Wiosna była porą roku, która zawsze potrafiła budzić mnie do
życia. Widząc zieleniejące wokół trawy i drzewa oraz przedzierające się
promienie słoneczne zza szarawych chmurek, uśmiech sam pojawiał się na moich
ustach. Także wokoło każdy emanował szczęściem.
Lubiłem tą porę roku.
Lubiłem patrzeć na cudowne kolory zieleni wokoło.
Lubiłem ciepłe dni po mroźnej zimie.
I być może to wczesne nadejście wiosny było korzystne dla
całej mojej rodziny. Wiele się zmieniło od czasu wypadku. Pięć tygodni upłynęło
nam błyskawicznie i nim się obejrzeliśmy, Jeremy’ego już wypisano ze szpitala.
A także Gemma mogła swobodnie poruszać się bez gipsu na nodze, choć wciąż
musiała bardzo uważać.
Niektóre moje obawy okazały się bezpodstawne.
Kiedy Jeremy obudził się, wyszła na jaw smutna prawda.
Diagnozy lekarza sprawdziły się i chłopak nie mógł chodzić. Pierwsze dni były
dla niego bardzo ciężkie. Nie dał sobie nic przetłumaczyć. Nie chciał widzieć nikogo
z nas; nawet Gemmy, która ciągle płakała z tego powodu. Postanowiłem z nim
porozmawiać i przekonać go, że nie wszystko stracone. Lekarz powiedział mi
wcześniej, że w Nowym Jorku jest dobra klinika, gdzie dzięki rehabilitacjom
pacjenci z częściowymi problemami z poruszaniem się mogą szybko dojść do
zdrowia. Miałem nadzieję i byłem dobrej myśli. Dlatego po długiej rozmowie z
chłopakiem mojej siostry udało mi się go przekonać, żeby nie poddawał się,
tylko walczył. Bo miał o co. I miał dla kogo.
Shayna, po którą pojechałem
razem z Louisem do babci, z początku nie odzywała się do nikogo. Rozmawiała
tylko w Jeremym, chodziła przybita i smutna. I nie dziwiłem się jej. Jeremy był
mi bliski i czułem ukłucie w sercu, kiedy pomyślałem sobie o jego stanie. Ale
co dopiero musiała czuć jego siostra? Która wychowała się z nim całe życie?
Której nie został już nikt, poza Jeremym i ich babcią?
Bała się powtórzenia historii.
Sama mi o tym opowiedziała, kiedy po dwóch tygodniach jej
pobytu w naszym mieszkaniu w końcu udało mi się złapać z nią jakiś kontakt.
Byliśmy sami; przyjechaliśmy ze szpitala tylko żeby się przebrać i odświeżyć.
Shayna nie wyobrażała sobie, żeby choć na chwilę zostawić Jeremy’ego. Tym
bardziej, że chłopak był dobrej myśli i tylko czekał, aż w końcu będzie
wypisany i poleci na rehabilitację do Nowego Jorku.
- Co zrobić ci do jedzenia? – zapytałem, rzucając niezdarnie
kurtkę na sofę w salonie.
- A nie lepiej będzie kupić coś na mieście? Na wynos?
Wzięlibyśmy też dla cioci Anne. Przyda się jej ciepły posiłek. – Dziewczyna
zatrzymała się w połowie schodów, odwracając przez ramię. – Wiem, że można coś kupić w szpitalnym bufecie, ale nigdy im nie ufałam. Już wolę frytki z
McDonald’s.
Mimo wszystko zaśmiałem się na jej słowa.
Shayna wróciła po dwudziestu minutach z ręcznikiem na głowie
i w szlafroku, żeby zrobić sobie herbatę. Siedziałem w salonie przy laptopie,
sprawdzając twittera i odpisując fanom. Dostawałem wiele wiadomości z
życzeniami szybkiego powrotu do zdrowia moim bliskim. Byłem im wdzięczny za
wszelkie wsparcie. Chociaż w ten sposób mogłem im to uświadomić.
Nagle poczułem na swoim ramieniu czyjś dotyk. Wystraszony
odwróciłem się gwałtownie, napotykając uśmiechniętą Shaynę.
- Hej, spokojnie. Nikogo poza nami tutaj nie ma.
Odpowiedziałem jej słabym uśmiechem, wyłączając laptop.
- Za ile będziesz gotowa?
- Wysuszę tylko włosy, ubiorę się i będziemy mogli jechać.
Shayna jednak nie poszła od razu do łazienki, tylko usiadła
obok mnie z kubkiem parującej czekolady. Dopiero kiedy zobaczyłem, co piła,
poczułem woń napoju, który przyjemnie drażnił moje nozdrza. Była zamyślona i dłuższą
chwilę wpatrywała się w bliżej nieokreślony punkt na podłodze.
- Wiesz? Kiedy przyjechałeś po mnie z Louisem do babci… i
zaczęliście kręcić, że Jeremy był zajęty i nie dał rady przyjechać… wiedziałam,
że coś złego się stało. Czułam to nawet wcześniej, ale ignorowałam, bo
myślałam, że to nic takiego. Jeremy obiecał po mnie wrócić końcem lutego i… –
Westchnęła głęboko, upijając kolejny łyk. – Nie wiesz, jak to jest, kiedy
rodzice żegnają cię i mówią, że wrócą późno, a w rzeczywistości już nigdy nie
wracają.
Wstrzymałem na krótką chwilę oddech, uważnie lustrując twarz
dziewczyny. Nie przejawiały się na niej żadne emocje. Mówiła ze spokojem. Nawet
smutek nie pojawił się na jej twarzy. Ciągle miała nieobecny wyraz.
- Nawet nie pamiętam dokładnie ich twarzy. To było dziesięć
lat temu. Jak mogę cokolwiek pamiętać, będąc sześcioletnim dzieciakiem?
- Wspomnienia już się zamazują – zauważyłem.
- Tak… - odparła szeptem, ponownie zanurzając usta w gorącej
cieczy. Dopiero po dłuższej chwili dodała: - Dlatego dziękuję ci, że
porozmawiałeś z Jeremym. Potrzebna była osoba, która mu przemówi do rozsądku.
Lubi się na starcie poddawać i dlatego cieszę się, że ma kogoś takiego jak
Gemma, która ciągle go wspiera. A w tej sytuacji… no cóż. Sama nie wierzyłam,
że byłby cień szansy, żeby chodzi, ale teraz wierzę, że tak będzie. Bo gdybym jeszcze
jego miała stracić... – zaczerpnęła głęboki wdech, szybko wstając. Uśmiechnęła
się sztucznie, idąc w stronę kuchni i kończąc pić czekoladę. Odprowadziłem ją
wzrokiem, marszcząc brwi w niezrozumieniu. – Będę za pięć minut i możemy
jechać. – Rzuciła przez ramię, znikając na schodach.
*
Był koniec marca, kiedy nastał dzień wylotu Jeremy’ego do
Ameryki. Razem z nim wyruszyła Gemma i Anne. Wsparcie było mu potrzebne w
tamtej chwili, dlatego załatwiłem wszystko z pomocą Simona. Shayna
zaaklimatyzowała się wśród nas i czuła się pewniej przy chłopakach. Z
obserwacji i wniosków przyjaciół uświadomiłem sobie, że dziewczyna ufała mi najbardziej.
Być może dlatego, że byliśmy podobni. Mieliśmy podobny sposób patrzenia na
świat (mimo że czasem uczyłem się pewnych rzeczy od niej).
- Czuję się tak… trochę dziwnie ze świadomością, że jestem
sama w domu z piątką facetów – powiedziała Shayna, kiedy wróciliśmy z lotniska.
Rzuciła torebkę pod wieszak, niezdarnie zdejmując buty. – To znaczy, że teraz
bez problemu będę mogła wychodzić na imprezy – dodała z przebiegłym uśmiechem
na twarzy.
- No, no, nie zapędzaj się, mała! – zawołał Zayn. –
Obiecaliśmy twojemu bratu, że nie opuścisz się w nauce i będziesz cała za te
parę miesięcy kiedy wróci.
- I tak wiem, że zabrałbyś mnie ze sobą, gdyby była okazja –
powiedziała pewnie, posyłając Zaynowi całusa w powietrzu. – Ale przyjaciółkę
mogę zaprosić, prawda? – zawołała głośniej, chcąc się upewnić.
- Nie będzie z tym żadnego problemu – odparł Liam.
- Jeśli tylko jest fajną laską… możesz zadzwonić po nią
nawet teraz – odparł Zayn.
Oboje zaśmiali się. Zaczęli wymieniać krótkie uwagi, ale nie
przysłuchiwałem się temu. Spojrzałem w kierunku salonu, gdzie na sofie
siedzieli już Louis z Niallem. Starszy chłopak uśmiechnął się do mnie lekko.
Bez namysłu skierowałem się w jego kierunku, siadając obok. Stopy oparłem o
kant niskiego stolika, a moja głowa z lekkością zatrzymała się na jego ramieniu.
Westchnąłem głęboko, przymykając na chwilkę powieki.
- Pójdź się połóż. – Usłyszałem cichy szept, a chwilę
później dostałem krótkiego całusa w czubek głowy.
Mruknąłem z zadowoleniem. Wtuliłem się bardziej w jego
ciało. Mogłem się rozkoszować ciepłem bijącym od niego i zapachem jego skóry. Już
dawno nie mieliśmy okazji, żeby spędzać ze sobą wystarczająco dużo czasu.
Wszyscy byliśmy zabiegani. Ruszyły nagrywania na nową płytę i spędzaliśmy
długie godziny w studiu. Czasem nawet do późnego wieczoru i wtedy musiałem
uprzedzać Shaynę, że przyjedziemy po nią później do szpitala. Czasem prosto po
szkole chodziła do nas i uczyła się gdzieś w kącie. A czasem po prostu
przyglądała się naszej pracy z zaciekawieniem.
A z Louisem nie mieliśmy czasu nawet w mieszkaniu. Spaliśmy
w osobnych sypialniach, jak cała reszta. Shayna nie wiedziała, że byliśmy
razem, dlatego oboje uznaliśmy, że lepiej będzie jeszcze o niczym nie mówić.
Ale Shayna nie była głupia i byłem pewien, że prędzej czy później zacznie snuć
domysły. Nie wiedziałem tylko, jakiej reakcji możemy się spodziewać, kiedy
prawda wyjdzie na jaw.
Mogłem naprawdę posłuchać Louisa. Sam nie zdawałem sobie
sprawy, jak bardzo wykończony byłem. Tak po prostu, nie wiedząc kiedy, zasnąłem
na jego ramieniu.
*
Był środek nocy, kiedy przebudziłem się. Leżałem w naszym
pokoju. Szepnąłem imię Louisa z nadzieją, że może jest obok. Będąc we śnie
miałem wrażenie, że jest obok mnie, że przyszedł nocą na chwilę. Szybko jednak
uznałem, że po prostu cholernie mi go brakowało i zwyczajnie tęskniłem za nim.
Powoli wstałem z łóżka, szukając po omacku jakiejś koszulki.
Dopiero wychodząc spod kołdry uświadomiłem sobie, że spałem w samych
bokserkach. Lou musiał mnie rozebrać, kiedy zasnąłem. Po pokoju walały się nie
tylko moje ubrania, ale także Louisa. Dlatego nie byłem zaskoczony, kiedy
bluzka, którą znalazłem pod ręką i szybko wrzuciłem przez ramiona, była trochę opięta.
Poczułem też perfumy Louisa i nie miałem wątpliwości, że wziąłem jego ciuch.
Po cichu otworzyłem drzwi, wychodząc na korytarz. Wokoło
było ciemno i cicho. Stwierdziłem zatem, że musiał być środek nocy. W innym
przypadku chłopcy hałasowaliby na parterze. Idąc po dywanie, czułem delikatny
chłód, bijący w moje stopy. Będąc w połowie schodów dostrzegłem słabą poświatę
światła z prawej strony. Słyszałem także ciche szmery, świadczące o tym, że
ktoś przebywał w kuchni. Gdzieś podświadomie czułem, że to był Louis. I nie
pomyliłem się. Kiedy dostrzegłem go odwróconego tyłem, w samych spodniach od
pidżamy i z odkrytymi plecami, uśmiechnąłem się do siebie.
Nagle poczułem niesamowitą tęsknotę za jego ciałem. Za
zwykłym przytuleniem się do niego.
Chciałem zakraść się po cichu, ale chłopak zaskoczył mnie,
mówiąc:
- Dzisiaj też nie mogłaś spać?
Zmarszczyłem brwi, stając w bezruchu. Kiedy odpowiedź nie
padała przez dłuższą chwilę, Louis obejrzał się przez ramię, uśmiechając
szeroko.
- Ach, to ty.
- Liczyłeś, że to Shayna? – zapytałem podejrzliwie,
zbliżając się do Louisa. Chłopak prychnął cicho pod nosem, kiedy stanąłem za
nim i przytuliłem do jego pleców, splatając luźno dłonie na jego brzuchu.
Musnąłem wargami jego szyję, na której w momencie pojawiły się dreszcze. –
Wpadła ci w oko?
- Przecież jest piękna – odparł z powagą. – Harry, sam
spójrz. Tylko jakiś idiota albo gej nie zakocha się w niej. Ewentualnie jakiś
biseksualista, który do szaleństwa jest zakochany w innej osobie i świata poza
nią nie widzi.
- Och, trafne spostrzeżenie. – Oboje zaśmialiśmy się cicho.
– Dlaczego robisz sobie kanapki w środku nocy? – zapytałem z zaciekawieniem.
- Jest dopiero po pierwszej.
- Dopiero po pierwszej? – Zdziwiłem się. – Będziesz później
gruby. – Zacząłem błądzić palcami po jego brzuchu, wywołując tym dreszcze na
jego ciele. W momencie złapałem za jego skórę, chcąc mu pokazać, że wcale nie
jest taki chudziutki i ma trochę tłuszczyku odłożonego w tamtych okolicach
(choć tak naprawdę chwyciłem go tylko za skórę, bo przecież mój chłopak wcale
nie miał problemów ze swoim ciałem). Lou roześmiał się, wijąc w moich
ramionach. Łaskotało go to, ale nie dawałem za wygraną. – No spójrz, jakie
fałdy tłuszczu, grubasie.
- Harry, przestań – szepnął błagalnie, nie mogąc powstrzymać
się ze śmiechu. Chwycił opuszkami palców moich dłoni, chcąc je zrzucić ze
swojego ciała. – To łaskocze, wariacie. A cała reszta śpi. Chcesz ich obudzić?
– Zapytał z nadzieją, że zaprzeczę jego słowom.
Kiedy obejrzał się przez ramię, po prostu go pocałowałem.
Rozluźniłem też uścisk, pozwalając mu się okręcić w moich ramionach i oddawać
każdy spragniony pocałunek. Wplótł dłonie w moje włosy, mierzwiąc je i skubiąc,
a ja dotykałem jego chłodnych pleców i trzymałem mocno, aby zmniejszyć między
nami wszelki dystans. Nagle miałem na niego ochotę i chciałem, żeby wrócił ze
mną do pokoju. Ale zanim wykonałem jakikolwiek ruch, Louis ostrożnie chwycił
dłońmi moje policzki i przerwał pocałunek.
- Powinniśmy się pilnować – ostrzegł.
- Shayna?
Louis mruknął, przytakując.
- Kiedy nie może spać, zawsze idzie się napić czegoś do
kuchni i siedzi przez chwilę w ciemnościach, pijąc powoli. – wyjaśnił. – Parę
dni temu spotkałem się z nią i porozmawialiśmy trochę. A w zasadzie to
pomilczeliśmy wspólnie. Ale dobre i to.
Westchnąłem, sięgając dłonią ku włosom Louisa. Jego powieki
momentalnie opadły, poddając się mojemu dotykowi. Powoli odgarnąłem na bok jego
grzywkę, lustrując wzrokiem jego niewinną twarz. Wydawał się być bardziej
kruchy, niż kiedykolwiek.
- Myślałeś kiedyś, co by było, gdybyśmy od samego początku
postawili sprawę jasno i nie ukrywali się? Bez zbędnych szopek, bez tajemnic…
- Bylibyśmy wolni – dokończył za mnie Louis. Zastanowił się
nad czymś głęboko przez chwilę. – Ale wiesz? Wydaje mi się, że wtedy moglibyśmy
się szybko sobą znudzić… znaczy wiesz! – Westchnął nerwowo, kiedy zmarszczyłem
brwi. – Chodzi mi o to, że żylibyśmy jak normalna para i być może nie doceniali
siebie na tyle, na ile teraz to robimy. Fakt, że nie mogę się do ciebie
przytulić, jak do chłopaka.. albo że nie mogę iść ulicą trzymając cię za rękę
tylko powoduje, że każdego dnia uświadamiam sobie, jak cenny skarb posiadam
tylko i wyłącznie ja. I nie dzielę się tym skarbem z całym światem, tylko
właśnie z tobą i najbliższymi.
Uśmiechnąłem się rozczulająco, przechylając głowę lekko w
bok.
- Chodzi ci o nasze uczucie – powiedziałem.
- Jasne. To jest jedyna rzecz, która pozwala mi ciągle być
zwykłym nastolatkiem, wcale nie wyróżniającym się z tłumu i nie znanym w
Europie. Media szybko by to zniszczyły, a tak? Nie mają o niczym pojęcia, bo
okłamujemy ich z premedytacją. Nie jesteśmy ich marionetkami ani maszynami do
zarabiania pieniędzy.
Uśmiechnąłem się. Coś było w słowach Louisa. Na początku nie
zastanawiałem się nad tym, jakie konsekwencje może wywołać nasza decyzja o
ukrywaniu się. Na dłuższą metę coś takiego nigdy nie wypala. Takie było życie. Nie
zawsze wszystko Idzi e po naszej myśli. Los zaskakuje nas w najmniej
oczekiwanym momencie. Czasem pozwala nam spojrzeć na pewne sprawy z innej
perspektywy.
Ale każda sytuacja uczy nas czegoś nowego.
- Czuję się jak w tanim filmie, gdzie para kochanków wyznaje
sobie przesłodzone, czasem wręcz oblane obłudnymi kłamstewkami, słowa, byleby
tylko wzruszyć widza. Powinieneś być czasem bardziej brutalnym dla mnie i zachowywać
się jak prawdziwy facet! - Roześmialiśmy się cicho. – Ale powiedz to –
poprosiłem.
- Głupi jesteś – rzucił z rozbawieniem. Wtedy puściłem go
gwałtownie, odsuwając się od niego o krok. Ściągnąłem brwi, czekając aż powie
to, co tak bardzo chciałem usłyszeć. Louis westchnął, przewracając teatralnie
wzrokiem. Wyciągnął rękę, chwytając mnie niezdarnie za bluzkę i ciągnąc ku
sobie. – Kocham cię przecież. – Cmoknął mnie w usta. – Jak nikogo innego na
świecie.
hejhej.
wiem, że pisałam niektórym, że rozdział będzie w weekend, ale miałam takiego lenia, że nie chciało mi się poprawiać błędów i zrobiłam to dopiero dzisiaj rankiem. nie wiem, nie jestem do niego przekonana. przynajmniej nie do końca. ale bez tego nie miałabym dalszej części, do której w zasadzie ciągle dąże.
kto chce być powiadamiany o nowych rozdziałach, zapraszam tutaj.
jeśli macie jakieś opinie na temat rozdziału, komentujcie. pytania? piszcie do Sabiny albo do mnie na tt, albo pytajcie na ask'u.
PIERWSZA !!! c:
OdpowiedzUsuńRozdział cud, miód i malina. Zresztą jak i wszystkie *.*
Kocham to Opowiadanie od pierwszego rozdziału i zakochuję się w nim mocniej z każdym następnym. Kurwa, Dziewczyny, jesteście genialne ! ^,^
Czekam niecierpliwie na Next' a :)
Pozdrawiam i życzę duuużo weny.
@Free_Hugs69_
Wspaniałe opowiadanie. Jestem ciekawa, kiedy Shayn'a się dowie o Larry'm czy wgl się dowie. Mam nadzieję, że jeśli ich przyłapie, to dobrze to przyjmie i zaakceptuje. Życzę weny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, @WorldWithMagic
Zapraszam do mnie --- > http://larrystylinson-onedirection.blogspot.com/
Czy tylko mi się wydaje, że Louis będzie miał romans z Shayn...? Błagam,oby nie, bo są dla mnie parą idealna! A rozdział mistrzowski,jak każdy inny, z niecierpliwością będę czekać na kolejny :))
OdpowiedzUsuńo maaaaatko. rozpływam się, zwłaszcza po tej scenie. <3
OdpowiedzUsuńi omg, proszę Was, nie wplątujcie Louisa w romans z Shayn, bo się potnę mydłem. :(((((((
z niecierpliwością czekam na czwórkę. xx
cudne <3
OdpowiedzUsuńW sumie też nie wiem co myśleć o Shaynie (?) podejrzana..... ale nie wnikam. Na razie są szczęśliwi i to najważniejsze. W sumie rozumiem Harry'ego i współczuje im obu, że mają tak mało czasu na odpoczynek i na okazywanie swoich uczuć. Rozdział cudny jak zawsze i dzisiaj też bez słodzenia...
OdpowiedzUsuńNie no wy jesteście genialne!
Przepraszam, nie powstrzymałam się, coś jest ze mną nie tak ;o
Rozdział zajebisty :) Obawiam się tej Shaynie :/ ale i tak czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńRozdział ciekawy, ale ta dziewczyna mi coś nie pasuje. Coś czuję, że ona zacznie coś miedzy nimi psuć, albo co gorsza, zacznie podrywać Lou.
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na następny. ; )
http://completely-different-life.blogspot.com/
Błagam żeby ta dziewczyna nie miała romansu z Louis'em ani Haroldem :) Rozdział superaśny. Czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się sposób w jaki piszecie to opowiadanie. Wszystko rozgrywa się tak powoli, spokojnie, a nie pędzi jak szalone, że trudno się w tym połapać...
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, czy ta dziewczyna, Shayna, będzie jedna z głównych bohaterek? Czy może jest to taka postać, która będzie wam potrzebna do fabuły, ale nie jest istotna... Ktoś wyżej chyba napisał, że podejrzewa iż planujecie jej romans z którymś z chłopaków... A może coś mi się przewidziało :) Ciekawi mnie jej wątek. No, ale i tak nie pozostaje mi nic innego jak poczekać na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam i życzę weny w pisaniu :)
@KateStylees
CUDOOOOWNY <33
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńI znowu walnę jakiś bezsensowny, całkowicie oderwany od tematu komentarz... Yeah, that's me :D
OdpowiedzUsuńNie, no dobra, postaram się krótko, zwięźle i na temat. Tak, żeby Was nie zanudzić i żebyście wszystkiego się dowiedziały :)
Nie wiem, jak można tak dobrze i ciekawie pisać. Wchodząc na Waszego bloga, czytając to, co napiszecie zastanawiam się: "Cholera, jakim cudem one tak ładnie piszą, skąd biorę te wszystkie pomysły? Jestem zazdrosny, też tak chcę!". Podoba mi się sposób, w jaki piszecie to opowiadanie. Jest lekkie, przyjemnie się czyta i, co najważniejsze, jest ciekawe.
Co podobało mi się najbardziej w tym rozdziale? Cóż, trudno powiedzieć, bo chyba wszystko. Tak, nie mam ulubionego momentu, bo wszystko było naprawdę rewelacyjne (i nie nudne!) :)
Czuję, że Shayna odkryje Larry'ego. Nie wiem tylko, czy będzie taką jędzą, żeby ogłosić to wszem i wobec, czy zostawi do dla siebie, zaakceptuje i może nawet polubi.
Miało być krótko, zwięźle i na temat, a wyszło... Tak jak zawsze :) Mam nadzieję, że Was nie zanudziłem i dodam tylko, że z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :3
@DeathIsStupid
Świetny *o*
OdpowiedzUsuńNie wiem czmu, ale mam jakieś wrażenie że Shayna zakochała się w Hazzie xD Hhaahh Ja i te moje domysły xD
A co do rozdziału :
- po prostu świetny, Nic ująć dodać że kocham to opowiadanie i ta dam :D
Pisz szybko dalej ;*
Pozdrawiam i życze duużo weny ;*
Kocham to !
OdpowiedzUsuńW między czasie zapraszam na mojego bloga :)
http://youcouldbepreoccupied.blogspot.com/
W mojej głowie teraz siedzi tyle myśli i pomysłów, wariantów, jak akcja może się dalej potoczyć, że po prostu nie jestem w stanie czekać, co Wy wymyśliłyście, co wybrałyście. Najchętniej to już dzisiaj bym przeczytała to do końca, ale pewnie będziecie się nade mną znęcać! A teraz na poważnie- nie będę się rozpisywać i rozczulać nad tym blogiem, bo wszystkie właściwie epitety zostały już użyte wyżej. Nie powinnam się do tego przyznawać, ale trochę Wam zazdroszczę, ba, nawet bardzo! Bo pomimo faktu, że sama prowadzę bloga, który ma jakąś tam grupę stałych czytelników, to jednak każde moje wejście na tą stronę mnie w sumie... dołuje! Ale Wasza twórczość, którą tutaj publikujecie, naprawdę wkręca. Interesuje. Czytelnik może się tylko domyślać, jak akcja się potoczy, rzadko kiedy ktoś przewidzi, co stanie się dalej. Bo to nie w moim stylu, naprawdę, że nie jestem w stanie czegoś przewidzieć. To się rzadko zdarza i odczuwam lekką frustrację, że robicie z mojego mózgu jakąś papę! Haha, ale wiedzcie, że jestem Waszą fanką i zawsze tutaj wchodzę, niezależnie od tego, czy jest coś nowego dodane, czy nie. Postaram się reklamować tą stronę, bo jest garstka takich dobrych blogów.
OdpowiedzUsuńTyle ode mnie teraz. Kibicuję Wam całym serduchem!
uwielbiam to opowiadanie, bo gdy je czytasz od razu wpadasz w taki fajny klimacik. nawet nie wiem jak ten klimat nazwać... taka nostalgia jakby ;3 nostalgia to tęsknota? czytałam taka książkę "Nostalgia Anioła"i tam coś było o tęsknocie xd dobra mniejsza z tym xd
OdpowiedzUsuńcholernie współczuje twojemu Larry'emu. muszą się ukrywać, nie maja dla siebie czasu i jeszcze wydaje mi się, że Lou albo Harry będzie miał romansik z tą Shayna. buu... przecież oni są tacy idealni...
pozostaje mi tylko czekać. ale i tak się jaram tym klimacikiem xd
i zapraszam do mnie, oczywiście; http://lookingformylouis.blogspot.com/
A ja wręcz mam nadzieję, że będzie coś miała do któregoś z chłopaków, hmm.. może do Harrego :D to by było ciekawe ;d.
OdpowiedzUsuńWooooo .... Weszłam tu przez pomyłkę i raczej już nie wyjdę ... <3 Nie, no. Mistrzowski rozdział :* Aż mi się coś przy końcówce zrobiło *_______* Naprawdę świetny. I mam te same myśli co dziewczyny u góry : Pewnie Shayna zacznie przystawiać się do któregoś i będzie dup -,-
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego nowego bloga z One Shotami o Larry'm : http://larrystories-lovestories.blogspot.com/
Mogłabyś wpaść i powiedzieć co sądzisz ? - Z góry dziękuję i pozdrawiam <3
Super Opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga bromacne :D
http://i-m-homo-and-i-know-it.blogspot.com/
Nominuję Cię do Versatile Blogger Award! Więcej tutaj: http://zenek-misiozelski-presents.blogspot.com/2013/03/imagine-13-part-2-versatile-blogger.html
OdpowiedzUsuńBoskie :)
OdpowiedzUsuńDziewczyny jesteście po prostu niesamowite!
OdpowiedzUsuńZ ogromną przyjemnością czytam każdy kolejny rozdział i każdego nie mogę się doczekać!
Jesteście naprawdę genialne i mega utalentowane!
Dziękuję za to co robicie i nigdy nie przestawajcie tego robić bo jesteście zajebiste!
A co do rozdziału to jest świetny! Kiedy to czytam, to zazdroszczę Harry'emu i Lou, że mają siebie. Szczerze mówiąc, to sam oddałbym wiele aby mieć jednego z nich!
Pozdrawiam i nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału! ♥
Boski rozdział ! *.* Nie mogę się doczekać dalszej części historii :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :) http://incredilble-men-and-me.blogspot.com/2013/03/rozdzia-6.html
Rozdział świetny < 3 bd czytać i dodaje do obserwowanych, a ja zapraszam do siebie, dzisiaj dodałam prolog i chciałabym szczerą opinię do tego opowiadania.
OdpowiedzUsuńhttp://rock-me-onedirection.blogspot.com/ zapraszam :*
O mój boże...piszesz po prostu przepięknie *.* będę tu częściej zaglądała!
OdpowiedzUsuńa może wpadniesz na mojego bloga i powiesz co myślisz? http://larrystylinson.blog.pl/
obiektywny komentarz od kogoś, kto tak pisze bardzo by pomógł ;)
Pozdrawiam serdecznie i życzę więcej weny!
O mój boże...piszesz po prostu przepięknie *.* będę tu częściej zaglądała!
OdpowiedzUsuńa może wpadniesz na mojego bloga i powiesz co myślisz? http://larrystylinson.blog.pl/
obiektywny komentarz od kogoś, kto tak pisze bardzo by pomógł ;)
Pozdrawiam serdecznie i życzę więcej weny!
Mnie najbardziej rozbawiły słowa Lou w rozmowie z Harrym, nie wiedziałem, że z niego może być taki poeta :) "Tylko jakiś idiota albo gej nie zakocha się w niej."
OdpowiedzUsuńA tak poza tym cudownie piszecie i nigdy nie przestawajcie.