środa, 9 maja 2012

Should let you go - third.

- Dziękuję ci, że zaopiekowałeś się Fizzy – powiedziałem, kiedy Harry zatrzymał się przed moim domem, a dziewczynki zdążyły już pobiec na podwórko do mamy, która plewiła w kwiatach przy chodniku. Lubiły jej pomagać. Szczególnie przy kwiatach. Miały przy tym niezłą zabawę. – Czułem się dosyć kiepsko.

- A mnie próbowałeś wmówić, że jest w porządku – odparł nieco ironicznym tonem. Zaraz potem przybrał na twarz lekki uśmiech. – A Fizzy jest słodka. Przypomina zachowaniem siostrę mojego przyjaciela.

Przez chwilę pomiędzy nami zapadła cisza. Zacząłem rozważać pewien pomysł, ale nie wiedziałem, jak zareaguje na to Niall, a także sam Harry. Chociaż nie. Niall był moim przyjacielem i zaakceptowałby wszystkie moje pomysły. Postanowiłem jednak zaryzykować.

- Słuchaj, jeśli nie masz nic do roboty, mogę wpaść po ciebie koło dziewiętnastej i poszedłbyś ze mną i moim kumplem na boisko niedaleko stąd. Jeśli tylko masz ochotę i lubisz grać w koszykówkę.

- Cóż… Wolę piłkę nożną, ale w koszykówkę też grywam – odparł z entuzjazmem.

Chyba brakowało mu tej rozrywki. Nie miałem pojęcia, co robił podczas tych dni, kiedy byłem w Londynie, ale z pewnością nie szukał sobie przyjaciół. Tacy jak oni wolą sprawdzone towarzystwo, wokół którego wszystko się kręci. A czułem też, że miał świadomość, że tutaj, na wsi, jego osoba nie będzie tak samo w centrum uwagi jak w Nowym Jorku.

*

Tak, jak się umówiliśmy, byłem po niego nawet kilka minut przed dziewiętnastą. Kiedy Harry zniknął na chwilę w pokoju, chcąc wziąć bluzę, dziadek podziękował mi, że staram się go gdzieś wyciągnąć poza dom i zająć jakoś jego czas, bo tylko przed laptopem albo telewizorem spędzał czas. No i pomagał dziadkowi, kiedy to było konieczne. Przynajmniej się okazało, że ma serce. Tym lepiej dla niego, bo nie omieszkałbym się wygarnąć mu wtedy, co sądzę na jego temat.

Niecałe dziesięć minut później byliśmy na boisku przed szkołą podstawową, które było otwarte cały czas i dla każdego. Co prawda Niall jeszcze się nie zjawił. Dzwonił wcześniej do mnie, że się spóźni. Zatem nie czekając, zaczęliśmy ćwiczyć rzuty do kosza dla rozgrzewki.

- Słuchaj, Lou… Dużo jeszcze zostało ci do końca roku? – zapytał nagle, odrzucając spod kosza piłkę do mnie.

- Ten tydzień, ostatnie zaliczenie i będę nareszcie wolny. – Rzuciłem, celując w sam środek tarczy. Chłopak znów odrzucił mi piłkę.

- To dobrze. Zaczynam się już nudzić. Oczywiście nie to, żebym zmuszał cię do przebywania w moim skromnym towarzystwie – dodał od razu, kiedy posłałem mu niezrozumiałe spojrzenie.

Głupek, przecież dobrze wiem, że gdyby nie ja, całe wakacje przeleżałby w łóżku. Uśmiechnąłem się pod nosem, kiwając głową ze zrozumieniem. Rzuciłem piłką, po raz kolejny z rzędu trafiając do kosza.

- Niezły jesteś. Nie wyglądasz na kogoś, kto tak dobrze radzi sobie w kosza. – Przyznał, podrzucając piłkę w dłoni. Podszedł do mnie, kozłując od niechcenia.

- Wieku rzeczy o mnie nie wiesz – odparłem z krzywym, ale rozbawionym uśmiechem.

W ułamku sekundy odebrałem mu piłkę. Podbiegłem do kosza, kozłując po drodze i po raz kolejny trafiłem bez problemu.

- Naprawdę dobry jesteś.

Przez dłuższą chwilę graliśmy jeden na jednego, śmiejąc się przy tym. Wymienialiśmy jakieś krótkie komentarze i uwagi, nie zauważając nawet, kiedy Niall zjawił się wraz ze swoim kuzynem Mike’iem, który odwiedził go na kilka dni.

- Cześć! – zawołał Niall, machając z daleka.

Przywitaliśmy się z resztą. Przedstawiłem im Harry’ego, który chyba wreszcie pojął złotą zasadę jednania sobie ludzi, jaką jest szczera uprzejmość i bycie sobą, a nie wymuszone uśmieszki i mina, jakby mu przyrodzenie odcięli. Matko, co we mnie wstępuje? Przez tego knypka zaczynam myśleć o coraz dziwniejszych rzeczach.

- Co wy na to, żeby zagrać dwóch na dwóch? Ja i Mike, na ciebie i Harry’ego.

- Mi pasuje – odparł Styles, odbijając parę razy piłką. – O co gramy?

- O coś głupiego.

- Zaśpiewać przed fontanną w rynku – zaproponowałem, zerkając znacząco na przyjaciela.

Co jak co, ale Niall zawsze wstydził się śpiewać publicznie. Było to dla mnie totalnym absurdem, bo jego głos był niesamowity. Ale nie! Louisa nigdy nie słuchał.

- Ha, ha, bardzo śmieszne. Znów będę się kompromitował przed ludźmi? To, że ty umiesz śpiewać nie znaczy, że musisz mnie i Mike’a wystawiać na pośmiewisko! – zawołał oburzonym tonem, na koniec śmiejąc się.

- Wiem, na co cię stać. A zresztą, tak mało wiary w samego siebie, Niall?

Przyjaciel podjął się wyzwania i w chwilę później zaczęliśmy już grać. Z początku nie szło dobrze mi i Harry’emu, co Nialla ogromnie cieszyło. Oczami wyobraźni już widziałem, jak skacze z radości po wygranym meczu, że może go ominąć publiczny występ. Przegrywaliśmy właśnie ośmioma punktami, a do końca wyznaczonego czasu było coraz bliżej. Dlatego po kolejnym strzale przeciwników Harry podszedł do mnie, stając tak blisko, że aż uderzył mnie zapach jego mocnych perfum. Mocnych, bardzo ładnych perfum. Aż zakręciło mi się w głowie z wrażenia. Harry podparł ręce na biodrach, ukradkiem zerkając w stronę Nialla i Mike’a.

- Nie wiem, jak ty – zaczął ściszonym głosem – ale ja nie mam zamiaru ujawniać swojego braku talentu przy wszystkich osobach we wsi. Mam swoją godność. Więc co ty na to, żeby teraz się na nich odegrać?

Skinąłem głową, uśmiechając się podstępnie. Choć naprawdę wiele mnie kosztowało, abym zachował jasność umysłu. Mój przyjaciel tego nie przeoczył. Znał mnie na wylot. Czasem może nawet lepiej, niż ja sam. I chwilami nie wiem czy to było denerwujące, czy niesamowite. Kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały, widziałem w jego oczach zmartwienie. Uśmiechnąłem się wyrozumiale, ale on najzwyczajniej w świecie w to nie uwierzył. Dobrze wiedział, co wewnątrz mnie właśnie się działo.

Kiedy ponownie wróciliśmy do gry, dostałem niezłego kopa energii. Wspólną pracą zespołową udało się mi i Harry’emu nie dopuścić więcej przeciwników do naszego kosza, a nawet udało nam się zdobyć niezłą przewagę nad nimi.

- Koniec czasu, wygraliśmy! – zawołał ze satysfakcją Harry, wyciągając ku mnie otwartą dłoń.

- Dokładnie. – Przybiłem piątkę, podając piłkę nowojorczykowi. – Ktoś tu będzie musiał śpiewać… - zanuciłem triumfalnie pod nosem. Miałem wrażenie, że Niall rozszarpie mnie na strzępy przy najbliższej okazji, ale co mi tam. Grunt, że w jakiś sposób zaimponowałem Harry’emu. Echem, tak. Zapomnijmy o tym, o czym pomyślałem.

*

- Więc… - zagadnął Niall, kiedy Harry skręcił w przeciwną stronę, kierując się do domu dziadka.

Przyjaciel szedł akurat do mnie, bo chciał pożyczyć ode mnie pieniądze, a ja jak zwykle zapomniałem o tym i nie zabrałem wcześniej gotówki. Mike miał zaczekać w rynku, gdyż musiał zrobić małe zakupy dla mamy i cioci.

- Co więc? Dobrze ci wyszło. Wcale nie śpiewasz tak strasznie, zawsze ci to powtarzam. Mógłbyś znaleźć kogoś do zespołu i bylibyście świetni, zapewniam cię. Byłbym twoim pierwszym, prawdziwym fanem. – Wyznałem szczerze, ale Niall tylko pokręcił głową z niedowierzaniem.

- Lepiej idzie mi gra na gitarze. Ale nie to jest ważne.

- A co takiego?

- Harry? – zapytał retorycznie Niall, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. – I nie udawaj, że nie wiesz, o co mi chodzi, Louis. Za dobrze cię znam.

- Niestety to wiem. – Westchnąłem głęboko. Zapiąłem bluzę pod samą szyję, wsuwając dłonie do kieszeni. – Nie wiem tylko, do czego zmierzasz. – Wypowiedziałem ostrożnie, chcąc ukryć drżenie w głosie. Nie mówiąc już o biciu serca, które przyspieszyło, jakbym właśnie przebieg jakiś kilometrowy maraton w dziesięć sekund.

- Och, Louis. Dobrze wiesz. Podoba ci się. – Bardziej stwierdził, niż zapytał. Poczułem, jak ogarnia mnie fala gorącego ciepła. TYLKO SIĘ NIE ZARUMIEŃ!

- Harry jest typem chłopaka, który każdą dziewczyną o „niezłych kształtach” potrafi zgwałcić samym wzrokiem. Nie mówiąc już o tym, co z nią robi, jak się do niej dobierze. A poza tym jest egoistycznym, zapatrzonym w siebie dupkiem, który nie widzi świata poza czubkiem swojego nosa i na siłę próbuje udawać kogoś, kim nie jest…

- … Ale tak naprawdę… - ciągnął za mnie Niall. Starał się naśladować mój z pozoru obojętny ton głosu, rozbawiając mnie tym. – Tak naprawdę, gdzieś tam, w głębi serca, podoba mi się i nie mogę tego ukryć ani przed tobą, ani przed samym sobą, Niall, bo reszta ludzi na pewno nie będzie miała o tym bladego pojęcia.

- Jest też dość arogancki – wtrąciłem w jego monolog. A kiedy posłał mi krzywe spojrzenie, ponownie westchnąłem. – Ale tak, ma też swoje zalety, które robią na mnie spore wrażenie. I ma nienaturalnie piękne zielone oczy. – Przystanąłem na chwilę, patrząc na Nialla z niedowierzaniem. – Powiedziałem to na głos? – Przyjaciel kiwnął głową z szerokim uśmiechem na twarzy. – Zdajesz sobie sprawę, że on potrafi dogadać się z dzieciakami? A Fizzy uwielbia go, jakby był tobą albo mną!

- Dziwne jak na egocentryka – przyznał. – Tacy bardziej.. boją się dzieci albo unikają je. Tak myślę.

- Dlatego będę sobie wmawiał do końca życia, który pewnie nie jest tak odległy…

- Nawet tak nie mów. – Spiorunował mnie wzrokiem, ale ja to totalnie zignorowałem.

-  I będę uważał go za przelotną znajomość. Popatrz, minie parę tygodni i wyjedzie. Założę się, że nie wróci tutaj więcej, skoro już jest tu z przymusu…

- Och, Louis… Gdzie się podział mój optymista?

Wzruszyłem bezradnie ramionami. Przyjaciel podszedł do mnie, obejmując mnie ramieniem i nieco przyspieszyliśmy tempo. Przez chwilę poczułem się spokojnie. Ale tylko przez chwilę. Bo wewnątrz i tak czułem się podle, przyznając przed samym sobą, że ten młody łepek mi się spodobał. Tak, spodobał. Jeśli już nie poczułem do niego czegoś więcej.

*

Absolutnie całą noc śniły mi się koszmary! Przebudziłem się, oddychając z ulgą, a kiedy ponownie kładłem się i zasypiałem, kolejny zły sen wdzierał się do mojej wyobraźni. Dlaczego? Nie oglądałem przed snem żadnego horroru. Nawet niczego niestosownego nie oglądałem, za co Bóg karałby mnie takimi snami. Nawet nie pomyślałem o tym… Ale to przez to, że żadnej atrakcyjnej kobiety, poza Lottie, nie było w tej pipidówce.

Gryzła mnie też jedna myśl. Chciałem się komuś zwierzyć. A wtedy było mi się przyznać do tego przed przyjaciółmi, bo oni natychmiast by mnie wyśmiali. Już nawet tak było, kiedy padły słuszne podejrzenia pod moim adresem. Zatem pomyślałem o Louisie. On przynajmniej należał do tych, którzy potrafią wysłuchać i zrozumieć.

Napisałem wiadomość do chłopaka. Co prawda była czwarta nad ranem, ale wysłałem i poprosiłem o spotkanie następnego dnia, abyśmy mogli spokojnie porozmawiać. Odpisał z samego rana, kiedy ja jeszcze spałem. Zaproponował, że przyjedzie po mnie samochodem i zabierze mnie nad jezioro, które rzekomo było tutaj nieopodal. Fajnie, bo nie ukrywam, że chętnie bym popływał, gdyż na zewnątrz był straszny upał.

- Wychodzisz gdzieś, wnusiu? – zapytał dziadek, kiedy zobaczył, że pakuję do torby ręcznik. Choć sam nie wiedziałem po co, skoro nie zamierzałem się wycierać. Ale może w razie czego pod mój cudowny tyłeczek na trawę się przyda.

- Tak. Jadę z Louisem popływać.

- Tylko uważajcie na siebie, proszę – dodał z naciskiem, a ja zastanawiałem się, co takiego mogłoby się nam stać, że w jego głosie usłyszałem zmartwienie.

- Spokojnie. Jesteśmy dużymi chłopcami.

O pierwszej, tak, jak się umawialiśmy, przyjechał po mnie Louis czerwonym kabrioletem. Czego jak czego, ale takiego cacka się po nim nie spodziewałem. Chłopak wydawał się być jakiś inny, niż poprzedniego dnia. Bardziej zamyślony, mniej uśmiechnięty, poważny. Halooo, my jedziemy popływać, a nie opłakiwać jakiegoś człowieka, który odszedł na tamten świat po długiej i nieudolnej egzystencji na tej okrutnej Ziemi! Uła, za dużo czasu przebywam wśród tego humanistycznego geniusza i udziela mi się powoli. Mniejsza z tym. Zacząłem z nim rozmowę na bliżej nieokreślony temat, zmierzając tym wszystkim do tego, aby go w końcu rozbawić. Opornie mi to szło, dlatego sobie odpuściłem. Ale kiedy w radiu usłyszałem znaną mi melodię, zacząłem cicho podśpiewywać pod nosem. Czego Lou oczywiście nie przeoczył. Bystrzak.

- Mówiłeś, że cierpisz na brak talentu, jeśli chodzi o śpiewanie.

- No chyba nie powiesz mi, że zniósłbyś, gdybym zaczął śpiewać głośniej. – Spojrzałem na niego, jakby właśnie powiedział coś najbardziej bezsensownego na świecie. A on przytaknął.

- Oczywiście, jeśli tylko śpiewałbym razem z tobą. Wtedy nie miałbym żadnego „ale”.

- Znasz słowa?

Ponownie skinął głową. Odczekaliśmy chwilę na refren. Wtedy równocześnie zaczęliśmy śpiewać, zapominając kompletnie o tym, że połowa ludzi z okolicy mogłaby nas usłyszeć. Tylko trochę wiatr mi przeszkadzał, ale jednak było super. Przyznaję, świetnie się bawiłem. Nie pamiętałem już, kiedy ostatnio śpiewałem na takim luzie. Lubiłem to, nawet bardzo. Ale zawsze wstydziłem się swojego głosu. Uważałem, że mam zbyt ochrypły i w ogóle nie powinienem się porównywać do tych wszystkich sław.

- Dlaczego wczoraj nie przegrałeś? Miałbyś co najmniej ze trzydzieści fanek jak nic! – roześmiał się. - Tak to Mike prawie oberwał puszką od Alisy.

- Straszna była. – Przyznałem, otwierając szeroko oczy. – Chciałbyś, żeby sprzątnęła mnie na dzień dobry szklaną butelką po napoju?

- Zakochałaby się w twoim głosie od pierwszego dźwięku. – Powiedział rozmarzonym tonem.

- Co ty bredzisz?

Dostrzegłem, że przez chwilę Louis się spiął i zacisnął mocniej dłonie na kierownicy, a kiedy wjechał na długą prostą, posłał mi krótkie spojrzenie i ponownie się roześmiał. Polubiłem jego śmiech. Był strasznie zaraźliwy. Aż mi samemu kąciki ust chciały się unieść ku górze.

- Spokojnie. Sugeruję ci tylko, że masz naprawdę dobry głos. No, przynajmniej taki, że da się radę wytrzymać, słuchając go. I z pewnością dużo lepszy, niż biedny Mike.

- Okay, fajnie. Powiedz to mojej mamie, która zawsze ucisza mnie gazetą – prychnąłem pod nosem, przypominając sobie niektóre sytuacje, kiedy zaczynałem śpiewać, dla zabawy oczywiście. Mama zawsze powtarzała, że fatalnie to robię, dlatego po prostu przestałem.

- Nie wierzę! – zawołał, zjeżdżając w jakąś polną drogę, ukrytą pomiędzy drzewami. W ułamku sekundy byliśmy już na niewielkiej polanie, a przed naszymi oczami rozciągał się ogromny staw. Lou zatrzymał się, patrząc na mnie. – Nieźle byś na tym zarobił. Myślisz, że skąd wytrzasnąłem kasę na samochód?

- Sam na niego zarobiłeś?! – zawołałem z niedowierzaniem.

- Można to tak nazwać. Ale tak, połowę sumy sam uzbierałem, drugą połowę mam od mamy. Ale gdyby nie fakt, że wpadłem na pomysł, żeby pomiędzy, przed albo po zajęciach pobrząkiwać coś na gitarze, czego Niall mnie nauczył i śpiewać, dzisiaj jeździłbym jakimś starym rzęchem. To przy fontannie w rynku niedaleko uczelni w towarzystwie bliskiej koleżanki, to w kilku sprawdzonych knajpach, gdzie praktycznie mam już stałe miejsce na niektóre wieczory…

- Podziwiam cię. – Przyznałem, a w jego oczach pojawiło się takie zdumienie, że aż otworzył usta.

Uśmiechnąłem się niezręcznie. W końcu nigdy nie prawiłem nikomu żadnych komplementów. Och, oczywiście poza kobietami, które ulegały każdym moim słodkim słówkom. Ale je chciałem zaciągnąć do łóżka, a Louisa nie. Także chyba to słońce uderzyło mi do głowy.

- Widzisz, ja wolałbym czekać, aż mama sama da mi kasę na samochód. A póki co, nie zanosi się na to, dlatego wszędzie przemieszczam się metrem.

- Pojedziesz kiedyś ze mną do Londynu, to zobaczysz, że to opłacalne – powiedział z uśmiechem. – I daje niezłą frajdę.

Nie czekając długo, wyszliśmy z samochodów, zdejmując tylko bluzki i pobiegliśmy w stronę jeziora, wskakując do niego z wielkim pluskiem. Co prawda w pierwszej chwili był szok termiczny, gdyż woda była chłodna. Ale za to miałem niezły ubaw, kiedy zacząłem udawać, że mam skurcz i się topię, a przerażony Louis próbował mi pomóc się wydostać. Potem ja go podtopiłem, czego oczywiście mi nie wybaczył i próbował się odegrać. Bezskutecznie. Za to ja miałem niezłą satysfakcję z tego, że co chwilę mogłem go zatopić pod taflą wody na ułamki sekund.




Jesteśmy wcześniej, niż przewidywałyśmy, ale pomyślałyśmy: dlaczego nie? Dzisiaj uporałam się z napisaniem idealnie pasującego zakończenia (moim skromnym zdaniem) do SLYG. Wyszło mi tego troszkę mniej niż sądziłam, ale jest w porządku.  :3
Może dzisiaj jeszcze nie pojawił się taki Larry, jakiego oczekiwaliście, ale zapewniam, że to nastąpi szybciej, niż się Wam wydaje. <3

21 komentarzy:

  1. O boże, oł maj gasz !!! Genialne. Nawet się nie zorientowałam kiedy ujrzałam ostatnią linijkę !!! Przyjemnie się czyta i wg. Ja już chcę ich kissa !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. przeczytalam: zakonczenie bloga i myslalam ze padne!
    na szczescie zle zrozumialam, no ale! GENIALNE

    OdpowiedzUsuń
  3. uuuuuwielbiam! nie mogę się doczekać, kiedy Harry zda sobie z tego sprawę,że interesuje się Lou! czekam z niecierpliwością na następny rozdział! :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne zakończenie :). Z niecierpliwością czekam na rozwinięcie wątku z Larrym :). A w między czasie zapraszam na historię z 1D http://storyoffaless.blogspot.com/ .

    OdpowiedzUsuń
  5. Więcej Larry'ego! I teraz wszyscy krzyczymy: WIĘCEJ LARRY'EGO! Uwielbiam Wasze opowiadanie, kocham Wasze opowiadanie, jesteście niesamowite! *_* Ogromnie cieszy mnie fakt, że chłopcy w końcu przekonali się do siebie i wspólnie spędzają swój wolny czas. Więc czekam na kolejny rozdział, który, mam nadzieję, że pojawi się za niedługo, bo naprawdę je uwielbiam! ♥

    + Nie miejcie mi tego za złe, ani nie myślcie sobie, że chcę Wam dogryźć, czy coś w tym stylu, tylko zauważyłam drobny błąd w Waszym opowiadaniu. Wybaczcie, ale ja na błędy jestem strasznie uczulona. -.- Nie pisze się "tępo", tylko "tempo". Słowa "tępo" można użyć wtedy, gdy chce się kogoś nazwać tępakiem. ;D

    Pozdrawiam! :)
    ~ @AgnesSesso

    http://mrsashtomlinson.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A teraz my odpowiadamy: BĘDZIE WIĘCEJ LARRY'EGO! *-* I to jeszcze jaaak. Ale do tego powolutku dojdziemy. :3

      A co do błędu, to wielkie dzięki. Właśnie byłam niepewna tego "tępo". Teraz chociaż będę wiedziała, kiedy używać którego słowa. ;D

      Usuń
    2. A mogę jeszcze zapytać, kiedy pojawi się nowy rozdział? :D

      Usuń
    3. To się jeszcze zobaczy, ale jak już to przeczuwamy coś na sam początek tygodnia, poniedziałek-wtorek. :3

      Usuń
  6. jaaa cię sunee ;) kocham to !!!!! ;*** jejciaa ! taki talent do pisaniaaa !:D
    CUDOWNIEE !;*
    czekam na kolejną notkę ;)):*

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak, tak, WIĘCEJ LARRY'EGO ! Hihi, wspomniałam już, że kocha, to opo ? Jest tyle opowiadań o Larrym w sieci, niektóre gorsze, niektróe lepsze - to definitywnie zalicza się do tych najlepsiejszych [wiem, moje słownictwo jest wręcz powalające :p don't worry]
    Ale zastanawiam się nad jednym... - co Louis ukrywa ? To zdarzenie na placu zabaw {czy innym playground]... On jest chory czy coś ? Bo nic innego mi się nie nasuwa :/ grr. okej, poczekam to zobaczę co nasz Tommuś ukrywa...

    Well, nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejne {fanastyczne, z pewnością} rozdziały ;)
    xoxo :p

    {story-of-larry-stylinson.blogspot.com}

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak jak moje poprzedniczki proszę o więcej Larry'ego. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział zapewne tak samo świetny. :)
    Nie wiem co tu mogę jeszcze powiedzieć, słów by brakło ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Zupełna telepatia :D Wczoraj czytałam tego bloga i miałam zamiar w dniu dzisiejszym napisać przychylny komentarz. :D a tu wchodzę do siebie i komentarz od Was / Ciebie :D Oczywiście, że będę wpadać. ten blog to majstersztyk. proszę zatem o informowanie i dodaję do linek [whole-heart.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  10. komentuję dopiero teraz, ale prędzej nie mogłam :(
    Rozdział świetny :) widzę że ich znajomość staje się coraz poważniejsza :D WIĘCEJ LARRYEGO :) <3 taaaak :D no ja czekam na kolejny :) końcówka jest słodka :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetne. Prawdopodobnie najlepsze opowiadanie o Larrym jakie czytałam.
    [http://new-story-1d.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej!
    Mam dla was dosyć ciekawą propozycję.
    Otóż założyłam bloga z recenzjami, ponieważ lubię czytać opowiadania i wypowiadać się na ich temat. Nie mam jeszcze żadnej recenzji ale bloga założyłam niedawno.
    Wasze opowiadanie baardzo mi się spodobało i teraz czas na propozycję:
    Czy mogę je zrecenzować?
    Będzie to dla was reklama, a dla mnie sama przyjemność ;)
    oto mój blog z recenzjami:
    http://1d-recenzje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiedziałyśmy gdzie odpisać, dlatego robimy to tutaj. Jeśli chodzi o Twoją propozycję, to przyznajemy, że nas zaskoczyłaś. ;D Ale odpowiedź brzmi: tak, jak najbardziej. Powiadom nas gdziekolwiek (komentarz, czy na gg) jak już napiszesz recenzję. :3

      Usuń
  13. Ja wiem ze to pytanie wyda sie dziwne, ale jaka piosenkę śpiewali w samochodzie? Mialas jakaś konkretna wtedy na myśli? :-D bardzo mi sie podobał :-) rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie dziwne. :3 widzisz, pewnie coś miałam, bo zwykle jak piszę o tym, to coś mi siedzi w głowie. ale na chwilę obecną tego nie pamiętam już. :x to było pisane w marcu, a publikowane w maju, więc widzisz... trochę czasu upłynęło już. a ja czasem mam ogromną sklerozę.

      Usuń
  14. Ej no na serio niektóre momenty sa na prawde słodkie i tez nie zauważyłam ze czytam ostatnia linijke :*

    OdpowiedzUsuń