- Dziękuję ci, że zaopiekowałeś się Fizzy – powiedziałem,
kiedy Harry zatrzymał się przed moim domem, a dziewczynki zdążyły już pobiec na
podwórko do mamy, która plewiła w kwiatach przy chodniku. Lubiły jej pomagać.
Szczególnie przy kwiatach. Miały przy tym niezłą zabawę. – Czułem się
dosyć kiepsko.
- A mnie próbowałeś wmówić, że jest w porządku – odparł
nieco ironicznym tonem. Zaraz potem przybrał na twarz lekki uśmiech. – A Fizzy
jest słodka. Przypomina zachowaniem siostrę mojego przyjaciela.
Przez chwilę pomiędzy nami zapadła cisza. Zacząłem rozważać
pewien pomysł, ale nie wiedziałem, jak zareaguje na to Niall, a także sam
Harry. Chociaż nie. Niall był moim przyjacielem i zaakceptowałby wszystkie moje
pomysły. Postanowiłem jednak zaryzykować.
- Słuchaj, jeśli nie masz nic do roboty, mogę wpaść po
ciebie koło dziewiętnastej i poszedłbyś ze mną i moim kumplem na boisko
niedaleko stąd. Jeśli tylko masz ochotę i lubisz grać w koszykówkę.
- Cóż… Wolę piłkę nożną, ale w koszykówkę też grywam – odparł
z entuzjazmem.
Chyba brakowało mu tej rozrywki. Nie miałem pojęcia, co
robił podczas tych dni, kiedy byłem w Londynie, ale z pewnością nie szukał
sobie przyjaciół. Tacy jak oni wolą sprawdzone towarzystwo, wokół którego
wszystko się kręci. A czułem też, że miał świadomość, że tutaj, na wsi, jego
osoba nie będzie tak samo w centrum uwagi jak w Nowym Jorku.
*
Tak, jak się umówiliśmy, byłem po niego nawet kilka minut
przed dziewiętnastą. Kiedy Harry zniknął na chwilę w pokoju, chcąc wziąć bluzę,
dziadek podziękował mi, że staram się go gdzieś wyciągnąć poza dom i zająć
jakoś jego czas, bo tylko przed laptopem albo telewizorem spędzał czas. No i
pomagał dziadkowi, kiedy to było konieczne. Przynajmniej się okazało, że ma
serce. Tym lepiej dla niego, bo nie omieszkałbym się wygarnąć mu wtedy, co
sądzę na jego temat.
Niecałe dziesięć minut później byliśmy na boisku przed
szkołą podstawową, które było otwarte cały czas i dla każdego. Co prawda Niall
jeszcze się nie zjawił. Dzwonił wcześniej do mnie, że się spóźni. Zatem nie
czekając, zaczęliśmy ćwiczyć rzuty do kosza dla rozgrzewki.
- Słuchaj, Lou… Dużo jeszcze zostało ci do końca roku? –
zapytał nagle, odrzucając spod kosza piłkę do mnie.
- Ten tydzień, ostatnie zaliczenie i będę nareszcie wolny. –
Rzuciłem, celując w sam środek tarczy. Chłopak znów odrzucił mi piłkę.
- To dobrze. Zaczynam się już nudzić. Oczywiście nie to,
żebym zmuszał cię do przebywania w moim skromnym towarzystwie – dodał od razu,
kiedy posłałem mu niezrozumiałe spojrzenie.
Głupek, przecież dobrze wiem, że gdyby nie ja, całe wakacje
przeleżałby w łóżku. Uśmiechnąłem się pod nosem, kiwając głową ze zrozumieniem.
Rzuciłem piłką, po raz kolejny z rzędu trafiając do kosza.
- Niezły jesteś. Nie wyglądasz na kogoś, kto tak dobrze
radzi sobie w kosza. – Przyznał, podrzucając piłkę w dłoni. Podszedł do mnie,
kozłując od niechcenia.
- Wieku rzeczy o mnie nie wiesz – odparłem z krzywym, ale
rozbawionym uśmiechem.
W ułamku sekundy odebrałem mu piłkę. Podbiegłem do kosza,
kozłując po drodze i po raz kolejny trafiłem bez problemu.
- Naprawdę dobry jesteś.
Przez dłuższą chwilę graliśmy jeden na jednego, śmiejąc się
przy tym. Wymienialiśmy jakieś krótkie komentarze i uwagi, nie zauważając
nawet, kiedy Niall zjawił się wraz ze swoim kuzynem Mike’iem, który odwiedził
go na kilka dni.
- Cześć! – zawołał Niall, machając z daleka.
Przywitaliśmy się z resztą. Przedstawiłem im Harry’ego,
który chyba wreszcie pojął złotą zasadę jednania sobie ludzi, jaką jest szczera
uprzejmość i bycie sobą, a nie wymuszone uśmieszki i mina, jakby mu
przyrodzenie odcięli. Matko, co we mnie wstępuje? Przez tego knypka zaczynam
myśleć o coraz dziwniejszych rzeczach.
- Co wy na to, żeby zagrać dwóch na dwóch? Ja i Mike, na
ciebie i Harry’ego.
- Mi pasuje – odparł Styles, odbijając parę razy piłką. – O
co gramy?
- O coś głupiego.
- Zaśpiewać przed fontanną w rynku – zaproponowałem,
zerkając znacząco na przyjaciela.
Co jak co, ale Niall zawsze wstydził się śpiewać publicznie.
Było to dla mnie totalnym absurdem, bo jego głos był niesamowity. Ale nie!
Louisa nigdy nie słuchał.
- Ha, ha, bardzo śmieszne. Znów będę się kompromitował przed
ludźmi? To, że ty umiesz śpiewać nie znaczy, że musisz mnie i Mike’a wystawiać
na pośmiewisko! – zawołał oburzonym tonem, na koniec śmiejąc się.
- Wiem, na co cię stać. A zresztą, tak mało wiary w samego
siebie, Niall?
Przyjaciel podjął się wyzwania i w chwilę później zaczęliśmy
już grać. Z początku nie szło dobrze mi i Harry’emu, co Nialla ogromnie
cieszyło. Oczami wyobraźni już widziałem, jak skacze z radości po wygranym
meczu, że może go ominąć publiczny występ. Przegrywaliśmy właśnie ośmioma
punktami, a do końca wyznaczonego czasu było coraz bliżej. Dlatego po kolejnym
strzale przeciwników Harry podszedł do mnie, stając tak blisko, że aż uderzył
mnie zapach jego mocnych perfum. Mocnych, bardzo ładnych perfum. Aż zakręciło
mi się w głowie z wrażenia. Harry podparł ręce na biodrach, ukradkiem zerkając
w stronę Nialla i Mike’a.
- Nie wiem, jak ty – zaczął ściszonym głosem – ale ja nie
mam zamiaru ujawniać swojego braku talentu przy wszystkich osobach we wsi. Mam
swoją godność. Więc co ty na to, żeby teraz się na nich odegrać?
Skinąłem głową, uśmiechając się podstępnie. Choć naprawdę
wiele mnie kosztowało, abym zachował jasność umysłu. Mój przyjaciel tego nie
przeoczył. Znał mnie na wylot. Czasem może nawet lepiej, niż ja sam. I chwilami
nie wiem czy to było denerwujące, czy niesamowite. Kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały, widziałem w jego oczach zmartwienie. Uśmiechnąłem się
wyrozumiale, ale on najzwyczajniej w świecie w to nie uwierzył. Dobrze
wiedział, co wewnątrz mnie właśnie się działo.
Kiedy ponownie wróciliśmy do gry, dostałem niezłego kopa
energii. Wspólną pracą zespołową udało się mi i Harry’emu nie dopuścić więcej
przeciwników do naszego kosza, a nawet udało nam się zdobyć niezłą przewagę nad
nimi.
- Koniec czasu, wygraliśmy! – zawołał ze satysfakcją Harry,
wyciągając ku mnie otwartą dłoń.
- Dokładnie. – Przybiłem piątkę, podając piłkę
nowojorczykowi. – Ktoś tu będzie musiał śpiewać… - zanuciłem triumfalnie pod
nosem. Miałem wrażenie, że Niall rozszarpie mnie na strzępy przy najbliższej
okazji, ale co mi tam. Grunt, że w jakiś sposób zaimponowałem Harry’emu. Echem,
tak. Zapomnijmy o tym, o czym pomyślałem.
*
- Więc… - zagadnął Niall, kiedy Harry skręcił w przeciwną
stronę, kierując się do domu dziadka.
Przyjaciel szedł akurat do mnie, bo chciał pożyczyć ode mnie
pieniądze, a ja jak zwykle zapomniałem o tym i nie zabrałem wcześniej gotówki.
Mike miał zaczekać w rynku, gdyż musiał zrobić małe zakupy dla mamy i cioci.
- Co więc? Dobrze ci wyszło. Wcale nie śpiewasz tak
strasznie, zawsze ci to powtarzam. Mógłbyś znaleźć kogoś do zespołu i
bylibyście świetni, zapewniam cię. Byłbym twoim pierwszym, prawdziwym fanem. –
Wyznałem szczerze, ale Niall tylko pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Lepiej idzie mi gra na gitarze. Ale nie to jest ważne.
- A co takiego?
- Harry? – zapytał retorycznie Niall, jakby to była
najbardziej oczywista rzecz na świecie. – I nie udawaj, że nie wiesz, o co mi
chodzi, Louis. Za dobrze cię znam.
- Niestety to wiem. – Westchnąłem głęboko. Zapiąłem bluzę
pod samą szyję, wsuwając dłonie do kieszeni. – Nie wiem tylko, do czego
zmierzasz. – Wypowiedziałem ostrożnie, chcąc ukryć drżenie w głosie. Nie mówiąc
już o biciu serca, które przyspieszyło, jakbym właśnie przebieg jakiś
kilometrowy maraton w dziesięć sekund.
- Och, Louis. Dobrze wiesz. Podoba ci się. – Bardziej
stwierdził, niż zapytał. Poczułem, jak ogarnia mnie fala gorącego ciepła. TYLKO
SIĘ NIE ZARUMIEŃ!
- Harry jest typem chłopaka, który każdą dziewczyną o
„niezłych kształtach” potrafi zgwałcić samym wzrokiem. Nie mówiąc już o tym, co
z nią robi, jak się do niej dobierze. A poza tym jest egoistycznym, zapatrzonym
w siebie dupkiem, który nie widzi świata poza czubkiem swojego nosa i na siłę
próbuje udawać kogoś, kim nie jest…
- … Ale tak naprawdę… - ciągnął za mnie Niall. Starał się
naśladować mój z pozoru obojętny ton głosu, rozbawiając mnie tym. – Tak
naprawdę, gdzieś tam, w głębi serca, podoba mi się i nie mogę tego ukryć ani przed
tobą, ani przed samym sobą, Niall, bo reszta ludzi na pewno nie będzie miała o
tym bladego pojęcia.
- Jest też dość arogancki – wtrąciłem w jego monolog. A
kiedy posłał mi krzywe spojrzenie, ponownie westchnąłem. – Ale tak, ma też
swoje zalety, które robią na mnie spore wrażenie. I ma nienaturalnie piękne
zielone oczy. – Przystanąłem na chwilę, patrząc na Nialla z niedowierzaniem. –
Powiedziałem to na głos? – Przyjaciel kiwnął głową z szerokim uśmiechem na
twarzy. – Zdajesz sobie sprawę, że on potrafi dogadać się z dzieciakami? A
Fizzy uwielbia go, jakby był tobą albo mną!
- Dziwne jak na egocentryka – przyznał. – Tacy bardziej..
boją się dzieci albo unikają je. Tak myślę.
- Dlatego będę sobie wmawiał do końca życia, który pewnie
nie jest tak odległy…
- Nawet tak nie mów. – Spiorunował mnie wzrokiem, ale ja to
totalnie zignorowałem.
- I będę uważał go za
przelotną znajomość. Popatrz, minie parę tygodni i wyjedzie. Założę się, że nie
wróci tutaj więcej, skoro już jest tu z przymusu…
- Och, Louis… Gdzie się podział mój optymista?
Wzruszyłem bezradnie ramionami. Przyjaciel podszedł do mnie,
obejmując mnie ramieniem i nieco przyspieszyliśmy tempo. Przez chwilę poczułem
się spokojnie. Ale tylko przez chwilę. Bo wewnątrz i tak czułem się podle,
przyznając przed samym sobą, że ten młody łepek mi się spodobał. Tak, spodobał.
Jeśli już nie poczułem do niego czegoś więcej.
*
Absolutnie całą noc śniły mi się koszmary! Przebudziłem się,
oddychając z ulgą, a kiedy ponownie kładłem się i zasypiałem, kolejny zły sen
wdzierał się do mojej wyobraźni. Dlaczego? Nie oglądałem przed snem żadnego
horroru. Nawet niczego niestosownego nie oglądałem, za co Bóg karałby mnie
takimi snami. Nawet nie pomyślałem o tym… Ale to przez to, że żadnej
atrakcyjnej kobiety, poza Lottie, nie było w tej pipidówce.
Gryzła mnie też jedna myśl. Chciałem się komuś zwierzyć. A
wtedy było mi się przyznać do tego przed przyjaciółmi, bo oni natychmiast by
mnie wyśmiali. Już nawet tak było, kiedy padły słuszne podejrzenia pod moim
adresem. Zatem pomyślałem o Louisie. On przynajmniej należał do tych, którzy
potrafią wysłuchać i zrozumieć.
Napisałem wiadomość do chłopaka. Co prawda była czwarta nad
ranem, ale wysłałem i poprosiłem o spotkanie następnego dnia, abyśmy mogli
spokojnie porozmawiać. Odpisał z samego rana, kiedy ja jeszcze spałem.
Zaproponował, że przyjedzie po mnie samochodem i zabierze mnie nad jezioro,
które rzekomo było tutaj nieopodal. Fajnie, bo nie ukrywam, że chętnie bym
popływał, gdyż na zewnątrz był straszny upał.
- Wychodzisz gdzieś, wnusiu? – zapytał dziadek, kiedy
zobaczył, że pakuję do torby ręcznik. Choć sam nie wiedziałem po co, skoro nie
zamierzałem się wycierać. Ale może w razie czego pod mój cudowny tyłeczek na
trawę się przyda.
- Tak. Jadę z Louisem popływać.
- Tylko uważajcie na siebie, proszę – dodał z naciskiem, a
ja zastanawiałem się, co takiego mogłoby się nam stać, że w jego głosie
usłyszałem zmartwienie.
- Spokojnie. Jesteśmy dużymi chłopcami.
O pierwszej, tak, jak się umawialiśmy, przyjechał po mnie
Louis czerwonym kabrioletem. Czego jak czego, ale takiego cacka się po nim nie
spodziewałem. Chłopak wydawał się być jakiś inny, niż poprzedniego dnia. Bardziej
zamyślony, mniej uśmiechnięty, poważny. Halooo, my jedziemy popływać, a nie
opłakiwać jakiegoś człowieka, który odszedł na tamten świat po długiej i
nieudolnej egzystencji na tej okrutnej Ziemi! Uła, za dużo czasu przebywam
wśród tego humanistycznego geniusza i udziela mi się powoli. Mniejsza z
tym. Zacząłem z nim rozmowę na bliżej nieokreślony temat, zmierzając tym
wszystkim do tego, aby go w końcu rozbawić. Opornie mi to szło, dlatego sobie
odpuściłem. Ale kiedy w radiu usłyszałem znaną mi melodię, zacząłem cicho
podśpiewywać pod nosem. Czego Lou oczywiście nie przeoczył. Bystrzak.
- Mówiłeś, że cierpisz na brak talentu, jeśli chodzi o
śpiewanie.
- No chyba nie powiesz mi, że zniósłbyś, gdybym zaczął
śpiewać głośniej. – Spojrzałem na niego, jakby właśnie powiedział coś
najbardziej bezsensownego na świecie. A on przytaknął.
- Oczywiście, jeśli tylko śpiewałbym razem z tobą. Wtedy nie
miałbym żadnego „ale”.
- Znasz słowa?
Ponownie skinął głową. Odczekaliśmy chwilę na refren.
Wtedy równocześnie zaczęliśmy śpiewać, zapominając kompletnie o tym, że połowa
ludzi z okolicy mogłaby nas usłyszeć. Tylko trochę wiatr mi przeszkadzał, ale
jednak było super. Przyznaję, świetnie się bawiłem. Nie pamiętałem już, kiedy
ostatnio śpiewałem na takim luzie. Lubiłem to, nawet bardzo. Ale zawsze
wstydziłem się swojego głosu. Uważałem, że mam zbyt ochrypły i w ogóle nie
powinienem się porównywać do tych wszystkich sław.
- Dlaczego wczoraj nie przegrałeś? Miałbyś co najmniej ze
trzydzieści fanek jak nic! – roześmiał się. - Tak to Mike prawie oberwał puszką
od Alisy.
- Straszna była. – Przyznałem, otwierając szeroko oczy. –
Chciałbyś, żeby sprzątnęła mnie na dzień dobry szklaną butelką po napoju?
- Zakochałaby się w twoim głosie od pierwszego dźwięku. –
Powiedział rozmarzonym tonem.
- Co ty bredzisz?
Dostrzegłem, że przez chwilę Louis się spiął i zacisnął
mocniej dłonie na kierownicy, a kiedy wjechał na długą prostą, posłał mi
krótkie spojrzenie i ponownie się roześmiał. Polubiłem jego śmiech. Był
strasznie zaraźliwy. Aż mi samemu kąciki ust chciały się unieść ku górze.
- Spokojnie. Sugeruję ci tylko, że masz naprawdę dobry głos.
No, przynajmniej taki, że da się radę wytrzymać, słuchając go. I z pewnością
dużo lepszy, niż biedny Mike.
- Okay, fajnie. Powiedz to mojej mamie, która zawsze ucisza
mnie gazetą – prychnąłem pod nosem, przypominając sobie niektóre sytuacje,
kiedy zaczynałem śpiewać, dla zabawy oczywiście. Mama zawsze powtarzała, że
fatalnie to robię, dlatego po prostu przestałem.
- Nie wierzę! – zawołał, zjeżdżając w jakąś polną drogę,
ukrytą pomiędzy drzewami. W ułamku sekundy byliśmy już na niewielkiej polanie,
a przed naszymi oczami rozciągał się ogromny staw. Lou zatrzymał się, patrząc
na mnie. – Nieźle byś na tym zarobił. Myślisz, że skąd wytrzasnąłem kasę na
samochód?
- Sam na niego zarobiłeś?! – zawołałem z niedowierzaniem.
- Można to tak nazwać. Ale tak, połowę sumy sam uzbierałem,
drugą połowę mam od mamy. Ale gdyby nie fakt, że wpadłem na pomysł, żeby
pomiędzy, przed albo po zajęciach pobrząkiwać coś na gitarze, czego Niall mnie
nauczył i śpiewać, dzisiaj jeździłbym jakimś starym rzęchem. To przy fontannie
w rynku niedaleko uczelni w towarzystwie bliskiej koleżanki, to w kilku
sprawdzonych knajpach, gdzie praktycznie mam już stałe miejsce na niektóre
wieczory…
- Podziwiam cię. – Przyznałem, a w jego oczach pojawiło się
takie zdumienie, że aż otworzył usta.
Uśmiechnąłem się niezręcznie. W końcu nigdy nie prawiłem
nikomu żadnych komplementów. Och, oczywiście poza kobietami, które ulegały
każdym moim słodkim słówkom. Ale je chciałem zaciągnąć do łóżka, a Louisa nie.
Także chyba to słońce uderzyło mi do głowy.
- Widzisz, ja wolałbym czekać, aż mama sama da mi kasę na
samochód. A póki co, nie zanosi się na to, dlatego wszędzie przemieszczam się
metrem.
- Pojedziesz kiedyś ze mną do Londynu, to zobaczysz, że to
opłacalne – powiedział z uśmiechem. – I daje niezłą frajdę.
Nie czekając długo, wyszliśmy z samochodów, zdejmując tylko
bluzki i pobiegliśmy w stronę jeziora, wskakując do niego z wielkim pluskiem.
Co prawda w pierwszej chwili był szok termiczny, gdyż woda była chłodna. Ale za
to miałem niezły ubaw, kiedy zacząłem udawać, że mam skurcz i się topię, a
przerażony Louis próbował mi pomóc się wydostać. Potem ja go podtopiłem, czego
oczywiście mi nie wybaczył i próbował się odegrać. Bezskutecznie. Za to ja
miałem niezłą satysfakcję z tego, że co chwilę mogłem go zatopić pod taflą wody
na ułamki sekund.
Jesteśmy wcześniej, niż przewidywałyśmy, ale pomyślałyśmy:
dlaczego nie? Dzisiaj uporałam się z napisaniem idealnie pasującego zakończenia
(moim skromnym zdaniem) do SLYG. Wyszło mi tego troszkę mniej niż sądziłam, ale
jest w porządku. :3
Może dzisiaj jeszcze nie pojawił się taki Larry, jakiego
oczekiwaliście, ale zapewniam, że to nastąpi szybciej, niż się Wam wydaje.
<3
O boże, oł maj gasz !!! Genialne. Nawet się nie zorientowałam kiedy ujrzałam ostatnią linijkę !!! Przyjemnie się czyta i wg. Ja już chcę ich kissa !!!
OdpowiedzUsuńprzeczytalam: zakonczenie bloga i myslalam ze padne!
OdpowiedzUsuńna szczescie zle zrozumialam, no ale! GENIALNE
uuuuuwielbiam! nie mogę się doczekać, kiedy Harry zda sobie z tego sprawę,że interesuje się Lou! czekam z niecierpliwością na następny rozdział! :))
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńŚwietne zakończenie :). Z niecierpliwością czekam na rozwinięcie wątku z Larrym :). A w między czasie zapraszam na historię z 1D http://storyoffaless.blogspot.com/ .
OdpowiedzUsuńWięcej Larry'ego! I teraz wszyscy krzyczymy: WIĘCEJ LARRY'EGO! Uwielbiam Wasze opowiadanie, kocham Wasze opowiadanie, jesteście niesamowite! *_* Ogromnie cieszy mnie fakt, że chłopcy w końcu przekonali się do siebie i wspólnie spędzają swój wolny czas. Więc czekam na kolejny rozdział, który, mam nadzieję, że pojawi się za niedługo, bo naprawdę je uwielbiam! ♥
OdpowiedzUsuń+ Nie miejcie mi tego za złe, ani nie myślcie sobie, że chcę Wam dogryźć, czy coś w tym stylu, tylko zauważyłam drobny błąd w Waszym opowiadaniu. Wybaczcie, ale ja na błędy jestem strasznie uczulona. -.- Nie pisze się "tępo", tylko "tempo". Słowa "tępo" można użyć wtedy, gdy chce się kogoś nazwać tępakiem. ;D
Pozdrawiam! :)
~ @AgnesSesso
http://mrsashtomlinson.blogspot.com
A teraz my odpowiadamy: BĘDZIE WIĘCEJ LARRY'EGO! *-* I to jeszcze jaaak. Ale do tego powolutku dojdziemy. :3
UsuńA co do błędu, to wielkie dzięki. Właśnie byłam niepewna tego "tępo". Teraz chociaż będę wiedziała, kiedy używać którego słowa. ;D
A mogę jeszcze zapytać, kiedy pojawi się nowy rozdział? :D
UsuńTo się jeszcze zobaczy, ale jak już to przeczuwamy coś na sam początek tygodnia, poniedziałek-wtorek. :3
Usuńjaaa cię sunee ;) kocham to !!!!! ;*** jejciaa ! taki talent do pisaniaaa !:D
OdpowiedzUsuńCUDOWNIEE !;*
czekam na kolejną notkę ;)):*
Tak, tak, WIĘCEJ LARRY'EGO ! Hihi, wspomniałam już, że kocha, to opo ? Jest tyle opowiadań o Larrym w sieci, niektóre gorsze, niektróe lepsze - to definitywnie zalicza się do tych najlepsiejszych [wiem, moje słownictwo jest wręcz powalające :p don't worry]
OdpowiedzUsuńAle zastanawiam się nad jednym... - co Louis ukrywa ? To zdarzenie na placu zabaw {czy innym playground]... On jest chory czy coś ? Bo nic innego mi się nie nasuwa :/ grr. okej, poczekam to zobaczę co nasz Tommuś ukrywa...
Well, nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejne {fanastyczne, z pewnością} rozdziały ;)
xoxo :p
{story-of-larry-stylinson.blogspot.com}
Tak jak moje poprzedniczki proszę o więcej Larry'ego. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział zapewne tak samo świetny. :)
OdpowiedzUsuńNie wiem co tu mogę jeszcze powiedzieć, słów by brakło ^^
Zupełna telepatia :D Wczoraj czytałam tego bloga i miałam zamiar w dniu dzisiejszym napisać przychylny komentarz. :D a tu wchodzę do siebie i komentarz od Was / Ciebie :D Oczywiście, że będę wpadać. ten blog to majstersztyk. proszę zatem o informowanie i dodaję do linek [whole-heart.blogspot.com]
OdpowiedzUsuńkomentuję dopiero teraz, ale prędzej nie mogłam :(
OdpowiedzUsuńRozdział świetny :) widzę że ich znajomość staje się coraz poważniejsza :D WIĘCEJ LARRYEGO :) <3 taaaak :D no ja czekam na kolejny :) końcówka jest słodka :)
Świetne. Prawdopodobnie najlepsze opowiadanie o Larrym jakie czytałam.
OdpowiedzUsuń[http://new-story-1d.blogspot.com/]
Hej!
OdpowiedzUsuńMam dla was dosyć ciekawą propozycję.
Otóż założyłam bloga z recenzjami, ponieważ lubię czytać opowiadania i wypowiadać się na ich temat. Nie mam jeszcze żadnej recenzji ale bloga założyłam niedawno.
Wasze opowiadanie baardzo mi się spodobało i teraz czas na propozycję:
Czy mogę je zrecenzować?
Będzie to dla was reklama, a dla mnie sama przyjemność ;)
oto mój blog z recenzjami:
http://1d-recenzje.blogspot.com/
Nie wiedziałyśmy gdzie odpisać, dlatego robimy to tutaj. Jeśli chodzi o Twoją propozycję, to przyznajemy, że nas zaskoczyłaś. ;D Ale odpowiedź brzmi: tak, jak najbardziej. Powiadom nas gdziekolwiek (komentarz, czy na gg) jak już napiszesz recenzję. :3
Usuńmega <3
OdpowiedzUsuńJa wiem ze to pytanie wyda sie dziwne, ale jaka piosenkę śpiewali w samochodzie? Mialas jakaś konkretna wtedy na myśli? :-D bardzo mi sie podobał :-) rozdział.
OdpowiedzUsuńnie dziwne. :3 widzisz, pewnie coś miałam, bo zwykle jak piszę o tym, to coś mi siedzi w głowie. ale na chwilę obecną tego nie pamiętam już. :x to było pisane w marcu, a publikowane w maju, więc widzisz... trochę czasu upłynęło już. a ja czasem mam ogromną sklerozę.
UsuńEj no na serio niektóre momenty sa na prawde słodkie i tez nie zauważyłam ze czytam ostatnia linijke :*
OdpowiedzUsuń