Kiedy wysiadłem przed domem
Louisa, Fizzy najwyraźniej już musiała słyszeć, że przyjeżdżamy, gdyż wybiegła
na mały taras przed drzwi frontowe i zaczęła machać energicznie rączką.
Podchodząc razem z Louisem, oboje zauważyliśmy, że pięciolatka aż promieniała
na mój widok. Czy to możliwe, żeby dziecko mogło aż tak bardzo mnie polubić?
- Witaj, księżniczko –
powiedziałem do niej radośnie, biorąc ją na ręce. Och, gdybym mógł opisać jej
minę! Zupełnie jakbym właśnie jej proponował małżeństwo, ha, ha.
- Hej – odparła, przytulając się
do mnie. Z moich ust wyrwało się ciche westchnięcie. Pogłaskałem ją po plecach,
uśmiechając się do Louisa, który przyglądał się temu wszystkiemu. W końcu
dziewczynka spojrzała na mnie z odległości zaledwie kilkunastu centymetrów. Nie
dało się ukryć, że wpatruje się w moje oczy. Jaka urocza! Ułożyła swoje
malutkie rączki na moich policzkach, wzdychając bardzo ciężko. – Pobawisz się
ze mną? – zapytała, na co ja od razu się zgodziłem. Położyłem ją na ziemi, a
ona w mig pociągnęła mnie za sobą.
- Ej, a ze mną się nawet nie
przywitasz?! – zawołał Louis, bezradnie rozkładając ręce.
Odwróciłem się przelotnie w jego
kierunku, odwzajemniając jego rozbawiony uśmiech i idąc za małą Fizzy, która
ciągnęła mnie na tyły ogrodu na huśtawkę. Poprosiła, abym ją lekko huśtał,
podczas gdy ona zaczęła mi śpiewać piosenkę, której uczyła się niedawno w
przedszkolu.
- Zaśpiewasz ze mną? Proszę. –
Uniosła główkę, spoglądając na mnie takim wzrokiem, że nie potrafiłem odmówić.
W ogóle wspominałem, jak ja bardzo kocham dzieci?
- Oczywiście – odparłem
natychmiastowo, siadając obok niej na dużej huśtawce.
Dziewczynka powiedziała mi słowa,
które potem kazała powtórzyć. Nie były trudne. Zwykła, piosenka na cztery
wersy, rymowana i prosta do zapamiętania. Jednak zanim zdążyłem zapamiętać
wszystko, przyszły do nas jeszcze bliźniaczki z książkami. Chciały usiąść obok
mnie, a że nie było wystarczająco miejsca, wziąłem Fizzy na kolana. Wydawała
się być wniebowzięta, bo wtuliła się we mnie jak we własną mamę.
- Poczytasz nam bajkę o królewnie
Śnieżce? – zapytała Daisy, opierając się o moje ramię. Tak, tak, zacząłem je
powoli rozpoznawać. Daisy częściej ubierała się w sukieneczki, spódniczki, a
Phoebe wolała spodenki. Louis mi to podsunął kiedyś.
Przytaknąłem, szukając w
obszernej, bogato ilustrowanej książce odpowiednią bajkę. Jednak ku ich
zmartwieniu, nie było jednej kartki, która gdzieś się zapodziała, akurat z
samym początkiem opowieści. Widząc ich smutne miny, wpadłem na pewien pomysł.
- A może opowiem wam swoją wersję
królewny Śnieżki, co?
- Tak! – zawołały chórem.
- Dawno, dawno temu, za siedmioma
górami w dużym i pięknym pałacu mieszkała Królewna Śnieżka wraz ze swoim ojcem.
Jej mamusia zmarła, kiedy Śnieżka miała dwa latka. Po piętnastu latach tato
królewny postanowił ponownie ożenić się z Klarysą, przepiękną córką króla
mieszkającego za siedmioma rzekami. Klarysa była kobietą o pięknych niebieskich
oczach i długich hebanowych włosach.
- Była piękna, ale była bardzo
zła, prawda? – zapytała Phoebe, przyglądając mi się szaroniebieskimi oczami.
Skinąłem twierdząco głową.
- Klarysa uważała się za
najpiękniejszą kobietę świata. I istotnie, taka była. Dopóki pewnego dnia nie
zapytała: „Lustereczko, lustereczko, powiedz mi przecie, kto jest
najpiękniejszą kobietą na świecie?”. Lustereczko bez namysłu odparło: „O,
królowo Klaryso! Jesteś piękna, jak kwiaty na łące kwitnące na wiosnę. Lecz
wciąż dojrzewająca Śnieżka jest piękniejsza od ciebie”. Wtedy królowa Klarysa
tak się zdenerwowała, że aż uderzyła lusterkiem o ziemię. Lusterko nie rozbiło
się, gdyż było magicznym lusterkiem. Klarysa zatrudniła wtedy myśliwego,
któremu kazała zabić Śnieżkę. Lecz ten miał dobre serce i darował nastolatce
życie, każąc jej uciekać daleko w las. Kiedy królowa Klarysa dowiedziała się o
tym, postanowiła sama zabić królewnę. Odnalazła jej kryjówkę w lesie i pod
przebraniem staruszki sprzedała jej zatrutą wstążkę. Królewna nie widząc o tym,
że wstążka jest zatruta, na oczach staruszki spięła nią włosy w pięknego koka.
Wtedy trucizna zaczęła działać i królewna padła na ziemię bez tchu.
- A to wredna kobieta! – zawołała
z oburzeniem Phoebe.
- Tak! – zgodziła się z nią
Daisy. – To ta głupia Klarysa powinna zrobić sobie kucyka ze wstążki i umrzeć!
- Ciii – uciszyła je Fizzy, co
sprawiło, że zaśmiałem się cicho pod nosem.
Zerknąłem przed siebie w kierunku
tarasu. Na pierwszym schodku siedział Louis z sokiem w szklance i sam
przysłuchiwał się mojej opowieści. No tak, teraz będzie mógł przynajmniej
zobaczyć Harry’ego Stylesa bez maski wrednego i pewnego siebie kolesia. I
założę się, że będzie się potem dziwił, że znam bajki dla dzieci na pamięć.
- Mów – powiedziała Fizzy,
głaszcząc mnie po ręce, którą oplatałem ją w pasie, aby nie zsunęła mi się z
kolan.
- Wieczorem, kiedy siedmiu
krasnoludków, z którymi mieszkała królewna, wróciło do domu zastało tam
Śnieżkę, bladą, bez tchu. Wszyscy padli na kolana i zaczęli płakać, gdyż
zdążyli się zaprzyjaźnić z dziewczynką. Wtedy jeden z nich przypadkowo zahaczył
o wstążkę na jej włosach i rozplątał ją, a Śnieżka wzięła głęboki oddech,
budząc się. Wtedy krasnoludki ostrzegły ją, żeby…
- Przepraszam, że przeszkadzam –
usłyszałem głos mamy Lou, która podeszła do nas. – Ale dziewczynki, musicie iść
już się kąpać i spać.
- Nie, mamo, proszę! – zawołały
bliźniaczki chórem.
- Musicie – nalegała kobieta. –
Nie będziecie męczyć ciągle Harry’ego. Chłopiec na pewno chce już wracać.
- On nie jest zmęczony! –
krzyknęła piskliwym głosikiem Fizzy, marszcząc gniewnie brwi.
- Hej, hej, Fizzy, spokojnie.
Pójdźcie teraz z mamusią się umyć, a ja poczekam z waszym bratem aż skończycie
i dokończę wam historię przed snem, co wy na to?
Dziewczynki zgodziły się, niemal
biegnąc do domu i tym samym zostawiając mnie samego na huśtawce. Mama Louisa
podziękowała mi szeptem, głaszcząc po ramieniu. Kiedy cała czwórka zniknęła w
mieszkaniu, Lou podszedł do mnie, siadając obok na huśtawce z jakimś dziwnym
uśmiechem.
- No co?
*
- Cóż, potrafisz zrobić wrażenie.
Moja mama już cię uwielbia i traktuje jak drugiego syna – powiedziałem w końcu,
kiedy Harry tak strasznie nalegał.
To była prawda. Rzadko kiedy
zdarzało się, żeby mama naprawdę zapałała sympatią, do któregoś z moich kolegów.
Wiedziała, że każdy patrzył mnie krzywo i od tej pory była ostrożna na każdego
nowopoznanego znajomego. Do tej pory ufała tylko Niallowi, teraz ufa też Harry’emu.
- A Fizzy jest tobą
zafascynowana, jakbyś był najpiękniejszym mężczyzną świata, a ona twoją małą
księżniczką.
Niedaleko odbiegałem od
rzeczywistości. Młody był tak niesamowicie przystojny, że nawet kiedy przybierał
zdenerwowany wyraz twarzy, czy najbardziej głupią minę, na jaką było go stać,
ja przyłapywałem się na tym, iż zastanawiałem się, jak fascynująco wygląda.
Wiem, to głupie. Ale to wszystko była jego wina. To on był tak niesamowicie
przystojny! I te jego oczy…
- Jest dzieckiem. Gdyby to ona
była tobą, założę się, że wolałaby mnie olać. W końcu taki skończony dupek jak
ja nie zasłużyłby na kogoś takiego jak ona. – Uśmiechnął się pod nosem, cytując
moje słowa.
- Mylisz się. Nawet skończony
dupek potrafi sprawić, że ktoś go pokocha ze świadomością, że to uczucie jest
irracjonalne dla niego samego. Ale mimo to, będzie wierzył, że kiedyś ten
skończony dupek będzie z tą osobą.
Harry zamyślił się na krótką
chwilę. Spojrzał na mnie przelotnie. Chyba analizował moje słowa. Może nie
zrozumiał? A może zrozumiał? Peszek jak doda dwa do dwóch i wyjdzie mu cztery.
- Czasami twoje filozoficzne
gadki uświadamiają mnie w tym, że dobrze postąpiłem nie idąc na studia. No,
czas tylko pracę znaleźć.
Z uśmiechem odepchnął mocniej
huśtawkę. Poczułem już chłodny letni wiatr, a ostatnie promienie słoneczne
padły na moją twarz na ułamek sekundy. Czyli jednak wyszło mu trzy. Dzięki ci,
Boże.
*
Kolejnych kilka dni minęło
nadzwyczaj szybko. Wracałem właśnie z Londynu, ucieszony, że zaliczyłem rok i
teraz czekają mnie upragnione wakacje i chwila odpoczynku w towarzystwie
Harry’ego.
Co do tego łepka… Chyba się w nim
zakochałem do reszty. Tu już nie chodziło o to, że mnie pociągał fizycznie. Bo
czasem patrząc na jego ciało nabawiałem się chwilowych kompleksów, ale mniejsza
z tym. On jest za dobry pod tą maską egoizmu. ZA DOBRY, podkreślam to. Będąc w
Londynie ciągle o nim myślałem. Ledwo co skupiłem się na przygotowaniach do
ostatnich sesji. Na dodatek mama dzwoniła, że w tym tygodniu wpadł do nich sam,
bez dziadka i zaproponował, że weźmie dziewczynki na spacer na plac zabaw.
Ogromnie mnie to zaskoczyło, ale też zrobiło na mnie spore wrażenie. Dupek.
Egoistycznie przystojny dupek!
Słysząc ulubioną melodię, którą
miałem ustawioną na dzwonku, przerwałem swoje bezsensowne rozmyślania na temat
tego młodego łepka i odebrałem telefon.
- Co jest, Niall?
Uśmiech, który pojawił się na
mojej twarzy szybko zrzedł, kiedy mój przyjaciel zaczął mówić.
- Co Harry robi u ciebie?! - … -
Horan, tu nie chodzi o zazdrość! Po prostu zaskoczyło mnie to. - … - Pijany? Niall,
mów tu natychmiast, co się tam działo podczas mojej nieobecności!
Ugh, fakt, chyba zrobiłem się
trochę zazdrosny, kiedy dowiedziałem się, że Harry poszedł do mojego
przyjaciela, przynosząc piwo. Na dodatek Niall wspomniał mi, zanim się
rozłączył, że chyba chciał się komuś wygadać i zwyczajnie nie mógł się doczekać
mojego powrotu, bo zaczął coś majaczyć o Zaynie i Liamie. I na końcu o mnie. Na
same te słowa moje serce przyspieszyło tempa.
- Nareszcie jesteś – powiedział
ściszonym głosem Niall, kiedy dotarłem na miejsce. – Chodź. – Chwycił mnie pod
ramię, prowadząc na tyły domu, gdzie zastałem Harry’ego, kompletnie zalanego w
trupa. Co on znów wymyślił?! Tego się po nim nie spodziewałem… - Zabierz go. Ty
sobie z nim prędzej poradzisz, więcej o nim wiesz, i przede wszystkim, wiesz jak
do niego dotrzeć.
- Harry… - wymknęło mi się z ust.
Wtedy osiemnastolatek podniósł głowę, otwierając oczy. Ale nie prędko mnie
odnalazł, bo jego zielone tęczówki rozbiegane były na wszystkie strony. No opił
się. Zwyczajnie w świecie się opił. Ciekawe, czy rano będzie coś z tego
pamiętał.
- Sorry, ale ja nie mogłem się na
ciebie doczekać. Nie bój się. Ja ci przyjaciela nie odbiorę. Ja tylko piwo, bo
ja tylko… Niall wino mi dał.
A nie mówiłem? Nic rano nie
będzie pamiętał. Majaczył już totalnie. Kiedy chwycił się mocno poręczy fotela
z drewna, chcąc wstać, z prędkością światła znalazłem się obok tej fajtłapy.
Nie uśmiechało mi się zbierać go z ziemi. Chwyciłem go pod ramię, jednak on
starał się mnie odepchnąć. Dlatego też odpuściłem i stałem blisko niego w razie
wypadku, będąc gotowym do złapania go, gdyby miał upaść.
- Loulu, nie chcę do domu. Chcę
do ciebie. – Mamrotał pod nosem. Kiedy spróbował wychwycić mój wzrok i podniósł
gwałtownie głowę, zatoczył się. I gdyby nie moja szybka reakcja, z hukiem
wylądowałby na stole. A tak, przynajmniej trzymałem go w swoich ramionach.
Czułem jego oddech na mojej skórze i… najzwyczajniej w świecie robiło mi się
coraz cieplej. – Ups, niezdara ze mnie. – Zachichotał pod nosem.
- Zachowuje się, jakby wypił
wszystko, co tylko mógł. – Pokręciłem głową z niedowierzaniem, na co Niall mi
przytaknął.
- Pomóc ci go zaprowadzić?
- Otwórz mi tylko furtkę. Nie
będę się z nim cackał.
Osiemnastolatek chciał mi coś
powiedzieć, ale zanim to zrobił, ja sprawnie uniosłem go na rękach i
pomaszerowałem za Niallem. Okay, może nie byłem jakiś super silny, umięśniony
czy coś. Ale miałem na tyle siły, żeby go podnieść. Wydawał się być cięższy,
ale, ku mojemu szczęściu, było na odwrót. Harry
bełkotał coś pod nosem, ale nic z tego nie rozumiałem. Poza jakimiś
pojedynczymi słówkami, które układały mi się w wyrazy zdziwienia, że jestem aż
tak silny. Odezwał się ten, który pozjadał wszystkie rozumy.
Jadąc z nim do domu, o mało nie
spowodował wypadku. Zaczął opowiadać o jakiejś kłótni między jego rodzicami, o
rozwodzie, o tym, że nie chce być dzielony między nich, i że ma dość takiego
życia. Czego jak czego, ale tego nie spodziewałem się po nim. Zaskoczył mnie.
Wspomniał też o jakimś wielkim sekrecie siostry, a poza tym cisza. Ale był
pijany, wszystko mogło mu do głowy strzelić.
- Dziadek mnie zabije – mruknął,
kiedy pomagałem mu wyjść z samochodu.
- Jeśli będziesz cicho, na pewno
się nie obudzi.
Zerknąłem w kierunku domu, gdzie
uchyliły się drzwi frontowe i wyjrzał zza nich dziadek. No to pozamiatane.
Miałem jednak nadzieję, że Harry go nie dostrzeże.
- Nie, Lou, nie! Weź mnie do
ciebie. Dziadek odeśle mnie do Nowego Jorku, a ja tam nie chcę wrócić! Nie
teraz! – zawołał, rozpaczliwie chwytając moje przedramię.
- Spokojnie, dziadek nigdzie cię
nie odeśle.
Harry widocznie chciał coś
powiedzieć, ale zamiast tego zachwiał się i upadł na kolana. Spojrzałem na
dziadka, niemo mówiąc mu i gestem dłoni pokazując, żeby wszedł do domu i nie
pokazywał się Harry’emu. Nie wiem, czy zrozumiał, ale usunął się w cień. Ja
natomiast podniosłem osiemnastolatka, który uwiesił się na mnie i z moją pomocą
wszedł do mieszkania.
- Louilou, niedobrze mi.
Nie zastanawiając się ani chwilki
dłużej, niemal rzuciłem się wraz z Harrym do łazienki, ciągnąc go za sobą. Na
szczęście zdążyliśmy w czasie. Chłopak w ostatniej chwili upadł na kolana przed
sedesem, zwracając całą zawartość żołądka. Zrobiło mi się go szkoda.
Przyniosłem z kuchni szklankę z wodą i kazałem mu przepłukać usta, po czym
przetarłem mu je ręcznikiem.
- Weź idź do domu. – Mruknął pod
nosem. Usiadł na pupie, opierając głowę ścianę pokrytą płytkami łazienkowymi.
- I mam cię tu zostawić na pastwę
losu? Znając ciebie na pewno byś tu spał. – Odparłem bez emocji, kucając przed
nim. – Wstań i chodź do łóżka. Rozbiorę cię i pójdziesz spać.
Nie czekając na jego pozwolenie,
podniosłem go z ziemi i lekko zamoczonym ręcznikiem przetarłem jego twarz z
potu i kurzu, który zebrał się tam przez cały dzień. Przynajmniej nie wyskoczą
mu żadne pryszcze następnego dnia. Choć nawet z nimi jego buźka wyglądała
perfekcyjnie. Och, Louis, przestań już!
Czułem jego ciężki i ciepły
oddech na swojej szyi pomieszany z wonią alkoholu, kiedy prowadziłem go do
pokoju. Mijając salon, w świetle padającym z łazienki dostrzegłem dziadka,
siedzącego cicho na krześle i wpatrzonego w podłogę. Zrobiło mi się go szkoda.
Ogólnie cała sytuacja zaczęła mnie przerastać w tamtym momencie. To było ponad
moje siły.
Będąc już w pokoju Harry’ego,
który szczerze powiedziawszy inaczej sobie wyobrażałem, choć te stateczki i
kolorowe misie są słodkie, posadziłem go na łóżku i zająłem się rozbieraniem
go. Nie ukrywam, moje dłonie niesamowicie drżały i modliłem się tylko, żeby
Harry tego nie dostrzegł. A jeśli już, aby nie pamiętał.
- Chyba nadal podoba mi się Zayn.
– Wybełkotał na tyle niezrozumiale, że w pierwszej chwili sądziłem, iż się
przesłyszałem. A jednak nie. Rozpinając do końca guziki, zdjąłem koszulę z
niego, rzucając na pobliski fotel. Przyjrzałem mu się przez chwilę, na co on
się roześmiał. – Naprawdę jest słodki. Ale jest draniem! – zawołał półszeptem z
poważną miną, zaraz potem śmiejąc się w najlepsze. – Sądzisz, że jestem gejem?
- Sądzę, że jesteś pijany. –
Wtrąciłem mu, zabierając się za rozpinanie jego klamry u spodni. Czułem się
niesamowicie zażenowany tą sytuacją. O tak, bardzo byłem wstydliwy, nie da się
tego ukryć. Szczególnie w momencie, kiedy miałem zdjąć z niego spodnie. Czemu
on musiał tyle wypić?
- A jak się nazywa tych, którym
podobają się i dziewczyny i chłopaki? – zapytał, nie zważając na to, co do
niego powiedziałem.
- Biseksualiści.
- O, o! A może ja taki jestem? –
Udał zastanowienie. Spojrzał przelotnie na to, co robiłem i roześmiał się cicho
pod nosem. – Dawno z nikim nie spałem. – Zauważył, wzdychając ciężko. – Brakuje
mi seksu.
- A nie przeszło ci nigdy przez
myśl, że możesz nabawić się jakiejś choroby, albo niechcący zapłodnić jakąś
dziewczynę? – zapytałem z ciekawością, pozbywając się jego spodni.
- A co mi tam. Ja bez seksu to
jak ryba bez wody. – Odparł pewnie, odpychając mnie lekko, kiedy chciałem mu
jeszcze skarpetki zdjąć. Jakoś sam sobie poradził. – Twoja siostra jest niezła.
Po prostu wygląda jak jakaś światowa modelka, no po prostu. Chcę ją teraz w
łóżku. Ach, Lottie, Lottie…
Nie skomentowałem tego. Owszem,
uważałem, że moja siostra jest piękna. Świadczyło o tym chociażby jej
powodzenie u chłopaków. Ale ona wychodziła za mąż za jakieś pół roku! Harry, ty
niewyżyty seksoholiku, opamiętaj się! Kiedy odwróciłem się do niego tyłem i
podniosłem z ziemi jego rzeczy, składając je i zostawiając na fotelu, Harry
jakimś cudem wszedł pod kołdrę, nie przewracając się przy tym ani nie robiąc
sobie żadnej krzywdy. Chociaż tyle.
- Za to zauważyłem, że ty masz
niezły tyłek. Może nawet lepszy niż Lottie – powiedział, przykrywając się
kołdrą popod pachy. Odwróciłem się w jego kierunku gwałtownie, napotykając jego
mętny wzrok. – No co? Nie moja wina, że nosisz takie spodnie. Wzrok sam ucieka
na twoje pośladki.
- Przestań, jesteś pijany. –
Chciałem, naprawdę chciałem, aby przestał więcej mówić, bo czułem, że zaczynam
się rumienić. A do tego w żadnym wypadku nie mogło dojść! – Naprawdę, Harry.
Prześpij się, rano pogadamy jak wytrzeźwiejesz.
- Zaczekaj! – zawołał cicho, a ja
mimowolnie zatrzymałem się, patrząc a niego. – Podejdź.
Chcąc nie chcąc, moje nogi same
zaprowadziły mnie do jego łóżka, gdzie siadłem na skraju i w oczekiwaniu
przyglądałem się jego twarzy. Miał przymknięte powieki, oddychał głośno. Na
dodatek był strasznie blady. Bałem się, że gdyby nagle zachciało mu się
wymiotować w nocy, mogłoby mu się coś stać. Szybko skarciłem się w myślach za
to.
- Czego chciałeś? – zapytałem
łagodnie, a moja dłoń sama powędrowała ku niemu. Odgarnąłem włosy z jego czoła,
na co on tylko westchnął.
- Kupisz mi chomika?
- Słucham? – zapytałem z
niedowierzaniem, śmiejąc się cicho pod nosem. Co też on sobie wymyślił?
Naprawdę za dużo wypił.
- Nooo, kupisz mi tego chomika? –
Otworzył oczy. Przez chwilę mogłem ujrzeć jego cudowny kolor tęczówek. –
Proszę.
- Jasne – odparłem, nadal się śmiejąc
pod nosem. – Kupię ci nawet dwa. A teraz śpij.
Nie czekając aż
cokolwiek powie, po prostu zgasiłem światło i przymknąłem drzwi. Chciałem
wyjść, ale dziadek mnie zatrzymał i w końcu wyszło na to, że nocowałem u nich w
salonie na kanapie. Nie było najgorzej, a jak sam dziadek wspomniał, nie
opłacało mi się tłuc do domu o pierwszej w nocy. Zdziwiło mnie, że to już tak
późna pora, i że dobrą godzinę użerałem się z Harrym. No ale… Dla niego
wszystko. Przecież nie mógłbym pozwolić, żeby mu coś się stało, prawda? Dostałem
koc od dziadka i ułożyłem się pod nim, nawet nie zdejmując bluzy. Byłem bardzo
zmęczony.
Nawet nie wiem, co tu napisać. Po raz pierwszy słów mi zabrakło, haha. Możemy zapewnić wszystkich, którzy czekają na takiego prawdziwego Larry'ego, że powoli niedużymi kroczkami zbliżamy się do tego momentu. Łuhu, aż same nie możemy się tego doczekać, tak, tak. ;D W ogóle dziękujemy za każde miłe słowa od Was. To naprawdę bardzo budujące. Dobrze jest wiedzieć, że są osoby, dla których opłaca się to pisać. Dziękujemy. <3
Świetna, wspaniałe, cudowne <3
OdpowiedzUsuńNo i to "kupisz mi chomika?" :> Uwielbiam to, jak piszesz i nie mogę się doczekać następnego rozdziału <:
Uwielbiam to opowiadanie i nie mogę się doczekać te momenty z Larrym. Ja chce już następny rozdział.
OdpowiedzUsuńJeej <3
OdpowiedzUsuńAle to miłe ze strony Louisa, że się nim zaopiekował. I ta wzmianka o chomikach - słodko, że tak to ujmę. Lubię czytać o pijanym Hazzie.
Czekam z niecierpliwością na następny, bo się chyba zakochałam w Twoim opowiadaniu :D
"Za to zauważyłem, że ty masz niezły tyłek" to danie mnie powaliło kompletnie. Pijany Harry to śmieszny Hazza :D przynajmniej dla mnie.
OdpowiedzUsuńOgółem rozdział świetny. Oczywiście jest parę niedociągnięć, ale kto by się tam przejmował. Ważne,że treść się zgadza :D
Grr. :D Już myślałam, że będzie buzi buzi , tu Harry z chomikiem wyjeżdża ;( hahah. Ale rozdział najlepszy ;p
OdpowiedzUsuńLouis jest taki... słodki, no. Nie potrafię znaleźć innego określenia. To, że zajął się pijanym Harrym, to, że mu pomógł... No, facet mnie kompletnie powalił i moje jajniki płaczą :p
OdpowiedzUsuńNo i też myślałam, że będzie jakaś scenka między L&H, ale nie - Harry musiał mu oznajmić, że chce chomika, jakby nie mógł tego zrobić w trakcie :p |hahahaha. wybacz, właśnie sobie to wyobraziłam| I rozwaliło mnie zdanie: "za to zauważyłem, że ty masz niezły tyłek| ♥ Ha-ha-hazza :p
fajnie ze louis zaopiekował się nim :)
OdpowiedzUsuńhaha pijany harry znowu hahahaha :d
kocham <3 i czekam na kolejne
zapraszam do komentowania 23 rozdziału i niespoodzianki która własnie sie pojawiła :)
galaxy-strawberry.blogspot.com
uwielbiam ten moment, w którym Hazza opiekuje się siostrami Lou. No po prostu, po prostu... nie mogę, to zbyt geniane.
OdpowiedzUsuńtak mi się ciepło zrobiło na sercu jak Lou opiekował się Harrym. <3 i ten nagły przyplyw szczerości był prześmieszny.
pozdrawiam
hejo, pytanko: skąd macie ten szablon?
OdpowiedzUsuńKaśka kiedyś zrobiła.
UsuńHazza świetnie nadawałby się w roli tatuśka, naprawdę! Zmiękłam przy momencie, gdy opowiadał siostrom Louis'a bajkę. *_*
OdpowiedzUsuńUwielbiam, a nawet wręcz KOCHAM pijanego Harolda. No po prostu trafiłyście w 100% w mój gust! Kocham Was, dziewczyny! :D Żałuję tylko, że Loczek pod wpływem alkoholu nie zrobił czegoś głupszego, jak np. tulił się do Lou, czy coś w ten deseń. Byłam pewne, że w końcu do takiej sytuacji dojdzie, ale niestety się jej nie doczekałam. Wierzę Wam jednak na słowo, dlatego mam nadzieję, że w najbliższych rozdziałach pojawi się WIĘCEJ LARRY'EGO! *_*
Piszcie szybko, bo totalnie zakochałam się w Waszym opku! ♥
~ @AgnesSesso
http://mrsashtomlinson.blogspot.com
widać, ze Harry naprawde kocha dzieci :D ale ja chce więcej larry'ego ; ) i widac że Louis się zakochał w Hazzie ;d wql to słodkie jak on się nim opiekuje ;D Czekam na następny : ) dodajcie szybciej :)
OdpowiedzUsuńfalling-for-u.blog.onet.pl/
początek średni, ale środek i końcówka ?! megaaa ! God, naprawdę dobre. i coraz bliżej Larry nam się zbliża. nosz nosz dawajta mi tu szybko następny xx
OdpowiedzUsuńOd samego początku mówiłam, że to opowiadanie o Larrym znajduje się w samej czołówce moich ulubionych blogów z gatunku bromance. Po prostu każde słowo prosi się o to, aby je czytać. Ja naprawdę nie wiem, z jaką lekkością wy to piszecie/piszesz... Znowu nie wiem, jak odmienić. Podziwiam was za wytrwałość i dążenie do celu. Taki Larry, czysty, powstały z krwi i kości jest moim ulubionym. To już nie jest zwykły romans, a prawdziwa miłość.
OdpowiedzUsuńRzeczą, którą powinnyście wiedzieć jest to, że nie umiem pisać spójnych, zwięzłych i błyskotliwych komentarzy, ale KOCHAM sposób w jaki opisujecie wszystkie emocje i wydarzenia w tym opowiadaniu <3
A jeśli tak jeszcze mowa o tym rozdziale... Albo i o wszystkich. Uwielbiam te postacie. Są perfekcyjnie wykreowane, a Hazza po alkoholu szaleje. Czekam na szósteczkę *.*
Love xx
świetny rozdział! :D najlepsze były pijane teksty Hazzy, kupisz mi chomika mnie rozjebało XD i ovzywiscie czekam na 'prawdziwego' larrego :)
OdpowiedzUsuńHaha z chomikiem mnie rozjebało:D Kocham kocham po prostu kocham:D xx
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie ! ;) a tekst z chomikiem mnie powalił ;D z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ;D
OdpowiedzUsuńHe he ja tu czekam na ''kocham cię'' a ten wyjeżdża z chomikiem :D
OdpowiedzUsuńAch, to gadanie Harrego o tyłku Louisa ;3
OdpowiedzUsuńzajebiste opowiadanie, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział <3.
OdpowiedzUsuńZajebiste napisz dzisiaj następny i w tym co będiz eniech dojdzie do zbliżenia no proszę.
OdpowiedzUsuńO bogowie ♥.♥ Nie sądziłam, że można mieć lepszy humor niż ja dzisiaj miałam, ale najwyraźniej się pomyliłam- po przeczytaniu tego rozdziału jestem tak zadowolona, że przestałam się nawet martwić jutrzejszą klasówką z fizyki.
OdpowiedzUsuńHarry jest dokładnie taki, jakiego go uwielbiam: na pierwszy rzut oka to typowy podrywacz, który nie pamięta imion osób, z którymi się przespał, ale pod tą maską ukrywa się wrażliwy chłopiec z problemami:) A Louis to już w ogóle ideał w każdym calu;> Nie mogę się doczekać na pierwszy Larry moment, jestem strasznie ciekawa, co wymyślicie ;D
Czytając tę akcje w pokoju Harry'ego, myslałam, ze już się coś wydarzy... ależ wy potraficie namieszać w głowie :). Czekam na nn. Zapraszam na hisotię z 1D storyoffaless.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńsuper to jest xD ;*** czekam na nn !! ;**
OdpowiedzUsuńCudowne!!!!! Czekam na Larry'ego! :*
OdpowiedzUsuńAve - Jakiś czas temu wpadłem na twojego bloga - ale moja ukochana przeglądarka dostała bzika i się wyłączyła - straciłem adres - ale na całe szczęście przez przypadek ponownie udało mi się wrócić do tej stonki - choroba Lou - naprawdę świetny pomysł tylko moja biedna rodzicielka zaczęła się odgrażać i to brzmiało bardzo poważnie - powód - krótkie acz głośne wybuchy bądź parsknięcia tak do mnie nie podobno teoretycznie ale poprzedniego wieczoru takie zachowanie można było u mnie zaobserwować - Lou - dostał sinej migreny jak zrozumiałem z rozdziału - najprościej można przez to zrozumieć nowotwór bądź jemu podobne - Harry - przebierający w panienkach jak szafie pełnej ciuchów nie wiedząc na co się zdecydować - lecz z ogromnym apetytem obserwujący tyłek - Lou - Zayn kiedyś mu się podobał - Zarry - to już był wolał - błagam zostań przy - lar rym - i może dodaj w końcu jakąś scenkę nawet wprowadzającą nas w szok i namiętne załamanie - może mała zabawa na polanie - cóż - to już zamiast - Zarre’go -wolałbym przeczytać coś o - Ziamie - pyszności ty moje kosteczki lizać - interesujące - ale najbardziej zaciekawiła mnie akcja z wróżeniem - przez trutką chwilę nawet miałem nadzieję że - Lou - naprawdę posiada pewne zdolności - ale jednak ich nie posiada - cóż - szkoda - akcja w pokoju i ten chomik - to może niech - Lou - zamiast chomika od razu kupi mu szczura - nie - wiem - mam cudowny pomysł - parkę słodziutkich nutrii - jak dla mnie to przerośnięte szczury - na jedno by wyszło nieprawdaż - cóż - na koniec powiem tylko i pozwolę sobie dodać - mam nadzieję że na następny rozdział nie będziemy musieli długo czekać - cóż - teoretycznie - cóż - życzę miłego pisani i czytania - Bon Appetitt !
OdpowiedzUsuńkupisz mi chomika? proszę...
OdpowiedzUsuńsuper ;*
OdpowiedzUsuńno to ja może coś napiszę, bo już piąty rozdział a ja milczę... Hahahahahaha nie moge z tym chomikiem XD myślałam, że będzie ''kocham cie'' czy coś w tym typie a tu ''kupisz mi chomika?'' XDD Nie wyrabiam XD... Dobra już się ogarniam. Zauważyłam jeden błąd, ale nie mam siły szukać. Chyba jakaś literówka. A właśnie! Już od początku szykuje sie żeby to napisać a mianowicie zakochałam się w waszym szablonie. Ah kocham szary kolor więc jest bosko, ale oni tak jakoś ładnie na tym zdjęciu... Po prostu AH!Nie mogę się napatrzeć ;D. Pozdrawiam. Yuu
OdpowiedzUsuńHahahahaha kupisz mi chomika ? A mi kto kupi chomika ? ; 3
OdpowiedzUsuńNajlepszy tekst to zdecydowanie Kupisz mi chomika... xDD Śmiałam się jak głupia :DD
OdpowiedzUsuńHahahaha pijany Harry to najlepszy Harry, jebłam na chomiku ♥♥
OdpowiedzUsuńHej twoje opowiadanie znalazłam nie tak dawno i po pierwszym rozdziale stwierdziłam że to najlepsze opowiadanie jakie czytałam :) A to "Kupisz mi chomika" mnie po prostu rozwaliło :)
OdpowiedzUsuń