piątek, 22 marca 2013

You Are A Beautiful Mistake - fourth.


Czasem, patrząc z perspektywy czasu, śmiałem się ze swojej naiwności. Później zacząłem dostrzegać, że tak naprawdę moje czyny to był tylko akt desperacji, aby nie zostać całkowicie samotnym. Bo bałem się tej samotności. I będąc szczerym, nigdy nie przestałem się jej bać. Tu już nawet nie chodziło o strach przed pogorszeniem się moich relacji z rodziną. Tylko właśnie z moimi przyjaciółmi, a w szczególności z Louisem.

Przymykałem powieki i widziałem oczami wyobraźni jego roześmianą twarz, gdy spogląda na mnie; jego czułe gesty względem mnie, kiedy byłem smutny; jego śmiech wypełniający smutną i szarą przestrzeń. Był dla mnie światełkiem, które prowadziło mnie ciągle przed siebie. Nie pozwalał mi się poddać. Ciągle był przy mnie i w chwilach załamania mówił, że „będzie dobrze”, a ja mu zawsze wierzyłem. Nawet jeśli jego słowa zostały wypowiedziane tylko po to, abym przestał się martwić; ufałem mu.

- Hazza, spójrz tylko! – Cichy, pełen ekscytacji głos Shayny wyrwał mnie z zamyślenia. Odszukałem ją wzrokiem, uśmiechając się. Stała przy wystawie sklepowej, z nosem przylepionym do szyby i wpatrywała się w śliczną, zieloną suknię wieczorową.

Zostaliśmy z zespołem zaproszeni na wielką galę. Byliśmy nawet nominowani do dwóch kategorii, dlatego tym bardziej nie chcieliśmy odwoływać naszego przybycia. Choć tego dnia zaplanowany był ważny wywiad w radiu, menedżerom udało się go przestawić na inny termin. Wspólnie z chłopakami i Simonem stwierdziliśmy, że Shayna nie będzie kłopotem na gali, jeśli tylko będzie potrafiła się zachować. A tego byliśmy pewni.

- Wejdziemy sprawdzić, jak na tobie leży? – zaproponowałem.

Kiedy ujrzałem błyszczące oczy dziewczyny, roześmiałem się pod nosem, wskazując głową, aby weszła do sklepu razem ze mną. Nie zwlekała z tym długo. Prędko wpadła do środka, od razu przechodząc do konkretów i prosząc o suknię z wystawy. Ku jej szczęściu – to był akurat rozmiar idealnie pasujący na nią. Podczas gdy ona zniknęła w przymierzalni, ja usiadłem na wygodnym fotelu, obitym sztuczną skórą w przyjemnym blado czerwonym odcieniu. Rozglądałem się wokoło, zachwycając pięknem każdej kreacji z wystawy. Naprawdę podziwiałem dziewczyny, jak mogą wybrać z tylu cudownych rzeczy tę jedyną.

- I jak? – Usłyszałem niedługo później za sobą. Wstałem, odwracając się. – Może być?

Shayna okręciła się wokoło, prezentując w pełni sukienkę. Przyznaję, że zaparło mi dech w piersiach. Wydawać się mogło, że sukienka została stworzona specjalnie dla niej. Dekolt nie był duży, odsłaniał zaledwie skrawek jej obojczyków. Na ramiona spływały rękawki z koronki, sięgające jej nadgarstków z wzorami łodyg i liści połączonych ze sobą; gdzieniegdzie pojawił się malutki kwiatuszek albo listek. W talii po prawej stronie było małe wycięcie, odsłaniające skrawek jej ciała. Ciemna karnacja dziewczyny przyjemnie współgrała z wiosenno-zielonym kolorem sukni. Gładki materiał sięgał podłogi i delikatnie przylegał do jej ciała, kryjąc tu i ówdzie drobne defekty jej ciała, o których nieraz wspominała, kiedy częstowałem ją chipsami albo czymś słodkim. Choć ja niczego tam nie widziałem.

Shayna roześmiała się radośnie, wyrywając mnie z zamyślenia.

- Widzę, że nie możesz oderwać ode mnie oczu.

- Szczere? Tak właśnie jest – odparłem z zachwytem. – Woho, będziesz wyglądać co najmniej zniewalająco. Kiedy zobaczy cię Jeremy, nie pozna cię.

- Sądzę, że chłopak ma rację. Podkreśla to pani kolor oczu – wtrąciła sprzedawczyni. – Polecam, naprawdę. Jest to unikatowy krój, wszystkie stroje przysyłane mamy tutaj z początkującego salonu mody, który jednak cieszy się już zbytkiem. Mogłabym pani jeszcze doradzić odpowiednie dodatki, które mamy tutaj na sklepie, a także… - ciągnęła, podczas gdy ja zupełnie wyłączyłem się myślami.

Patrząc na Shaynę, widziałem w niej dorosłą kobietę, a nie nastolatkę. A widząc radość w jej oczach czułem przyjemne ciepło wewnątrz. Do tej pory utrzymywaliśmy z nią sporadycznie kontakt. Prędzej widywała się ze mną, kiedy wpadałem do Gemmy i Jeremy’ego w odwiedziny. Ale nigdy nie przypuszczałem, że będziemy mogli się zbliżyć do siebie i traktować jak przyjaciele, a nie tylko rodzeństwo partnera brata czy siostry.

*

- Harry, ja naprawdę ciągle nie mogę w to uwierzyć! – pisnęła cicho, kiedy szliśmy przez duży parking do mojego samochodu. Niosłem torebki z ubraniami i biżuterią, która sprzedawczyni nam doradziła, a wolą dłonią odszukałem kluczyki. – Kiedy Jeremy zobaczy mnie tam w telewizji, chyba padnie. Nawet nigdy nie marzyłam o czymś takim. To jest niesamowite!

- Nie ma za co. Nie chcieliśmy cię zostawić w domu, a bądź co bądź, zawsze to jakaś rozrywka – zauważyłem. – Och – kontynuowałem, kiedy przypomniałem sobie o jednej ważnej kwestii – każdy dostał zaproszenia z osobą towarzyszącą. Liam i Zayn już mają partnerki. Niall chyba zabierze ze sobą przyjaciółkę z Irlandii, z którą ma stały kontakt, a ja i Louis póki co nie wiemy. Teoretycznie jeden z nas pójdzie z tobą, a drugi będzie szukał po przyjaciołach.

- Harry… - zaczęła niepewnie, kiedy zatrzymaliśmy się przy samochodzie. Miała obawy co do swojego pytania i mojej reakcji. Ale kiedy uśmiechnąłem się zachęcająco, westchnęła, kończąc swoją myśl. – Bo widzisz, moja przyjaciółka, ta, która była parę razy u nas, wie o tym, że zabieracie mnie aż do Ameryki i… tak sobie myślę… może ona poszłaby jako osoba towarzysząca Louisa? A ja z tobą… - Zmarszczyłem brwi w niepewności. Chciałem się chwilę zastanowić nad tym, ale Shayna źle to odebrała. – Oczywiście wiem, że być może za bardzo się pcham w to wszystko i że nie mam nic do powiedzenia, ale ona naprawdę potrafiłaby się zachować w takiej sytuacji. I myślę, że dla Louisa byłoby miło.

Zaśmiałem się cicho, kiedy wrzuciłem na tylne siedzenia zakupy wysłuchując nie zamykającej się buzi Shayny.

- No co? – zapytała oniemiała.

- Powinnaś czasem być bardziej stanowcza. – Roześmiałem się cicho, kiedy przypomniałem sobie, że dokładnie te same słowa powiedziałem niedawno Louisowi. – Wydawałaś się pewną siebie, a tutaj nagle tak się jąkasz i, nie wiadomo czego, boisz.

Shayna spojrzała na mnie ponad dachem samochodu. Wiatr lekko rozwiewał jej włosy, z czasem porywając kilka pasem na twarz. Odgarnęła je powoli, przechylając głowę w bok. Otworzyła usta, aby coś powiedzieć, ale wtedy skinąłem głową na samochód. Chwilę później oboje siedzieliśmy w środku, przepinając pasy bezpieczeństwa.

- To trochę wygląda jakbym się pchała z buciorami w wasze gwiazdorskie życie i chciała mieć jakiś wpływ na nie, nie sądzisz? – powiedziała, kiedy włożyłem kluczyć do stacyjki i przekręciłem go, uruchamiając samochód.

- Nie wydaje mi się.

Ruszyłem; na moment zapadła cisza pomiędzy nami. Dopiero kiedy włączyłem się do ruchu, Shayna powiedziała:

- Jesteś bratem dziewczyny mojego brata. Jak dobrze pójdzie za niedługo będziemy rodziną. Mam ci wierzyć, że zwróciłbyś mi uwagę, gdybym robiła coś nie tak? – Jej głos przesiąknięty był niedowierzaniem.

- Tu mnie masz. – Uśmiechnąłem się szeroko. – Chociaż szczerze powiedziawszy jakoś dyskretnie zwróciłbym ci uwagę. Jestem w końcu nastolatkiem; czasem coś mówię, dopiero potem myślę.

- Tak… - odparła zamyślona. – Tak jak wtedy przed twoimi urodzinami. Zaprosiłeś mnie, ale Jeremy powiedział, że jestem za młoda i nie będę tam pasowała. I zawiózł mnie do babci. Na odchodne powiedziałam mu, że chwilami jest najgorszym bratem jakiego mam. – Zamilkła. – A to nigdy nie była prawda i nie będzie. Po prostu byłam zła i zawiedziona, że nie będę mogła się dobrze bawić.

- On to wie.

- Ale to zmienia postać rzeczy. Czuję się źle z tym, że kiedykolwiek tak o nim pomyślałam. Robi dla mnie wszystko, opiekuje się mną, wychowuje, dba o mnie… a ja z takimi tekstami.

- Potem i tak zawsze wszystko wraca do normy i jest jak było wcześniej – zauważyłem. Stanęliśmy na światłach, spojrzałem przelotnie na Shaynę. Wzrokiem śledziła ruchy zamyślonych przechodniów.

- Teoretyczne tak. Ale – dodała po chwili – w praktyce nie przejdzie to. Zawsze są sytuacje, które odciskają swoje pięto na człowieku. Na jego psychice bynajmniej. I już nic nigdy nie jest jak dawniej.

*

- Harry, przestań się tyle wiercić! – zawołał zdenerwowany Louis.

- Ale to mnie boli! Jak mam siedzieć spokojnie? – zapytałem, przybierając na twarz dziwny, niezrozumiały wyraz.

Syknąłem głośno, kiedy znów poczułem na wnętrzu dłoni wodę utleniającą, sprawiającą mi niemało bólu. Zacisnąłem mocno powieki i zęby, opuszczając głowę. Próbowałem jakoś przetrwać nieznośne pieczenie, ale było trudno. Chwilę później Louis powoli owinął bandażem moją dłoń, klepiąc mnie po ramieniu. Otworzyłem oczy, zadzierając brodę. Louis stał pochylony nade mną, bardzo blisko, gotowy do pocałunku. Automatycznie zwilżyłem wargi, nie mogąc oderwać od niego oczu.

- Dzielny chłopiec – powiedział ze słodkim uśmiechem. Droczył się ze mną.

- Bardzo – odparłem otępiony jego bliskością, przybierając na twarz zbolałą minę. Wygiąłem usta w podkówkę zaraz potem rozciągając je wzdłuż linii zębów.

- Boże, jacy wy jesteście słodcy – mruknęła rozespana Shayna, wchodząc od kuchni razem z Niallem.

- Przyzwyczaj się – powiedział Irlandczyk, otwierając lodówkę i obrzucając jeszcze sennym spojrzeniem jej wnętrze – oni tak często. Doskwiera im samotność.

- Ostatnio powiedziałeś, że ci to nie przeszkadza – obruszył się Louis. Usiadł na moich kolanach, obejmując mnie w szyi i przytulił się do mnie. Instynktownie przytrzymałem go w talii, aby się nie zsunął. – Spójrz na nas, Nialler. Shayna dobrze mówi; patrz jak słodko razem wyglądamy.

Blondyn wyjrzał zza drzwi lodówki, kręcąc głową z niedowierzaniem.

- A patrz teraz jak słodko! – dodał z ekscytacją Louis, dając mi długiego całusa w policzek.

- Co za świry. – Shayna roześmiała się, stając obok Nialla i zaczęła wyciągać ze środka warzywa.

- Hej, przygotowujemy z Harrym jajecznicę tylko mieliśmy mały problem po drodze i…

- Jeszcze mi powiedz, że robiliście to tutaj, w kuchni i nawet nie umyliście rąk. – Niall ponownie wyjrzał zza drzwi lodówki z szeroko otwartymi oczami.

Zdawał sobie sprawę, że to mogłoby być do nas podobne. Kilka razy zdarzyło się, że chłopaki znaleźli gdzieś w mieszkaniu pojedyncze części naszego ubioru, pomięte i rzucone w najdziwniejsze miejsca i byli pewni, co się działo.

- A miałbyś coś przeciwko? – zapytał Louis z zadziornym uśmiechem.

- Co za ohyda! – zawołał Irlandczyk, z hukiem zatrzaskując drzwi. W tym samym czasie do kuchni wszedł Zayn. – Ubieraj się – zwrócił się do niego Niall – jedziemy zjeść coś na mieście.

Niall błyskawicznie zajął łazienkę po przeciwległej stronie, zostawiając zdezorientowanego Zayna w drzwiach. Spojrzał najpierw na nas, później na Shaynę, która przyglądała się wszystkiemu na uboczu z małym uśmiechem, aż w końcu nie wytrzymał i zapytał:

- Okej, wyjaśni mi ktoś, co tutaj jest grane?

- Właśnie powiedziałem naszemu przyjacielowi, że mieliśmy tutaj z Harrym… bardzo pracowity poranek – wyjaśnił na luzie Louis, poprawiając się wygodniej na moich kolanach. Zayn uważnie prześledził wzrokiem jego ruchy, jednak wciąż jego mina wyrażała niewiedzę. – No wiesz… - Louis westchnął, potrząsając głową. – Zayn, dobrze wiemy, do czego ja i Harry jesteśmy zdolni i…

- Ja wiem – przyznał Malik, zaciskając usta w wąską linię. – Sądziłem jednak, że wkręcaliście Niallera i nie robiliście tego naprawdę.

Zayn już miał opuścić kuchnię, a Louis otworzył usta, aby go zatrzymać, kiedy do naszych uszu dotarł dziewczęcy śmiech. Wszyscy trzej spojrzeliśmy na Shaynę, chcąc wiedzieć, co spowodowało u niej takie rozbawienie.

- Zayn, oni naprawdę żartują. Gdyby miało tutaj do czegoś dojść, pewnie byliby cali zmierzwieni i jestem pewna, że rumieniliby się jak dziewice. Zważając na to, że mieszkam z wami od jakiegoś czasu i teoretycznie żyję w słodkiej niewiedzy.

Kiedy tylko Shayna zamilkła, poczułem, jak coś w moim brzuchu się zacieśnia. Wewnątrz było mi potwornie gorąco, ale na zewnątrz z mojej twarzy odpłynęły wszelkie kolory. Reakcja Louisa była taka sama. Chociaż on podszedł do tego na większym luzie. Ja nie potrafiłem maskować swoich prawdziwych emocji i ktoś, kto mnie znał w miarę dobrze i długo przebywał w moim towarzystwie, wiedział kiedy kłamię albo coś ukrywam.

- Hej, nie patrzcie tak na mnie. – Roześmiała się, unosząc ręce w obronnym geście. – Nie trudno jest zobaczyć, co się między wami dzieje. A ja nie mam sześciu lat, tylko szesnaście i rozumiem pewne sprawy.

- Czyli nie masz z tym problemu? – zapytał Louis.

- Za kogo wy mnie macie? – zapytała, podchodząc do nas z uśmiechem i mierzwiąc nasze fryzury. – Jesteście naprawdę głupiutcy, chłopcy.

Byłem co prawda oniemiały sytuacją, ale nie na tyle, żeby stwierdzić, że mamy o jeden kłopot mniej. Jednak nie zdawałem sobie sprawy, że to nie Shayna była tutaj główną obawą.





hejhej. przepraszamy, że tyle zeszło nam z dodaniem rozdziału, ale.. takie chwilowe problemy emocjonalne. i  co za tym szło, brak chęci na pisanie. zdaję sobie sprawę, że czwóreczka nudna jak flaki z olejem, ale myślę, że w kolejnym rozdziale będą już jakieś konkrety - zobaczę jak wyjdzie w praniu. 
kto chce być powiadamiany o nowych rozdziałach, zapraszamy tutaj.
jakieś opinie na temat rozdziału? śmiało komentujcie! pytania? piszcie do nas na twitterze: do Sabiny albo do mnie, jak wolicie. ewentualnie pytajcie na asku.
i do następnego rozdziału. :3

14 komentarzy:

  1. Nudne? No chyba oszalalyscie ! Jest cudowneee ! :3 Czekam z niecierpliwosica na kolejnyy@KissNobody

    OdpowiedzUsuń
  2. Nudne? No chyba oszalalyscie ! Jest cudowneee ! :3 Czekam z niecierpliwosica na kolejnyy@KissNobody

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z KissNobody. Ten rozdział nie jest nudny, a Shayna.. Po prostu ją uwielbiam :D Tylko zastanawia mnie jedno zdanie - "Jednak nie zdawałem sobie sprawy, że to nie Shayna była tutaj główną obawą".. Chociaż równie dobrze mogłam nie zrozumieć, co jest normalne o tej godzinie :P... I jeszcze jedno. Larry!!!.. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)
    @Olla1235

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie nudny, tylko cudowny! W ogóle jestem zafasynowana waszym stylem pisania, to jedyny blog, na który trafiłam, na którym używa się takiej gramatyki z tak świetnym efektem :) no i bardzo chce poznać ten kłopot, o którym wspomniałyscie w ostatnim zdaniu!:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Po prostu super! Już nie mogę się doczekac następnego, tym bardziej że ostatnie zdanie pozostawia wiele do myślenia :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Weźcie laski rozdział genialny a nie nudny :p Czekam na piąteczkę :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham*.*
    W poprzednim rozdziale obawiałam się o Shaynę. Teraz mam jakieś chore myśli, że to Zayn może przeszkodzić Larry'emu.

    Uwielbiam was i czekam na rozdział piąty.;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej dziewczyny! Dzisiaj trafiłam na wasze opowiadanie i muszę przyznać, że bardzo mi się spodobało zarówno fabuła jak i styl pisania. Podoba mi się to, że nie opisujecie co dzieje się sekunda po sekundzie. Nie wszytko zostało powiedziane od razu więc wraz z kolejnymi częściami dowiadujemy się czegoś nowego o bohaterach, a opis miłości Hazzy i Lou- cudo! Może troszkę przesłodzone jak dla mnie, ale nie jest źle. Z niecierpliwością czekam na dalsze losy bohaterów, a jeżeli macie ochotę i chwile czasu to zapraszam do mnie. Także pisze opowiadanie. Dopiero początki, ale pomału się rozkręcam. Pozdrawiam serdecznie! :*
    http://we-make-some-memories-tonight.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekałem z niecierpliwością na rozdział, a czytam go dopiero 5 dni po dodaniu. Niestety, byłem taki... Nieobecny, że nie miałem ochoty na nic, zupełnie na nic. Wybaczcie. Ale już jestem, przeczytałem i czas skomentować (Jezu, kolejny bezsensowny komentarz ^^).
    Na początek zapamiętaj jedną rzecz- Twoje opowiadania/rozdziały/shoty nigdy nie są nudne, nieciekawe itp., jak sama uważasz. Piszesz bardzo fajnie i powinnaś w to uwierzyć :)
    Co tu dużo mówić, rozdział jak zawsze świetny. Naprawdę nie wiem, jak Ty to robisz. Cieszę się, że Shayna odkryła i zaakceptowała Larry'ego. Tym rozdziałem zburzyłyście całą moją koncepcję na tę historię :)Nie wiem, co wam za to zrobić, ale chyba zostawię was w spokoju, bo co będę czytać jak zginiecie? ;)
    A teraz się powtórzę i powiem, że wyczekuję już następnego rozdziału i strasznie podoba mi się obecny ♥
    @DeathIsStupid

    OdpowiedzUsuń
  10. Cześć. xx Zostałaś nominowana do The Versatile Blogger więcej informacji u mnie na blogu: storywithlarry.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Blog jest niesamowity :D Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ^^
    Zapraszam do mnie :D http://incredilble-men-and-me.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam wasze opowiadania...
    Zapraszam również do siebie: http://larry-stylinson-1d.blog.onet.pl/
    Właściwie zaczynam dopiero pisać, więc mam nadzieję, że ktoś zajrzy i skomentuje ;)
    Życzę weny w napisaniu następnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  13. e tam wspaniały :) ty nigdy nie piszesz nudnych kawałków :>
    nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  14. kocham to opowiadanie i boję się tytułu. boję się, że coś sie zniszczy.. a znajac życie tak będzie, a znając MNIE to będę to przeżywała jak głupia xd

    OdpowiedzUsuń