie wracaliśmy już potem do tego. Media czasem napominały coś o naszej bliskiej relacji, ale w wywiadach zawsze podchodziliśmy do tego ze śmiechem. I zawsze dawaliśmy dwuznaczne odpowiedzi, mieszając w ich głowach i nie pozwalając, aby prawda wyszła na jaw.

Dlatego nie było mi łatwo rozmawiać z Simonem z jednej strony czując na sobie spojrzenie Louisa.

- Nie myślisz chyba, że będą zdolni do tego, aby stać pod szpitalem, żeby przeprowadzić ze mną krótki wywiad – mruknąłem niezadowolony, podświadomie wiedząc, że tak właśnie może się wydarzyć.

- Harry… - jęknął po drugiej stronie Simon. – Chcę ci właśnie powiedzieć, że kilka dziennikarzy już tam jest.

- To im grzecznie powiem, żeby sobie poszli do domu i nie zajmowali niepotrzebnie miejsca.

- Wiesz, jak się skończy to twoje „grzeczne powiedzenie”, Harry. Dlatego nie odzywaj się. Przyślę do ciebie któregoś z ochroniarzy i…

- Simon, czy ty się słyszysz? – zapytałem oburzony, próbując uporać się z zapięciem guzika u spodni. – To absurdalne, że nie mogę pojechać do szpitala bez obstawy. Nie jestem dzieckiem, potrafię powiedzieć, żeby zachowali resztki godności i zabierali swoje dupy do domu, bo przez nich nie da się pracować.

- Harry!

- Okej, okej! – Uniosłem ręce w geście poddania, chociaż Simon nie mógł tego dostrzec. – Powiem, że udzielę jakichkolwiek informacji w najbliższym wywiadzie. I poproszę ich – dodałem z naciskiem – żeby opuścili to miejsce, bo zawadzają. Obiecuję, jasne?

Chociaż obiecywałem, byłem pewien, że mogą mnie ponieść emocje, kiedy tak po prostu nie posłuchają mnie i nie odpuszczą ten jeden raz.

*

Do szpitala wróciłem późnym wieczorem. Mama przekazała mi, że Gemma chwilę wcześniej zasnęła. Chciałem właśnie zaproponować, abyśmy poszli coś zjeść do bufetu (widziałem, jak blado wyglądała i byłem pewien, że pod moją nieobecność nie odstąpiła Gemmy na krok), kiedy zaczepił nas na korytarzu lekarz.

Nie miał dobrych wieści.






hejhej!
mamy dzisiaj dla Was nieco dłuższy rozdział, czego kompletnie nie planowałam, ale wyszło jak wyszło. chyba nie macie nic przeciw. może i trochę nudny, bo ciągle nic się nie dzieje, ale myślę, że już od trójeczki będę mogła wszystko powoli budować w jedną całość.
kto chciałby być powiadamiany o nowych rozdziałach, zapraszam tutaj.
jeśli macie jakieś opinie na temat rozdziału, komentujcie. pytania? piszcie do Sabiny albo do mnie na tt, albo pytajcie na ask'u.

16 komentarzy:

  1. Przepiękny rozdział, szkoda, że tak mało Larry'ego ;c ale naprawdę śliczny. Tylko czasem nie próbujcie zabić Jeremy'ego xD

    OdpowiedzUsuń
  2. okej, okej martwię się o Jeremyego.
    matka Harry'ego ma rację. wszystko co złe, przydarza się właśnie ich rodzinie ;(
    po za tym, uwielbiam gdy Harry jest taki opiekuńczy ;3

    czekam na trójeczkę ;)

    http://lookingformylouis.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś czuję, że Jeremy może z tego nie wyjść... Nie wiem, co macie w planach, ale nie zabijajcie go, bo nie zniosę tego, że ktoś umarł. Choć w filmach to lubię, ale to szczegół :)
    Rozdział nie jest nudny, wręcz przeciwnie- naprawdę mi się podoba. Wy nigdy nie piszecie nudnych albo złych rozdziałów. Uwierzcie mi na słowo :) Mam nadzieję, że Gem i jej chłopak jednak z tego wyjdą...
    Taki krótki, ale nic nie przychodzi mi do głowy. Przepraszam. 3 kartkówki ze ścisłych przedmiotów dają się we znaki -,-
    Czekam z niecierpliwością na kolejny :3
    @DeathIsStupid

    OdpowiedzUsuń
  4. Ledwo początek historii, a tu już taka tragedia... O matko! Aż strach pomyśleć, co będzie później...
    Podoba mi się taki odpowiedzialny i opiekuńczy Harry. Miła odmiana po tych wszystkich opowiadaniach, gdzie przypięto mu łatkę lekkoducha. Najważniejsza jest rodzina i najwyraźniej on doskonale to wie. Podoba mi się też rola Louisa, który wspiera go "po cichu", nie narzucając się ze swoją obecnością... Zdradziłaś też trochę odnośnie decyzji chłopców o pozostaniu w "ukryciu"... Kolejna odpowiedzialna decyzja na ich koncie... I naprawdę nie mogę się doczekać, co też będzie się działo w kolejnych rozdziałach, skoro dopiero wtedy akcja ma się rozkręcić...
    Czekam z niecierpliwością. Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego :)

    @KateStylees

    OdpowiedzUsuń
  5. A. M. A. Z. I. N. G *,*

    Nie zabijajcie, ani nic z tych rzeczy Jeremiego, bo tego nie przeżyje ! Jeśli to jednak zrobicie to osobiście przejadę Was Moim nowym czołgiem ;*
    Biedny Harry, Gemma, Ich Mama i wgl. wszyscy :(
    Nie zgadzam się z Wami. Wcale nie jest nudny czy coś, tylko jest (zresztą jak zawsze) super, chociaż malutko w nim Larry'ego ...
    Nie wiem co więcej napisać ... po prostu jest genialny i zgadzam się z poprzednimi komentarzami ;p

    Czekam z zaciekawieniem na kolejną część :)
    Życzę duuużo weny i pozdrawiam :*

    @Free_Hugs69_

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :*

    OdpowiedzUsuń
  7. No wiesz, co ?! W złym momencie kończyć. Nie wybaczę Ci tego, kochana. Zobaczysz, nie wybaczę. A co do rozdziału to znakomity. Kocham Twoje opowiadania i shoty. Świetnie piszesz. Naprawdę się starasz i widać to w owocach twojej pracy. Mam nadzieję, że szybciej dodasz nn rozdział. Życzę weny.

    Pozdrawiam, @WorldWithMagic

    Zapraszam do mnie ----- > http://causeoflifee.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. No nie, czy zawsze musi się kończyć w takim momencie?! Wspaniały rozdział, nawet nie przypuszczałam, że to Jeremy najbardziej ucierpi...tylko proszę, nie usmiercajcie go...:( czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję że będzie szybciej!:)

    OdpowiedzUsuń
  9. niesamowite *-* ja już chcę kolejny rozdział! ..... mam nadzieje, że dodacie jak najszybciej, bo już się nie mogę doczekać! :) x

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam nadzieję, że Jeremy z tego wyjdzie i nie będzie miał żadnych zdrowotnych problemów.
    Bardzo podoba mi się tutaj rola Harrego. Taki opiekuńczy, troskliwy i bardzo uroczy! Kocham to!
    Ale niepokoje się tymi niedobrymi wieściami..
    Rozdział rewelacyjny jak zawsze! Czekam na next! :**
    @JLS_GotMyLove

    OdpowiedzUsuń
  11. Fajny rozdział, tylko szkoda, że tak mało Larry'ego :(
    Pozdrawiam, życzę dużo weny i zapraszam do siebie :)
    i-just-wanna-hold-ya.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Zajebiste *___*
    Jejku mam nadzieje, że Gem i jej chłpakowi nic się nie stanie ;/
    Kurcze co to za złe wieści ?
    Dodawajcie szybko nexta ;p
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. boski rozdział *-* już się boje tych złych wieści. Mam nadzieje że niedługo ukaże się kolejny rozdział. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Och to jest świetne!!!
    Tylko szkoda mi Jeremiego < nie wiem jak to się pisze >
    no i mimo to mam nadzieję, że z tego wyjdzie. Życzę weny! i nie słodzę, bo nie lubisz ;c

    OdpowiedzUsuń